środa, 12 marca 2025

Kiedy nastąpi opamiętanie?



„Jestem przerażony”, „to jest przerażające” – w wersji łagodniejszej, pewnie po zażyciu neospasminy – straszne, „przeraża mnie to” itd., itd. To nie moje ekspresje tylko cytaty z „uznanych” dziennikarzy, ekspertów, polityków i generalnie znawców światowych tematów, zasłyszane w radio i Internecie w ciągu ostatnich dwóch dni.

A co tak tych wszystkich „wybitnych” komentatorów przeraziło? Ano, jak łatwo się domyślić, treść i atmosfera rozmowy telefonicznej prezydenta Trumpa (USA) z prezydentem Putinem (FR).

Lęki te podbiło oświadczenie Pete Hegseth – sekretarza obrony w rządzie prezydenta Trumpa dot. marnych perspektyw dla Ukrainy.

Tak na marginesie ten 45-letni polityk (PH) ma stopień major Wojsk Lądowych Gwardii Narodowej i jest weteranem wojny w Afganistanie i Iraku, co dość jaskrawo kontrastuje z życiorysami wszystkich naszych ministrów obrony w całym 35-leciu IIIRP, z których żaden (!!!) nie był w wojsku i nie przeszedł szkolenia wojskowego.

Wracając do tej zbiorowej traumy, to poza groteskowością i absurdalnością większości ocen i wypowiedzi, należy zauważyć, że postawy te wynikają z głębokiego rozczarowania faktem, iż rzeczywistość polityczna nie chce być taka, jak uprawiana przez te środowiska wieloletnia propaganda.

Widać wszyscy oni są – nieuświadomionymi lub wręcz przeciwnie w pełni świadomymi – dziećmi tow. Marksa (Karola nie Groucho) i wyznawcami jednego z jego praw dialektyki, które mówi: „Skoro fakty przeczą teorii (w tym przypadku propagandy), to tym gorzej dla faktów.”

Ale w ten sposób ujawniają z jednej strony pewne osobnicze ograniczenia, jakby powiedział słynący z elegancji słowa mój śp. Profesor, z drugiej kompletną nieprzydatność do opisywania rzeczywistości i prognozowania przyszłości. A pikanterii dodaje fakt, że prawie wszyscy ci zatroskani ludzie mają wykształcenie (a nawet cenzus) akademickie o profilu humanistycznym (nauki społeczne).

Widać w stresie wywołanym ww. informacjami zapomnieli, że podobne zmiany geopolityczne, których jesteśmy teraz żywymi świadkami, miały już wielokrotnie miejsce i tak: w 1815r. (Kongres Wiedeński), 1878r. (Kongres Berliński), 1919 (Traktat Wersalski), 1945r. (Konferencja Poczdamska poprzedzona Konferencją Jałtańską), 1985 do 1990 (pięć konferencji od Genewy do Moskwy).

Zatem wszystko już było i dlatego historia jest tak pasjonującą dyscypliną, tylko trzeba chcieć ją studiować bez ideologicznego zacietrzewienia. A co tak naprawdę się wydarzyło? Otóż stało się to, co było nieuniknione z punktu widzenia gry politycznej, w której liczą się tylko twarde interesy a nie sentymenty i chciejstwo.

Stany Zjednoczone, w najlepiej pojętym własnym interesie, muszą w jakiś sposób przekonać Rosję, żeby ta choć na trochę zwolniła tempo coraz większego zakolegowywania się z Chinami, a przy okazji z Iranem i Koreą Pn.

I to jest cała tajemnica motywów, którymi kieruje się administracja Trumpa. Szczęśliwie, tym razem, po raz pierwszy od 250 lat (początek to nieszczęsna Konfederacja Barska 1768 – 1772), to nie my i nasz kraj staniemy się kozłem ofiarnym złożonym na ołtarzu rywalizacji wielkich mocarstw. Widać opatrzność, bo przecież nie nasi „umiłowani przywódcy”, wysłuchała naszych modłów i oszczędziła nam tego „honoru” umierania „za wolność naszą i waszą”, a jak się później okazywało głównie za waszą.

W tej sytuacji rodzi się pytanie: czy i jeżeli tak, to kiedy nastąpi opamiętanie? Tutaj niestety nie jestem optymistą (wbrew własnej naturze), gdyż obserwowana histeria „polskiej elity intelektualnej” ma silne wsparcie u podobnych filutów w Unii Europejskiej. W dodatku tych samych brukselskich filutów, którzy z dumnych krajów i narodów europejskich, które zbudowały cywilizację, kulturę i gospodarkę świata, uczynili pariasów i pośmiewisko już nie tylko dla Amerykanów (choć ci też mają swoją partię demokratyczną), ale nawet Hindusów i Chińczyków.

Zdaje się, że potrzebny jest jeszcze jeden lub nawet dwa kubły zimnej wody, żeby nastąpiło otrzeźwienie i przywrócenie zdolności do poprowadzenia polityki realnej w tak dynamicznie zmieniającym się świecie. [To się nie stanie. Szkody są  nieodwracalne… – admin]

Ireneusz Jabłoński
za: profil fb
https://myslpolska.info

Dlatego polityka Chin jest rozważna, rzeczowa i w duchu tych zasad.

 

  1. Szanowny @Andrzeju Szlęzak w analizie sytuacji geopolitycznej w artykule „Wielcy przegrani: Ukraina i Polska” zgadzam się całkowicie z wnioskiem końcowym, natomiast chcę polemizować z niektórymi tezami tego artykułu. Trafnie Pan zauważył milczenie Chin w sprawie zakończenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, które za wyjątkiem wcześniejszych oświadczeń, iż rozwiązanie powinno nastąpić na drodze pokojowej, nie wypowiedziały się dotąd.
    Uważam, że to stanowisko jest uwarunkowane historiozoficznym rozwojem kultury chińskiej opartej na zasadach Konfucjonizmu i Taoizmu, których to zasad ogólnie kultura zachodnia kompletnie nie pojmuje.
    Dlatego polityka Chin jest rozważna, rzeczowa i w duchu tych zasad.
    Ponadto Chiny oprócz wewnętrznych problemów, szczególnie demograficznych, muszą się zmierzyć ze wzrostem znaczenia Indii szczególnie w dziedzinie IT, a także szykującą się na wielki sok gospodarczy Indonezją. Dlatego stawianie tezy, „że Rosja przestała być podmiotem światowej polityki, a stała się jej przedmiotem. Zarówno USA jak i Chiny wiedzą, że żeby pokonać rywala trzeba podporządkować sobie Rosję” uważam za karkołomne. W moim przekonaniu, to właśnie Rosja jest rozgrywającą tą partię i posiada naprawdę trochę atutów:
    1) psychika Rosjan na całej przestrzeni dziejów istnienia państwa nie pozwoliła im się podporządkować najeźdźcom począwszy od spadkobierców Dżyngis-Chana a skończywszy na Hitlerze. A ponadto Rosja tworząc imperium potrafiła zasymilować podbite ludy i narody, co również obecnie jest jednym z głównych kierunków jej działania i sądzę, że nadal celem Putina jest asymilacja narodu ukraińskiego po jego zdenazyfikowaniu i zdemilitaryzowaniu;
    2) znajomość psychosocjalnego uwarunkowania elit finansowych Wall Street i City of London (bezwzględne dążenie do posiadania), które „dopuściły” do zwycięstwa Trumpa widząc fiasko dotychczasowej polityki liberalnej i usadawiając przy nim dla pilnowania swoich interesów stratega ekonomicznego w osobie Elona Muska. Jego postępowanie idealnie wplata się w zamysły Trumpa, który widzi rozwiązywanie problemów geopolitycznych prawie wyłącznie działaniem biznesowym. Szerzej aspekt ekonomicznego rozwiązania sprawy ukraińskiej opisałem w artykule na Wolnych Mediach https://wolnemedia.net/usa-moga-przejac-gazociagi-na-ukrainie/.
    W artykule tym poruszyłem także, co to będzie znaczyć dla Polski i jej społeczeństwa.
    3) obecna przewaga militarna jaką posiada Rosja daje jej atut pokonania każdego przeciwnika próbującego użyć siły w stosunku do niej. Ale ta przewaga militarna stwarza także niebezpieczeństwo wewnętrzne, że przy ewentualnym dojściu do władzy ludzi radykalnych, może nastąpić z ich strony działanie z pozycji siły, tzw. „ pokusa władzy” w celu usunięcia problemów.
    Bardzo dobrze opisał to analityk Gordon Duff w swoim artykule na portalu The Intel Drop https://www-theinteldrop-org.translate.goog/2025/01/21/the-oreshnik-missile-russias-superweapon-and-the-end-of-defense/?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=wapp. Artykuł jest obszerny bo liczy 8 stron, najbardziej ważna jest jednak jego kwintesencja.
    Z poważaniem Rysa

To, co jest kluczowe w światowej polityce, to konflikt między USA i Chinami. Stosunek Amerykanów do wojny na Ukrainie jest wypadkową tego konfliktu.

 

Wielcy przegrani: Ukraina i Polska


W Polsce politycy i media skupiają uwagę na wojnie rosyjsko – ukraińskiej windując do absurdalnych rozmiarów antyrosyjskie nastawienie. To kompletnie zaciemnia istotę wojny na Ukrainie.

To, co zrobił teraz rząd Donalda Trumpa zrobiło z większości polskich polityków i dziennikarzy kompletnych durniów. Żeby zrozumieć istotę tego, co się dzieje w światowej polityce trzeba odsunąć punkt z którego spogląda się na nią. Kiedy się to zrobi, wojna na Ukrainie nabiera innych proporcji.

To, co jest kluczowe w światowej polityce, to konflikt między USA i Chinami. Stosunek Amerykanów do wojny na Ukrainie jest wypadkową tego konfliktu.

Już o tym pisałem, że Rosja przestała być podmiotem światowej polityki, a stała się jej przedmiotem. Zarówno USA jak i Chiny wiedzą, że żeby pokonać rywala trzeba podporządkować sobie Rosję.

Amerykanie wspierając Ukrainę chcieli doprowadzić Rosję do wykrwawienia, obalenia władzy Putina i wprowadzenia rządu co najmniej przychylnego dla siebie. Jednak rozwój wydarzeń pokazał, że te działania tylko mocniej wpychały Rosję w zależność od Chin. Prawdopodobnie Trump i jego polityczne zaplecze zrozumieli to i zmienili strategię. Uznali, że nie warto walczyć z Putinem, ale go sobie zjednać różnymi ustępstwami w zamian za porzucenie Chin. Czy Putin na to pójdzie? Moim zdaniem raczej nie, choć nie mam wiedzy, żeby to przesądzać.

Co ta strategia Amerykanów zmienia w układzie sił w Europie?

Bardzo dużo. Amerykanie będą chcieli w jakiejś mierze zaspokoić ambicje Putina i stworzyć skuteczną barierę dla ekspansji Rosji poza to, na co sami chcą pozwolić. Nie chcą tego założenia opierać o Niemcy i Francję, ponieważ ci prędzej zaczną z Rosją robić interesy niż militarnie powstrzymywać jej zapędy do odbudowy wpływów z czasów ZSRR. Wybierają Polskę, Rumunię i Skandynawów, bo z Rosją graniczą i czują się realnie przez nią zagrożeni. Problem Ukrainy staje się w tej sytuacji drugorzędny.

Wszystko, co powyżej przedstawiłem zależy od tego czy Rosja zgodzi się na plany USA. Być może Rosja ma teraz większe pole manewru, ale kluczowe w tym będzie stanowisko póki co wielkiego niemowy, czyli Chin. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale jestem przekonany, że w rozwoju wydarzeń politycznych na tle wojny na Ukrainie Chiny nie pozwolą na ignorowanie siebie. Gołym okiem widać, że Amerykanie chcą ich ograć i izolować w rozgrywce, którą prowadzi Trump. Jestem przekonany, że lada dzień silnie odcisną swój ślad na tym, co się dzieje. Już najwyższa pora na reakcję Chin.

Co to wszystko znaczy z punktu widzenia polskiego interesu narodowego?

Niestety nic dobrego. Polska może wybrać albo zacieśnienie sojuszu, a faktycznie pogłębienie zależności od USA, albo zdanie się na europejski chaos, ponieważ najsilniejsze europejskie kraje ani cała Unia Europejska nie ma wizji zakończenia wojny na Ukrainie, a poza tym w tej sprawie nic nie jest w stanie zrobić bez NATO.

Zacieśnienie sojuszu z USA jest faktycznie całkowitym podporządkowaniem polityce Amerykanów. Tu już nie będzie przestrzeni dla realizowania polskich interesów narodowych, której i tak było mało. Polska nie będzie miała własnej – mądrej czy głupiej – ale własnej, polityki wobec Rosji, Białorusi i Ukrainy. Podobnie będzie z Chinami. Prawdopodobnie Amerykanie pozwolą tylko na kontrolowaną wrogość wobec tych państw z wyjątkiem Ukrainy. Pogorszeniu ulegną pewnie relacje z poszczególnymi krajami zachodniej Europy i Unią Europejską.

Do tej pory filarami polityki zagranicznej rządów PO i PiS były bezwarunkowa nienawiść do Rosji i podporządkowanie polskich interesów narodowych interesom Ukrainy. Ukraina miała wojować z Rosją do zwycięstwa.

Zwycięstwa Ukrainy nie będzie. Rosja miała być wykluczona ze wspólnoty międzypaństwowej, a prezydent Włodzimierz Putin ścigany jako zbrodniarz. Bezalternatywny sojusznik zakpił z tych pryncypiów i ma zamiar przywrócić Putina na światowe polityczne salony.

Muszę z przykrością powtórzyć, co już napisałem jakiś czas temu. Otóż potwierdza się, że Ukraina wojnę przegrała. Przegrała ją również Polska, a rządzący w Polsce na przemian PiS i PO skompromitowały się.

[Dla psychopatów nie istnieje pojęcie „skompromitować się”, poczucie winy, wyrzuty sumienia. – admin]

Andrzej Szlęzak
https://myslpolska.info

Przemówienie J. D. Vance’a w Monachium 14 lutego 2025



Jedną z rzeczy, o których chciałbym dzisiaj mówić są oczywiście wartości, które podzielamy. I wiecie, to wspaniale być ponownie w Niemczech.

Jak słyszeliście wcześniej, byłem tu w ubiegłym roku jako amerykański senator. Widziałem dziś ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Davida Lammy i żartowałem, że każdy z nas miał w ubiegłym roku inną pracę niż ma dzisiaj. Ale dziś nastał czas dla wszystkich krajów tu zgromadzonych, dla nas wszystkich, szczęśliwych, że dostali od naszych wyborców mandat polityczny – by użyć go dla polepszenia ich życia.

Chcę również powiedzieć, że miałem to szczęście, że spędziłem trochę mojego czasu tutaj – w ciągu ostatnich 24 godzin – poza murami, w których odbywa się ta konferencja. I jestem pod wrażeniem gościnności ludzi, nawet w sytuacji, kiedy odczuwają wciąż skutki wczorajszego straszliwego ataku [chodzi o atak w Monachium – celowe wjechanie samochodem w grupę ludzi przez Afgańczyka, który miał miejsce w czwartek 13 lutego i spowodował obrażenia u 36 osób – AŚ].

A w ogóle pierwszy raz, kiedy byłem w Monachium, to było na prywatnej wycieczce z moją żoną, która i dzisiaj jest tutaj ze mną. Zawsze kochałem miasto Monachium i jego mieszkańców.

Chcę po prostu powiedzieć, że jesteśmy bardzo poruszeni i nasze myśli, i modlitwy koncentrują się wokół Monachium i wszystkich dotkniętych złem zadanym tej wspaniałej społeczności. Myślimy o was, modlimy się za was i będziemy naturalnie was wspierać w nadchodzących dniach i tygodniach.

Zgromadziliśmy się na tej konferencji, oczywiście, by dyskutować o bezpieczeństwie. I zwyczajowo mamy tu na myśli zewnętrzne zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa. Widzę tu dziś obecnych bardzo wielu czołowych przedstawicieli wojska. Ale, choć administracja Trumpa jest bardzo zatroskana o bezpieczeństwo Europy i wierzy, że możemy dojść do rozsądnego porozumienia pomiędzy Rosją a Ukrainą, a także wierzymy, że jest bardzo ważnym, aby w nadchodzących latach Europa wykonała wielki krok naprzód, aby samemu zapewnić sobie własną obronę, zagrożeniem, o które martwię się najbardziej, a które stoi vis a vis Europy, nie jest Rosja, nie są Chiny, ani żaden zewnętrzny czynnik. 

Najbardziej martwi mnie zagrożenie przychodzące z wewnątrz. Porzucanie przez Europę jej najbardziej fundamentalnych wartości; wartości podzielanych przez Stany Zjednoczone Ameryki.

Byłem wstrząśnięty, że były komisarz europejski wystąpił w niedawno w telewizji i zachwycał się faktem anulowania wyborów prezydenckich przez rząd rumuński. Zagroził, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo stać się może również w Niemczech.

Tego typu pyszne oświadczenia są szokujące dla amerykańskich uszu. Przez lata mówiono nam, że wszystko co finansujemy i wspieramy, robimy w imię wspólnych nam demokratycznych wartości. Wszystko, od naszej polityki ukraińskiej po cenzurę mediów cyfrowych, nazywane jest obroną demokracji.

Ale kiedy widzimy europejski sąd anulujący wybory oraz wyższego urzędnika grożącego anulowaniem innym, to powinniśmy zapytać, czy stawiamy sobie wystarczające wysokie wymagania. A mówię „my”, ponieważ głęboko wierzę, że gramy w tej samej drużynie.

Musimy zrobić więcej niż tylko mówić o wartościach demokratycznych. Musimy nimi żyć. Spójrzmy, pośród obecnych na tej sali wielu ma w żywej pamięci, że Zimna Wojna postawiła obrońców demokracji w opozycji do bardziej tyranicznych sił na tym kontynencie. I zwróćcie uwagę, która strona tej walki cenzurowała dysydentów, zamykała kościoły, która dokonywała oszustw wyborczych. Czy to byli „dobrzy chłopcy”? Oczywiście, nie.

Dzięki Bogu, przegrali Zimną Wojnę. Przegrali, ponieważ ani nie doceniali ani nie szanowali wszystkich nadzwyczajnych błogosławieństw wolności, wolności zadziwienia, wolności błądzenia, wolności wynalazku czy budowania. Jak się okazało, nie można nakazać innowacyjności czy kreatywności, tak jak nie można narzucić ludziom, co mają myśleć, co mają czuć, w co mają wierzyć. A my wierzymy, że te sprawy są oczywiście ze sobą powiązane. Na nieszczęście, kiedy patrzę na dzisiejszą Europę, czasami wydaje się nieoczywistym, co stało się z niektórymi zwycięzcami Zimnej Wojny.

Patrzę w stronę Brukseli, gdzie komisarze Unii Europejskiej grożą obywatelom zamiarem zamknięcia mediów społecznościowych w czasie niepokojów społecznych, w momencie, kiedy spostrzegą coś, co ocenią jako „zawartość nienawistną”; albo ten kraj, gdzie policja dokonuje nalotów przeciwko obywatelom podejrzanym o pisanie komentarzy antyfeministycznych, w ramach „walki z mizoginią” w internecie.

Patrzę na Szwecję, gdzie dwa tygodnie temu rząd skazał chrześcijańskiego aktywistę za udział w paleniu Koranu, czego skutkiem było zamordowanie jego przyjaciela. I jak na zimno stwierdził sędzia w tej sprawie – szwedzkie prawo, rzekomo stojące na straży wolności słowa, faktycznie, nie przyznaje – cytuję – „przepustki” do robienia czy mówienia czegokolwiek bez ryzyka urażenia grup wyznających jakieś przekonania.

I może najbardziej niepokojące – patrzę na naszych drogich przyjaciół, na Zjednoczone Królestwo, gdzie odejście od praw sumienia postawiło podstawowe wolności, a religijnych Brytyjczyków w szczególności, na celowniku.

Trochę ponad dwa lata temu rząd brytyjski oskarżył Adama Smitha Connera, 51-letniego fizjoterapeutę i weterana wojennego, o haniebną zbrodnię stania 50 metrów od kliniki aborcyjnej i o cichą modlitwę przez trzy minuty, nikomu nie przeszkadzającego, nikogo nie zaczepiającego, po prostu cicho modlącego się w samotności.

Po tym jak brytyjskie organy ścigania spostrzegły go i zażądały ujawnienia o co się modlił, Adam odpowiedział po prostu, że czynił to w imieniu swego nienarodzonego syna. On i jego była partnerka dokonali aborcji wiele lat wcześniej. Ale na stróżach prawa nie zrobiło to wrażenia. Adam został uznany za winnego złamania nowego rządowego Prawa Strefy Buforowej, które kryminalizuje cichą modlitwę i inne akcje, które mogą wpłynąć na decyzje osób, w obrębie 200 metrów od punktu aborcyjnego. Został skazany na zapłacenie tysięcy funtów kosztów sądowych na rzecz prokuratury.

Żałuję, że nie mogę powiedzieć, że to był przypadek, jednorazowy, szalony wyraz źle napisanego prawa, zastosowanego wobec jednej osoby. Ale nie. W październiku, ledwie kilka miesięcy temu, szkocki rząd rozpoczął wysyłanie do obywateli listów, obywateli, których domy stoją wewnątrz tzw. stref bezpiecznego dostępu, grożąc, że nawet prywatna modlitwa w ich własnych domach może oznaczać złamanie prawa. Naturalnie rząd namawiał czytelników listów do donoszenia na współobywateli podejrzewanych o popełnienie tej zbrodni myśli w Brytanii i w całej Europie.

Wolność słowa, tak myślę, jest w odwrocie, i dla komedii, i dla prawdy. Przyznaję, że czasami najgłośniejsze głosy domagające się cenzury przychodzą nie z Europy, ale z mojego własnego kraju, gdzie poprzednia administracja groziła i zastraszała właścicieli mediów społecznościowych cenzurowaniem tzw. dezinformacji. Takiej dezinformacji jak to, że koronawirus prawdopodobnie wypłynął z laboratorium w Chinach. Nasz własny rząd zachęcał prywatne firmy do uciszania obywateli, którzy ośmielili się mówić o tym, co okazało się być oczywistą prawdą.

Tak więc przyjechałem tutaj nie dla dzielenia się spostrzeżeniami, ale z ofertą. I tak jak administracja Bidena próbowała desperacko uciszać ludzi za to, że mówią to, co myślą, tak administracja Trumpa zrobi coś dokładnie przeciwnego i mam nadzieję, że będziemy mogli wspólnie przy tym pracować.

W Waszyngtonie mamy nowego szeryfa w mieście. Pod przywództwem Donalda Trumpa, możemy nie zgadzać się z Waszym punktem widzenia, ale będziemy walczyć o Wasze prawo do przedstawienia go w przestrzeni publicznej. Zgadzacie się czy nie?

Teraz jesteśmy w punkcie, oczywiście, w którym sytuacja tak gwałtownie pogorszyła się, że w grudniu Rumunia wprost anulowała wyniki wyborów prezydenckich, na podstawie wątłych podejrzeń służb specjalnych i pod ogromną presją europejskich sąsiadów. Jak rozumiem, argumentem było to, że rosyjska dezinformacja negatywnie wpłynęła na rumuńskie wybory.

Ale poproszę moich europejskich przyjaciół o spojrzenie z innej perspektywy. Możecie wierzyć, że złem jest, by Rosja wykupywała reklamy w mediach społecznościowych, żeby wpływać na wasze wybory. My tak oczywiście myślimy. Możecie to nawet potępiać na arenie międzynarodowej. Ale jeżeli wasza demokracja może być zniszczona przy pomocy kilkuset tysięcy dolarów wydanych na reklamy cyfrowe przez obce państwo, to znaczy, że od początku nie była bardzo mocna.

Ale pomyślałem sobie, że wasza demokracja nie jest istotnie tak krucha jak wielu ludzi się tego obawia. I naprawdę wierzę, że przyzwolenie na to, aby nasi obywatele mówili, co myślą, uczyni ich jeszcze silniejszymi. Co, naturalnie, prowadzi nas z powrotem do Monachium, gdzie organizatorzy tej konferencji zakazali posłom reprezentującym partie populistyczne, zarówno z lewicy jak i z prawicy, udziału w tych dyskusjach.

I znów, nie musimy zgadzać się z wszystkim i z czymkolwiek, co ludzie mówią. Ale kiedy polityczni liderzy reprezentują istotną grupę wyborców, to na nas spoczywa obowiązek chociaż uczestnictwa w dialogu z nimi. [Vance nawiązuje do zakazu wstępu na konferencję dla przedstawicieli Alternatywy dla Niemiec (AfD) oraz Sojuszu Sary Wagenknecht – AŚ]

Dla wielu z nas po drugiej stronie Atlantyku to wszystko wygląda coraz bardziej i bardziej jak stare, zakorzenione grupy interesów, ukrywające się za złymi słowami z czasów sowieckich, jak dezinformacja, a które po prostu nie znoszą myśli o tym, że ktoś mający inny punkt widzenia może wyrazić odmienną opinię albo – Boże broń! – zagłosować inaczej lub nawet jeszcze gorzej – wygrać wybory.

To jest konferencja bezpieczeństwa i jestem pewien, że wszyscy przybyli tutaj przygotowani, aby mówić o tym, jak konkretnie zamierzacie podnieść wydatki na obronę w ciągu najbliższych pięciu lat, zgodnie z nowym założeniem. I wspaniale, bo jak prezydent Trump wyraził się o tym zupełnie jasno, uważa on, że nasi europejscy przyjaciele muszą grać większa rolę w przyszłości tego kontynentu. Nie sądzę, abyście znali ten termin „dzielenie się ciężarem”, ale myślę, że to istotna część wspólnego sojuszu, żeby Europejczycy stanęli na wysokości zadania, podczas gdy Ameryka skupi się na tych częściach świata, które znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie.

Ale pozwólcie, że zapytam, jak w ogóle możecie zacząć myśleć o kwestii metod budżetowania, jeżeli nie wiemy nawet, czego tak naprawdę bronimy? Usłyszałem wiele w dotychczasowych rozmowach, a odbyłem wiele znakomitych konwersacji z licznymi osobami tu obecnymi. Usłyszałem dużo na temat tego, czego potrzebujecie, aby się bronić i to naprawdę ważne.

Ale co wydawało się dla mnie trochę mniej jasne i z pewnością także dla wielu obywateli Europy, to przed czym konkretnie mielibyście się bronić. Jaka jest pozytywna wizja, która ożywia ten wspólny pakt bezpieczeństwa, który wszyscy uważamy za tak ważny? Głęboko wierzę, że nie ma bezpieczeństwa, jeśli boisz się głosów, opinii i sumienia, które kierują twoimi własnymi ludźmi.

Europa stoi przed wieloma wyzwaniami. Ale kryzys, przed którym teraz stoi ten kontynent, kryzys, jak wierzę, wobec którego stoimy wszyscy razem, jest spowodowany przez nas samych. Jeśli stajesz do wyborów w strachu przed własnymi wyborcami, Ameryka nie może nic dla ciebie zrobić. A co za tym idzie, nie ma niczego, co możesz zrobić dla Amerykanów, którzy wybrali mnie i prezydenta Trumpa. Potrzebujecie demokratycznego mandatu, aby osiągnąć cokolwiek wartościowego w nadchodzących latach.

Czy nie nauczyliśmy się niczego z doświadczenia, że słaby mandat daje niestabilne rezultaty? Ale jest tak wiele wartości, które można uzyskać z tego rodzaju demokratycznego mandatu, który moim zdaniem, będzie wynikał z większej wrażliwości na głosy obywateli. Jeśli chcesz cieszyć się konkurencyjną gospodarką, jeśli chcesz cieszyć się niedrogą energią i bezpiecznymi łańcuchami dostaw, to potrzebujesz mandatu do rządzenia, ponieważ musisz podejmować trudne decyzje, aby cieszyć się wszystkimi tymi rzeczami.

I oczywiście wiemy o tym bardzo dobrze. W Ameryce nie możesz zdobyć demokratycznego mandatu, cenzurując swoich oponentów lub wsadzając ich do więzienia. Niezależnie od tego, czy jest to lider opozycji, pokorny chrześcijanin modlący się we własnym domu, czy dziennikarz próbujący relacjonować wiadomości. Nie możesz też go zdobyć, ignorując swój podstawowy elektorat w kwestiach takich jak to, kto może być częścią naszego wspólnego społeczeństwa. I ze wszystkich pilnych wyzwań, z którymi mierzą się narody tutaj reprezentowane, uważam, że nie ma nic ważniejszego niż masowa migracja.

Obecnie już prawie 1 na 5 osób żyjących w tym kraju pochodzi z zewnątrz. To, oczywiście, najwyższy wynik w historii. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych i także tam, to rekordowy wynik. Liczba imigrantów, którzy znaleźli się w UE, a wywodzą się z krajów nieeuropejskich, podwoiła się w samych tylko latach 2021 i 2022. I, oczywiście, od tego czasu znacznie się zwiększyła.

Znamy tę sytuację. To nie stało się w próżni. To rezultat serii świadomych decyzji podjętych przez polityków na całym kontynencie i innych, na całym świecie, w przeciągu ostatniej dekady. Widzieliśmy horror spowodowany przez te decyzje w mieście, w którym jesteśmy. Oczywiście nie mogę tego przywoływać znowu bez myślenia o tragicznych ofiarach, których piękny zimowy dzień w Monachium zamienił się w piekło. Nasze myśli i modlitwy są z nimi i z nimi pozostaną. Ale dlaczego to się w ogóle stało?

To okropna historia, ale jedna z wielu, jaką można usłyszeć zbyt dużo razy w Europie i na nieszczęście, zbyt wiele razy także w Stanach Zjednoczonych. Ubiegający się o azyl, często młody mężczyzna w wieku lat dwudziestu paru, już znany policji, uderza samochodem w tłum i osłabia społeczeństwo. Wspólnotę.

Jak wiele razy musimy znosić te przerażające niepowodzenia, zanim zmienimy kurs i poprowadzimy naszą wspólną cywilizację w nowym kierunku? Żaden wyborca ​​na tym kontynencie nie poszedł do urn, aby otworzyć wrota dla milionów niesprawdzonych imigrantów. Ale przecież wiecie, na co oni głosowali? W Anglii głosowali za Brexitem. I zgadzając się lub nie zgadzając, zagłosowali za nim.

I coraz częściej w całej Europie głosują na przywódców politycznych, którzy obiecują położyć kres niekontrolowanej migracji. Zgadzam się z wieloma z tych obaw, ale wy nie musicie zgadzać się ze mną. Po prostu myślę, że ludzie martwią się o swoje domy. Dbają o swoje marzenia. Dbają o swoje bezpieczeństwo i zdolność do zapewnienia sobie i swoim dzieciom środków do życia.

I są mądrzy. Myślę, że to jedna z najważniejszych rzeczy jakich nauczyłem się w ciągu mojego krótkiego czasu spędzonego w polityce. W przeciwieństwie do tego, co możecie usłyszeć kilka gór dalej stąd, w Davos, obywatele wszystkich naszych krajów nie myślą generalnie o sobie, jako o wykształconych zwierzętach czy o wymiennych kołach zębatych światowej ekonomii. Nie bardzo zaskakuje też fakt, że nie chcą, aby nimi pomiatano lub, żeby byli nieustannie ignorowani przez swoich liderów. I jest to sprawą demokracji, aby rozstrzygnąć te wielkie kwestie przy urnie wyborczej.

Jestem przekonany, że pomijanie ludzi, pomijanie ich trosk albo nawet gorzej, zamykanie mediów, anulowanie wyborów, wykluczanie ludzi z procesu politycznego, nie chroni niczego. Faktycznie, jest to najprostsza droga do zniszczenia demokracji. Wypowiadanie się i wyrażanie opinii to nie ingerowanie w wybory. Nawet jeżeli ludzie wypowiadają opinie poza waszym własnym krajem i nawet, jeżeli ludzie ci są bardzo wpływowi – i wierzcie mi, mówię to z humorem – jeśli amerykańska demokracja mogła przetrwać dziesięć lat besztania przez Gretę Thunberg, wy, moi panowie, możecie przetrwać kilka miesięcy łajania przez Elona Muska.

Czego jednak żadna demokracja nie przetrwa, amerykańska, niemiecka, czy europejska, to mówienie milionom wyborców, że ich myśli i troski, ich aspiracje, ich prośby o ulgę, są nieważne albo nawet niewarte tego, by je brać pod uwagę. Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludzi ma znaczenie. Nie ma przestrzeni dla blokowania niewygodnych. Albo podtrzymujesz tę zasadę albo nie. Europejczycy, ludzie, mają głos. Europejscy liderzy mają wybór. I głęboko wierzę, że nie potrzebujemy się bać przyszłości.

Zaakceptujcie to, co wam mówią ludzie, nawet jeśli wyda się wam to zaskakujące albo jeśli się z tym nie zgadzacie. I jeżeli to uczynicie będziecie mogli zmierzyć się z przyszłością, z pewnością i zaufaniem, wiedząc, że wasze narody stoją za każdym z was. I to jest dla mnie wielka magia demokracji. Nie ma jej w tych budynkach z kamienia czy pięknych hotelach. Nie ma jej nawet w tych wielkich instytucjach, które zbudowaliśmy razem w naszym wspólnym społeczeństwie.

Wierzyć w demokrację to rozumieć, że każdy z naszych obywateli ma swoją mądrość i ma swój głos. I jeżeli odmawiamy wysłuchania jego głosu, to nawet nasze najbardziej skuteczne starania zabezpieczą jedynie bardzo niewiele.

Jak powiedział niegdyś Jan Paweł II, w mojej opinii jeden z najbardziej niezwykłych orędowników demokracji na tym kontynencie i na wszystkich innych – „nie lękajcie się!”. Nie powinniśmy lękać się naszych własnych ludzi nawet jeżeli wyrażają opinie niezgodne z poglądami ich przywódców.

Dziękuję Wam wszystkim. Życzę wszystkim szczęścia. Niech Was Bóg błogosławi!

tłum. Adam Śmiech
https://myslpolska.info/

COMPACT-Exklusiv: Russen in München gelandet!

 COMPACT-Exklusiv: Russen in München gelandet!

Von Dominik Reichert14. Februar 2025


Viele haben Trumps Ankündigung, dass am Rande der Münchener Sicherheitskonferenz erste Verhandlungen zwischen Russland und den USA zum Ukraine-Krieg stattfinden sollen, mit Skepsis aufgenommen. Schließlich sind die Russen in München gar nicht eingeladen. – Doch COMPACT hat exklusiv erfahren, dass tatsächlich eine geheime Delegation in Deutschland gelandet ist– in einem US-Flugzeug!


Es ist eigentlich nichts neues. Wenn die Amerikaner in Deutschland mit irgendwem sprechen wollen, fragen sie Berlin nicht um Erlaubnis. Beispielsweise die Einladungen zu Gesprächen im sogenannten „Ramstein-Format“ zur Unterstützung der Ukraine wurde stets aus Washington versandt, auch wenn Kiew der Empfänger ist. In der Methode tut Trump es seinem Amtsvorgänger also gleich, nur der Gesprächspartner hat sich geändert. Und das ist eine geopolitische Revolution!


Trotzdem reichten die Reaktionen auf eine Ankündigung von Gesprächen zwischen Russen und Amerikaner in München von Entsetzen bis Unglauben. Schließlich dürfen russische Flugzeuge ja überhaupt nicht in Deutschland landen. „Bild“ zitiert das Auswärtige Amt, welches von keiner Delegation zu wissen scheint und keine Diplomatenvisa erteilt habe. Danach lässt das Klatschblatt den für russophobe Verschwörungstheorien bekannte Thomas Jäger spekulieren, es handele sich bei der russischen Delegation um Entsandte der russischen Botschaft in Berlin, welche logischerweise bereits ein Visum hätten.


Jäger liegt wie so oft falsch. COMPACT hat aus Diplomatenkreisen erfahren, dass sich tatsächlich eine russische Delegation in München befindet um mit den US-Vertretern zu sprechen. Und dabei handelt es sich nicht um das Botschaftspersonal – die Gruppe wird von einem äußerst einflussreichen russischen Vermögensverwalter angeführt. Ein echter Geschäftsmann, der in der Vergangenheit mit mehreren großen US-Unternehmen zu tun hatte. Also genau der richtige Ansprechpartner für die Trump-Administration. Die Gespräche sind natürlich nicht offizieller Natur und finden jenseits der eigentlichen Sicherheitskonferenz statt, weshalb sowohl das deutsche, als auch das russische Außenministerium eine offizielle Teilnahme von Diplomaten dementieren.


Geheime, nicht öffentliche Gespräche in denen die Positionen ausgelotet werden, um bei Verhandlungen auf Ebene der Außenminister oder gar Präsidenten Zeit zu sparen, muss man weder ankündigen, noch bestätigen.


Das die deutschen Behörden von nicht wissen oder zumindest nichts sagen wollen, könnte mit der Art und Weise zu tun haben, wie die russische Delegation nach Deutschland eingereist ist. Denn wie es scheint, wurden sie von einem Flugzeug der US-Luftwaffe abgeholt, welches gestern Abend mit seiner Landung in Moskau zahlreiche Spekulationen in den russischen Medien auslöste. Kurze Zeit später flog die Maschine jedoch wieder ab und landete schließlich ins München, wie sich im FlightRadar verfolgen ließ. Somit konnte das Verbot russischer Flugzeuge geschickt umgangen werden.


Wie lange die russische Delegation in Deutschland bleiben wird, und ob eventuell auch Treffen mit Vertretern der AfD geplant sind, ist derzeit noch unbekannt. Vielleicht bildet sich ja zwischen den USA, Russland und Deutschland eine Art „Münchener Dreieck“? Das Potential einer solchen Konstellation ginge schließlich weit über eine Lösung des Ukraine Konflikt hinaus.

Wiceprezydent — który spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim na konferencji — powiedział, że „zamykanie” nieortodoksyjnych poglądów jest „najpewniejszym sposobem na zniszczenie demokracji” i wezwał europejskich przywódców — którzy zostali wybrani przez swoje narody — do „przyjęcia tego, co mówią wam wasi ludzie”.

 Piątek, 14 lutego 2025 01:03 Monachium, Niemcy CNN —

Wiceprezydent USA JD Vance powiedział w piątek europejskim przywódcom że największym zagrożeniem dla ich bezpieczeństwa jest „od wewnątrz”, a nie Chiny i Rosja. Vance wykorzystał swoje pierwsze ważne przemówienie jako wiceprezydent, aby ostro skrytykować europejskich polityków, twierdząc, że tłumią wolność słowa, tracą kontrolę nad imigracją i odmawiają współpracy z prawicowymi partiami w rządzie.

Publiczność na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa spodziewała się usłyszeć o planach administracji Trumpa, aby zakończyć wojnę na Ukrainie, ale zamiast tego została poczęstowana bombastycznym odrzuceniem liberalnych ortodoksji, które przeważały w Europie Zachodniej od II wojny światowej, w przemówieniu, które zbagatelizowało zagrożenia dla kontynentu ze strony Rosji i Chin. „Zagrożenie, o które najbardziej się martwię w kontekście Europy, to nie Rosja, nie Chiny, nie żaden inny zewnętrzny aktor. Martwi mnie zagrożenie z wewnątrz, wycofanie się Europy z niektórych jej najbardziej podstawowych wartości”, powiedział Vance do publiczności o skamieniałych twarzach.

Wiceprezydent — który spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim na konferencji — powiedział, że „zamykanie” nieortodoksyjnych poglądów jest „najpewniejszym sposobem na zniszczenie demokracji” i wezwał europejskich przywódców — którzy zostali wybrani przez swoje narody — do „przyjęcia tego, co mówią wam wasi ludzie”.

„Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat połajanek Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska”, powiedział. Te niezwykłe uwagi pojawiły się po kampanii, w której Donald Trump obiecał zakłócić międzynarodowy status quo — a będąc u władzy, zrobił dokładnie to z niezwykłą szybkością. Wczesne posunięcia Trumpa — w tym groźby odwetowych taryf, wycofanie pomocy międzynarodowej i mało prawdopodobna propozycja przejęcia Grenlandii, autonomicznego terytorium Danii — coraz bardziej niepokoją sojuszników Ameryki. Pogłębiając napięcia, Elon Musk, miliarder technologiczny i prominentny sojusznik Trumpa, wzmocnił skrajnie prawicowe ruchy w Europie bez narażania się na publiczne oskarżenia ze strony Białego Domu.

Działania administracji w zeszłym tygodniu tylko zaostrzyły niepokoje w całym świecie zachodnim. Przemawiając w środę z Berlina, Sekretarz Obrony Pete Hegseth stwierdził, że Ukraina nie powinna oczekiwać odzyskania swoich przedwojennych granic od Rosji i pozostanie poza NATO. Kilka godzin później Trump, po rozmowie telefonicznej z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, ogłosił, że negocjacje w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie rozpoczną się „natychmiast” — potencjalnie bez Zełenskiego przy stole.

Chociaż Hegseth później próbował złagodzić swoje uwagi, jego wyjaśnienia niewiele pomogły w rozwianiu obaw Europy, że Waszyngton i Moskwa zawarły już porozumienie, nie zwracając uwagi na stanowisko Kijowa. Na tym napiętym tle niektórzy spodziewali się, że Vance zajmie się stanowiskiem administracji w sprawie drogi do porozumienia rosyjsko-ukraińskiego. Zamiast tego zadał on druzgocący cios. Vance wymienił szereg reakcji Europy na wyrażanie poglądów politycznych, które uznał za opresyjne, od aresztowania przez Wielką Brytanię mężczyzny modlącego się w pobliżu kliniki aborcyjnej po skazanie przez Szwecję działacza antyislamskiego za publiczne palenie Koranu.

Podczas gdy wielu spodziewało się, że wiceprezydent powtórzy wezwania Hegsetha do krajów europejskich, aby podniosły wydatki na obronę jako warunek wstępny dalszego wsparcia ze strony Ameryki, przesłanie Vance’a było bardziej bezpośrednie: „Jeśli kandydujesz w strachu przed własnymi wyborcami, Ameryka nic nie może dla ciebie zrobić”. Co uderzające, Vance porównał dzisiejszych demokratycznie wybranych europejskich przywódców do tyranów, którzy rządzili częściami kontynentu podczas zimnej wojny.

Skupił się na decyzji rumuńskiego sądu konstytucyjnego o anulowaniu wyborów prezydenckich w kraju w zeszłym roku, po tym jak jego służby wywiadowcze odkryły kampanię „koordynowaną przez aktora państwowego”, mającą na celu pomoc w wyborze Calina Georgescu, ultranacjonalisty praktycznie nieznanego przed wyborami, który niespodziewanie wygrał w pierwszej turze głosowania. „Kiedy widzimy, że europejskie sądy anulują wybory, a wysocy urzędnicy grożą anulowaniem innych, musimy zadać sobie pytanie, czy trzymamy się odpowiednio wysokich standardów” — powiedział Vance.

Vance zapytał „co stało się z niektórymi zwycięzcami zimnej wojny”, sugerując, że porzucili wartości, które ich połączyły, aby zwyciężyć nad „siłami tyrańskimi” na kontynencie. „Rozważmy stronę w tej walce, która cenzurowała dysydentów, zamykała kościoły, anulowała wybory. Czy byli to dobrzy ludzie? Z pewnością nie. I dzięki Bogu przegrali zimną wojnę. Przegrali, ponieważ nie cenili ani nie szanowali wszystkich niezwykłych błogosławieństw wolności” — powiedział.

Wypowiedź wiceprezydenta w Monachium wypadła nieco ponad tydzień przed wyborami krajowymi w Niemczech, w których kraj, jak się powszechnie oczekuje, dokona zwrotu w prawo po kampanii wyborczej w której imigracja była jednym z głównych tematów.

Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), która zabiegała o względy administracji Trumpa i Elona Muska, ma w sondażach około 21% poparcia przed wyborami 23 lutego, co uczyniłoby ją drugą co do wielkości siłą polityczną w Niemczech i pierwszą skrajnie prawicową partią zajmującą taką pozycję od czasów II wojny światowej.

Vance w piątek skrytykował „zaporę”, która spowodowała, że inne główne partie w Niemczech unikały AfD. „Żadna demokracja — amerykańska, niemiecka ani europejska — nie przetrwa, to powiedzenie milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o ulgę są nieważne i niegodne nawet rozważenia” — powiedział Vance. „Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma miejsca na zapory”.

Po swoich przemówieniach Vance spotkał się z liderką AfD Alice Weidel na około 30 minut, gdzie rozmawiali o wojnie na Ukrainie i niemieckiej polityce wewnętrznej, powiedział rzecznik biura Weidel. Wiceprezydent spotkał się również z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem i Friedrichem Merzem, który według doniesień CNN na początku tego miesiąca jest faworytem do objęcia stanowiska kanclerza.

Minister obrony Niemiec Boris Pistorius nazwał później krytykę europejskich przywódców przez Vance’a „nie do przyjęcia”. Pistorius, który prowadził kampanię dla niemieckiej Socjaldemokratycznej Partii (SPD) przed wyborami federalnymi w kraju, powiedział, że niemiecka demokracja dopuszcza pluralizm poglądów, co oznacza, że AfD może prowadzić kampanię „tak jak każda inna partia”. „Zdecydowanie sprzeciwiam się wrażeniu, jakie wiceprezydent Vance stworzył, że mniejszości są tłumione lub uciszane w naszej demokracji” — powiedział Pistorius.

Co ciekawe, Vance nie skrytykował krajów takich jak Rosja i Białoruś, którymi od dziesięcioleci rządzą ci sami przywódcy i które zezwalają jedynie na wybory reżyserowane. Wiceprezydent powiedział, że „rozumie” argument, że Rumunia odwołała wybory – które zostały przełożone na maj – ponieważ „rosyjska dezinformacja zainfekowała” proces wyborczy, ale powiedział, że europejscy przywódcy muszą uzyskać pewną „perspektywę”. „Jeśli wasza demokracja może zostać zniszczona za pomocą kilkuset tysięcy dolarów reklamy cyfrowej z obcego kraju, to nie była ona zbyt silna od samego początku” – powiedział.

Vance powiedział, że ataki Europy na wolność słowa rozprzestrzeniły się na sferę cyfrową, twierdząc, że przywódcy „zagrozili i zastraszyli firmy mediów społecznościowych, aby cenzurowały tak zwane dezinformacje”, przytaczając przykład teorii wycieku laboratoryjnego Covid-19. „Wygląda to coraz bardziej jak stare, zakorzenione zainteresowanie, kryjące się za brzydkimi, radzieckimi słowami, takimi jak dezinformacja i dezinformacja, którym po prostu nie podoba się pomysł, że ktoś o alternatywnym punkcie widzenia może wyrazić inną opinię” — dodał.

Poproszony o odpowiedź na uwagi Vance’a w piątek, Trump powiedział, że uważa je za „genialne” i „dobrze przyjęte”. „I myślę, że to prawda, w Europie tracą swoje wspaniałe prawo do wolności słowa” — powiedział Trump. Później dodał, że Europa „musi być ostrożna” i powiedział, że kontynent „ma duży problem z imigracją”.

Przemawiając w Monachium dzień po tym, jak 24-letni afgański azylant wjechał samochodem w tłum w tym samym mieście, raniąc co najmniej 36 osób, Vance powiedział, że atak pokazał „okropności spowodowane” przez politykę migracyjną Europy. „Żaden wyborca na tym kontynencie nie poszedł do urn, aby otworzyć wrota dla milionów niesprawdzonych imigrantów” — powiedział Vance, składając hołd ofiarom czwartkowego ataku.

Niezarejestrowani lub pośredni lobbiści**

 Konflikt Upaina-Rosja jest wywolany przez US, wiec EU nie ma tu duzo do gadania. US wydalo do 2014r 5 miliardów na „krzewienie demokracji” na U a potem duzo wiecej na tworzenie ruchów i organizacji banderowców. Agresorem jest US, ofiara agresji jest Rosja, EU tylko pomagala – zmuszona do swiadczenia tej pomocy przez nasicski z US – lobby dzialajace dokola Komisji i Parlamentu EU jest równie skuteczne jak to kontrolujace Kongres w US.

Troche o lobby:

### **Ilu lobbystów działa wokół Unii Europejskiej?**
Szacowanie dokładnej liczby **lobbystów** działających wokół **Unii Europejskiej (UE)** jest trudne ze względu na płynny charakter lobbingu i różne definicje tego, kto jest „lobbystą”. Oto najważniejsze dane:

### **1. Zarejestrowani lobbiści w Rejestrze Transparentności UE**
**Rejestr Transparentności UE** (obowiązkowy od 2021 roku dla niektórych działań) to główne źródło informacji. W 2023 roku:
– **Ponad 12 000 organizacji** jest zarejestrowanych, w tym:
– Korporacje (np. Google, Bayer, Shell).
– Stowarzyszenia branżowe (np. BusinessEurope, Europejska Rada Przemysłu Chemicznego).
– Organizacje pozarządowe (np. Greenpeace, Amnesty International).
– Kancelarie prawne, firmy konsultingowe, think tanki.
– **Szacunkowa liczba lobbystów**: Każda organizacja może zatrudniać kilku lobbystów. Przy średnio 2–3 lobbystów na podmiot, łącznie może to być **24 000–36 000 osób**.

### **2. Niezarejestrowani lub pośredni lobbiści**
Wiele podmiotów działa poza Rejestrem:
– **Rządy krajowe i regionalne**: Choć formalnie nie są lobbystami, aktywnie wpływają na unijną politykę.
– **Kancelarie prawne i konsultanci**: Niektórzy unikają rejestracji, przedstawiając swoją pracę jako „doradztwo prawne”.
– **Lobbyści korporacyjni**: Duże firmy często mają zespoły ds. relacji z UE, które nie są w pełni uwzględniane w danych.
– **„Szary lobbying”**: Nieformalne sieci wpływu, think tanki lub instytucje akademickie kształtują politykę bez rejestracji.

Organizacje monitorujące, jak **Corporate Europe Observatory**, szacują, że w Brukseli działa **ponad 30 000 lobbystów**, w tym niezarejestrowani.

### **3. Kluczowe sektory i wydatki**
– **Najwięksi wydawcy**: Branża farmaceutyczna, technologiczna, finansowa, energetyczna i rolnicza. Przykłady:
– Giganty technologiczne (Google, Meta, Microsoft) wydają miliony euro rocznie na lobbing w UE.
– Lobbyści paliw kopalnych są liczniejsi niż europosłowie i ekolodzy razem wzięci.
– **Roczne wydatki na lobbing**: Szacuje się je na **1,5–2 mld euro**.

### **4. Krytyka i braki w przejrzystości**
– **Słabe egzekwowanie przepisów**: Rejestr Transparentności nie ma wystarczających narzędzi kontroli.
– **„Drzwi obrotowe”**: Byli urzędnicy UE często dołączają do firm lobbingowych, co buduje konflikty interesów.
– **Brak przejrzystości**: Finansowanie jest niejasne, a spotkania z decydentami nie zawsze są publiczne.

### **Podsumowanie**
Przybliżone szacunki wskazują na **25 000–30 000 osób** aktywnie zaangażowanych w lobbing w UE, choć rzeczywista liczba jest pewnie wyższa. Unijny lobbing należy do najbardziej intensywnych na świecie, co odzwierciedla globalną rolę regulacyjną UE. Więcej danych znajdziesz w **[Rejestrze Transparentności UE](https://ec.europa.eu/transparencyregister/public/homePage.do)** lub raportach NGOsów, np. **[Corporate Europe Observatory](https://corporateeurope.org/)**.

Zełenski nałożył na Poroszenkę i Kołomojskiego dożywotnie sankcje.

 

  1. Marek 

    Zełenski nałożył na Poroszenkę i Kołomojskiego dożywotnie sankcje. Obejmują one pozbawienie nagród państwowych, trwałą blokadę aktywów i zakaz transferu środków pieniężnych poza Ukrainę. Demokracja nieubłaganie szerzy się na Ukrainie: Zełenski z wyprzedzeniem eliminuje swoich politycznych rywali, torując sobie drogę do nowego prezydenta. Ciekawy jest również powód wybrany do uzasadnienia sankcji: Poroszenko jest oskarżany o utworzenie „Partii Regionów” i współpracę z Federacją Rosyjską w przeszłości. Ponadto przypominały mu także o fabryce Roshen w Lipiecku i innych aktywach w Rosji. Wszystko to, zdaniem Zełenskiego, sprawiło, że Poroszenko zainteresował się współpracą z Moskwą.

    https://politikus.info/events/166559-zelenskiy-vvel-pozhiznennye-sankcii-protiv-poroshenko-i-kolomoyskogo.html
    ===

    ciekawe zjawisko, żydy pożerają jeden drugiego

KE olana przez Trumpa

 

Ukraina nie ma nic do gadania nt. swojego pokoju? „Trump i Putin odlali się na Komisję Europejską”.


Julia Gubalska i Dominik Cwikła na kanale Tomasza Sommera na Rumble rozmawiali m.in. o „świętym oburzeniu” w związku z przygotowaniem przez prezydenta USA Donalda Trumpa pokoju na Ukrainie.

Cwikła stwierdził, że Trump i Władimir Putin upokorzyli Komisję Europejską, zaś największym przegranym wojny rosyjsko-ukraińskiej może stać się Bruksela. Ocenił także, ile do powiedzenia podczas rozmów pokojowych w sprawie Ukrainy ma sama Ukraina.

KE olana przez Trumpa

– Mamy zamieszanie w Komisji Europejskiej. Rzecznik Komisji Europejskiej, pani Paula Pinho, skrytykowała USA za omawianie kwestii pokoju na Ukrainie bez uwzględnienia opinii Komisji Europejskiej. Dlaczego KE, twoim zdaniem, chce mieć decydujący głos w tej sprawie, skoro Ukraina nawet nie jest w Unii Europejskiej? – zapytała prowadząca program Julia Gubalska.

Publicysta „Najwyższego Czasu!” Dominik Cwikła zwrócił uwagę, że KE „nie chce mieć decydującego głosu”, lecz „w ogóle być dopuszczona” do rozmów.

– Wszyscy oczywiście wiemy, już się spodziewaliśmy tego od wielu tygodni, że lada moment ogłoszą zawieszenie broni, będą rozmowy pokojowe. Zaczęło się o tym mówić. I nagle Trump dzwoni do Putina, no i mówi, „słuchaj, to i to”. „No dobra, okej, możemy rozmawiać”. Jeszcze poinformował, że z Zełeńskim rozmawiał Trump. No i „dobra, jest tutaj, będą rozmowy pokojowe”. A Komisja Europejska sobie stoi z boku i patrzy. „No chwila, oni tutaj zaczynają się układać” – powiedział Dominik Cwikła.

Trump i Putin ustalają pokój

– I teraz kontekst. Po pierwsze, Trumpa zapytano, czy Ukraina w ogóle ma głos w tych rozmowach pokojowych? I Trump nie odpowiedział bezpośrednio, co też jest odpowiedzią. Ukraina nie ma głosu. O pokoju na Ukrainie rozmawia Waszyngton z Kremlem – podkreślił.

– Komisji Europejskiej to oczywiście się nie podoba, no bo coś tam wrzucali, jakąś tam pomoc deklarowano, wsparcie i tak dalej. A tu się okazuje, że Amerykanie sobie wszystko robią jak chcą sami, bez nich. Wizerunkowo to źle wygląda, bo wychodzi na to, że Komisja Europejska nic nie ma do powiedzenia, więc są oburzeni. A po drugie też chcieli jakieś tam interesy sobie załatwić, a tu się okazuje, że nie, niczego nie będą załatwiali. Amerykanie ustalą im, jak będzie wyglądała teraz Ukraina, jakie będą zasady. I z takim państwem, okrojonym terytorialnie zapewne, będą później rozmowy o przyłączenie tego państwa do Unii Europejskiej. Może się okazać, że niekoniecznie będzie będzie to opłacalne dla Unii Europejskiej – wyjaśnił Cwikła.

– Przede wszystkim chodzi o tę kwestię, że właśnie Komisja Europejska objawia się jako… Właśnie nic tak naprawdę. Nie mają nic do gadania – stwierdził.

– Dogaduje się jedno mocarstwo z drugim. Na Unię Europejską i na Komisję Europejską, brzydko mówiąc, Trump się odlał wraz z Putinem. I oni próbują teraz zachować twarz, właśnie wyrażając oburzenie, że „tu nie wolno o Ukrainie, o bezpieczeństwie Europy bez Europy mówić”. Czyli też chcą się utożsamiać, że Europa to jest Komisja Europejska. Oczywiście nie jest, bo jedyne co mają wspólnego to położenie oraz nazwa. Natomiast faktycznie Komisja Europejska z kulturą czy cywilizacją europejską oczywiście niczego wspólnego nie ma – wyjaśnił publicysta „Najwyższego Czasu!”.

– I o to to wszystko się rozchodzi, że oni po prostu zostali publicznie wszem i wobec olani, no i to wizerunkowo jest fatalne – stwierdził.

Amerykanie sprawnie wykorzystali Europę, Ukrainę i Rosję?

– Na dłuższą metę też tutaj warto zwrócić uwagę, że polityka USA teraz, od kiedy Trump został prezydentem, to jest izolacjonizm. […] Amerykanie ugadają się w sprawie Ukrainy. Chcą mieć zagwarantowane to i to, wydoić w tym przypadku te metale ziem rzadkich, już wiadomo o wartości 500 miliardów dolarów. To jest kawał przecież pieniądza. A co tam będzie Komisja Europejska, Unia Europejska wobec Ukrainy robić, no to w sumie ich to nie będzie obchodziło. A to jest groźna sytuacja, mamy przecież też teraz de facto wojnę celną między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi.
My też zostaliśmy w to wciągnięci, bo jesteśmy przecież częścią Unii Europejskiej. No i pozycja Komisji Europejskiej. Jej prestiż, nazwijmy to, bo wiele osób przecież szanuje bardzo Unię Europejską i wszystkie te unijne instytucje, ale też jej interesy są po prostu zagrożone w obliczu tego wszystkiego. I nagle zaraz może się okazać, szansa jest mała, ale jednak, że największym przegranym wojny rosyjsko-ukraińskiej to będzie właśnie Bruksela, a nie Kijów – kontynuował Cwikła.

Następnie doprecyzował, że „trochę hiperbolizuje”, ale faktycznie UE straci na całym tym zamieszaniu i zaangażowaniu w pomoc dla Ukrainy.

– Wysyłano sprzęt, wysyłano wsparcie, zaogniono stosunki z Rosją. A teraz Amerykanie negocjują pokój, będzie „business as usual”, a Komisja Europejska będzie miała tego gorącego kartofla w rękach w postaci złych stosunków z Rosją. I ciężko będzie wrócić do takiego biznesu standardowego, no bo też pewna destabilizacja nastąpiła – ocenił Dominik Cwikła.

Wskazał tutaj na Słowację, która wobec Ukrainy – kandydata do UE – stała się nawzajem wroga. Innym przykładem są Węgry, które otwarcie wspierają ideę handlu z Rosją. Wszystko to, jak podkreślił Dominik Cwikła „Komisji Europejskiej się nie podoba”.

– W Polsce też rosną antyukraińskie nastroje, a to oznacza także antyunijne. Bo się okaże, że ta Unia Europejska to nic nie może. Zamiast tego to Trump ugaduje pokój, więc po co ta Unia Europejska? Po co to wszystko utrzymywać? Co oni właściwie robią poza gadaniem i poza ograniczaniem naszej gospodarki? No nic. A to się może przełożyć na antyunijne nastroje wśród wyborców – podsumował publicysta „Najwyższego Czasu!” Dominik Cwikła.

Dominik Cwikła.
Źródło: Rumble / Tomasz Sommer
https://nczas.info/

Importowane zniszczenie Niemiec: gwałty na zwierzętach, zbiorowe gwałty na kobietach, terroryzowanie dzieci



„Mamy dwa gwałty zbiorowe dziennie. Mamy dziesięć zwykłych gwałtów dziennie. I mieliśmy 131 przestępstw z użyciem przemocy dziennie w ciągu ostatnich sześciu lat, popełnianych średnio przez imigrantów, głównie Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków”

Importowane zniszczenie Niemiec: migranci gwałcą zwierzęta, dokonują zbiorowych gwałtów na kobietach, terroryzują dzieci — podczas gdy rząd to tuszuje (wideo)

„Mamy dwa gwałty zbiorowe dziennie. Mamy dziesięć zwykłych gwałtów dziennie. I mieliśmy 131 przestępstw z użyciem przemocy dziennie w ciągu ostatnich sześciu lat, popełnianych średnio przez imigrantów, głównie Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków”.

Eksperyment z masową migracją w Niemczech po raz kolejny doprowadził do horrorów, do czego klasa polityczna nie chce się przyznać. Najnowsze wydarzenie, które odzwierciedla spiralę upadku kraju, to turecki azylant nagrany przez kamery monitoringu gdy gwałci kucyki i inne konie w bawarskiej stajni. Przestępstwo, które trwało ponad 25 minut, już jest wystarczająco szokujące — ale co jest prawdziwym skandalem? Sprawca został wypuszczony na wolność i następnego dnia pozwolono mu swobodnie spacerować po wiosce.

Ten groteskowy przypadek to tylko jeden z wielu, jak donosi CompactTV. Liczba przestępstw seksualnych popełnianych przez migrantów gwałtownie wzrosła w ostatnich latach, zarówno wobec ludzi, jak i zwierząt. Jednak zamiast zająć się źródłem tej przemocy, klasa rządząca Niemiec manipuluje statystykami, bagatelizuje przestępstwa i chroni przestępców.

Nadchodzące niemieckie wybory federalne 23 lutego będą decydującym momentem: czy kraj będzie kontynuował to staczanie się w bezprawie, czy też ludzie w końcu wybiorą przywódców, którzy postawią Niemców na pierwszym miejscu?

>https://rumble.com/embed/v6hcrn1/?pub=4  (video)

Rząd i jego medialne pieski od dawna próbują przesłaniać przestępczość migrantów za pomocą oszukańczych statystyk. Jedną z taktyk jest etykietowanie nie-Niemców jako „Niemców” po uzyskaniu przez nich obywatelstwa, co tworzy mylne wrażenie co do tego, kto jest odpowiedzialny za falę przestępczości. Ta sztuczka z „Niemcem na papierze” [“Paper German”] pozwala władzom twierdzić, że znaczną część napaści seksualnych i przestępstw z użyciem przemocy popełniają „Niemcy”, podczas gdy w rzeczywistości wielu z tych sprawców to niedawni migranci z krajów islamskich.

Inna taktyka polega na manipulowaniu wykresami, aby wizualnie zbagatelizować nastroje antyimigracyjne. Niedawny sondaż ARD błędnie przedstawił dane pokazujące, że 57% Niemców popiera silniejszą kontrolę granic — sprawiając, że odsetek ten wydaje się nieznacznie większy niż 33% osób, które się jej sprzeciwiają. Takie zniekształcenia przypominają taktykę manipulacji danymi z ery covid stosowaną na całym Zachodzie.

Epidemia gwałtów w Niemczech: prawdziwe liczby, których nie chcą, żebyś poznał

Niemcy obecnie osiągają średnią:

  • Dwa gwałty zbiorowe dziennie
  • Dziesięć indywidualnych gwałtów dziennie
  • 131 przestępstw z użyciem przemocy dziennie popełnianych przez imigrantów, głównie Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków

To są oficjalne liczby. A jednak, gdy polityk AfD Beatrix von Storch przytoczyła je w telewizji ogólnokrajowej, została zaatakowana — nie za to, że się myliła, ale za to, że miała rację. Gospodarz Louis Klamroth próbował zmienić temat, absurdalnie twierdząc, że przestępcami mogą być „australijscy studenci na wymianie”, a nie migranci.

Oczywiście zdrowy rozsądek pokazuje, że to bzdura. Żadna Niemka nie boi się australijskiego turysty nocą. Boją się samych migrantów, na import których ich rząd nalega.

Liczba ofiar: kobiety i dzieci przerażone we własnym kraju

Niemieckie kobiety i dzieci nie mogą już bezpiecznie wychodzić na zewnątrz. Strach jest teraz namacalny, jak widać na poruszających filmach, na których kobiety są prześladowane w biały dzień przez agresywnych mężczyzn z zagranicy. Pewna młoda matka, pchając wózek z dzieckiem, nagrała, jak jest nękana przez migranta, który wielokrotnie domagał się seksu, odmawiał odejścia i nalegał twierdząc, że „jej mąż nie musi wiedzieć”.

>https://rumble.com/embed/v6e13ny/?pub=4″

Tymczasem brutalne ataki z użyciem noża na kobiety, dzieci i osoby starsze stały się

Tymczasem brutalne ataki z użyciem noża na kobiety, dzieci i osoby starsze stały się codziennością. 73-letnia Niemka została pocięta na twarzy i szyi na cmentarzu, co szpital określił jako „obrażenia zagrażające życiu”. 11-letnia Holenderka została śmiertelnie dźgnięta nożem — przez 29-letniego Syryjczyka. Wspólny wątek? Za każdym razem media twierdzą, że napastnik był „zdezorientowany” lub „chory psychicznie”.

Jeśli, jak twierdzi niemiecki minister zdrowia Karl Lauterbach, 30% tych migrantów cierpi na choroby psychiczne, to dlaczego w ogóle wpuszcza się ich do Europy?

A może państwo niemieckie celowo oszukuje opinię publiczną, przedstawiając głęboko zakorzenione wartości kulturowe i ideologiczne wielu migrantów jako zwykłą „chorobę psychiczną” — taktykę mającą na celu uniemożliwienie ludziom dostrzeżenia prawdziwego problemu i domagania się praktycznych rozwiązań?

Schemat przestępczości, ignorowany i bagatelizowany

Raport CompactTV ujawnia, że ​​liczba przypadków bestialstwa wśród migrantów w Niemczech znacznie wzrosła. To nie jest tylko jeden przerażający przypadek. To część trwającego schematu:

  • 2019 (Vellfelden) – Mężczyzna dopuścił się napaści seksualnej na owcę. Świadkowie opisali go jako „ciemnoskórego, około 25-letniego, szczupłego”.
  • 2019 (Korbach) – Na pastwisku zgwałcono konia – media odmówiły podania opisu podejrzanego.
  • 2023 (Itstein-Wörsdorf) – Kolejny koń został zgwałcony, władze nie podały informacji o sprawcy.
  • 2023 (Maschen) – Zgwałcono kucyka. Sprawcę opisano jako wysokiego, szczupłego, ubranego w spodnie dresowe i koszulkę, ale jego pochodzenie zostało utajnione.
  • 2023 (Gornhofen) – 33-letni mężczyzna, który nie miał prawa pobytu w Niemczech, zgwałcił konia.
  • 2024 (Braunlage) – Zgwałcono wiele koni i kucyków. Media przyznały, że sprawcą był 35-letni mężczyzna, ale nie podały dalszych szczegółów.

Sama częstotliwość tych przestępstw sugeruje, że dzieje się coś o wiele mroczniejszego. Taki poziom zepsucia był niespotykany w Niemczech, zanim zaczęto stosować politykę masowej migracji.

Polityczna zdrada Niemiec: tchórzostwo CDU i wzrost AfD

W obliczu napastowania kobiet i dzieci w kraju, niemieckie partie establishmentu są zbyt zajęte walką z AfD, by się tym przejmować. CDU pod przywództwem Friedricha Merza nadal nalega na brak współpracy z AfD, jedyną konserwatywną partią antyimigracyjną w kraju — nawet w obliczu gwałtownie rosnącej liczby członków AfD. Wymówka Merza? AfD rzekomo „podważa fundamenty Niemiec”.

Prawdziwe pytanie brzmi: Co pozostało z fundamentów Niemiec?

  • Kobiety nie mogą bezpiecznie chodzić po ulicach.
  • Dzieci są dźgane nożem w biały dzień.
  • Kucyki są gwałcone i w rezultacie ranione, a ich oprawcy pozostają wolni.

Wraz ze wzrostem poparcia dla AfD w sondażach, jest jasne, że Niemcy budzą się do rzeczywistości, której uznania ich liderzy odmawiają. Establishment nie może już dłużej ignorować krwi na swoich rękach.

Wniosek: Punkt krytyczny jest bliski

Niemcy znalazły się w historycznym punkcie zwrotnym. Rząd odmawia ochrony swoich obywateli. Media kłamią, aby manipulować faktami. Migranci popełniają okropne przestępstwa i chodzą na wolności, podczas gdy AfD jest demonizowana za mówienie prawdy.

Analitycy zajmujący się tą kwestią w CompactTV są o wiele lepsi niż przeciętny niemiecki program informacyjny. Mimo to nawet oni nie potrafią wyraźnie stwierdzić tego, co powinno być oczywiste: katastrofa masowej migracji w Niemczech nie jest przypadkiem — to dokładnie to, czego chciał rząd.

Dowodem jest to, jak państwo celowo kłamie na temat przestępczości migrantów. Manipulują danymi. Redefiniują przestępców jako „Niemców”. Bagatelizują gwałty i przemoc, aby zapobiec wszelkim wezwaniom do zakończenia masowej migracji.

To nie porażka. To jest plan.

Wzrost poparcia dla AfD w sondażach dowodzi, że Niemcy budzą się i dostrzegają katastrofę, która się wokół nich rozgrywa. Establishment nie może już dłużej ukrywać krwi na swoich rękach.

Niemcy muszą teraz dokonać wyboru: kontynuować drogę zniszczenia, gdzie kobiety i dzieci są ofiarami, przestępcy są chronieni, a rząd otwarcie okłamuje swoich obywateli. Albo powstać, zażądać zakończenia tego szaleństwa i odzyskać Niemcy, zanim będzie za późno.

Wybory federalne 23 lutego 2025r. to decydujący moment — szansa na odrzucenie nieudanego przywództwa, chaosu masowych migracji i rosnącej przestępczości. Podczas gdy establishment trzyma się otwartych granic i oszustw, wzrost poparcia dla AfD odzwierciedla żądanie ludzi dla prawdziwej zmiany.

Te wybory to nie tylko głosowanie — to walka o przetrwanie Niemiec. Wybór jest jasny: kontynuować upadek czy głosować za przywróceniem prawa, porządku i suwerenności, zanim będzie za późno.

Germany’s Imported Destruction: Migrants Rape Animals, Gang Rape Women, Terrorize Children—While the Government Covers It Up (Video), Amy Mek, February 12, 2025

AlterCabrio
https://ekspedyt.org

Polska przegrała



Najprawdopodobniej obserwujemy długotrwały koniec wojny, która toczyła się na terytorium Ukrainy. Nie oznacza to tego, ze wojna skończy się z dnia na dzień. Machina wojenna hamuje wolno, i proces ten zapewne potrwa kilka dobrych miesięcy.


Stany Zjednoczone rządzone przez moim zdaniem od jakiegoś czasu manipulowanego Joe Bidena, chciały prowadzić wojnę z Rosją, do ostatniego Ukraińca. Na szczęście obóz opętany dziwacznymi ideologiami odszedł.

Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ma inna koncepcje, zamiast walczyć do ostatniego Ukraińca, będzie wyciskał ten obity kraj do ostatniej hrywny.

USA są państwem imperialistycznym i taki pozostaną. Zmieniać się może sposób prowadzenia polityki, ale nie zmieni się cel. Ukraina zapłaci straszliwą cenę, za swoja naiwną wiarę w wiarołomnych partnerów w świecie euroatlantyckim. Stało się to co było dla trzeźwych komentatorów i analityków jasne od samego początku.

Ukraina wojnę przegrała. Straciła znaczną część swojego terytorium i niezależnie od irracjonalnych deklaracji polskich polityków tych terytoriów nigdy nie odzyska. Tak naprawdę straciła je w momencie gdy neonazistowskie bojówki mordowały ludność rosyjskojęzyczną na byłych wschodnich rubieżach Ukrainy. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że Federacja Rosyjska nie pozwoli na takie działania w strefie, którą ze względów historycznych i politycznych uważa za swoją.

Ukraina została przetrzebiona biologicznie. Znaczna część społeczeństwa uciekła z Ukrainy do Unii, ale również Rosji. Ogromna rzesza młodych ludzi poległa w bezsensowym boju, który nabijał kieszenie banksterki.

Ukraina straciła najprawdopodobniej resztę tego co cenne na terytorium, które do niej dalej należy. Lwia część została przejęta przez międzynarodowe korporacje i „rodzimych” oligarchów. Metale rzadkie chcą zagospodarować Amerykanie.

Ukraina pozostanie kadłubowym i wybiedzonym państwem, rządzonym przez bezrozumnych rekonstruktorów zbrodniczego banderyzmu. Państwem z niewyobrażalnym długiem, który będzie trzeba w ten czy inny sposób spłacać.

Ukraińcy będą się czuć oszukani, gdyż w żadnym NATO i Unii Europejskiej się nie znajdą. Z złością będą patrzeć na odbudowywane stosunki między Rosją, a Stanami Zjednoczonymi. W przyszłości zapewne również krajami Unii Europejskiej.

Trudno w dzisiejszych czasach jednoznacznie wskazywać zwycięzcę. Korzyści odnieśli ci co na wojnie zarabiają czyli lobby związane z przemysłem wojennym i banksterka. W pewnie sposób można mówić o wygranej Stanów Zjednoczonych i Rosji.

Przegraną oprócz Ukrainy na pewno jest Polska. Przegrali również wszyscy, którzy na poważnie brali deklaracje o tym, że idzie o jakieś „szczytne zachodnie idee”.

Nie przejmuję się zbytnio Ukrainą, Stanami Zjednoczonymi czy Rosją. Zresztą w drugim i trzecim wypadku wiem, że sobie doskonale poradzą. Mnie boli nasza przegrana, a jest ona wielowymiarowa. Napiszę tylko o trzech aspektach.

1) Mój kraj zmarnował niewyobrażalną ilość pieniędzy, których w znacznej części nikt nie będzie wstanie odzyskać. Ba, nawet sprawdzić na co naprawdę one poszły. Każda złotówka, która poszła na broń na Ukrainę mogła zasilić służbę zdrowia, edukację czy działania na rzecz bezpieczeństwa w Polsce. Polska rozbroiła się na rzecz Ukrainy.

2) Mój kraj przestał być już całkowicie jednoetniczny. Zmarnowano dziedzictwo PRL-u czyli państwa Polaków w logicznych granicach. Wróciliśmy w tym względzie do czasów II RP, czyli państwa zmagającego sie z znaczącymi nieprzychylnymi mniejszościami narodowymi. Aspiracje mniejszości Ukraińskiej będą rosły i mogą w przyszłości być mocno sprzeczne z interesem Polaków. Polska stała się mniej bezpieczna i bardziej zbandycona.

3) Pogrzebaliśmy praktycznie całkowicie relacje między naszym krajem a Federacją Rosyjską i Republiką Białoruską. Jest to dla nas niekorzystne z wielu oczywistych powodów.

Żyrowanie przez polityków od prawa do lewa bidenowskiej polityki spowoduje niestety słuszne pretensje strony ukraińskiej do Polski. Obiecywali pokonanie rosyjskiego niedźwiedzia, wdeptanie w ziemię prezydenta Rosji, odzyskanie utraconych ziem, wielką wygraną, Unie, NATO i cuda na kiju. Hartowanie ich społeczeństwa nierealnymi obietnicami będzie nas naprawdę drogo kosztować, zaś Polacy za kilka lat będą płakać gorzkimi łzami.

Przegrali również wszyscy, którzy na poważnie brali deklaracje o tym, że idzie o jakieś „szczytne zachodnie idee”. Tu jest jakaś sprawiedliwość. Bo piewcy nowocześnie pojętych praw człowieka i wielbiciele wszelakich mniejszości w niedługim czasie znajdą się w zupełnie innej rzeczywistości na Ukrainie. Z tego wielobarwnego jaja starannie złożonego na Ukrainie wykluje się brunatny jaszczur, który w pierwszej kolejności pożre kretynów, którzy radowali się z jego obecności.

Co powinna zrobić Polska. Przede wszystkim zachować spokój. Politycy powinni natychmiast przestać łączyć nasz polski interes narodowy z interesem obcego państwa. W żadnym wypadku polskie wojska nie powinny znaleźć się na Ukrainie. Nie wolno nam się dać wplątać w politykę Wielkiej Brytanii i Francji, które będą nas do tego namawiać. Bądźmy raz mądrzejsi przed szkodą.

Wszystkie pomysły międzynarodowych oddziałów rozjemczych organizowanych wbrew lub obok USA, to śmiertelna pułapka. Polska nie może wejść w konflikt z Federacją Rosyjską. Niech przynajmniej raz, na coś się przyda kosztowna przynależność do NATO i nasza strategiczna „współpraca” z USA. Polska powinna powoływać się na artykuł 5 i wynikającą z niego „ochronę” NATO.

PS. Gdy wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska wiele ogłaszało koniec orientacji wolnej od rusofobii. Kilku ogłosiło koniec tradycji endeckiej w Polsce. Miałem odmienne zdanie. Byłem pewny, że Ukraina wojnę przegra. Byłem pewny, że dobre stosunki z Rosją są w naszym polskim interesie. Przypominam mój wpis z czasu wybuchu tej wojny.

„Zadajmy sobie dzisiaj pytanie – czy dzisiaj w roku 2022 jest miejsce na opcję wolną od rusofobii? Wielu znajomych, których cenię a działali na rzecz zbliżenia polsko-rosyjskiego i normalizacji stosunków między naszymi państwami dzisiaj przeżywają rozterki. Ja sam przyznaje że w dniu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej pomyślałem – to jest pośmiertne zwycięstwo Targalskiego i wielka radość Macierewicza.

Politycznie mądry i rozważny redaktor Paweł Dybicz z „Tygodnika Przegląd” na swoim profilu napisał: „Przez dziesięciolecia starałem się działać na rzecz zbliżenia z Rosją, przekonania, że trzeba z nią szukać porozumienia i współpracy. Wypełniać przesłanie ojca, który mówił, żebym czynił tak, by on był ostatnim z przodków wywożonych w głąb Rosji. Brutalna agresja Rosji na Ukrainę zburzyła, zakwestionowała dotychczasową moją drogę życiową. Nie tylko wielce zasmuciła. I jeszcze ta świadomość, że tępe rusofoby dziś głoszą swój triumf, mówiąc, że zawsze wiedzieli, iż Ruskie to dzika Azja”.

Kolega Adam Wielomski w „Najwyższym Czasie!” napisał „Wszyscy wiedzą że przez lata byłem rosjo-realistą, a dla niektórych rusofilem. Uważałem że w interesie Polski jest prowadzić politykę Węgier Orbana (…) W 2022 roku opcja prorosyjska w Polsce jest skończona – paradoksalnie właśnie wtedy, gdy ze względu na napiętą sytuację międzynarodową byłaby jak najbardziej potrzebna”.

Nie zgadzam się po przemyśleniu tematu z tymi opiniami.

Moim zdaniem trzeba zdać sobie sprawę z dwóch spraw. Wojna kiedyś – miejmy nadzieję że szybko – się skończy a nasze położenie geograficzne pozostanie to samo. To co dzisiaj wydaje się nierealne, za dwa lub trzy lata może stać się faktem. Dziś procesy w zglobalizowanym świecie przyśpieszają. Trzeba planować by zabezpieczyć interesy narodu polskiego zarówno w kraju jak i na naszych dawnych Kresach.

Jestem w dalszym ciągu za dobrymi stosunkami z Rosją. Nie oznacza to oczywiście tego że bez względu na to jaką Rosja by była to zawsze trzeba ją popierać. Uważam konsekwentnie od samego początku że na przykład ostatnia wojna jest niekorzystna dla Polski i trudno bym ją popierał. Ogólnie z zasady nie popieram wojen i nie wierzę w teorie o wojnach sprawiedliwych. Sądzę że bywają one nieuniknione. I wiem na pewno że kiedyś się kończą. Właśnie dlatego że opowiadam się za lepszymi w przyszłości stosunkami z naszym największym sąsiadem. Nie dlatego że tak kocham Rosję, ale dlatego że jest to w interesie Polski.

Uważam, że Rosja musi być przedmiotem starannej analizy i krytycznych ocen. Jeżeli myślimy by w przyszłości poprawić realnie stosunki polsko-rosyjskie, to trzeba Federację Rosyjską obserwować i próbować definiować procesy zachodzące wewnątrz. Próbować odczytywać procesy zachodzące wewnątrz tego państwa. Czytać wypowiedzi rosyjskich polityków i analityków. Odrzucić zaklęcia mówiące że wszystko co związane z Rosją to zło, jak również te mówiące że żyje się tam jak w biblijnym Raju.

Na dzisiaj trzeba pozostać krytycznym wobec propagandy obu stron w mass-mediach, zachować trzeźwość oceny i myśleć przyszłościowo, odrzucać wszelkie prowojenne działania, pomagać mądrze i skutecznie w głównej mierze Polakom na Wschodzie i pamiętać że najważniejszy dla nas jest zawsze naród polski.

Łukasz Jastrzębski
https://myslpolska.info/

Kiedy nastąpi opamiętanie?

„Jestem przerażony”, „to jest przerażające” – w wersji łagodniejszej, pewnie po zażyciu neospasminy – straszne, „przeraża mnie to” itd., itd...