poniedziałek, 30 września 2019

Bitwa pod Mątwami – warto, czy nie warto

Wielokrotnie na łamach tych kronik pisałem o bitwie pod Mątwami, dzisiejszy felieton będzie kompilacją poprzednich artykułów na ten temat.

W związku z kolejnymi rocznicami bitwy na inowrocławskich portalach odżywa dyskusja na temat tego czy warto o niej przypominać i czy to niechlubne i krwawe wydarzenie powinno być jakoś upamiętnione.
W bitwie poległa śmietanka polskiego rycerstwa, najlepsi żołnierze Stefana Czarnieckiego i chyba coś im się od Ojczyzny należy.
Na początek przypomnę okoliczności bitwy i sytuację w kraju w tamtym okresie.
Cóż się działo tego feralnego 1666 roku? Kto z kim walczył i o co w tym wszystkim chodziło?
Bitwa pod Mątwami miała miejsce 13 lipca 1666 roku nad Notecią pod Inowrocławiem starły się wojska królewskie Jana Kazimierza w sile ok.17-21 tysięcy żołnierzy jazdy, dragonii, piechoty i 30 dział pod faktycznym dowództwem świeżo mianowanego hetmana polnego koronnego Jana Sobieskiego wspomaganym przez dwóch innych wybitnych dowódców: hetmana wielkiego koronnego Stanisława Rewerę Potockiego i hetmana polnego litewskiego Michała Kazimierza Paca z wojskami zbuntowanego przeciw królowi byłego hetmana polnego koronnego, księcia Jerzego Sebastiana Lubomirskiego wspomaganego przez marszałka związkowego Adama Ustrzyckiego, dowodzącego pospolitym ruszeniem z Wielkopolski Krzysztofem Grzymułtowskim, pospolitym ruszeniem z Małopolski Stanisławem Warszyckim i Achacym Pisarskim w łącznej sile ok.15- 16 tysięcy żołnierzy i 10 działek.
Książę Jerzy Lubomirski przywódca rokoszu przeciw królowi był jeszcze niedawno przed bitwą hetmanem polnym koronnym, bohaterem walk z armią rosyjsko-kozacką, niezwykle zdolnym i ambitnym człowiekiem, odważnym żołnierzem, świetnym kawalerzystą, zręcznym politykiem, brakuje słów aby opisać wszystkie jego przymioty.W 1660 roku pod Słobotyszczami wspólnie ze Stanisławem Rewerą Potockim pobili blisko stutysięczną armię rosyjsko- kozacką dysponując czterokrotnie mniejszymi siłami, po czym wrócił pod Cudnów gdzie pobił i zmusił do poddania pięćdziesięciotysięczne oddziały Wasyla Szeremietiewa.
Wielokrotnie wykazywał się talentem wielkiego wodza i taktyka. Generalnie był przeciwnikiem polityki prowadzonej przez króla Jana Kazimierza i jego dwór. Podczas walk z Rosjanami i kozakami, Węgrami Rakoczego i Szwedami podczas potopu wykazał się talentem wielkiego wodza i odwagą m.i.n podczas bitew pod Zborowem (1649 r ) i Beresteczkiem (1651 r) i król wiele mu zawdzięczał, jednak wieloletnie waśnie, spory i procesy sądowe doprowadziły do tego że książę, największy oportunista królewskiej polityki został pozbawiony wszystkich godności, urzędów i majątku.
Wygnany za granicę tam szukał poparcia wśród wrogów Rzeczypospolitej. Z 800 najemnikami wrócił do kraju w 1665 roku i szybko zdobywał poparcie wśród wojska i szlachty, które bardzo ceniło sławnego dowódcę. Latem 1665 roku gromadząc spore siły rozpoczął walki prowadząc politykę szarpanej wojny podjazdowej. Unikał walnej bitwy i stosując wiele wybitnych, wysublimowanych sztuczek kawaleryjskich wygrywał dużo drobnych potyczek.
Natomiast król Jan Kazimierz dysponując większymi siłami dążył do walnej bitwy, która rozstrzygnęła by losy tej bratobójczej wojny na jego korzyść.
5-6 lipca wojska Lubomirskiego stanęły obozem nad zabagnioną doliną Noteci od Pakości do Mątew w sile 10 000 wojsk zaciężnych i 6 000 pospolitego ruszenia. Po stronie rokoszan były siły pospolitego ruszenia z województwa Inowrocławskiego i Kujawsko- Brzeskiego.
Król Jan Kazimierz, wbrew wizerunkowi przedstawionemu w „Potopie” naszego wielkiego pisarza Henryka Sienkiewicza, nie był dobrym władcą ani jako polityk, ani jako dowódca wojskowy.
Chluby mu nie przyniosła wyprawa pod Zbaraż, która omal nie stała się jego ostatnią. Dał się zaskoczyć przeciwnikowi pod Zborowem i zamiast ratować załogę twierdzy w Zbarażu sam znalazł się w śmiertelnym okrążeniu i tylko fortel z przekupieniem chana krymskich tatarów wspomagających Chmielnickiego, pozwolił im wydostać się z pułapki. Następna wyprawa pod Żwaniec zakończyła się z podobnym skutkiem. Potem był potop szwedzki i przegrany i opuszczony przez wszystkich Jan Kazimierz zbiegł na Śląsk. Uratował go słynny wódz Stefan Czarniecki, który prowadząc wojnę szarpaną skutecznie wykrwawił siły przeciwnika.
Wielkim przełomem w wojnie ze Szwedami stało się oblężenie świętego dla każdego Polaka klasztoru jasnogórskiego. Roznieciło to w narodzie żar nienawiści do protestanckiego agresora. Skruszeni magnaci, szlachta i wojsko wracali pod skrzydła prawowitego władcy a ziemie zdobyte przez Szwedów z taką łatwości stały się dla nich i ich sojuszników śmiertelną pułapką.
Król, w podzięce za cudowną odmianę, złożył we Lwowie słynne śluby, w których deklarował m.in. poprawę bytu chłopów. Jednak gdy wielkimi krokami zbliżało się zwycięstwo, raczył zapomnieć o przelanej przez nich krwi i swoich przyrzeczeniach. Pamięć wielokrotnie nie była najsilniejszą stroną Jana Kazimierza i nie dopisywała mu w wielu podobnych sytuacjach.
Zniszczenia poniesione przez Rzeczypospolitą podczas krwawych wojen na kilku frontach były niczym wobec spustoszeń, jakie rządy tego króla przyniosły w sferze politycznej i ustrojowej. W 1657 roku podpisał fatalne dla kraju traktaty welawsko- bydgoskie zwalniające Prusy z lenna, późniejszego sprawcy rozbiorów Polski i ośrodkiem zjednoczenia Niemiec. Także w polityce wewnętrznej popełniał kardynalne błędy: kierowany względami czysto osobistymi i zazdrością doprowadził do skłócenia największych magnatów i dowódców wojskowych. Uporczywie odmawiał buławy wielkiej Radziwiłłowi, następnie hetmanem polnym uczynił jego politycznego wroga, co popchnęło księcia do zerwania sejmu i później do knowań ze Szwedami. Podobnie postąpił z księciem Lubomirskim, czy podkanclerzym Hieronimem Radziejowskim których skazał na infamię.
„Żaden król tyle nie przyczynił państwu, ile ten stracił przez złe i gwałtowne rady i podejrzenia. Rzadki senator , który by nie miał osobistej urazy”- mówił wojewoda łęczycki Jan Leszczyński.
Ciągle marzył o koronie szwedzkiej i cenił ją wyżej od polskiej, nie interesował się w ogóle sprawami państwowymi. Doznawał niepowodzeń nawet w drobnych sprawach i tym bardziej nie udawało mu się odnieść sukcesu w przypadku przedsięwzięć o wielkim, często nawet dziejowym znaczeniu. Nie powiodło się stworzenie Rzeczypospolitej trzech narodów. Ukraina uległa podziałowi. Nie udało się przeprowadzić reform państwowych. Chodziło o zniesienie „liberum veto”, głosowanie sejmowe większością głosów,, ograniczenie władzy hetmanów, wybór następcy za życia króla.
Dwór chciał zagwarantować koronę Polski jednemu z książąt francuskich. Uznano to za zamach na wolność szlachecką i szlachecka opozycja łatwo storpedowała plany reform mówiąc że dążą one do wprowadzenia królewskiego absolutyzmu.I właśnie te królewskie plany doprowadziły do wybuchu największego w dziejach rokoszu pod przywództwem księcia Jerzego Lubomirskiego.
Król miał fatalną opinię i już współcześni odczytywali jego inicjały :Initium Calamitatis Regni – Początek Klęski Królestwa.
Wystąpienie Lubomirskiego było w jego rozumieniu rozpaczliwą próbą ratowania Rzeczypospolitej.
W takich okolicznościach doszło do tej najbardziej krwawej bitwy domowej w naszych dziejach.
12 lipca podjazdy królewskie dotarły w rejon Mątew, w pobliżu oddziały rokoszan w sile ok. 800 żołnierzy strzegły długiego, wąskiego, głębokiego brodu przez Noteć z jednym drewnianym mostem. Po krótkiej walce most i bród został opanowany przez wojska królewskie i jeńcy wzięci do niewoli.
W odpowiedzi rokoszanie pod dowództwem Grzymułtowskiego w sile ok. 2000 przeprawili się przez Noteć, przedostali się pod sam obóz królewski i wzięli do niewoli kilkudziesięciu żołnierzy.
Nazajutrz król zarządził pościg za wrogiem. Około 2:30 oddziały wyruszyły z obozu, a około 6;00 odziały litewskie we mgle przeprawiły się na drugi brzeg i rozpoczęły się pierwsze walki harcowników (pojedyncze pojedynki ). Około godziny 8:00 na wzgórze w Kruszy Duchownej przybył król i hetmani, zwołano Radę Wojenną. Litwinom Paca udało się w boju zepchnąć wojska rokoszan – jazdę pod dowództwem rotmistrza Jana Zarudnego. Zarudny po odwrocie schronił się za wzgórzem mątewskimi wysłał gońców do Pakości z informacją o przeprawie wojsk królewskich.
Król powiadomiony o pierwszym sukcesie posłał posłów do Lubomirskiego z wyrazami szacunku i przyjaźni. Wraz z posłami przeprawiało się około dwustu dragonów, regiment rajtarii z działkami, nieco później pułk jazdy Modrzejewskiego w sile około 500, dwa tysiące ośmiuset dragonów, dwa pułki jazdy Sieniawskiego i na końcu ciężka jazda polska Sobieskiego, który przeprawiał się na samym końcu.
Tymczasem Zarudny ukryty na pobliskich wzgórzach doczekał się znacznych posiłków, które niedostrzeżone dołączyły do jego oddziału. Podeszły znaczne oddziały jazdy (pospolite ruszenie i część chorągwi konfederackich) pod dowództwem Grzymułtowskiego, Pisarskiego i Borka. Za nimi dołączały kolejne chorągwie pod wodzą Polanowskiego i  Ostrzyckiego.
Rotmistrz Zarudny nie mogąc doczekać odpowiedzi od Lubomirskiego wydał rozkaz pędzenia koni rokoszan, które znajdowały się w odległości ok. 7 km od obozu i miały się znaleźć za mątewskimi wzgórzami. Tumany kurzu które temu towarzyszyły błędnie utwierdziły wojska królewskie w przekonaniu o odwrocie rokoszan. Spokojnie więc kontynuowały przeprawę, a te które były już po drugiej stronie, nieudolnie z powodu braku sprzętu i dowództwa (było na końcu przeprawy) próbowało założyć obóz na nowym brzegu.
Jazda Sieniawskiego i Sobieskiego przeprawiająca się jako ostatnia nie miała miejsca na rozwinięcie szyku bojowego, ściśnięta na wąskiej przeprawie i popychana przez ciągle przeprawiające się oddziały weszła w centrum i aby nie stratować własnych dragonów wysunęła się przed nieukończone szańce, uniemożliwiając tym samym użycie broni palnej, gdyż raziła by ona własne wojska.
Źle zorganizowana przeprawa, dezorganizacja na polu bitwy, brak rozeznania w terenie i przede wszystkim brak dowództwa na czele wojsk królewskim zaważył na dalszym przebiegu bitwy i jej rozstrzygnięciu.
Tymczasem uszykowane w trzech rzutach wojska jazdy zaciężnej i część pospolitego ruszenia, ustawione w szyku tatarskim, niepostrzeżenie dla wojsk koronnych, gotowe już były do ataku. I choć książę Lubomirski z ostatnią grupą pospolitego ruszenia nie dotarł jeszcze pod Mątwy, to Mateusz Borek widząc ogromne zamieszanie w ustawieniu wojsk królewskich wydał rozkaz do ataku, pociągając za sobą chorągwie konfederatów. Spontaniczna szarża rokoszan spotęgowana pochyłością wzgórza mątewskiego była piorunująca i kompletnie zaskoczyła wojska królewskie.
Zaskoczona furiackim atakiem jazda królewska rzuciła się do odwrotu tratując własnych dragonów, którzy zdążyli oddać tylko jedną salwę bez szkody dla przeciwnika. Sytuację próbował jeszcze ratować Sobieski rzucając się do szarży na czele dwóch chorągwi jazdy, ale szybko rozbity sam musiał uciekać przez przeprawę ratując życie. Ustrzelono pod nim konia, zepchnięto z mostu i cudem wyciągnięty przez towarzyszy z bagnistej topieli na przeciwny brzeg uciekał pieszo w panice, gubiąc części zbroi i uzbrojenia, wściekle ostrzeliwany przez przeciwników, jako faktyczny wódz królewskiej wyprawy.
Do ucieczki porwała się też jazda litewska, a na polu bitwy pozostali jedynie dragoni, na których spadł cały impet uderzenia.Szybko też zostali rozbici, gdyż ze względu na sytuację na polu bitwy strzelać mogły tylko regimenty na lewym krańcu ugrupowania i to nie mogło skutecznie powstrzymać rokoszan. W czasie panicznego odwrotu osłanianego przez przybyłą na kruszańskie wzgórza artylerię królewską, która oddała 83 z racji odległości niecelne strzały, udało się części wojska przeprawić z powrotem na bezpieczny brzeg.
Jan Kazimierz próbował zorganizować odsiecz dla walczących oddziałów, ale bród był kompletnie zatarasowany przez uciekających. W takiej sytuacji król zarządził walny odwrót zostawiając walczące za rzeką oddziały samym sobie.
Rozstrzygnięcie boju nastąpiło błyskawicznie w ciągu 15 minut. Przyparte do bagnistej doliny Noteci królewskie wojska nie były w stanie się bronić i próbowały się poddać: rzucając broń i wołając o pardon.
I wtedy nastąpiła rzecz niesłychana, pomijana w podręcznikach historii: bezlitosna, okrutna, krwawa rzeź. Rozjuszona szlachta dając upust swojej niechęci i nienawiści do tych którzy podnieśli rękę na ich przywileje, mordowała bestialsko poddających się przeciwników, pastwiąc się nawet okrutnie nad zwłokami poległych i pomordowanych, których ćwiartowano.
Rokoszanie korzystając z takich samych mundurów jak żołnierze królewscy (różnili się tylko białą chustą przewiązaną pod łokciem) przeprawiali się skrycie na brzeg królewski i bliska mordowali oficerów korony. Tak zginął będący w pobliżu króla dowódca jazdy kozackiej pułkownik Czopa, zabity strzałem z pistoletu w czoło.
Większość ciał miała po 7-10 cięć szablami, były nawet zwłoki z 30-40 ranami, pojedyncze lub podwójne cięcia należały do rzadkości.
Straty były olbrzymie.według różnych źródeł zginęło ok. 4000 żołnierzy królewskich, w tym 400 oficerów, a po stronie rokoszan około 200!.
Pod Mątwami legł KWIAT POLSKIEGO RYCERSTWA, słynna chorągiew Czarnieckiego, najlepsi żołnierze Rzeczypospolitej, zaprawieni w wojnach kozackich, szwedzkich, węgierskich i moskiewskich, które rozstrzygali na swoją korzyść, a tu ponieśli śmierć w bratobójczej bitwie i rzezi po niej na terenie obecnego Inowrocławia. Elita polskiego rycerstwa poległa i została wymordowana w bagnach Noteci.
Jesteśmy im winni hołd i pamięć, nie możemy ich zostawić jak ich król (którego piękny, acz fałszywy wizerunek pozostawił nam Henryk Sienkiewicz – ale taki był mu potrzebny do odpowiedniego literackiego budowania ducha w narodzie).
A faktycznie KRÓL BEZCZYNNIE PATRZYŁ NA RZEŹ SWOICH ODDZIAŁÓW, KTÓRYM Z RACJI ZATARASOWANIA MOSTU I BRODU NIE MÓGŁ UDZIELIĆ JAKIEJKOLWIEK POMOCY POZA NIECELNYM OSTRZAŁEM.
Także późniejszy wielki hetman koronny i król Polski musiał przełknąć gorzką pigułkę i przyjąć surową lekcję dowodzenia i taktyki prowadzenia walki. Tutaj przegrał z kretesem i w dużej części ponosi winę za tę bezprecedensową klęskę. Błędy w przygotowaniu przeprawy, nie rozpoznaniu okolicy, braku organizacji i dowodzenia podczas samej przeprawy i początku bitwy można w większości przypisać właśnie jemu, a to było przyczyną doznanego pogromu.
Był jednak zdolnym uczniem i potem były wielkie triumfy: pod Chocimiem, Wiedniem i Parkanami i nieśmiertelna sława wielkiego wodza, wybawcy Europy i chrześcijaństwa.
Tutaj jeszcze parę zdań poświęconych naszemu wielkiemu hetmanowi i królowi, mniej znanych, a bardzo ciekawych.
Podczas potopu szwedzkiego przez jakiś czas walczył po stronie Karola Gustawa. Aktywnie uczestniczył w buntowaniu chorągwi przeciw prawowitemu władcy.Został nawet uwieczniony na sztychu podczas składania na ręce generała Wittenberga wiernopoddańczej przysięgi, a według anonimowego autora „Pamiętnika towarzysza chorągwi pancernej”  wspólnie ze Szwedami oblegał nawet jasnogórską świątynię, symbol polskiego oporu.
Miejmy nadzieję, że to nieprawda, ale to że walczył po ich stronie jest faktem bezspornym, choć wstydliwym. Jako jeden z ostatnich magnatów, dopiero gdy fortuna wojenna odwróciła się od Karola Gustawa powrócił pod sztandary Jana Kazimierza. Później wielokrotnie już po stronie królewskiej wielką odwagą i bohaterstwem próbował odkupić dawne winy. W walkach przeciwko Kozakom i Rosjanom w słynnej kampanii 1660 roku potwierdził walory wielkiego dowódcy i taktyka i był już zadeklarowanym stronnikiem dworu. Wtedy za jego politycznymi wyborami stała już Marysieńka, mająca na niego olbrzymi wpływ.
Mówienie o zdradzie nie ma jednak większego sensu, podczas najazdu Szwedów Wielkie Księstwo Litewskie uginało się pod carską przemocą, Rzeczypospolitą nękała Moskwa i Kozacy. Ciężko było walczyć z wielkimi siłami na kilku frontach. Wydawało by się cyniczne odstępstwo części szlachty, magnatów i wojska miało zdroworozsądkowe podstawy. Poddanie się najsilniejszemu z przeciwników, na dodatek krewniakowi rodzimego króla stwarzało realną szansę poskromienia pozostałych wrogów i uniknięcia najazdów z ich strony.
Dlatego Karol Gustaw opanowywał nowe tereny naszego kraju niemal bez walki. Do szwedzkiego obozu przechodzili więc między innymi Jan Sobieski czy wielki hetman litewski Janusz Radziwiłł. Ten ostatni pomijany w godnościach przez króla liczył na wykrojenie udzielnego księstwa pod szwedzkim protektoratem.
Sam król przegrany i opuszczony przez niemal wszystkich uciekł i ukrył się na Śląsku.
Dopiero wielki wódz Stefan Czarniecki ze swoją wojną podjazdową i bezmyślne zaatakowanie przez Szwedów Sanktuarium na Jasnej Górze zjednoczyło Polaków w obronie naszej odwiecznej świętości i doprowadziło do zdecydowanego zwrotu w wojnie.
Wielu znakomitych żołnierzy Czarnieckiego pogrzebały bagna naszej Noteci, jemu samemu historia oszczędziła tego tragicznego przeżycia, zmarł kilkanaście miesięcy wcześniej.
Sobieski niemal wprost ze swego wesela z Marysieńką (Maria Kazimiera de la Grange d’Arqien – dworka królowej Francji Marii Ludwiki Gonzagi) wyruszył w bitewne pole przeciw przywódcy rokoszu, swojemu dawnemu przyjacielowi i dowódcy, Jerzemu Lubomirskiemu.
Targały nim wielkie sprzeczności i wątpliwości, to pod jego bokiem nabierał wojennego doświadczenia, od niego uczył się dowodzenia i taktyki. Wielokrotnie walczyli obok siebie, wspólnie gromiąc wrogów Rzeczypospolitej i odnosząc wielkie wojenne sukcesy.Teraz mieli stanąć przeciwko sobie. Sobieski uchylił się od uczestnictwa w sądzie sejmowym, który skazał Lubomirskiego na konfiskatę dóbr, infamię i utratę godności, ale zgodził się przejąć po nim wielkie marszałkostwo.
W bitwie przegrał z niedawnym dowódcą sromotnie. Przeżył wielki wstyd i upokorzenie gdy zmykał z pobojowiska gubiąc broń i części zbroi jak prosty wojak. Jak na wielkiego hetmana widok to był żałosny. Na domiar złego dwór obarczył go odpowiedzialnością za klęskę i zamierzał pozbawić urzędów na rzecz Lubomirskiego, którego zamierzano powrócić do łask.
Przed kompromitacją i utratą godności uratowała Sobieskiego podwójna śmierć ; królowej i zaraz po niej sprawcy rokoszu księcia Lubomirskiego.
Potem miały nadejść dla Jana dni wielkiej chwały.
Bitwa lub jak kto woli rzeź pod Mątwami to bez żadnej przesady nasza tragedia narodowa.
To jedna z najczarniejszych,najbardziej krwawych i najtragiczniejszych kart w dziejach Polski i regionu.
Po bitwie nie ma dziś śladu, na pobojowisku znajdują się dziś Zakłady Chemiczne tzw. Mątwy II
Na polu w Kruszy Zamkowej podczas budowy kolei wąskotorowej do inowrocławskiej cukrowni odkryto po latach w zbiorowej mogile wiele zmasakrowanych szczątków ludzkich kości. Nie ma dzisiaj żadnej nawet najmniejszej pamiątki, żadnego śladu tego przerażającego wydarzenia i czas najwyższy aby to naprawić. Ku przestrodze, do czego mogą doprowadzić wewnętrzne kłótnie,spory, waśnie i po to aby upamiętnić bezsensowną śmierć wielu najlepszych synów Rzeczypospolitej.
Czas najwyższy nadrobić zaległości Ojczyzny wobec tej śmietanki swojego rycerstwa, oddać im hołd i cześć.
Nie ma żadnego znaku
Nic potoków przelanej krwi nie przypomina
Wielką ofiarę
w naszych sercach spowiła mroźna zima
Czy zasłużyli na to
wielcy Rzeczypospolitej rycerze?
Za tak okrutne podziękowanie od Ojczyzny
nawet zagon kwiatów nad Notecią się nie zbierze?
Nie stanie tu żaden kamień pamięci?
Szkoda, oni ponieśli męczeńską śmierć
Jak wszyscy święci razem wzięci.
(…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...