czwartek, 21 listopada 2019

Czy Polska ma politykę wschodnią? (1)


Mateusz Piskorski i Adam Śmiech podczas dyskusji na temat książki na Uniwersytecie Warszawskim
Katedra Studiów Wschodnich na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego coraz bardziej potwierdza swój status jednego z niewielu działających obecnie w Polsce ośrodków rzetelnych badań naukowych, i to w sferze, która podlega coraz bardziej bezpardonowej politycznej cenzurze.
Dowodem na to jest kolejna inicjatywa wydawnicza pod redakcją naukową prof. Stanisława Bielenia, tym razem praca zbiorowa pod wiele mówiącym tytułem „Polityka wschodnia Polski – między fatalizmem geopolitycznym a klątwą niemocy”.
Ta obszerna i starannie wydana praca zawiera wstęp autorstwa jej redaktora oraz piętnaście rozdziałów będących artykułami naukowymi badaczy z różnych ośrodków akademickich w Polsce, choć przy dominującym udziale uczonych warszawskich. Tematyka tekstów wskazuje, że mamy do czynienia z pracą o charakterze interdyscyplinarnym, opartą na różnych ujęciach tytułowego zagadnienia. Znajdziemy tu opracowania poświęcone kwestiom wschodnim w programach polskich partii i środowisk politycznych, analizę myśli politycznej, opis relacji Polski z poszczególnymi krajami i regionami obszaru postradzieckiego, a nawet oryginalne socjokulturowe podejście do tematyki granicy wschodniej.
Artykuły mają bardzo różną objętość, lecz w zasadzie wszystkie charakteryzują się obszerną bazą bibliograficzną i źródłową oraz logiczną konstrukcją. Rzecz jasna, obszerność problematyki sprawia, że każdy z nich mógłby zostać rozbudowany do rozmiarów monografii naukowej. Jednocześnie, zwięzłe i syntetyczne ujęcie wycinkowych obszarów badań ma przecież równie wysoką wartość.
Już wstęp autorstwa prof. Bielenia zawiera szereg uwag wskazujących na doniosłość nowego ujęcia polskiej polityki wschodniej, opartego na paradygmacie realistycznym. Autor z tego punktu widzenia daje kolejnym dotychczasowym ekipom rządzącym druzgocąca ocenę: „Zamiast racjonalizmu, w polskiej polityce wschodniej dominuje raczej antyracjonalizm, czyli nieliczenie się z kosztami, emocjonalność i afektywność, ale co gorsza, jest to także irracjonalizm, czyli działanie na własną szkodę” (s. 7).
Krytyczne spojrzenie Profesora sięga do źródeł ideowych tego kształtu polityki, czyli międzywojennego prometeizmu: „W zderzeniu z rosyjską Realpolitik myślenie prometejskie jest oderwane od realiów i skazane na porażkę” (s. 9).
Nie brał tego pod uwagę szef MSZ za czasów koalicji PO-PSL Radosław Sikorski, wychodząc z inicjatywą programu „Partnerstwa Wschodniego”: „Głównym problemem w realizacji tego projektu okazała się nieobecność Rosji, która odbierała wszelkie inicjatywy jako skierowane przeciw sobie” (s. 10). Zamiast racjonalnej polityki opartej na właściwym zdefiniowaniu własnych interesów przyjęto ukrainofilski dogmat nakazujący bezwzględne wspieranie wszelkich dążeń Kijowa, które w jakikolwiek sposób mogą być odbierane negatywnie w Moskwie.
„Bezkrytyczna solidarność z Ukrainą przesłania polskim politykom rzeczywisty charakter tego państwa, opartego na oligarchicznej klanowości, nacjonalistycznej ideologii odwetu i indoktrynacji wojennej. Stosunek ukraińskich elit do Polski ma charakter instrumentalny i nie wykazują one dobrej woli w podejmowaniu partnerskiego dialogu politycznego. Polityka naiwnej wyrozumiałości i gorliwego poparcia dla racji ukraińskich nie ma nic wspólnego z realizacją polskiego interesu narodowego” (s. 10) – celnie zauważa autor. Znany także z publicystyki na łamach „Myśli Polskiej” prof. Stanisław Bieleń kreśli zatem we wstępie tezy, które znaleźć mają rozwinięcie w poszczególnych rozdziałach pracy.
W artykule „Polityka wschodnia Polski po odzyskaniu niepodległości” prof. Kazimierz Łastawski w sposób syntetyczny analizuje koleje polskich relacji ze wschodnim otoczeniem, rozpoczynając od okresu II Rzeczypospolitej, a kończąc na stanie aktualnym. Autor zauważa, że „Polska usiłuje oddziaływać na politykę Rosji w ramach ogólnej strategii Zachodu. Inspirowana przez USA podejmuje działania w zakresie tworzenia ‘kordonu sanitarnego’ wokół Rosji. W Polsce część polityków usiłuje dalej traktować Rosję jako prostą kontynuację imperium radzieckiego, a nawet ujawniają się obsesje antyrosyjskie” (s. 28). Niestety, autor chwilami sam popada w semantykę charakterystyczną dla owej obsesji, uznając, że postulat potępienia „banderyzmu” w przejściowo obowiązującej ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej jest zbliżony do interpretacji tego problemu w „propagandzie rosyjskiej” (s. 30).
Biorąc pod uwagę powszechny odbiór terminu propaganda, używanie tego pojęcia wyłącznie na określenie działań jednej ze stron sporu międzynarodowego jest, przyznać trzeba, nadużyciem, wynikającym z powielanej nieustannie od kilku lat kalki językowej. Nie zmienia to wszakże faktu, iż prof. Łastawski opowiada się, jak większość autorów pracy, po stronie realizmu politycznego, konkludując, iż „Zbyt często silna ideologizacja wyrasta ponad chłodne kalkulacje interesów (rację stanu). (…) W realizacji polskiej polityki wschodniej trzeba eliminować cechy misyjności i udziału w tworzeniu ‘kordonu sanitarnego’ wokół Rosji” (s. 32).
Przegląd wybranych wątków polskiej myśli politycznej na temat polityki wschodniej prezentuje w rozdziale swego autorstwa prof. Joachim Diec z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Krakowski uczony w tegorocznym wywiadzie – rozmowie z red. Leonidem Swiridowem dla Sputnika Polska racjonalnie zauważał, że „z obiektywnego punktu widzenia, Polska i Rosja jako takie właściwie nie mają bezpośrednich punktów sporu: nie wchodzą przecież w grę kontrowersje o charakterze terytorialnym”, demonstrując tym samym publicznie swoją realistyczną wizję polityki wschodniej.
W opublikowanym w recenzowanej pracy zbiorowej artykule autor wymienia postaci w historii polskiej myśli politycznej nieco zapomniane, jak choćby Adam Gurowski, żołnierz powstania listopadowego, który następnie głosił koncepcje panslawistyczne, postrzegając Rosję jako obrońcę, patrona i ośrodek jednoczący wszystkie narody słowiańskie. Co ciekawe, Gurowski dostrzegał problemy cywilizacyjne tkwiące w tej koncepcji geopolitycznej, uznając za konieczne odrzucenie przez Polskę wpływów łacińskich, w tym rzymskiego katolicyzmu.
Joachim Diec zauważa nędzę obecnej refleksji politycznej na temat polityki wschodniej – najzupełniej słusznie. Być może warto byłoby jednak wymienić pewne środowiska rozmyślające nad alternatywnym jej kształtem (autor ograniczył się do wspomnienia Samoobrony RP, Zmiany oraz Legionu Patriotów, ugrupowania założonego niegdyś przez reżysera Konrada Niewolskiego), nawet jeśli ich głos nie wybrzmiewa dziś zbyt doniośle. Dziwi też stwierdzenie krakowskiego uczonego, iż Rosja „stanowi praktycznie jedyne realne zagrożenie dla realizacji egzystencjalnych (najbardziej ‘stałych’ wedle klasyfikacji Morgenthaua) interesów państwa polskiego” (s. 45).
Teza ta w żadnym stopniu nie wynika z jego wcześniejszych rozważań i wypowiedzi; nasuwa się myśl, że być może jest to zwrot rytualny, mający uczynić zadość jakimś stróżom politycznej poprawności, jak niegdyś obowiązkowe odniesienie do dzieł klasyków marksizmu-leninizmu w każdej pracy naukowej. Mimo wszystko jednak, stanowisko profesora Dieca mieści się w ramach podejścia realistycznego, choćby z uwagi na konkluzję artykułu: „polska myśl pomimo postępującego spłycenia i pragmatyzacji niekoniecznie podąża drogą realizmu, zmierzając raczej ku tworzeniu takich konstruktów instytucjonalnych, które nie są oparte na trzeźwej analizie dalekowzrocznie pojmowanych interesów państwa” (s. 46).
Nieco węższego zakresu zagadnień dotyczy opublikowany w książce artykuł dr hab. Macieja Rasia, który skoncentrował się na wizerunku Rosji w polskiej debacie publicznej i niektórych aspektach polityki Warszawy wobec Moskwy. Autor słusznie zauważył, że kryzysy we wzajemnych stosunkach pojawiały się przy okazji kolejnych prób ingerencji Polski w sprawy wewnętrzne Ukrainy; choćby podczas tzw. pomarańczowej rewolucji i wsparcia udzielonego jej organizatorom przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Okresem względnej normalizacji na linii Warszawa – Moskwa stała się pierwsza kadencja rządów koalicji Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym. „Stosunki Polski z Rosją stawały się coraz bardziej pragmatyczne, a zdarzające się od czasu do czasu napięcia i spory nie zmieniały ogólnej tendencji do ich poprawy” (s. 52) – zauważa, nie bez słuszności, autor.
Na tle tego, co wydarzyło się po roku 2014 faktycznie ten, nieodległy przecież od naszych dni, okres uznawać można za względnie udany. Jednocześnie, analizując debatę publiczną Maciej Raś zauważa, że „Formułowane w kontekście Rosji i relacji Polska (Zachód) – Federacja Rosyjska opinie stawać się mogły podstawą do wyjątkowo ostrej krytyki osób je formułujących, rozmaitych supozycji i podejrzeń, a nawet oskarżeń o sprzeniewierzenie się racji stanu. Co ciekawe i ważne, dotyczyło to nie tylko debaty politycznej, ale i dyskursu w gronie eksperckim czy naukowym. Nierzadko ostrość tej debaty wzmacniało oddziaływanie środowisk dziennikarskich (w szczególności mediów masowych związanych z prawicą)” (s. 55).
Odzwierciedleniem tej sytuacji jest niewielka liczebność środowisk lansujących idee współpracy polsko-rosyjskiej (niektóre z nich autor tekstu wymienia, np. zmarłego niedawno Kornela Morawieckiego i jego ugrupowanie „Wolni i Solidarni”, „Wolność” Janusza Korwina-Mikke, Zmianę). Podobnie jak prof. Łastawski, Maciej Raś również z jednej strony ulega pokusie narracji publicystycznej (hołd poprawności politycznej?) w swoim artykule, pisząc o agencji RIA „Nowosti” jako „elemencie kremlowskiej machiny propagandowej” (s. 62), ale z drugiej – wydaje się podzielać postulat opcji realistycznej w kształtowaniu polityki wschodniej Polski, zauważając, że „polska percepcja obszaru ‘wspólnego sąsiedztwa’ wykracza zdecydowanie poza chłodne kalkulacje w kategoriach racji stanu” (s. 52).
Zupełnie odbiegającym od paradygmatu stosowanego w większości artykułów w pracy zbiorowej zredagowanej przez prof. Bielenia jest tekst prof. Walentego Baluka z Centrum Europy Wschodniej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wprawdzie jego część stanowi syntetyzujące ujęcie dziejów relacji polsko-ukraińskich na przestrzeni dwóch stuleci, od momentu pojawienia się środowisk lansujących tezę o odrębności narodowej Ukraińców, jednak w niektórych sformułowaniach przejawia się emocjonalne podejście autora, niezbyt przystające do artykułu naukowego.
Red. Jan Engelgard i prof. Stanisław Bieleń
Tekst zawiera wzmianki o „agresji rosyjskiej” (s. 94, 95) przeciwko Gruzji (2008 rok) i Ukrainie (2014 rok), gdy tymczasem kwestie obu konfliktów różnie interpretowane są przez naukowców i tak jednoznaczne przyznawanie którejkolwiek ze stron miana agresora może wskazywać na dość jednostronne podejście autora.
Jego potwierdzenie znajdujemy w doborze cytowanych przez Walentego Baluka autorów, wśród których pierwszoplanowe miejsce zajmują m.in. ideolog paryskiej „Kultury” Juliusz Mieroszewski czy współczesny historyk ukraiński prof. Jarosław Hrycak. Stąd trudno się dziwić, że lubelski badacz w pewnym momencie stwierdza wręcz, że „Rosja jako imperium nigdy nie będzie zainteresowana podmiotowym traktowaniem państw Europy Środkowej i Wschodniej oraz będzie przeciwdziałać wszelkim próbom integracji państw regionu, a na pewno sojuszowi Polski i Ukrainy” (s. 95). Z całą pewnością rzetelne naukowo i pozbawione emocji opracowanie na temat relacji polsko-ukraińskich utrzymane w duchu paradygmatu realistycznego czeka jeszcze na swego autora.
Znacznie bardziej wartościowy od strony naukowej jest artykuł prof. Krzysztofa Buchowskiego poświęcony przeglądowi stosunków polsko-litewskich od XIX wieku do czasów współczesnych. Omawiając zamrożenie relacji Warszawy z Kownem w latach międzywojennych, do roku 1938, autor stwierdza, że proklamowana przez gen. Lucjana Żeligowskiego Litwa Środkowa ze stolicą w Wilnie posiadała wszelkie atrybuty suwerennego państwa. Warto ten przypadek przeanalizować bardziej szczegółowo w kontekście współczesnych nam debat na tak ważkie zagadnienia, jak prawo narodów do samostanowienia czy kryteria państwowości stosowane wobec obszarów spornych. Innym interesującym obszarem również wymagającym wnikliwego zbadania jest sygnalizowany przez prof. Buchowskiego problem stosunku miejscowych Polaków do ogłoszenia przez Litwę niepodległości w okresie rozpadu Związku Radzieckiego.
Warto pamiętać, że w 1990 roku większość polskich deputowanych do Rady Najwyższej Litwy nie wyraziła poparcia dla aktu niepodległości, zaś w późniejszym referendum duży odsetek litewskich Polaków zagłosował za pozostaniem republiki w ramach Związku Radzieckiego, a do jesieni 1991 roku rejony wileński i solecznicki funkcjonowały w ramach proklamowanej przez siebie autonomii.
Bardzo istotnym tekstem w omawianej pracy jest artykuł dr Mirosława Habowskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego. Niestety, rzetelna analiza relacji polsko-białoruskich z pozycji realistycznych stanowi w naszym świecie naukowym prawdziwą rzadkość, choćby dlatego, że współczesna Białoruś uznawana jest przez kręgi liberalne za „ostatnią dyktaturę Europy”, a jej prezydent Aleksandr Łukaszenko jest jednym z ulubionych celów medialnego ataku tych środowisk.
Mirosław Habowski cytuje na wstępie bardzo celną opinię innego polskiego badacza dr hab. Krzysztofa Fedorowicza, który uznał, że źródeł złych relacji Warszawy z Mińskiem można doszukać się już w 1993 roku, a zatem na rok przed pierwszym zwycięstwem wyborczym Łukaszenki, a jednocześnie zauważa, że „Polska uzyskując członkostwo w NATO, ułatwiła Białorusi wybór opcji geopolitycznej, sprzecznej z podstawowymi zadaniami polskiej polityki zagranicznej” (s. 123).
Istotnie, to właśnie przejście władz polskich na pozycje jednoznacznie konfrontacyjne wobec Rosji stało się bezpośrednią przyczyną konieczności jasnego określenia się w odnawiającym się sporze międzyblokowym po stronie Moskwy, co mało kto zauważa. Mirosław Habowski punktuje całkowity brak realizmu ze strony polskiej w relacjach z białoruskim sąsiadem, nadużywanie retoryki praw człowieka połączone z podwójnymi standardami, bezpośrednie ingerowanie władz polskich w sprawy zarezerwowane dla suwerennego państwa białoruskiego, mentorski a wręcz neokolonialny ton komunikatów polskiego resortu spraw zagranicznych wobec Mińska.
„Naukowiec oczekuje od decydenta pewnej racjonalności działań, zakładając, że mają one jakiś cel i zakładają określone pozytywne skutki” (s. 125) – pisze, by skonstatować przerażający irracjonalizm kreatorów i wykonawców polskiej polityki zagranicznej wobec Białorusinów.
Pewne zmiany, jak słusznie zauważa autor, nastąpiły w tym zakresie po roku 2015 i utworzeniu rządu przez Prawo i Sprawiedliwość. „Chociaż oba gabinety sformowane przez PiS nie zrealizowały strategicznego celu swej polityki wobec Białorusi to należy odnotować zmianę języka, w jakim polscy politycy wyrażali rozczarowanie białoruską polityką” (s. 130) – konstatuje, choć jednocześnie przyznaje, że próba normalizacji podjęta przez ministra Witolda Waszczykowskiego i marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego ostatecznie nie przyniosła żadnych rezultatów, co – dodajmy – było raczej do przewidzenia w kontekście geopolitycznej orientacji obecnych władz Polski.
Dr Habowski w interesujący sposób definiuje pojęcie geopolitycznych kresów, do których zalicza również Polskę. Jednocześnie podejmuje bardzo stanowczą krytykę filozofii polskiej polityki wschodniej, choćby w sferze jej deklarowanych celów wobec Rosji, które sformułowane zostały niegdyś przez ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda: było wśród nich „w istocie podporządkowanie Rosji Stanom Zjednoczonym, które roszczą sobie prawo do miarodajnego określania, jakie państwo jest, a jakie nie jest demokratyczne” (s. 131). Istotną ilustracją błędnej polityki wschodniej było inicjowanie i promowanie przez Polskę programu „Partnerstwa Wschodniego”.
Zdaniem autora omawianego artykułu, projekt ten z założenia miał charakter geopolityczny, przy czym jednoznacznie konfrontacyjny wobec Federacji Rosyjskiej. Odnosząc się do deklaracji ówczesnego szefa MSZ i współautora koncepcji Radosława Sikorskiego, zauważa, że „skutkiem Partnerstwa Wschodniego miało być mówienie przez większość państw UE ‘głosem zbliżonym do tego, który od lat wybrzmiewa z Warszawy’. Cóż jednak z tego, skoro polski głos był w dużej mierze powtarzaniem ideologicznych sloganów stworzonych na Zachodzie i stosowany przezeń do osiągania własnych celów geopolitycznych” (s. 137).
Kreśląc ogólną refleksję na temat nowej odsłony geopolitycznego starcia, na pierwszej linii którego znalazła się Polska ze swoją polityką wschodnią, dr Habowski odwołuje się do fundamentalnej koncepcji Carla Schmitta: „sferą polityczności rządzi relacja wróg-przyjaciel. To Rosja jest państwem na tyle silnym, mogącym obronić własną samodzielność, a nawet stworzyć konkurencyjny ośrodek integracyjny. I z tego powodu jest on postrzegany przez Zachód jako wróg. I zgodnie z tezami Schmitta spór polityczny między Rosją a Zachodem jest opisywany (zresztą przez obie strony) jako spór etyczny dobra ze złem. Prawda w tej rozgrywce się nie liczy” (s. 140).
Elementem tej konfrontacji, świadczącym o całkowitej instrumentalizacji polskiej polityki zagranicznej, były właśnie, zdaniem autora, relacje polsko-białoruskie w ostatnich dekadach. Strona polska stosowała w nich „zideologizowanie języka, przedstawianie celów geopolitycznych językiem pseudoetycznym powodowało coraz większe oderwanie treści oświadczeń MSZ od rzeczywistości” (s. 142)
. Puenta, najbardziej celna z możliwych do sformułowania, w artykule dr Habowskiego może być tylko jedna i należy się jej autorowi uznanie za intelektualną odwagę: „Odwołania do koncepcji jagiellońskich i prometeistycznych mają charakter propagandowego oswajania Polaków, są swoistym udawaniem, że dalej realizujemy dawne polskie koncepcje, gdy faktycznie realizujemy strategiczne cele mocarstw zachodnich” (s. 146). To bez wątpienia jedna z najcelniejszych konstatacji w recenzowanej pracy.
Piotr Szymański, będąc pracownikiem rządowego Ośrodka Studiów Wschodnich, prawdopodobnie nie może wypowiadać pewnych tez stojących w sprzeczności z oficjalną linią polityki zagranicznej władz, zapewne musi stosować zabiegi autocenzuralne. Jego artykuł poświęcony nieco zapomnianej koncepcji „związku bałtyckiego” i jej współczesnych analogii zawiera jednak szereg istotnych informacji.
Idee integracji bałtyckiej były, historycznie rzecz ujmując, formułowane przede wszystkim przez te środowiska i podmioty, których zamierzeniem było przeciwstawianie się Rosji w regionie. Dlatego, biorąc pod uwagę antyrosyjski charakter polskiej polityki po 1989 roku trudno się dziwić, że – jak odnotowuje autor – „Wśród polskich elit politycznych utrzymuje się konsensus co do konieczności wzmacniania związków z państwami bałtyckimi. Z ich perspektywy w latach 2005-2018 po stronie polskiej najbardziej ‘probałtyckie’ stanowisko reprezentowało Prawo i Sprawiedliwość” (s. 150).
To dość logiczne, biorąc pod uwagę stopień wasalizacji ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego przez Waszyngton. Wywodzący się z OSW autor, rzecz jasna, przychylnie traktuje realizowaną na tym kierunku politykę polską i z pewną satysfakcją zaznacza, że „Obecnie mocarstwem, które aktywnie opowiada się za ściślejszą współpracą Polski i państw bałtyckich w obszarach obronności i energetyki są Stany Zjednoczone” (s. 158). Interesujące jest jednak przeprowadzenie przez niego paraleli pomiędzy koncepcjami piłsudczykowskimi lat międzywojennych i aktualnym kierunkiem polityki wobec obszaru bałtyckiego.
Prof. Andrzej Wierzbicki to jeden z najbardziej aktywnych naukowo uczonych z Katedry Studiów Wschodnich UW. Jednym z podstawowych obszarów jego zainteresowań badawczych są państwa poradzieckiej Azji Środkowej i to właśnie problemem ich relacji z Polską zajął się w omawianej pracy zbiorowej. Przyznać trzeba, że ten akurat kierunek nie należał w opinii władz polskich ostatnich dekad do priorytetowych. Jak przypomina autor, swoje placówki dyplomatyczne w Polsce mają jedynie dwa (Kazachstan, Uzbekistan) spośród pięciu państw regionu.
Prof. Wierzbicki, również z pozycji realistycznych, stwierdza, że „Od początku transformacji w polskiej polityce wschodniej pojawiły się pryncypia obecne przede wszystkim w aktywności wobec Białorusi, Rosji czy Ukrainy. Czynnikiem ideologicznym polskiej polityki wschodniej stał się ‘eksport demokracji’ i ‘praw człowieka’. Wśród polskich polityków pojawiło się wówczas przekonanie o wyższości demokracji w stosunku do niedemokratycznych państw b. ZSRR. Był to ‘syndrom neofity’, ponieważ Polska tyle co sama wstąpiła na drogę demokratyzacji i potrzeba było czasu, aby zbudować trwałe podstawy własnej demokracji” (s. 184).
CDN
dr Mateusz Piskorski
Stanisław Bieleń (red.), Polityka wschodnia Polski – między fatalizmem geopolitycznym a klątwą niemocy, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Akademia Humanistyczna im. A. Gieysztora w Pułtusku, Pułtusk-Warszawa 2019, ss. 441.
Myśl Polska, nr 47-48 (17-24.11.2019)
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...