wtorek, 26 listopada 2019

Kto chce Polsce dać Królewiec i dlaczego nie powinniśmy się na to nabrać?


Ostatnio sporo w mediach wszelakich komentarzy na temat tego, że Amerykanie, a konkretnie uchodzący za ekspertów autorzy z organizacji Jamestown Foundation chcą ewentualnie dać Polsce Kaliningrad, kiedyś nazywany Królewcem.
To znaczy, chcą nam dać, ale przedtem, bagatela, mamy go sobie zdobyć i pokonać Rosję w wojnie. Jeśli w tej wojnie, toczonej z jakimś udziałem sił USA, Rosja zostałaby pokonana to wówczas Polacy w nagrodę otrzymaliby Królewiec. Oczywiście, nawet wtedy nie jest to pewne, bo w końcowej części raportu omawiane są opcje zakończenia konfliktu i tam jest napisane, że obwód kaliningradzki, już jako zdemilitaryzowany, mógłby też zostać zwrócony Rosji.
[Z jakiegoś powodu przypomniała mi się hrabina Havrankowa, która miała trzy nocniki. Złoty w sypialni, srebrny w salonie i porcelanowy w łazience. A jak przyszło co do czego to się na schodach zesrała… – admin]
Cała ta sprawa, pomysł wygranej wojny z Rosją, biorąc pod uwagę liczebność i stan uzbrojenia obecnej armii polskiej, nawet w teorii wygląda gorzej niż źle. Patrząc nawet na same liczby, trzeba przyznać, że obecnie liczba żołnierzy w Polsce to zaledwie około 10 proc. stanu sił rosyjskich. Ponadto Rosjanie posiadają strategiczną i taktyczną broń jądrową, satelitarny system rozpoznania i wiele innych składników swojego potencjału militarnego, których po stronie polskiej nie ma i nie będzie. Jak zatem moglibyśmy wygrać wojnę z Rosją?
Na dodatek, obecna strategia wojenna Rosji przewiduje, w przypadku zagrożenia żywotnych własnych interesów, możliwość tzw. deeskalacyjnego użycia broni jądrowej. Wynika z tego, że w przypadku wkroczenia obcych wojsk w granice Rosji mogliby oni takiej broni przeciwko agresorowi, czyli w tym przypadku przeciwko nam, użyć. Jak wtedy wyglądałby przebieg tej wojny?
Wspomniał o takiej możliwości generał Mirosław Różański w rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem, która jest zapisana w książce „Dlaczego przegramy wojnę z Rosją”: „taka wojna może się skończyć po trzech minutach. Tyle potrzeba, żeby wysłana z terytorium Federacji Rosyjskiej rakieta z głowicą nuklearną zamieniała nas w dymiącą kupkę popiołu” [i]
Założeniem omawianego raportu jest, że do zajęcia obwodu kaliningradzkiego użyto by dwie polskie dywizje, jedną polską brygadę powietrzno-desantową i jedną brygadę amerykańską [ii]. Wynika z tego, że to Polacy mieliby ponieść główny ciężar walki. Łącznie stanowi to 8 brygad (z tego aż siedem polskich), które rzucono by przeciwko siłom rosyjskim stanowiącym ekwiwalent około 4 brygad. Taka przewaga powinna, według autora, zapewnić opanowanie obwodu przez wojska polskie w ciągu 14 dni.
Już takie założenia budzą wątpliwości. Siły rosyjskie mają wskazaną siłę obecnie, natomiast w przypadku kryzysu zostałyby one niewątpliwie poważnie wzmocnione, i to zarówno przez mobilizację jak i przerzut wojsk z innych obszarów Rosji. Ocenia się, że Rosja posiada obecnie możliwość przerzucenia jednej dywizji drogą powietrzną. To zaś oznacza, że zamiast czterech brygad rosyjskich, wojska NATO w sile 8 brygad spotkałyby się tam z oporem 7 brygad rosyjskich, co już stawia pod znakiem zapytania wygranie tej bitwy o opanowanie obwodu. Zatem nie tylko w przypadku użycia broni jądrowej szanse na wygranie takiej wojny są słabe, ale także i w przypadku użycia tylko sił konwencjonalnych.
Ja się nie dziwię tym ekspertom amerykańskim, którzy piszą o jakiejś zwycięskiej wojnie w Rosją przy zaangażowaniu sił polskich. Mogłoby to być dla nich wygodne, ale też nie możemy przecież oczekiwać, że będą oni się przejmować tym. czym taka wojna mogłaby się dla Polski skończyć. Dla nich, jak i pewnie dla większości amerykańskiego establishmentu, istnienie Polski jest tylko elementem gry i nie wiążą oni z tym jakichś sentymentów.
Pojęcie o tym, jaki może być ich stosunek do Polski i Polaków, dawać powinna opina byłego szefa FBI, Jamesa Comeya, który, w kontekście holokaustu, wspominał o Polsce w takich słowach: „mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski i Węgier”. Nie dotyczy to zapewne wszystkich Amerykanów, ale niestety znacznej ich części, skoro nawet prezydent Obama pozwolił sobie, w obecności polskiego ambasadora, mówić o „polskich obozach śmierci”. Taki obraz naszego kraju wśród amerykańskich elit ma pewnie konsekwencje w ich stosunku do obecnej Polski.
Być może bardziej rozsądnym byłoby pominąć te opowieści o polskich wojskach zajmujących Kaliningrad milczeniem i nawet tego nie komentować. Tymczasem jednak, wiele osób zajęło stanowisko a nawet jakby poparło takie pomysły.
Dla przykładu, znany autor tekstów tratujących o geopolityce, pan Bartosiak [żywa legenda chujozy politycznej – admin], mówił, że przynależność Królewca do Polski byłaby dobra rzeczą, gdyż wpłynęłaby pozytywnie na rozwój gospodarczy tej części dawnych Prus Wschodnich, które obecnie należą do Polski, czyli województwa warmińsko-mazurskiego, gdyż nie trzeba by było przekopywać mierzei wiślanej, województwo miałoby swój port głębokowodny, zachowałby się uniwersytet [iii].
Ta jego opinia, wygłaszana właśnie w czasie kiedy mowa jest o raporcie Jamestown Foundation, może być rozumiana jako pewnego rodzaju wsparcie dla przedstawionej tam koncepcji zajęcia Kaliningradu. Pan Bartosiak nie bierze, jak widać, pod uwagę dwóch rzeczy. Po pierwsze, ewentualnych konsekwencji i ceny jakie mogą się wiązać z wyprawą na Królewiec. Po drugie zaś, pomija także i to, że w czasach gdy Prusy Wschodnie stanowiły całość z Królewcem, to także i wtedy ta prowincja była najbardziej zacofana gospodarczo w Niemczech, gdzie większość ludzi zajmowała się pracą w junkierskich majątkach ziemskich, i skąd bezustannie ludzie masowo emigrowali na zachód, które to zjawisko ma nawet swoją nazwę: Ostflucht (ucieczka ze wschodu).
Dlaczego teraz miałoby być inaczej, Pan Bartosiak nie wyjaśnia. Widać jego zwolennikom takie wyjaśnienie nie jest potrzebne. Nie sposób jednak nie zauważyć, że gdyby Królewiec nadał był głównym ośrodkiem całości Prus Wschodnich, to nigdy Olsztyn, który był małym miastem przed wojną, nie miałby szansy na wyrośnięcie do roli stolicy regionu. i nadał pewnie byłby tylko prowincjonalnym małym miastem, a nie 180 tysięcznym centrum województwa. Z Królewcem, jako głównym ośrodkiem regionu, Olsztyn nie miałby żadnych szans na tego rodzaju awans. Ale to jest oczywiście tylko mały szczegół w porywaniu do zagrożeń jakie wiążą się z ewentualną wojną z Rosją, które mogą być przecież fatalne dla Polski, wręcz zakończyć jej istnienie.
W tygodniku „Sieci” pisze na ten temat Marek Budzisz: „Czy Kaliningrad może się stać polskim miastem?” [iv]. Już na wstępie daje on próbkę swojego widzenia rzeczywistości: „Warto zapoznać się ze scenariuszem poświęconym prawdopodobnemu uderzeniu Sowietów na kraje bałtyckie”.
Jak widać pan Budzisz, nie przyjmuje do wiadomości, że Sowiety nie istnieją już od 28 lat. Nie on jeden chyba, bo znalazłoby się, bardzo wielu, zarówno publicystów jak i polityków, którzy mają podobny ogląd. I to jest chyba przyczyna tego, że na świecie nikt Polaków nie pyta o sprawy rosyjskie. Skoro oni Rosji nie widzą, a tylko nadal jakieś Sowiety, to o czym z nimi rozmawiać?
Tym niemniej możemy się też czegoś z tekstu pana Budzisza dowiedzieć. Na przykład tego, że pomysłodawcą The Jamestown Foundations był szef CIA Wiliam J. Casey, zatem i dziś publikacje tego ośrodka są pewnie przedstawieniem opinii tej agencji. Co ciekawe, i o czym też pisze Budzisz, Amerykanie nie pokładają już zaufania w NATO i działaniu artykułu 5, a „czynią ze słynnego artykułu 5 bardziej punkt, którego „lepiej nie tykać”, bo może się okazać, że w praktyce nie działa”.
Z tego by wynikało, że w przypadku ataku, nie należy w ogóle uruchamiać procedury przewidzianej w punkcie 5 Traktatu. Czy zatem prezydent Macron mylił się mówiąc o śmierci mózgowej NATO?
Zatem mamy jasność; proponują nam, w przypadku kryzysu związanego z państwami bałtyckimi, natychmiastowe uderzenie na Rosję i zajęcie części jej terytorium, ale bez nadziei na pomoc NATO. Wojna będzie wygrana, a w nagrodę dadzą nam Kaliningrad, który być może i tak trzeba będzie zwrócić Rosji. Chyba jednak Amerykanie mają niskie mniemanie o inteligencji naszych polityków? A może wręcz przeciwnie, dobrze ich znają i dlatego przedstawiają takie plany. [To drugie – admin]
Na koniec, jeszcze jedna uwaga o możliwych politycznych zagrożeniach w przypadku uwikłania się Polski w podobne plany. Załóżmy, że sprawa faktycznie przebiegłaby tak, jak przedstawia to ta amerykańska fundacja. Rosja zostałaby pokonana przez dzielne polskie wojsko a Kaliningrad, już jako Królewiec, zostałby włączony do Polski.
Jaka sytuacja by wtedy powstała? Polska byłaby jedynym krajem w Europie, oczywiście poza Niemcami, jaki miałby w swym składzie terytoria III Rzeszy w granicach z 1937 roku. Zatem tylko, i wyłącznie, w stronę Polski mogłyby się kierować ewentualne niemieckie rewindykacje związane z utraconymi ziemiami. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież te sprawy zostały już uregulowane. Czyżby? Traktatu pokojowego nie ma a spory terytorialne mają bardzo długi żywot.
Przypomnę tu choćby sprawę Gibraltaru, odebranego Hiszpanii przez Anglię już ponad trzysta lat temu, i ta kwestia nadal staje na agendzie i jest przedmiotem sporów, a nawet incydentów. Ostatnio, choćby przy okazji Brexitu, Hiszpanie wnieśli ostro i zdecydowanie swoje pretensje.
Zatem Polska powinna być zadowolona z tego, że Kaliningrad jest rosyjski, gdyż wtedy sytuacja jest taka, że ewentualne niemieckie roszczenia względem terytoriów utraconych po wojnie musiałyby być wysunięte także wobec Rosji. I wyglądałoby to zupełnie inaczej niż roszczenia wysuwane tylko wobec Polski.
Nie powinniśmy, wobec tego, roić o zdobyciu Kaliningradu a bardziej być zadowolonym z tego, że tam jest Rosja. I to jest oczywiste dla każdego myślącego polityka polskiego, chyba że mamy do czynienia z przypadkiem szczególnym, z jakimś Rydzem Śmigłym 2.0.
[Rydz Śmigły był mądrym i przyzwoitym człowiekiem w porównaniu z tym ludzkim łajnem, jakie nadaje kierunek polityce III RP – admin]
Stanisław Lewicki
[i] Juliusz Ćwieluch, Dlaczego przegramy wojnę z Rosją wyd. Znak ISBN 978-83-240-7 s. 8
[ii] https://jamestown.org/wp-content/uploads/2019/10/How-to-Defend-the-Baltic-States-full-web4.pdf?x14008
[iii] https://www.youtube.com/watch?v=uGd3KYIci0c
[iv] „Sieci” nr. 45 (363) 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...