czwartek, 21 listopada 2019

... „Nie Lękajcie Się” ...

OKO.press
Sebastian Klauziński
10 września 2019
Fundacja „Nie Lękajcie Się” zostanie zamknięta. „Nikt nie chce nieść bagażu zostawionego przez byłego prezesa”
Fundacja „Nie Lękajcie Się” za kilka miesięcy zostanie zlikwidowana. „Nagromadziło się wiele błędów. Nikt nie chce zostać nowym prezesem i nieść bagażu zostawionego przez byłego prezesa Marka Lisińskiego” – wyjaśnia zarząd. Do czasu likwidacji będzie pomagać ofiarom tak jak do tej pory
Fundacja „Nie Lękajcie Się” od ponad pięciu lat pomaga ofiarom przemocy seksualnej w Kościele. Oprócz tego jej członkowie stworzyli „mapę kościelnej pedofilii” i przygotowali raport o tuszowaniu przypadków pedofilii przez biskupów. Raport trafił do rąk własnych papieża Franciszka.
Do końca maja 2019 roku prezesem był Marek Lisiński. Odszedł po publikacji reportażu „Gazety Wyborczej”, w którym został oskarżony o wyłudzenie pieniędzy od jednej z podopiecznych fundacji. Publikacja wywołała burzę, a oskarżenia wobec byłego prezesa uderzyły także w fundację. O szczegółach sprawy pisaliśmy w maju.
Fundacja do likwidacji
Po dymisji Lisińskiego obowiązki prezesa przejął Marek Mielewczyk, jeden z założycieli fundacji. W skład rady fundacji wchodzą: polityczka Joanna Scheuring-Wielgus, prawniczka Anna Frankowska, Agata Płachecka i Marcin Szewczyk. Z fundacją współpracuje także Agata Diduszko-Zyglewska, warszawska radna i publicystka.
Po początkowym szoku nowe władze zarządziły audyt finansów, żeby sprawdzić, czy Lisiński nie sprzeniewierzył środków z fundacyjnego konta. Organizacja dalej pomagała ofiarom oraz brała udział w przygotowaniu obywatelskiego projektu ustawy o Komisji prawdy i zadośćuczynienia ds. pedofilii osób duchownych.
Przy fundacji wciąż działała grupa wsparcia oraz Centrum im. Barbary Blaine, oferujące pomoc psychologiczną dla ofiar wykorzystywania seksualnego. Z fundacją współpracowali dalej prawnicy, oferujący pomoc prawną w procesach świeckich i kanonicznych.
Wydawało się, że fundacja stanęła na nogi.
Jednak podczas konferencji prasowej we wtorek 10 września władze fundacji przy okazji publikacji wyników audytu poinformowały, że Fundacja „Nie Lękajcie Się” zostanie zlikwidowana. Ich zadaniem liczba błędów i niejasności jest zbyt duża, żeby działać dalej.
„Nagromadziło się dużo błędów, do tego na fundację rzuciła się cieniem bulwersująca sprawa rzekomego wyłudzenia pieniędzy od podopiecznej przez byłego prezesa. Ktoś musiałby teraz wziąć ten bagaż na siebie i prowadzić fundację jako prezes. Nikt nie chce się na to zdecydować” – tłumaczyła Diduszko-Zylgewska.
Żeby zostały dopełnione wszystkie procedury, fundacja zostanie zamknięta nie wcześniej niż za kilka miesięcy. Do tego czasu działa tak, jak do tej pory, czyli będzie:
przyjmowała i odpowiadała na listy i maila od pokrzywdzonych;
wspierała ofiary w toczących się procesach sądowych (obecnie jest ich kilka);
prowadziła grupy wsparcia;
aktualizowała mapę kościelnej pedofilii oraz dane statystyczne dotyczące skali problemu.
Co dalej? Władze Fundacji nie wykluczają, że powołają do życia nową organizację, która będzie pomagać ofiarom. Na razie nie chcą jednak zdradzać żadnych szczegółów.
Marek Lisiński kłamał, by wyłudzić pieniądze od Kościoła? Chodzi o molestowanie
Czy Marek Lisiński, prezes fundacji Nie Lękajcie się, był molestowany? A może chodziło o pieniądze – pisze „Gazeta Wyborcza” i przedstawia wyniki dziennikarskiego śledztwa, które przeprowadzono w tej sprawie.
Lisiński pożyczył pieniądze, potem oskarżył księdza o molestowanie
Marek Lisiński z Fundacji „Nie Lękajcie się” miał pożyczyć pieniądze od księdza, nie oddać ich, a później oskarżyć duchownego o molestowanie. Taką…
zobacz więcej
„Pisałem ci, że kto mi pomoże, to odwdzięczę się, choć wiem, że nikt mi już nie wierzy, bo tyle nawywijałem w życiu i tylu skrzywdziłem, nawet i rodzina mi nie ufa. Ale teraz obiecuję, że będę słowny. Tego nie możesz mu ani nikomu powiedzieć, bo wtedy jestem załatwiony i mój plan nie powiedzie się. Tobie też wynagrodzę. Wiem, że kuria go wspiera [księdza] i chce pomóc, by dał te 150 000 złotych, których domagam się, a to rozwiąże moją sytuację. Ta kwota nie jest wygórowana tym bardziej dla tak zamożnego Kościoła w Polsce” – ten mail do znajomego napisał Marek Lisiński, do niedawna prezes fundacji Nie Lękajcie Się, pomagającej ofiarom molestowania przez duchownych.
„GW” publikuje wyniki swojego śledztwa, z którego wynika, że Marek Lisiński mógł kłamać, aby wyłudzić od Kościoła pieniądze.
Jak pisze dziennik, fundacja Nie Lękajcie Się powstała w 2013 r. za namową Ekke Overbeeka, warszawskiego korespondenta holenderskich mediów, który w 2011 r. nakręcił film dokumentalny p.t. „Silence in the Shadow of John Paul II” („Milczenie w cieniu Jana Pawła II”; później powstała również książka pod tym samym tytułem).
To właśnie na planie tego filmu mieli się poznać późniejsi założyciele fundacji Nie Lękajcie się – Wojciech Pietrewicz, Marek Mielewczyk oraz Marek Lisiński. Do celów fundacji należały: dokumentowanie przypadków molestowania dzieci przez księży, pomoc psychologiczna i prawna dla ofiar, wspieranie ich w pozyskiwaniu odszkodowań od Kościoła. Prezesem został Pietrewicz, ale wkrótce dowiedział się, że ma raka. W praktyce fundacji szefował Lisiński.
W filmie Overbeeka Lisiński nie pokazał twarzy. Pojawił się w kilku scenach tyłem. – O cokolwiek go wtedy pytałem, uciekał – powiedział gazecie Wojciech Pietrewicz. – Nie chciał nawet powiedzieć, gdzie był ten jego ksiądz. Albo jak się nazywa. Jedynie: „Oni muszą nam zapłacić” – dodał.
– Marek w kółko mówił o pieniądzach – wspomina Pietrewicz. – Ja chciałem najpierw zbudować podwaliny, pozyskać dobrych prawników, a jeśli walczyć o odszkodowania, to z powództw sądowych. Przekonywałem, że każde odszkodowanie, które uda się uzyskać, musi być ogłoszone w mediach, żeby był efekt. A nie tak, że każdy weźmie od kurii pod stołem. A Marek: „Mają nam zapłacić do ręki” – opowiedział „GW” Pietrewicz, który w wyniku konfliktu wycofał się z fundacji. W 2015 r. prezesem został Marek Lisiński.
W sierpniu 2013 r. „GW” pisała o powstaniu fundacji. W tekście wypowiadał się także Lisiński, zarzucając przy okazji kurii opieszałość w prowadzeniu jego procesu. Dwa miesiące później proces się kończy, a w styczniu 2014 r. biskup Piotr Libera uznaje księdza Witkowskiego za winnego molestowania Lisińskiego i zawiesza w posłudze duszpasterskiej na trzy lata. Dożywotnio zakazuje mu też pracy z dziećmi.
Wyrok zapada, mimo iż nie został przesłuchany ani jeden świadek z ośmiu zgłoszonych przez księdza. Libera napisze w uzasadnieniu wyroku, że to dlatego, że się nie stawili. Gazeta dotarła do informacji, że nie stawili się, bo nikt ich nie wezwał. Libera nie przeprowadza też konfrontacji powoda z pozwanym. Wyrok zatwierdza watykańska Kongregacja Nauki Wiary. Tydzień po jego wydaniu ks. Zdzisław Witkowski pozywa Marka Lisińskiego do sądu o ochronę dóbr osobistych. Chce wycofania oskarżeń i przeprosin.
Marek Lisiński pisze wtedy do kurii. „Chciałbym z tego miejsca podziękować za działania, jakie podjął biskup Płocki Piotr Libera w stosunku do sprawcy, który zabrał mi nie tylko dzieciństwo, ale i czas teraźniejszy. Pomimo wyroku, jaki sprawca otrzymał, nadal niszczy mój spokój psychiczny, nie pozwala zapomnieć o tym, co było, oskarżając mnie w procesie cywilnym o naruszenie dóbr osobistych. Zwracam się, o ile to możliwe, o nieudostępnianie sądom cywilnym dokumentacji z mojego procesu, jaki miał miejsce w Sądzie Biskupim. Ta sprawa dotyczyła mnie i sprawcy, a prawo kanoniczne mówi jednoznacznie o ochronie i tajemnicy” – napisał.
W kolejnym liście Lisiński poprosił kurię o wsparcie w wysokości 150 tys. zł. Na tyle wylicza koszty terapii, którym musiał się poddać, żeby podnieść się po traumatycznych doświadczeniach z dzieciństwa. Libera nakazuje Witkowskiemu wycofać pozew, a sprawa zostaje umorzona.
20 października 2014 r. Lisiński wysyła do biskupa list z podziękowaniem. „Jeżeli Biskup byłby gotowy wypłacić mi rekompensatę w wysokości 200 tysięcy złotych na terapię, za straty moralne i psychiczne, gotów jestem zrzec się przyszłych roszczeń, a nawet wycofać z działalności publicznej w fundacji. Chciałbym już definitywnie zamknąć ten rozdział własnego życia” – napisał. Kuria płacić nie chce, więc teraz to Lisiński składa pozew cywilny. Żąda przeprosin i 10 tys. zł od Witkowskiego oraz od parafii, gdzie miało dojść do molestowania.
Szef fundacji Nie Lękajcie Się wyłudził pieniądze od ofiary księdza pedofila
Marek Lisiński, szef fundacji Nie Lękajcie Się, złożył dymisję, gdy wyszło na jaw, że wyłudził pieniądze od ofiary księdza pedofila i domagał się…
zobacz więcej
„GW” rozmawiała również z księdzem Zdzisławem, który miał molestować Lisińskiego. Ten twierdzi, że opowieść o molestowaniu to kłamstwo wymyślone przez Marka. „Marka znałem słabo, bo do kościoła chodził rzadko. Ale uczyłem go religii. W 1986 r. odszedłem na probostwo do pobliskiego Chamska, na początku lat 90. zacząłem uczyć tam religii. Wtedy zakolegowałem się z Darkiem, naszym szkolnym wuefistą. Okazało się, że jego siostra wyszła za mąż za Marka Lisińskiego. Któregoś dnia przyjechali do mnie we dwóch maluchem. Marek chciał, żebym mu pożyczył pieniądze na wykupienie prawa jazdy. Stracił je za jazdę po pijanemu. Prosił tylko, żebym nic nie mówił jego żonie. To ukrywanie mi się nie spodobało, powiedziałem: O nie!” – opowiedział Witkowski gazecie.
Kilkanaście lat później Lisiński pożyczył od księdza ponad 20 tys. zł – rzekomo na leczenie chorej na raka żony. Zapewnił, że będzie miał z czego oddać, bo wybiera się do pracy do Niemiec.
– No i po kilku tygodniach doszła mnie wieść, że Marek wcale nie wyjechał do Niemiec. Pojechałem do jego żony. Okazało się, że wcale na raka nie chorowała. Zadzwoniłem do niego, żądając zwrotu pieniędzy – opowiedział ksiądz, który usłyszał wtedy „niech ksiądz nie podskakuje, bo są na was haki i mogę księdza załatwić. A wtedy nie tyle ksiądz straci” – opowiedział ks. Witkowski.
Witkowski zagroził mu sądem, ale Lisiński w czerwcu 2008 r. przyjechał do niego po raz kolejny. Przeprosił za wszystko i obiecał, że wkrótce pieniądze zwróci. – Wrócił w sierpniu, ale zamiast gotówki chciał mi wcisnąć odkurzacz oraz jakąś myjkę do mycia okien w kościele, wartą podobno kilka tysięcy – opowiedział ks. Witkowski.
Mimo kolejnych ponagleń, Lisiński pieniędzy Witkowskiemu nie oddał – pisze „GW”. Dwa lata później, we wrześniu 2010 r., oskarżył Witkowskiego o molestowanie. – Dostałem wezwanie do kurii. Biskup Libera powiedział mi, że ma wytyczne, by w takich wypadkach od razu zwalniać – powiedział ks. Witkowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...