wtorek, 26 listopada 2019

To była moja ostatnia droga

Resztka ocalałych jeszcze liści brzóz połyskuje złotem. W tę niedzielę połowy listopada pogoda wymarzona na spacer. Ciepło, słońce nie żałuje promieni. Skrzy się urokliwe śródleśne jezioro.

Dwie młode kobiety wskakują do wody, płyną przy aplauzie grupki widzów. Morsy? Tutaj, dwadzieścia parę kilometrów od Warszawy? Zatrzymuję się na moment, aby je popodziwiać. I – mówiąc szczerze – pozazdrościć kondycji.
Ale nie one i nie to jezioro są celem dzisiejszej wędrówki. Sąsiad powiedział mi wczoraj, że przy leśnej drodze prowadzącej w stronę Chotomowa pojawił się dziwny pomnik – nie pomnik. W każdym razie stoi tam mnóstwo zniczy. Nowa kapliczka? Cóż, muszę sama się przekonać.
Piaszczysty szeroki dukt. Parędziesiąt kroków na wschód od Jeziora Trzcianeckiego, po lewej stronie na poboczu niewysoka konstrukcja. Dwa grube pnie dźwigają leżącą w poprzek, przeciętą w pół wielką kłodę. Na niej, przymocowana żelaznymi nitami metalowa tablica z wyrytym napisem.
Przechodniu, przystań na chwilę. To była moja ostatnia droga. W tym lesie w sierpniu 1944 zostałam zastrzelona przez Gestapo. Miałam 48 lat. Urodziłam się i mieszkałam w Trzcianach. Anna Rogulska z domu Derlacz. Niżej: 11 listopad 2019. Mieszkańcy Trzcian.
Obok, na udeptanym skrawku ziemi, rządek zniczy. Odmawiam modlitwę za zmarłych. Patrzę na zasypiający jesiennym snem las. Znam go w każdej porze roku; mieszkam niedaleko. W sierpniu, tej najbardziej dorodnej końcówce lata, jest tu pięknie. Drzewa jeszcze zielone, łąki oszałamiająco pachną trawą, kwiatami i ziołami. Sielski spokój, raj dla oczu i płuc, skłaniający do radowania się życiem.
Ale tamtego sierpnia 1944 było to miejsce śmierci. Nieporównywalnego z niczym zła. Przyznania sobie przez jedną nację praw unicestwienia innej.
Wiele takich ostatnich dróg musieli Polacy doświadczyć. Za Wisłą w Palmirach, niemalże naprzeciw mojej wsi drogę tę przebyły dziesiątki naszych braci. Przyczyną ich śmierci była przynależność do polskiego narodu. Dla Niemców powód wystarczający. Winy dotąd niezmazane, przerzucane na innych. Nawet na nas, ofiary. Nadal uzurpowane sobie prawo pouczania jak mamy żyć, jakby tamte ostatnie drogi kilku milionów naszych rodaków nie istniały, nie były ważne.
Takich myśli nie sposób uniknąć, kiedy widzimy w lasach i na polach pojedyncze albo zbiorowe mogiły pomordowanych. Takich myśli nie mogę uniknąć i tutaj, na tym skrawku ziemi otoczonej wspaniałym lasem. Trudno nie myśleć o ostatniej drodze Anny, być może wiedzącej co ją czeka. Trudno sobie w naszym sytym aroganckim świecie takie coś wyobrazić.
Mieszkańcom Trzcian, małej osady wśród lasów, gdzieś na krańcach Ziemi Legionowskiej, należy się szacunek i uznanie za tę właśnie prostą pamięć. Za jej obudzenie. Bez werbli, wielkich mów, salw honorowych. Ów skromny leśny pomnik przypomina bowiem rzecz niezwykle ważką: obowiązek niezapominania. Woła do nas z minionych czasów: To była moja ostatnia droga! Pamiętajcie i o mnie. O ludzkiej istocie mało znaczącej w teatrze wojny. O tych mi podobnych, nie wpisanych do potężnego katalogu ważnych ofiar. O zwykłych ludziach, których jedyną winą było, iż są Polakami.
Przystańcie na moment. Zastanówcie się czy naprawdę warto bić się o głupstwa, jeden drugiemu życzyć najgorszego. Zapominać, że człowiek jest człowiekowi bratem. Wielkie memento kierowane także do tych, którzy krzyczą aby zarzucić na przeszłość zasłonę milczenia i gnać do przodu, ku enigmatycznej nowoczesności, gnąc się przed nią w niskich ukłonach. Ale przeszłość, teraźniejszość i przyszłość to trzy nierozłączne siostry.
Zapadłe w ziemię, niemal już niewidoczne mogiły są rozsiane po całej Polsce. Widywałam je na moim rodzinnym Podkarpaciu, kilkakroć natknęłam się na nie w ukochanej Puszczy Augustowskiej i paru innych miejscach. Nie w każdym postawiono znak pamięci, bo i o wielu pokolenie powojenne już nie wie. Dlatego nawet drobny gest przywołania ich do świadomości ma znaczenie nieprzecenione.
Zawsze jednak możemy im ofiarować modlitwę. Wieczne odpoczywanie racz Im dać Panie. A światłość wiekuista niechaj Ci świeci Anno…
Zuzanna Śliwa
https://prawy.pl/
Dziękuje, Pani Zuzanno…
Admin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...