Płanetnicy czy obłocznicy, tak samo jak chmurnicy panicznie boją się dźwięku dzwonka loretańskiego. Dlatego gdy tylko w okolicy wsi pojawi się któryś, ciągnąc na linie burzową lub gradową chmurę, natychmiast trzeba rozpocząć dzwonienie, co zmusi go do skierowania się w inną stronę i ochroni w ten sposób plony.
Dzwonienie jest też skuteczne na mniejszy deszcz, pozwalając gospodarzom zebrać suche siano z pól.
Funkcja dzwonnika jest więc bardzo odpowiedzialna i może być powierzana jedynie osobom obeznanym w sprawach pogody, a przed wszystkim potrafiącym sobie radzić z płanetnikami. Zdarzało się przecież, że płanetnik trzymał dzwonek i nie pozwalał nim dzwonić. Przynajmniej tak nieraz tłumaczyli się dzwonnicy gdy za późno spostrzegli zagrożenie i nie zdołali odgonić chmur. Takiego dzwonu nie wolno używać na inne okoliczności np. informowania o przybyciu księdza z wiatykiem czy czyjejś śmierci, gdyż traci wtedy swoją moc.
Kult Matki Bożej Loretańskiej i zwyczaj budowania replik Świętego Domku z Loreto rozpowszechnił się w Polsce w XVII w. i trwał przez cały wiek XVIII.
Jednym z pierwszych propagatorów był u nas Jakub Sobieski. Ojciec króla Jana III Sobieskiego, odbył w młodości kilkuletnią podróż po Europie i wtedy zaobserwował rosnącą popularność Santa Casa di Loreto. Coraz liczniejsze były też pielgrzymki do Loreto, z których przywożono dzwonki loretańskie mające odpędzać złe moce, a także rozpędzać chmury burzowe i powstrzymywać związane z nimi nieszczęścia.
Często w świątyniach, jeden dzwon, zazwyczaj najmniejszy, poświęcany był w intencji zażegnywania żywiołów. Miał nawet nieraz napis fulgura frango czyli „rozłamuję pioruny”.
Władze kościelne starały się stopniowo eliminować wiarę w cudowną moc przedmiotów, w amulety i talizmany, dlatego w końcu zakazano m.in. używania dzwonów kościelnych do rozpędzania burzy. Nie wyeliminowało to ludowej wiary w cudowną moc dzwonków loretańskich i w XVIII wieku zaczęto budować po wsiach dzwonnice z dzwonami poświęconymi Matce Bożej Loretańskiej, a ich głos miał nie tylko ostrzegać przed pożarem – ludzie wierzyli, że dzwonek loretański odstrasza płanetników – złe duchy ściągające z nieba pioruny i grad.
Wiara w dzwonki loretańskie i związane z nimi powyższe zwyczaje znane są w całej Polsce. Dzwonniczki, najczęściej w centrum wsi, budowane były głównie na Podhalu Orawie i Żywiecczyźnie ale też na Śląsku zwłaszcza opolskim. Wiele kapliczek dzwonnic loretańskich, z XIX i początków XX w., zwanych też burzówkami, istnieje tam do dziś. Pełnią one już od dłuższego czasu szersze funkcje niż tylko odganiane płanetników. Z czasem przypominały również o odmawianiu modlitwy „Anioł Pański”, wzywały do gaszenia pożaru oraz na codzienne nabożeństwa majowe i różańcowe. Funkcja wzywania społeczności do gaszenia pożaru w świadomości mieszkańców jest już od dawna najważniejsza i to ona często uważana jest za przyczynę istnienia dzwonnic i dzwonków loretańskich, a nie jak było kiedyś, funkcja zapobiegania pożarom. .
W niektórych regionach popularne były małe ręczne dzwonki. Okrążanie domu, dzwoniąc dzwonkiem loretańskim, gdy zbliżała się burza, miało ochronić go przed uderzeniem pioruna i pożarem.
* * *
Burzowa kapliczka w Łapszance
Gdy pnąc się pod górę miniemy położoną w wąskiej dolinie wieś Łapszankę, z przełęczy ujrzymy rozległą panoramę. Widać stąd łańcuch Tatr Bielskich i Spiską Magurę. W dole rozciąga się Osturnia – najdalej na zachód wysunięta osada zamieszkana przez ludność rusińską.
Uroku pejzażowi dodaje niewielkich rozmiarów kapliczka wzniesiona w 1928 r. To ciekawe miejsce warto zobaczyć. Kapliczkę ufundowali gospodarze z górnej części Łapszanki, zwani tu górzanami. W kapliczce umieszczono dzwon, który miał ostrzegać mieszkańców przed zbliżającą się burzą oraz rozpędzać gradowe chmury.
Dawniej wierzono, że pioruny i nawałnice są sprowadzane przez demony zwane płanetnikami lub chmurnikami. Złe duchy panicznie bały się dźwięku kościelnych dzwonów i tylko donośne gongi mogły skłonić je do rozproszenia chmur, a zasiewy uchronić przed zniszczeniem.
Chociaż księża niezbyt przychylnie patrzyli na tę „pogańską” praktykę, trudno było walczyć z głęboko zakorzenioną tradycją.
Gdy wprowadzono zakaz używania dzwonów kościelnych do odganiania chmur, na Podhalu, Orawie i Spiszu wzniesiono wiele wolno stojących niewielkich dzwonnic. „Dzwonieniem na burzę” zajmowała się wybrana osoba, bogobojna i ciesząca się we wsi powszechnym szacunkiem. W zamian otrzymywała wynagrodzenie w postaci żywności lub pomoc w pracach polowych.
Gongi przypominały również o modlitwie Anioł Pański. W 1967 r. ostrzeganie przed burzą okazało się bardzo niebezpieczną czynnością. Wtedy w łapszańskiej kapliczce zginął młody człowiek rażony piorunem.
Co roku 26 sierpnia, w dzień Matki Boskiej Częstochowskiej, przy kapliczce jest odprawiana msza święta z udziałem mieszkańców Łapszanki.
Więcej znajdziesz w Polska Niezwykła małopolskie
Łapszanka to bardzo malownicza wieś z pięknymi widokami. Warto do niej zajrzeć choć na parę godzin.
Admin
Admin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz