niedziela, 15 grudnia 2019

Kontenerowce: Jeszcze jeden zakłamany horror globalizacji

«20 statków cargo produkuje więcej zanieczyszczeń niż wszystkie używane w świecie samochody. Problemem jest to, że ich ilość bynajmniej nie wynosi 20 – po morzach i oceanach pływa aż 60 000 super-cargo…»

Dwadzieścia kontenerowców zanieczyszcza bardziej niż wszystkie samochody świata
Venti di questi cargo inquinano più di tutte le auto del mondo
>https://www.maurizioblondet.it/venti-cargo-inquinano-piu-tutte-le-auto-del-mondo/
Maurizio Blondet 28 lipca 2017 tłum. RAM
(Artykuł jest sprzed roku, ale jest bardzo ciekawy i dalej jak najbardziej aktualny…)
Przepełnieni wzniosłą świadomością ekologiczną, z pewnością głowicie się siarczyście nad kwestią zanieczyszczeń produkowanych przez pojazdy posiadające silniki spalinowe, a już szczególnie te dieslowskie. Sądzę, że wkrótce zaczną zastraszać was tą sprawą jeszcze bardziej, wykorzystując do tego mass media.
Ale oto rozwiązanie problemu, które pojawia się jak na umówiony sygnał: Volvo oświadcza, że będzie produkowało wyłącznie samochody elektryczne lub hybrydowe, BMW mówi, że zacznie produkować Mini elektryczne w Wielkiej Brytanii, Mercedes rzuca wyzwanie Tesli i deklaruje gotowość produkowania do roku 2022 aż 10 modeli elektrycznych.
Elon Musk, będący wg. mass mediów najgenialniejszym przedsiębiorcą świata, skonstruował już Tesla Gigafactory („największą fabrykę na świecie”), która obiecuje, że”od roku 2018 będzie w stanie dostarczyć baterie litowe dla 500 000 samochodów rocznie”.
Ale czego można oczekiwać, gdyby okazało się, że większość konsumentów – zacofanych i niepoprawnych ekologicznie – nie jest przekonana co do stosowności zakupu samochodu elektrycznego z bateriami litowymi, zdecydowanie droższego od samochodu z silnikiem spalinowym?
Również na to jest recepta: do roku 2040 planuje się zakaz wjazdu do Londynu innym samochodom niż elektryczne; do roku 2020 – taki sam zakaz będzie obowiązywał w Berlinie; czytamy także, iż „Paryż i Oslo wypowiadają wojnę dieslowi”, a burmistrzowie wielu stolic oświadczają, że w śródmieściach będą dozwolone wyłącznie samochody elektryczne.
Rząd amerykański planuje dać Elonowi Musk’owi 1,3 miliardów dolarów z pieniędzy publicznych na jego genialne przedsięwzięcie (Musk jest geniuszem także jak chodzi o przechwytywanie dotacji publicznych).
Jednym słowem, będziecie musieli kupić samochód elektryczny, a upieranie się przy dieslu będzie świadectwem waszego prymitywizmu i braku wrażliwości, czegoś w rodzaju bycia „homofobem” i „populistą”.
Ni stąd, ni zowąd – nagle rozprawia się o samochodach elektrycznych
Zauważyliście z pewnością, że również rządy państw opowiedziały się, jak na zawołanie, za samochodem elektrycznym – signo dato, jak stwierdza Juliusz Cezar w De Bello Gallico.
Rzeczą trudną jest zidentyfikowanie kto i skąd dał sygnał, na który wszyscy leaderzy polityczni i producenci samochodów zareagowali posłuszeństwem. Myślę jednakże, że musi to być ten sam ośrodek –znajdujący się wszędzie i nigdzie – który nakazał nauczanie gender w przedszkolach, zaordynował 12 szczepionek dla noworodków, „małżeństwa” dla sodomitów, zniesienie płatności gotówkowych, zredukowanie Kościoła Katolickiego do wyblakłego duplikatu Human Right Watch, a także nadchodzącą szybkimi krokami legalizację eutanazji bezużytecznych zjadaczy chleba.
Wszystkie te inicjatywy, o których do niedawna w ogóle się nie mówiło, nagle, jak na umówiony znak realizuje się równocześnie po obu stronach Atlantyku.
Tytaniczna decyzja przestawienia przemysłu samochodowego bez wątpienia pochodzi z bardzo wysokich sfer, a jej motywacje są strategiczne. Prawdopoobnie, zadecydowano, by zlikwidować raz na zawsze zyski z produkcji ropy naftowej, osiągane przez kraje produkujące ją, w szczególności ten, który jako jedyny odmawia podporządkowania się Supermocarstwu.
Być może opracowano istotną innowację, jak chodzi o baterie litowe i znajduje się ona we „właściwych” rękach. Być może wymyślono tenże proces, by, niemal dosłownie przy pomocy wstrząsu elektrycznego, zrewitalizować gospodarkę całego świata zachodniego, który od roku 2008 przeżywa nieodwracalną stagnację, pomimo wielu trylionów dolarów wstrzykniętych do banków centralnych systemu.
Obowiązek zakupu samochodu elektrycznego, wraz z przekształceniem sieci stacji benzynowych w stacje ładowania baterii powinien zainicjować upragniony proces ożywienia gospodarczego wraz ze wzrostem tendencji inflacjonistycznej.
Oczywiście, konwersję chce się przeprowadzić po to, by „przeciwdziałać zanieczyszczeniu środowiska”
Jaka by nie była rzeczywista przyczyna planowanego posunięcia, poinformują was o tej najbardziej cnotliwej z możliwych, tj. powiedzą wam, że inicjatywa ta ma na uwadze środowisko, zablokowanie efektu cieplarnianego oraz globalnego ocieplenia, wywołanych szkodliwymi pyłami, produkowanymi przez samochody z silnikami spalinowymi.
Informacje dostarczone do tego momentu miały na celu wyjaśnienie tytułu artykułu. Prawdopodobnie nie wiecie o tym, że 20 kontenerowców (statków cargo) zanieczyszcza w takim samym stopniu jak wszystkie samochody jeżdżące po świecie.
Statki cargo są wprost olbrzymich rozmiarów, mają długość 300 metrów, a spółka Maersk posiada kilka jednostek nawet o długości 400 metrów, czyli 4 razy dłuższych od boiska piłkarskiego. Produkuje się je tak duże, ponieważ im są większe, tym większą ilość kontenerów mogą przewozić, co przekłada się na postępującą redukcję kosztów transportu.
Ich tytaniczne, wszystkożerne motory spalają całe tony paliwa – oczywiście tego najtańszego, którym są pozostałości smołowe rafinacji (Tzw. bunker oil jest tak kleisty, że musi być podgrzewany przed spalaniem go w silnikach. Bunker oil nazywany jest czesto „brudną krwią globalizacji”. RAM), a nawet muły węglowe, zawierające wysoki procent siarki, której obecność w paliwach, w przypadku samochodów, jest zabroniona.
(Co ciekawe,wygląda na to, że nie jest możliwe używanie innego paliwa dla napędu dzisiejszych kontenerowców, jak to dotąd stosowane. Próby z użyciem paliwa stosunkowo czystego pokazały niewydajność silników podczas manewrów szczególnie istotnych i bardziej skomplikowanych, tym samym zmniejszając stopień bezpieczeństwa ich wykonywania, a także problemy z produkcją elektryczności. RAM)
Dlatego 20 statków cargo produkuje więcej zanieczyszczeń niż wszystkie używane w świecie samochody. Problemem jest to, że ich ilość bynajmniej nie wynosi 20 – po morzach i oceanach pływa aż 60 000 super-cargo.
Każdego roku ma także miejsce 122 przypadków zatonięć, co oznacza, że średnio co 3 dni statek cargo z ponad 300 kontenerami na pokładzie idzie na dno morza lub oceanu. Według ekspertów, co roku zatopieniu ulega w tenże sposób 1,8 milionów ton produktów toksycznych, czemu towarzyszy, co jest rzeczą zrozumiałą, śmierć 2000 marynarzy, jako że ich zawód jest drugim najniebezpieczniejszym zawodem świata.
Pierwszą pod tym względem jest profesja rybaka, wyjaśnia ekspertka podczas śledztwa przeprowadzonego przez France 5, zatytułowanego “Cargos, la face cachée du Fret” („Cargo, ukryte oblicze transportu morskiego”). Dochodzenie, o którym mowa, robi wrażenie i nie wiadomo w jaki sposób zaakceptowane zostało przez kanał telewizyjny należący do mainstreamu – widocznie istnieją jeszcze odważni dziennikarze.
Jest to bezkompromisowe śledztwo na temat sektora (którym są wielonarodowe korporacje zbrojeniowe) stojącego w cieniu, którego olbrzymy pływają pod wygodnymi banderami – od Liberii, Wysp Marshalla przez Królestwo Tonga, Vanuatu po Mongolię, która nie ma dostępu do morza. Zapewniają one jednakże globalnym armatorom dogodne dla nich warunki, wśród których znajduje się zasada, mówiąca, że jakakolwiek by nie była narodowość marynarzy – prawo pracy, zobowiązania płacowe, ubezpieczenia od wypadków oraz zdrowotne, które zostaną względem nich zastosowane, odnoszą się do państwa pod którego flagą pływa jednostka morska.
W rzeczywistości, połowa personelu statków cargo to Filipińczycy, ze względu na fakt, że „znają angielski i kosztują niewiele”. Filipiński spawacz stwierdza: „Zarabiam 4 razy tyle ile zapłacono by mi w moim kraju, ale czuję się tak, jak bym pozostawał w więzieniu”. Na kontenerowcach nie funkcjonują ani smartphony ani Internet, na cargo należących do spółki Maersk zabronione są napoje alkoholowe; jeżeli w trakcie burzy morskiej fala zmyje cię z pokładu, lub zmiażdżą cię źle umocowane kontenery – twoja rodzina może zwrócić się wyłącznie do sądów w Mongolii lub Vanuatu.
Video:”Environ 2000 marins perdent la vie chaque année”
>https://fr-fr.facebook.com/france5/videos/10153640360249597/
Nie wysiada się już więcej w portach, nie odpoczywa się, ponieważ wynalazek o nazwie kontener nie pozwala na postoje.
Na tylko jeden tego rodzaju kontenerowiec można załadować 800 milionów bananów (jest to ilość wystarczająca na obdarowanie bananem wszystkich mieszkańców Europy i Ameryki Północnej), wyładować je w ciągu 24 godzin i wyruszyć w morze, jako że czas to pieniądz.
Kapitan statku nie ma pojęcia o tym, co przewozi i nie interesuje go to: za zawartość kontenera, który wyrusza w podróż zaplombowany, prawnie odpowiedzialny jest nadawca i adresat. Procedura ta praktycznie redukuje do zera inspekcje celne, co znów obraca się w ogromne oszczędności czasowe – a czas to pieniądz. Najrozmaitsi urzędnicy celni twierdzą, że „jedynie” 2 % kontenerów może zawierać broń lub narkotyki, jako że „większość spedytorów przestrzega prawo”. Jest to jednakże branża bez reguł, całkowicie eksterytorialna, która spółkom gigantom przynosi zyski rzędu 450 miliardów dolarów rocznie
Kiedy – po wyładowaniu w jakimś porcie części kontenerów – statek cargo wyrusza na morze, dla zachowania jego stabilności pompuje się do jego zbiorników dziesiątki ton wody morskiej wraz z tysiącami ryb i innych stworzeń morskich, które wiezie on z sobą i wypompowywuje w odległości tysięcy kilometrów od ich naturalnego środowiska życiowego. Problemem jest również hałas silników cargo (pod wodą okazujący się 100 razy silniejszym od huku produkowanego przez odrzutowiec), podejrzewany o dezorientowanie wielorybów, skutkujące ich śmiercią na plażach.
Stwierdzicie więc: jeżeli rządy i lobby ekologiczne martwią się tak bardzo zanieczyszczeniem mórz i globalnym ociepleniem, że zadecydowały o zakazie (na całym świecie) produkcji samochodów z silnikami spalinowymi oraz zastąpieniu ich silnikami elektrycznymi – dlaczego nie wprowadzą ograniczeń dotyczących mega-cargo i mega-tankowców?
Jeżeli jedynie 20 takich cargo zanieczyszcza jak wszystkie samochody jeżdżące po świecie, wystarczyłoby zredukowanie o 0,35 % transportu morskiego by osiągnąć ten sam skutek oczyszczenia środowiska, jaki oczekiwany jest wskutek globalnej konwersji na samochód elektryczny.
Niestety, postawiliście całkiem niewłaściwe pytanie. Powinien zastanowić was fakt, że Protokół z Kyoto nie dotyczy transportu morskiego i zupełnie lekceważy zanieczyszczenie i zniszczenia jakie on produkuje. (Podobnie, wykluczony jest z Protokołu transport lotniczy, a paliwo używane w samolotach jest nieopodatkowane, w przeciwieństwie do silnie opodatkowanej benzyny. RAM)
Jak wyjaśnia Mark Levinson, ekonomista i autor najbardziej wnikliwej pracy na temat kontenerów, zatytułowanej «The Box: How the Shipping Container Made the World Smaller and the World Economy Bigger», (Princeton University Press) – „ludzie sądzą, że globalizacja jest spowodowana dysproporcjami płacowymi, co wywołuje delokalizację produkcji do Azji lub do innych miejsc, gdzie znajduje się tania siła robocza.
To błąd w rozumowaniu, bowiem zróżnicowanie wynagrodzeń istniało także przed globalizacją. To, co umożliwia wyzysk taniej siły roboczej do produkcji towarów przeznaczonych następnie do sprzedaży na rynkach o wysokim dochodzie, to niesamowite wręcz obniżenie kosztów transportu morskiego. To właśnie stanowi kluczowy czynnik, który – za sprawą kontenerów i mega-cargo, redukujących koszt przewozu do minimum – stał się rzeczywistością”.
«The Box: How the Shipping Container Made the World Smaller and the World Economy Bigger»
>https://www.amazon.it/Box-Shipping-Container-Smaller-Economy/dp/0691170819
Są to koszty tak niskie, że «dorsze złowione w Morzu Szkockim, bardziej opłaca się wysłać w chłodzonych kontenerach do Chin, by tam sfiletowano je i przerobiono na paluszki rybne a następnie odesłano do supermarketów i restauracji szkockich, niż płacić za tę pracę Szkotom”.
Tę informację podaje Rose George, młoda dziennikarka brytyjska, która po zaliczeniu 10 000 kilometrów, tj. aż do Singapuru, na pokładzie cargo Mersk Kendal – kontenerowca o długości 300 metrów, obsługiwanego przez załogę złożoną jedynie z 20 osób, napisała książkę noszącą tytuł «Ninety Percent of Everything: Inside Shipping, the Invisible Industry That Puts Clothes on Your Back, Gas in Your Car, and Food on Your Plate».
Zdolna dziennikarka stwierdziła, że w dzisiejszym społeczeństwie postindustrialnym, w którym nie produkuję się już więcej, ale jedynie kupuje – 90 % tego, co potrzebujemy przybywa do nas za pośrednictwem kontenerów. Jednym słowem wszystko: od papieru po drewno, od żywych zwierząt po zamrożone tusze; także syntetyczne kurtki ocieplane, jeans, marynarki dla Harrod’a i dla Standy szyte w Wietnamie lub w Bangladesh’u; smartphony, tablets i inne urządzenia elektroniczne, produkowane w Korei, Chinach i Japonii; również lodówki i pralki; zboże z Kanady i z Australii, nowalijki poza sezonem przywożone z antypodów. (…)
«Ninety Percent of Everything: Inside Shipping, the Invisible Industry That Puts Clothes on Your Back, Gas in Your Car, and Food on Your Plate»
>https://www.amazon.it/Ninety-Percent-Everything-Shipping-Invisible/dp/0805092633
VIDEO: Rose George: Inside the secret shipping industry
>https://www.youtube.com/watch?v=j7RsRnYlz7I&feature=youtu.be
VIDEO: FREIGHTENED – The Real Price of Shipping – Trailer
>https://youtu.be/FXH7FzTikYo
Wybór tekstów, tłumaczenie i opracowanie: RAM
http://ram.neon24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...