Bo czyż poniższe fundamenty naszej [aby na pewno naszej ?] religii nie bazują na snach, urojeniach i fałszerstwach ?
Wpływowy w USA historyk Albert Lindeman uzasadniając „nadreprezentatywność” Żydów w kluczowych sektorach, jak media, polityka, finansjera, zarządzanie, prawo, medycyna, nauka, edukacja – genezę siły Żydostwa wyprowadził od biblijnego konfliktu dwu braci: Ezawa i Jakuba [Lindemann A. Esau’s Tears: Modern Anti-Semitism and the Rise of the Jews. 1997].
Zapowiedzianą w Biblii przez „Pana” dominację szczepu młodszego brata-bliźniaka nad sprowadzonym do roli sług potomstwem jego starszego brata można by rzeczywiście interpretować na korzyść Jakuba (i zstępnych), który urodził się jako drugi, trzymając za piętę starszego Ezawa [Księga Rodzaju 25, 19-28].
Ale wystarczy przeczytać kolejne wersety, ażeby popaść w zwątpienie: wygłodniały Ezaw pod presją młodszego brata zrzekł się pierworództwa na rzecz Jakuba, za co dostał od niego miskę soczewicy oraz kawałek chleba [Rdz 25, 29-34].
Dla młodszego Jakuba status pierworodnego oznaczał doraźne korzyści, ale przecież kupując tenże status za miskę zupy zanegował tym obiecaną Rebece dla potomków Jakuba pozycję panów w stosunku do potomnych Ezawa!
Potem jeszcze Jakub wyłudził podstępem od Izaaka – ich umierającego ojca – błogosławieństwa dla syna pierworodnego po podszyciu się pod Ezawa w kamuflażu z zastosowaniem koźlęcej skóry [Rdz 27, 1-45]. W tym podstępie czynny udział miała ich matka Rebeka, o której Biblia podaje, że była „bardzo piękna” [Rdz 26, 7] oraz że kochała syna Jakuba, podczas gdy ojciec preferował Ezawa [Rdz 25, 28].
Znamienne, że oba powołane tu kontrowersyjne, bo podstępne postępki Jakuba nie są teraz przez historyków oraz doktrynerów chętnie przywoływane, ani dyskutowane, bowiem nie stawiają w dobrym świetle ani ojca narodów „wybranych” Jakuba, ani jego matki Rebeki. A wobec owych oszustw przepowiednia jest tylko wstydliwym mitem. MITEM !
Nie mam intencji dezawuowania ksiąg uznawanych za święte. Czytam je, wnioskuję i pytam czy zasadne są oficjalne doktryny – tu i ówdzie państwowe – oparte na mitologicznych legendach, w których – co znamienne, kluczowe decyzje „Pana” zostały przekazane za pośrednictwem pojedynczych osób, osobiście zainteresowanych przepowiedniami pomyślnymi dla nich i dla ich potomstwa?
Genesis nie wyjaśnia, w jaki sposób Rebeka „poszła do Pana”, ażeby uzyskać tę znamienną przepowiednię o dominacji potomków swego młodszego syna. Wiarygodność tego fragmentu Starego Testamentu jest niska z uwagi na jednoosobowość źródła informacji, które jak dalsze postępowanie Rebeki wykazało rzetelnym nie było.
Zakładając brak złej woli – czy nie nastąpił aby przypadek tego typu, iż w umyśle pięknej kobiety, będącej w stanie odmiennym, mogło się pojawić pod wpływem emocji zwidzenie, które jednak spowodowało całkiem realną kaskadę wydarzeń dziejowych, będącą wciąż i dziś źródłem niepotrzebnych, a tragicznych konfliktów?
Ponadto czy można było wierzyć Jakubowi, iż bez świadków stoczył zwycięski „pojedynek z Bogiem”, po którym Bóg zmuszony przez Jakuba – pobłogosławił go i nadał mu imię „Izrael” tj. „walczący z Bogiem” [Rdz 32, 25-33]?
Podczas tej walki „Bóg” uszkodził Jakubowi „staw biodrowy”, i choć dla upamiętnienia tamtego zwycięstwa dziś Izraelici unikają ponoć spożywania ścięgien stawu biodrowego (a czy tak wielu lubi jeść ścięgna?), jednak sformułowanie to można interpretować rozmaicie, bowiem w Biblii „biodro” oznacza też „układ rozrodczy”.
[są opinie, że karą dla rodu Jakubowego za tamtą walkę z Bogiem są choroby dziedziczone wśród Żydów – w tym dość częste wodogłowie tzn skaza białkowa Tay-Sachs-Disease]
Okoliczności pojedynku Jakuba z „Bogiem” są niejasne, bo i trudno uwierzyć, ażeby Bóg zechciał przystąpić do walki z człowiekiem wręcz bojaźliwym, lękającym się swojego brata-bliźniaka [Rdz 32, 7-8], ażeby następnie z tej walki Bóg nie wyszedł zwycięsko, i aby przyznał o świcie, że nie wie, jak Jakub ma na imię, a wreszcie ażeby ulec presji Jakuba oraz udzielić mu wymuszonego w ten sposób błogosławieństwa.
Co to za „Bóg”? Przecież to nie są chyba przymioty Boga wszechmocnego. Więc trudno się dziwić, że owa postać występuje w tej przypowieści pod trzema określeniami: jako „ktoś”, jako „anioł”, a nad ranem, gdy osłabł, to jednak już jako „Bóg”. Bóg wszechmocny osłabł nad ranem? Może raczej gdy nad ranem Jakub przebudził się – jego sen o potędze prysł?
Autorzy tej księgi Starego Testamentu mieli zapewne z opisanym epizodem kłopot, jeśli potem „Bóg wszechmocny” ponownie objawił się Jakubowi tet a tet, ażeby ponownie nadać mu imię „Izrael”, również bez świadków i w równie niejasnych, choć jakby w mniej kontrowersyjnych okolicznościach, bo bez walki, i z wiedzą, że Jakub nazywał się Jakub, a więc poprzednia zmiana imienia była jednak nieskuteczna.
Tym razem także z kolejną obietnicą, że z Jakuba „powstanie naród i wiele narodów”, a z „biodra” jego wyjdą królowie [Rdz 35, 9-15]. Zatem to nie tylko ten nasz JEDYNY, ale jednak i wiele narodów. Jak to rozumieć? I czy warto starać się o zrozumienie zjaw w umyśle człowieka, który zwykł konfabulować z premedytacją?
Być może kluczem do interpretacji biblijnych wersji wydarzeń jest to, że ważne „proroctwa” zachodzą tam w trakcie snu, w formie marzeń sennych. Będąca częstym motywem w literaturze, a również w sztuce, przypowieść podaje, że Jakub śpiąc z głową na kamieniu „zobaczył” w marzeniach sennych drabinę sięgającą aż do niebios, z aniołami na jej szczeblach.
Jakub w ten sam sposób miał także kontakt z Bogiem, który rzekomo przyobiecał mu wtedy jego potomstwu tereny do zasiedlenia i przyobiecał przyszłe sukcesy w dziedzinie prokreacji oraz ekspansji [Rdz 28, 10-22].
Ludowe przysłowie ujmuje tego typu zjawiska wprost:
„Czego kto pragnie na jawi, to mu sen przed oczy stawi.”
„Czego kto pragnie na jawi, to mu sen przed oczy stawi.”
Ów epizod cudownego „ukazania się Boga” jest powtórnie wspomniany siedem rozdziałów dalej [Rdz 35, 6-7], ale co
z n a m i e n n e już bez zaznaczenia, że był to przecież tylko sen!
z n a m i e n n e już bez zaznaczenia, że był to przecież tylko sen!
A więc czytelnik/czka tego fragmentu Biblii może odnieść mylne przekonanie jakoby opisane objawienie odbyło się naprawdę, a nie jedynie w sennym i bardzo utrapionym umyśle patriarchy Jakuba. Utrapionym – to wiadomo, bowiem o tym stanie Stary Testament mówi wielokrotnie – niepokojami i przerażeniem wobec perspektywy ponownego spotkania się ze starszym bratem-bliźniakiem, prawdopodobnie wskutek wyrzutów sumienia Jakuba wobec Ezawa oraz ich ojca.
Skoro w Starym Testamencie przyjęto wykazany powyżej sposób relacjonowania zdarzeń, to uprawnione jest chyba także założenie, że wspomniane wcześniej Rebeki „pójście do Pana” po wyrocznię, który z jej synów będzie panem, a który jego sługą – i to wraz z ich potomnymi [Rdz 25, 23-26] – mogło się odbyć w ten sam sposób, tzn. że Rebeka poszła nie tyle „do Pana” ale… spać, a doznane marzenia senne mogła po przebudzeniu potraktować jako objawienie oraz konsekwentnie przyjąć wyśnione sobie słowa jako obowiązującą wyrocznię, pochodzącą od samego Boga.
W wydarzeniach, które nastąpiły potem psycholog mógłby dopatrzyć się u Rebeki, oraz u jej potomnych, klasycznego przykładu tzw. „samospełniającego się proroctwa” – zjawiska psychologicznego w następstwie imperatywu stymulowanego nasyconymi emocjami stosunkami międzyludzkimi [Aronson E. i in. Psychologia społeczna, Serce i umysł. 1994].
Izaak modlił się do Boga przez 19 lat za Rebekę o wydanie potomstwa i to jest bardziej realne, niż pójście Rebeki „do Pana” [Rdz 25, 20-26]. Co znamienne, Izaak otrzymał „od Pana” przyrzeczenia „oddania wszystkich tych ziem” … „tobie i twemu potomstwu”… „rozmnożę potomstwo twe” oraz „wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia {jakie jest udziałem} twego potomstwa” [Rdz 26, 1-4], bez jakiejkolwiek dyskryminacji potomków Ezawa.
Powtórne objawienie i ponowione przez „Pana” przyrzeczenie Izaakowi „rozmnażania twojego potomstwa” [Rdz 26, 24-22] również nie zawiera jakiejkolwiek uwagi, jakoby jego potomstwo po Ezawie miało służyć jego potomstwu po Jakubie. A więc brakuje tu potwierdzenia komplementarnej części obietnic „Pana”, odebranych ponoć przez Rebekę i lansowanych teraz w tej wersji przez amerykańsko-żydowskiego historyka Lindemana.
Kluczem zapasowym dla rozumienia starotestamentowych wydarzeń może być szczególne nazewnictwo. Mianowicie podczas ucieczki patriarchy Jakuba przed swoim bratem oszukanym przez niego dwukrotnie, „Pan” miał podobno ukazać się Jakubowi dosłownie na luzie, bowiem okolicę tę nazwano „Luz” – aż do czasu, gdy Jakub nadał jej nową nazwę El-Betel [Rdz 35, 6-7].
Ta interpretacja to żart nazewniczo-sytuacyjny ale problem jest bardzo poważny. Bo czy wobec cytowanych przykładów można wykluczyć kreatywność „zainteresowanych” przy spisywaniu post factum Biblii?
Czyż nie zastanawia fakt, że już w czasach biblijnych „reporter przy tym był”, ale w szczególnym ustawieniu – jak bywa zazwyczaj i dziś – bo po „naszej” stronie?
Opisano dzieje, wizje, sny Rebeki, Jakuba oraz ich potomków, a wzmianki o jego starszym bracie-bliźniaku Ezawie pojawiły się w kontekście spotkania z Jakubem, gdy Jakub okazywał przerażenie i uniżoność, najwidoczniej wobec krzywd, jakie bratu uczynił? Czy losy oraz sny Ezawa – bardziej od Jakuba uczciwego i męskiego, owłosionego myśliwego – były mniej ciekawe, nie warte spisania dla potomnych?
Bez samodzielnego zapoznania się z Biblią trudno zrozumieć wiele zjawisk współczesnych.
W rewanżu za wyzysk Jakub okradał swojego teścia Labana (z wykorzystaniem starożytnej inżynierii genetycznej z użyciem odpowiednio obrzezanych patyczków [Rdz 30, 25-43]).
Dziewięciu synów Jakuba – działając wspólnie i w porozumieniu – sprzedało najmłodszego brata do egipskiej niewoli, i aby zrobić wrażenie jakoby Józefa rozszarpał drapieżnik – pokazali ojcu szaty jego ukochanego syna pomazane koźlą krwią [Rdz 37, 1-36].
Czy takie poczynania założycieli narodu „wybranego” nie były zachętą dla wyznawców Genesis do kupczenia czym- i kim-kolwiek dla bogacenia się, oszukując brata, ojca, męża, syna, teścia?
Dlaczego „Pan” dyktując na górze Synaj Mojżeszowi drugą wersję Dekalogu pominął przykazanie „Nie kłam” [Wj 34, 14-26]? Czy może Mojżesz zapomniał je tylko, kiedy schodził z góry w samotności? Bo przecież nikt myślący nie da sobie wmówić, że „Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu” jest równoważne z krótkim „NIE KŁAM” !
Brak przykazania „NIE KŁAM” jest źródłem wielu nieszczęść na Ziemi, o czym można się przekonać nie tylko z oglądu spraw wokoło, lecz także z wymowy artykułu „Egipska Tora” :
Tamże w dyskusji w #85 Marucha said 2011-10-27:
W Starym Testamencie to jedynie ma wartość dla katolików, co zapowiada nadejście Chrystusa. Reszta to w zasadzie żydowskie bajeczki.
Nowy Testament jest podstawą naszej wiary, a nie jakieś historie o mordowaniu napotykanych po drodze plemion, nagminnych oszustwach i kradzieżach, kazirodztwie itd.
W Starym Testamencie to jedynie ma wartość dla katolików, co zapowiada nadejście Chrystusa. Reszta to w zasadzie żydowskie bajeczki.
Nowy Testament jest podstawą naszej wiary, a nie jakieś historie o mordowaniu napotykanych po drodze plemion, nagminnych oszustwach i kradzieżach, kazirodztwie itd.
Niby racja.
Ale trudno się z taką interpretacją zgodzić wiedząc, że Stary Testament w CAŁOŚCI i BEZ WYJĄTKÓW zaliczono do Pisma Świętego, przez co stał się częścią Magisterium KRK,
gdyż zawiera przykazania Dekalogu, a z jego treści wywodzone są idee brzemienne w skutkach dla ludzkości.
Ale trudno się z taką interpretacją zgodzić wiedząc, że Stary Testament w CAŁOŚCI i BEZ WYJĄTKÓW zaliczono do Pisma Świętego, przez co stał się częścią Magisterium KRK,
gdyż zawiera przykazania Dekalogu, a z jego treści wywodzone są idee brzemienne w skutkach dla ludzkości.
Kto twierdzi inaczej jest pragmatykiem ale i tzw. heretykiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz