Pierwszą reakcją na wysunięte przez Władimira Putina – w dużej części niesprawiedliwe – zarzuty pod adresem przedwojennej Polski jest oburzenie, ale zadaniem polityków, poważnych publicystów i analityków jest odpowiedź na pytanie – dlaczego do tego doszło?
Tymczasem w Polsce dominuje przekaz następujący: atak Putina to przejaw słabości Rosji i wynik sukcesów Polski w dziedzinie polityki historycznej. Pogratulować dobrego samopoczucia [i ulitować się nad skretynieniem – admin], ale rację ma jednak stary wyga Stanisław Ciosek mówiąc: „Źle się dzieje. Głos Putina będzie bardziej słyszalny, Rosja jest większa od nas i świat się z nią bardziej liczy. Będziemy mieli duże problemy, żeby wygrać ten pojedynek historyczny”.
A ten pojedynek sami sprokurowaliśmy konsekwentnie odrzucając przez całe lata propozycje zakończenia sporu historycznego i skoncentrowania się na budowaniu dobrych relacji.
Najpierw jednak Rosja potępiła reżim stalinowski, Katyń, a nawet słowami Putina uznała pakt Ribbentrop-Mołotow za niemoralny. Prezydent Rosji odwiedził Katyń składając hołd na grobach polskich oficerów, złożył też kwiaty pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie.
Jak słusznie zauważył dziesięć lat temu nieżyjący już prof. Bogusław Wolniewicz, te gesty nigdy nie spotkały się z polskiej strony ze zrozumieniem. Więcej, dla wielu były one inspiracją do dalszego jątrzenia i mnożenia oskarżeń, w myśl zasady – patrzcie, sami się przyznali, a nie mówiliśmy?
Niejako zwieńczeniem tego procesu była brutalna akcja niszczenia pomników Armii Czerwonej w Polsce i kampania przedstawiająca jej żołnierzy jako morderców i gwałcicieli, co znamienne przy całkowitym milczeniu wszystkich autorytetów, z Kościołem włącznie.
W Polsce nikt nie pamięta, że będąca uszczegółowieniem traktatu polsko-rosyjskiego z 1992 roku, umowa z 22 lutego 1994 roku o ochronie miejsc pamięci przewidywała: „Strony utrzymują miejsca pamięci i spoczynku zapewniając ochronę grobów, nagrobków, pomników i innych obiektów upamiętniających oraz zazielenienie i zachowanie ich w należytym porządku”.
Ta międzynarodowa umowa została po prostu zignorowana, a przedstawiciele IPN twierdzą, że sprawy pomników nie dotyczyła, co nie jest prawdą. Część tych chyba ponad miarę licznych pomników można było przecież zlikwidować lub przenieść, ale w porozumieniu ze stroną rosyjską.
Wspomniany już prof. Bogusław Wolniewicz proroczo pisał: „Naszego stosunku do Rosji nie ma cechować ani uniżoność, ani nadęcie. Ma go cechować szacunek dla potęgi Rosji i poczucie proporcji – że my potęgą nie jesteśmy i nie będziemy. Ta proporcja ujawniła się najdobitniej w pewnym podstawowym fakcie historycznym: oni swoją wielką wojnę z Niemcami wygrali, a my naszą wielką wojnę z Niemcami przegraliśmy. Czas to zrozumieć. I czas zrozumieć, że gdy mały zaczepia dużego, to się dla małego nie może dobrze skończyć”.
Rosja wybrała stosowny moment do zapłaty – jest nią zbliżająca się 75. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau i 75. rocznica zakończenia II wojny światowej. Pierwszą Putin będzie obchodził nie w Polsce, ale w Jerozolimie, drugą rzecz jasna w Moskwie.
Ważniejsza jest ta pierwsza rocznica – trudno się dziwić, że prezydent Rosji nie miał ochoty przyjeżdżać do Polski (jeśli w ogóle go zaproszono). Byłby to spektakl hipokryzji – z jednej strony upamiętniamy niewątpliwe wyzwolenia obozu, ale zaraz za miedzą są puste miejsca po zburzeniu pomników armii, która tego wyzwolenia dokonała. Tu hołdy i podziękowania, a za drutami oficjalna narracja o gwałcicielach i okupacji nieraz gorszej niż hitlerowska.
Przyjazd Putina do Oświęcimia byłby w oczach Rosjan cichym uznaniem tego, co w Polsce się dzieje z pamięcią po ich bohaterach. Dlatego Putin świadomie wybrał uczczenie ofiar holocaustu w Jerozolimie, akurat w tym dniu – dniu wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Trudno spodziewać się, by to co tam się powie – było dla nas korzystne.
Putin podniesie fakt, że 800 tys. Żydów walczyło w szeregach Armii Czerwonej (zginęło 142 tys.), że najwyższym rangą oficerem Żydem był gen. Iwan Czerniachowski, którego pomnik w Polsce zlikwidowano, że resztki Żydów w Europie uratowała Armia Czerwona, itp. Nie wiem czy padną kolejne oskarżenia pod adresem Polski, ale nie byłoby dziwne, gdyby to nastąpiło…
[No i doigrali się… ale te baranie głowy nie widzą, że sami na to ciężko zapracowali – admin]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz