Nie tak dawno właśnie tutaj, w Szczecinie, miało miejsce głośne wystąpienie jednego z liderów kawiorowej lewicy, w trakcie którego rzekł o żołnierzach Armii Czerwonej, że „ci ludzie nas wyzwolili, ci ludzie dali nam wolność”.
Słowa o przyniesionej nam „wolności” są oczywiście kłamliwe, gdyż żołnierze ci przynieśli nam stalinowski totalitaryzm.
[To nie żołnierze go przynieśli, droga autorko. – admin]
Ale słowa o „wyzwoleniu” wymagają już głębszego zastanowienia. Jest przecież faktem niezaprzeczalnym, że walczący na Pomorzu żołnierze Wojska Polskiego i Armii Czerwonej, za pomocą miecza, przywrócili te prastare słowiańskie ziemie Polsce, która po 1945 roku wróciła do swoich historycznych piastowskich granic decyzją Stalina i pozostałych polityków zwycięskich mocarstw.
Urodziłam się i wychowałam w Jeleniej Górze. Jako Jeleniogórzanka blisko jestem związana z Wrocławiem. Słowem, urodziłam się, wzrosłam, wychowałam i wykształciłam na Ziemiach Odzyskanych. I dlatego ze smutkiem zauważam, że od wielu lat narasta i nasila się atmosfera pogardy wobec piastowskich ziem, które po wojnie ponownie stały się polskie, po stuleciach niemieckiego panowania i ich germanizacji.
Raz za razem słyszymy lub czytamy, że Ziemie Odzyskane – będące tzw. prezentem Stalina – nie są prawowicie polskie, że są gorsze, szare i bezbarwne. I co najbardziej bulwersujące, między wierszami można usłyszeć, że najlepiej byłoby się ich dobrowolnie zrzec, oddać je Niemcom, byleśmy tylko mogli wrócić do granic przedwojennej Polski, do Wilna, Grodna i Lwowa.
Gdy słyszę takie pogardliwe głosy, podszyte ideologicznie warunkowanym antykomunizmem, to jako Jeleniogórzance jest mi po prostu przykro. Myślę, że Wy – mieszkańcy Szczecina i Pomorza Szczecińskiego – czujecie podobnie. Tak jak ja nie oddałabym mojej rodzinnej Jeleniej Góry Niemcom i nie chciałabym, żeby moje miasto ponownie nazywało się „Hirschberg”, tak jestem pewna, że i Wy nie oddalibyście Waszego Szczecina i nie chcielibyście patrzeć jak na granicy miasta zmieniane są tabliczki na „Stettin”.
Wilno, Grodno i Lwów oczywiście mogą być, i są, obiektem naszych uczuć i historycznych sentymentów, Ale kto z nas dla tego mirażu jest gotów oddać swój dom, mieszkanie, ziemię, wszelkie nieruchomości posiadane w Szczecinie i na Pomorzu, aby wyemigrować na dawne Kresy Rzeczypospolitej i wydzierać je mieszkającym tam Litwinom, Białorusinom i Ukraińcom?
Czy się to komuś podoba, czy nie, Polska leży pomiędzy Odrą a Bugiem! W marcu 1945 roku żołnierze 1 Armii Wojska Polskiego brali czynny udział w zdobyciu miasta. Krew poległych w tych walkach polskich żołnierzy – nie żadnych „komunistycznych”, ale właśnie polskich – daje nam moralne prawo, aby mówić, że jest to polskie miasto! Pomorze szczecińskie kiedyś wchodziło w skład państwa Mieszka I i Bolesława Chrobrego, a najstarsza słowiańska osada datowana jest na VIII-IX stulecie. To nasze polskie ziemie!
Pogardliwe traktowanie Ziem Odzyskanych, jako tzw. prezentu Stalina, jest głęboko niepatriotyczne i antypolskie. To przykry przykład, gdy antykomunistyczne zacietrzewienie staje się przykładem realizowania niemieckiej polityki historycznej i niemieckiego rewizjonizmu!
Parafrazując słowa wielkiego Polaka Romana Dmowskiego można powiedzieć: bardziej nienawidzą komunizmu niż kochają Polskę!
Drodzy Konfederaci!
Po wojnie do Polski wróciły nie tylko stare piastowskie ziemie, które na całe stulecia odpadły od niej w czasie rozbicia dzielnicowego. Wolą zwycięskiej Koalicji równocześnie utraciliśmy Kresy wschodnie. W ten sposób powstało państwo jednolite narodowo i etnicznie. Paradoksalnie, porządek powojenny oznaczał zwycięstwo koncepcji państwa narodowego, które od zawsze było celem Narodowej Demokracji i osobiście Romana Dmowskiego.
Państwo jednolite narodowo ma swoją samoistną wartość. Nie znamy konfliktów na tle narodowościowych, nie oglądamy obrazów palących się setek samochodów, które znamy z przedmieść zachodnioeuropejskich wielkich metropolii, zamieszkałych przez odmiennych narodowościowo, kulturowo i religijnie imigrantów. Nie mamy problemu wielojęzyczności, a naród jako całość przynależy do tego, co Feliks Konieczny nazywał mianem Cywilizacji Łacińskiej.
Po 1989 roku Polska uniknęła procesów rozpadu, których doświadczyła sąsiednia Czechosłowacja, a także krwawych konfliktów znanych nam z byłego Związku Radzieckiego i Jugosławii.
Niestety, solidarnościowe rządy robią wiele, aby państwo narodowo jednolite rozmontować. Najpierw rząd Platformy Obywatelskiej, pod naciskiem Angeli Merkel, zadeklarował przyjęcie 10 tysięcy imigrantów z krajów islamskich.
Jarosław Kaczyński doprowadził Prawo i Sprawiedliwość do władzy obiecując, że imigranci ci do naszego kraju nie trafią. I rzeczywiście, nie trafili. Jednakże w to miejsce PiS sprowadził nam ze 2 miliony imigrantów z Ukrainy, a media informują, że rząd Morawieckiego zabiega także o imigrantów z Azji.
Jeden z siedzących tutaj Kandydatów nazwał trafnie rządy PiS mianem „grupy rekonstrukcyjnej sanacji z (warszawskiego) Żoliborza”. Rekonstruktorzy mają to do siebie, że naśladują, sami będąc już kimś zupełnie innym i działając w innej rzeczywistości.
PiS żyje ideałem tzw. Polski jagiellońskiej, piłsudczykowską fanaberią federalnego państwa złożonego z Polski, Ukrainy, Białorusi i państw nadbałtyckich. PiS jest zwolennikiem państwa wielonarodowego, w miejsce jednolitego etnicznie. Ponieważ jednak ani Ukraińcy, ani Białorusini, ani Litwini nie chcą słyszeć o budowaniu takiego cudacznego tworu, a ich młode nacjonalizmy budowane są na historycznej niechęci do polskości, to rząd Morawieckiego serwuje nam dziś nowatorską koncepcję: stworzyć wielonarodową Rzeczpospolitą na terenie Polski, pomiędzy Odrą a Bugiem!
Jarosław Gowin mówi, że czekamy na Ukraińców i chcemy, aby w przyszłości stali się polską elitą! A dlaczego, Panie Wicepremierze, w Polsce elitą nie mieliby być Polacy? Jesteśmy głupsi? Dlaczego mamy budować państwo wielonarodowe? Z jakiej racji? Czy to pomysł zrodzony w Polsce czy w umyśle globalistów w rodzaju Georgesa Sorosa?
Polki i Polacy!
Znajdujemy się dziś w punkcie zwrotnym, w którym solidarnościowe elity chcą przekształcić polskie państwo narodowe w wielonarodowe, w znany nam zachodni model multi-kulti. Nic to, że pisowcy okraszają to patriotycznymi sztandarami! Nie słowa się liczą, lecz czyny! Od nadawania kolejnym ulicom nazwisk Józefa Piłsudskiego i Lecha Kaczyńskiego państwo nie staje się narodowym!
Tradycja piastowska jest tradycją państwa narodowo jednolitego, którego spójność zasadza się na wspólnej kulturze, historii politycznej, religii. I dziś musicie podjąć decyzję czy popieracie wielonarodowy twór PO-PiS-u czy państwo narodowe? Ja proponuję Wam wspólną obronę dziedzictwa piastowskiego.
Magdalena Ziętek-Wielomska
Jest to tekst przygotowany na prawybory Konfederacji w Szczecinie
Za: konserwatyzm.pl
http://mysl-polska.pl
Jest to tekst przygotowany na prawybory Konfederacji w Szczecinie
Za: konserwatyzm.pl
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz