sobota, 25 stycznia 2020

Moskiewska marchewka?

Podstawowy błąd wielu polskich relacji/reakcji na dokumenty historyczne prezentowane przez rosyjskich badaczy w ostatnim sporze – to osławione “ROSJA ATAKUJE POLSKĘ!“, podczas gdy wypowiada się KONKRETNY historyk czy publicysta w KONKRETNYM programie.

To tak, jakby w Rosji triumfalnie ogłaszano “WSZYSCY Polacy nienawidzą Rosji“, opierając codzienną prasówkę wyłącznie na „Gazecie Polskiej” i jej podobnych…
Kilka dni temu w byłem na konferencji zorganizowanej w Moskwie przez ogłaszane już w Polsce ZŁEM ABSOLUTNYM Rosyjskie Towarzystwo Wojenno-Historyczne. I głównym tematem WSZYSTKICH wystąpień przedstawicieli strony rosyjskiej – było podkreślanie… POZYTYWNYCH doświadczeń z polską pamięcią historyczną, naszą dbałością o wspólne i sowieckie miejsca pamięci walki i męczeństwa itd. “Polacy nie są tacy, jak NIEKTÓRZY u nas mówią i piszą” – powtarzali kolejni mówcy.
A w mediach III RP furt tylko “Rosjanie to…. Rosjanie siamto…!”. To oni potrafią dostrzec, że nawet u nas nie wszyscy myślą tak, jak rząd i publikatory dyktują, a my nie potrafimy zauważyć zróżnicowania i mnogości opinii wśród 140-milionowego narodu?
Data całego wydarzenia była zaś nieprzypadkowa, przypadała bowiem celowo 17. stycznia, w rocznicę wyzwolenia Warszawy, rzecz jasna prowokacyjnie i obraźliwie dla wszystkich kombatantów zignorowanej w Polsce. Skoro więc Polakom narzucono zakaz świętowania i przypominania zwycięstw, a nie tylko klęsk – znowu trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce z rosyjską pomocą. I to pomocą nie byle jaką.
Oto bowiem specyficzną cechą współczesnych stosunków polsko-rosyjskich – jest konieczność występowania w nich czarnych ludów, postaci, którymi wręcz wypada straszyć wszystkich, od dzieci po emerytów. Ostatnio taką rolę w Rosji odegrał ambasador II RP w Berlinie, Józef Lipski, zaś w Polsce Michaił Miagkow, dyrektor naukowy Российского военно-исторического общества, z racji swoich badawczych zainteresowań mający znakomitą orientację w historycznych relacjach polsko-sowieckich i polsko-rosyjskich.
I które ich wątki dyr Miagkow uznał za stosowne wyeksponować akurat tego szczególnego dnia? Ano oczywiście łączącą Polaków i Rosjan wspólną dumę ze zwycięstwa nad Niemcami, z wyzwolenia obozów na Majdanku i w Auschwitz, z braterstwa broni naszych żołnierzy i partyzantów. I czynił tak nie tylko kurtuazyjnie, do obecnych Polaków, ale na wszystkich liczących się kanałach rosyjskiej telewizji, prywatnej i państwowej.
Historia, która łączy
Wszyscy uczestnicy podkreślali zwłaszcza, że zasadniczy zrąb dokumentów i relacji opublikowanych właśnie 17. stycznia przez władze rosyjskie – dotyczył m.in. ciepłego, przyjaznego przyjęcia krasnoarmiejców przez Polaków, co wyraźnie odróżniało się choćby od sytuacji na terenach działania band banderowskich na Tarnopolszczyźnie i Ziemi Lwowskiej.
– Tu przyszliśmy do cudzego kraju, a dają nam wodę, mleko, chleb i kwiaty. A gdy szliśmy wśród Ukraińców, to ciągle się bałem, że ktoś mi strzeli w plecy – pisał jeden z żołnierzy RKKA w swoich wspomnieniach z tamtych dni.
I właśnie tamtą jedność Polaków i Rosjan przypominali dyskutanci, zwłaszcza znający rok 1944 i ’45 z opowieści najbliższych. Najbliższych szczególnych – bo słuchaliśmy m.in. prof. Natalii Koniewej, córki wyzwoliciela Krakowa, w ZSSR pełniącego m.in. funkcję wiceprezesa Towarzystwa Przyjaźni Radziecko Polskiej.
Wiele o niekwestionowanej polskości swojego dziadka, marszałka dwóch państw mówił jego imiennik, Konstanty Rokossowski. Z kolei córka żołnierza 1 Armii WP, Waleria Komar, sama mieszkająca dziś w Rosji – wspominała walki jej ojca na Wale Pomorskim i jego śmierć podczas walk o Kołobrzeg.
– Tak smutne wrażenie sprawiał cmentarz żołnierzy polskich i radzieckich, gdy byłam tam jeszcze w 1989 r., a tak pięknie został odnowiony dziś, tak wiele serca w niego włożono, tak dobrzy ludzie się nim opiekują… Właśnie dzięki takim dziełom nie możemy dać się pokłócić! – mówiła ze łzami w oczach pani Waleria.
Najsmutniejsze, bo niechcący zawstydzające polskich gości wrażenie zrobiło jednak bodaj wystąpienie Anastazji Orłowej, wnuczki generała Iwana Czerniachowskiego. Podkreślającej polskie pochodzenie i pozytywne wrażenia z kontaktów z Polakami… I w dalszym ciągu zapewniającej o swojej i całej rodziny pozytywnym odnoszeniu do naszego kraju!
Historia, która dzieli…
Poza wspomnieniami jednak pracowali historycy i dziennikarze, zakreślając dalsze pola badań, prowadzonych nawet w realiach praktycznie zerwanego dialogu polsko-rosyjskiego. Wszyscy naukowcy reprezentujący w Moskwie gospodarzy, m.in. prorektor МГИМО prof. Jewgienij Kożokin, prof. Borys Najdenko, główny naukowy doradca Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, prof. Aleksander Zdanowicz z Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego, prof. Albina Noskowa z Instytutu Słowianoznawstwa Rosyjskiej Akademii Nauk i wreszcie prof. Jurij Bondarenko, z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Kultury, wypróbowany organizator rozmów między Moskwą a Warszawą na najtrudniejsze nawet tematy – objawiali nie tylko determinację, by kontynuować rozmowy i wspólne inicjatywy, ale i optymizm co do możliwości ich przywrócenia w pełnym wymiarze, przy dobrej woli i zdrowym rozsądku obu stron.
Swego rodzaju paradoks polegał więc na tym, że to uczestnikom polskim, tj. red. Agnieszce Wołk-Łaniewskiej, Annie Zacharian-Tyc, Tomaszowi Jankowskiemu (no i niżej podpisanemu…) przyszło zachować nieco więcej podszytego smutkiem pesymizmu odnośnie tego, co może nas jeszcze czekać, zwłaszcza w kontekście narastającej w Warszawie, a dyktowanej z Zachodu polit-propagandowej histerii.
Wbrew jednak jej fundamentalnemu założeniu i upieraniu się, że ze strony rosyjskiej może już Polaków czekać wyłącznie kij – spotkanie 17. stycznia dowiodło doskonale, że możliwa jest i… marchewka. To znaczy po prostu prawda.
Bo w końcu tylko ona nas może wyzwolić. I z kłamstw historii, i ciężarów teraźniejszości, strzegąc przez zagrożeniami już czającymi się w przyszłości.
Co tu gadać, co tu przekonywać polactfo… Polactfo swoje wie. Czyli gówno.
Admin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W Niemczech człowiek niesłusznie skazany po 13 latach w więzieniu dostał rachunek za spanie i obiady na 100 tysięcy euro!

Historia Manfreda Genditzkiego brzmi jak scenariusz rodem z koszmaru. Mężczyzna ten, w 2010 roku, został skazany na dożywocie za morderstwo,...