sobota, 1 lutego 2020

IPN kazał usunąć tablice z leskiego pomnika


Leski pomnik upamiętniający milicjantów, którzy zginęli w walkach z UPA zmienił swój wygląd. Najpierw zniknęła z niego tablica z nazwiskami milicjantów, a wczoraj zdjęto z niego orła oraz kolejna tablicę.
„Proszę by tablica z nazwiskami poległych milicjantów wróciła na obelisk. Zginęli z rąk UPA, broniąc tutejszą społeczność Nie zdążyli być komunistami (…)” – napisała w liście do IPN jedna z mieszkanek Leska.
Zgodnie z ustawą o dekomunizacji samorządy, na których terenie znajdują się miejsca, które w myśl ustawy propagują ustrój totalitarny, miały się ich pozbyć z przestrzeni publicznej do września 2018 r. Chodzi tu m.in. o pomniki i o zmiany nazw ulic, szkół itp. Zmiany miały być dokonane w porozumieniu z Instytutem Pamięci Narodowej.
W naszym regionie jako pierwszy „pod młot” poszedł pomnik gen. Karola Świerczewskiego, który stał w Jabłonkach koło Baligrodu. Następnie usunięto tablice informujące o tym, kto budował bieszczadzkie drogi – Dolnośląska Jednostka Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. IPN upomniał się też m.in. o pomnik Wołkowyi i w Birczy. O ile usunięcia pomnika gen. Świerczewskiego, można uznać za zasadne – historycy podkreślają, że był złym dowódcą i człowiekiem, to likwidacja pozostałych pomników i tablic wywołała sprzeciw wśród bieszczadzkiej społeczności. Mieszkańcy argumentowali, że walczących z UPA oraz budowniczych dróg należy upamiętnić.
Wczoraj w Lesku dokonano „modernizacji” pomnika „W Hołdzie Poległych Milicjantów”. Usunięto z niego orła oraz tablicę na której widniał napis „W hołdzie poległym milicjantom. Społeczeństwo leskie”. Kilka dni wcześniej usunięto z niej tablicę z nazwiskami milicjantów walczących z UPA.
Jako pierwsza sprzeciwiła się temu 88-letnia Barbara Rejmańska, która po usunięciu tablicy z nazwiskami milicjantów, na pomniku zamieściła apel do IPN.
„Proszę by tablica z nazwiskami poległych milicjantów wróciła na obelisk. Zginęli z rąk UPA, broniąc tutejszą społeczność Nie zdążyli być komunistami, skoro jeszcze w 1947 stacjonując w budynku Kasy Zaliczkowej w Lesku wojsko na apelu porannym śpiewało „Kiedy ranne wstają zorze” a wieczorem „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. A obowiązkiem czy to milicjanta, czy policja ta, jest obrona obywateli. Zginęli podczas pełnienia służby. Pamięć o nich zachowam do końca moich dni. 88-letnia Barbara Rejmańska, od 1938 roku mieszkanka Leska, córka żołnierza Armii Andersa.” – napisała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W Niemczech człowiek niesłusznie skazany po 13 latach w więzieniu dostał rachunek za spanie i obiady na 100 tysięcy euro!

Historia Manfreda Genditzkiego brzmi jak scenariusz rodem z koszmaru. Mężczyzna ten, w 2010 roku, został skazany na dożywocie za morderstwo,...