poniedziałek, 2 marca 2020

Carem budiesz.

Tak też Polska przedwojenna uciskana przez zaborców i po tragediach wojny szukała nadziei i pocieszenia w lepszym świecie duchowym, kontaktując się podczas masowych seansów spirytystycznych z duchami swoich przodków oczekując od nich pocieszenia co do jaśniejszej strony życia. Liczni jasnowidzący niejako zesłani na potrzeby tej epoki wskrzeszali upadającego ducha narodu. Te nowe poszukiwania i pasje towarzyszyły ówczesnej elicie społecznej wśród pisarzy, oficerów, literatów a nawet naukowców. Wiara w duchy i ich materialną obecność była w sferach wyższych powszechna i aprobowana, słynni jasnowidze i osoby ze zdolnościami medialnymi znajdowali zawsze wdzięczną klientelę. Przyjmowano ich w najwytworniejszych domach, także tych należących do polityków. Sam Piłsudski miał swoich ulubieńców wśród znanych warszawskich telepatów i jasnowidzów.
Jedna z najwcześniejszych historii dotyczących Piłsudskiego opowiada o czasach, w których przebywał on przymusowo na Syberii w miejscowości Tunka. Spotkał tam starą cygankę, która wróżyła podróżnym, zesłańcom i żołnierzom z miejscowego garnizonu. Kobieta, licząc na kilka kopiejek zarobku, zaczepiła młodego zesłańca, jednak gdy zobaczyła jego rękę, odskoczyła z przerażaniem i wykrzyknęła: Carem budiesz. Józef nie myślał jeszcze wtedy o karierze politycznej, ani nawet o niepodległości Polski, natomiast gdy po latach zamieszkał w Belwederze opowiadał tę historię wielokrotnie.
zdjecieKolejna „prorocza” opowieść pochodzi z 1904 roku, kiedy to Józef Piłsudski mieszkał w Krakowie. Był wtedy bardzo ubogim człowiekiem i posiadał tylko jedną parę spodni. Któregoś dnia (gdy akurat oddał je do cerowania) odwiedził go Stefan Żeromski. Szczęśliwy Ziuk (bo tak prywatnie zwracano się do Piłsudskiego), przyjmując gościa w samych kalesonach, oświadczył pisarzowi że zostanie Naczelnikiem Państwa, na co jednoznacznie wskazywał układany przez niego pasjans.
Jeszcze dziwniejsza historia ma związek z narodzinami córki Marszałka, Wandy. 7 lutego 1918 roku, przebywający w twierdzy w Magdeburgu Piłsudski doznał proroczego snu. Usłyszał w nim płacz dziecka. Wstał więc z łóżka i zapisał na ścianie datę. Po uwolnieniu z więzienia dowiedział się, że dokładnie wtedy został ojcem.
Już jako mieszkaniec Belwederu, wódz spał zawsze przy zapalonym świetle. Miało to ponoć związek z tym, że stale niepokoiły go duchy. Jak sam wspominał, obawiał się nawet ataku z ich strony:
– Stale co wieczora, gdym się położył, słyszałem wyraźne kroki do koła mojego łóżka, ku oknu i z powrotem. Po tym zaczynało się stukanie w szklane naczynie z owocami, w klosz lampki elektrycznej… Jednym słowem cała seria dźwięków niemożliwych do wytłumaczenia. Jednego się zawsze obawiałem: żeby to „coś” mnie nie tknęło dlatego paliłem światło…
Po raz pierwszy wziął udział w seansie zaaranżowanym przez sławne ówczesne medium – Teofila Modrzejewskiego. Wywołano wówczas dziwną figurę – ni to drapieżnego ptaka, ni to człowieka. Relację z tego wydarzenia potwierdziły osoby tak sceptycznie podchodzące do spraw ezoteryki jak Tadeusz Boy-Żeleński i Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Najbardziej niezwykłe nawiązanie kontaktu z duchami zdarzyło się jednak nie w wolnej Polsce, ale jeszcze na galicyjskim froncie w czasie I wojny światowej. Grupa oficerów nudziła się w swoich kwaterach. Ktoś zaproponował wywoływanie duchów, a wtedy Piłsudski rzucił myśl, by był to duch jakiegoś rosyjskiego generała i by wypytać go na okoliczność mającej nadejść nieprzyjacielskiej ofensywy. Wszyscy się na to zgodzili. Do talerzyka zasiadło dwóch nieznających języka rosyjskiego oficerów z Galicji i seans się rozpoczął. Wśród ponurej i groźnej atmosfery wojennej sprowadzono na ziemię ducha generała Liniewicza, jednego z dowódców w wojnie rosyjsko-japońskiej. Duch zaczął obracać talerzyk, odpowiadając na pytania po rosyjsku.
Generał Liniewicz był Polakiem z pochodzenia, a jego duch mimo to zarzucił Piłsudskiemu zdradę. Komendant odciął się ostro, twierdząc, że to sam Liniewicz jest zdrajcą, bo mając polskie korzenie, walczył po stronie cara. W pewnej chwili zapytał ducha, czy może odpowiadać na pytania zadane w myślach. Liniewicz stwierdził, że tak, więc Piłsudski zapytał telepatycznie o najbliższą ofensywę wroga. Duch odpowiedział ruchem talerzyka. Obecny podczas seansu generał Sosnkowski tak odczytał wypowiedź Liniewicza: Oczekujcie go w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, ale to będzie tylko próba. Prawdziwy atak pójdzie bardziej na południe. Po czym duch zrezygnował z dalszego pobytu wśród oficerów legionowych i, wyrywając talerzyk z rąk prowadzących seans, roztrzaskał go o ziemię.
Słynny był także udział Piłsudskiego w prezentacjach najpopularniejszego przedwojennego „maga” i jasnowidza – Stefana Ossowieckiego. Chcąc wypróbować możliwości Ossowieckiego, marszałek napisał na kartce informację, którą pokazał generałowi Kazimierzowi Sosnkowskiemu. Kartkę włożono do koperty, a następnie zalakowano. Zgromadzone osoby potwierdziły, że koperty nie sposób otworzyć bez złamania pieczęci. Ossowiecki, wziąwszy ją do ręki, odczytał znajdującą się w środku wiadomość. Była to formuła szachowa, która została napisana z błędem. Po wyjęciu kartki okazało się, że błąd w zapisie popełnił marszałek, jasnowidz zaś odczytał zapis dokładnie i ogłosił zebranym.
Wszystkie te eksperymenty ugruntowały w Piłsudskim wiarę w to, że świat i rządzące nim prawa daleko odbiegają od potocznych, realistycznych wyobrażeń ludzi.
Szczególną estymą Józefa Piłsudskiego cieszyła się Agnieszka Pilchowa, zwana Jasnowidzącą z Wisły, autorka wielu publikacji ezoterycznych, trafnych przepowiedni i udokumentowanych wyleczeń chorób, szczególnie dziecięcych. Urodzona na Śląsku Cieszyńskim, otrzymała w młodości propozycję od prezydenta Czechosłowacji Tomáša Masaryka, by została jego astrolożką. Odmówiła, przeniosła się do Polski i osiadła w Wiśle. Była postacią znaną wśród wysokich sfer międzywojennej Polski. Z jej usług i wiedzy korzystała między innymi Zofia Kossak-Szczucka.
Pewnego dnia zawezwano Pilchową do Belwederu, by pomogła chorującemu na raka Józefowi Piłsudskiemu. Szczegóły tej wizyty nie są znane. Wiadomo jednak, że kolejnym pacjentem Pilchowej był prezydent Ignacy Mościcki. Najprawdopodobniej więc Jasnowidząca z Wisły ulżyła w cierpieniach marszałkowi, choć go nie wyleczyła całkowicie. Piłsudski zmarł w 1935 roku na raka wątroby.
Przed samą śmiercią miewał bardzo wyraziste wizje. Ukazała mu się zmarła w latach trzydziestych na białaczkę siostra, a także nieżyjący brat Bronisław i matka. Józef Piłsudski, leżąc na łożu śmierci, rozmawiał ze swoimi bliskimi, którzy dawno odeszli. Mówił do nich tak, jakby stali tuż obok. Adiutantom, którzy tego słuchali, włosy stawały dęba na głowie.
Opracował Józef Łącki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...