W Polsce ruszają największe od 25 lat ćwiczenia wojsk USA Defender Europe 2020. W ramach tych manewrów z udziałem państw członkowskich NATO Amerykanie przerzucą do Europy 20 tys. swoich żołnierzy.
Amerykańscy wojskowi, którzy wraz ze sprzętem przybyli już do Niemiec, przygotowują się do przemarszu w kierunku Polski.
„W piątek na granicy w Kołbaskowie pojawią się pierwsze kolumny amerykańskich żołnierzy. Planowany wjazd pierwszej kolumny około godziny 20.00. Razem z naszymi sojusznikami wzmacniamy bezpieczeństwo Polski” – napisał szef MON Mariusz Błaszczak w czwartek w Twitterze.
W sumie w manewrach będzie uczestniczyć około 37 tysięcy wojskowych. Będą się one odbywać od kwietnia do maja w siedmiu krajach.
Według szefa resortu obrony ich celem będzie przećwiczenie współpracy wojsk NATO z armią amerykańską, zdobywanie umiejętności przez żołnierzy oraz odstraszenie ewentualnego przeciwnika.
Ekspert od polityki obronnej niemieckiej partii Lewica Aleksander Neu skrytykował te manewry jako „nieodpowiedzialne wymachiwanie szabelką” i „niepotrzebną prowokację” Rosji.
Ekspert od polityki obronnej niemieckiej partii Lewica Aleksander Neu skrytykował te manewry jako „nieodpowiedzialne wymachiwanie szabelką” i „niepotrzebną prowokację” Rosji.
O skomentowanie tej sytuacji Sputnik zwrócił się do politologa Tomasza Jankowskiego.
Czy według Pana te manewry zwiększą polskie bezpieczeństwo?
– Są dwa aspekty, jeśli chodzi o manewry wojskowe. Po pierwsze, nie możemy nigdy reagować zbyt panicznie na sam fakt przeprowadzenia manewrów, bo każda armia potrzebuje treningu, każda armia rzeczywiście to robi i stara się nie siedzieć w koszarach. Natomiast jest też aspekt drugi – polityczny, i on jest bardzo istotny, kiedy, na przykład, zobaczymy, gdzie dane manewry się przeprowadza i kto je prowadzi.
I tutaj rzeczywiście budzi to pewne obawy. Dlatego że przeprowadzenie manewrów w pobliżu granicy rosyjskiej jest oczywistą prowokacją w kierunku Federacji Rosyjskiej i niejako sugestią, jakoby istotne zagrożenie dla Polski i w ogóle dla całego Sojuszu faktycznie pochodziło właśnie z Federacji Rosyjskiej. Naszego bezpieczeństwa to nie zwiększa, Polska jest raczej postrzegana jako pole walki. Przypominam, że w dwóch ostatnich wojnach światowych byliśmy polem walki. W I wojnie światowej, jak i w II wojnie światowej ten front kilkakrotnie przetaczał się przez tereny polskie, niczego dobrego to nie przyniosło.
Ja raczej sądzę, że Polska powinna iść w kierunku stawania się pomostem między Rosją a państwami zachodnimi. Oczywiście dla Amerykanów nie ma to większego znaczenia strategicznego. Oni raczej nie przypuszczają, żeby faktycznie istniała konieczność prowadzenia wojen na tym terenie, a przynajmniej taką mam nadzieję, nie jest to dla nich kolejny moment, kiedy mogą się pokazać polskiemu narodowi, a zwłaszcza polskim politykom, jako ten opiekun, który będzie o nich dbał, niezależnie od sytuacji. I tym samym zwiększać wyobrażenia narodu polskiego o tym, że rzekome zagrożenie pochodzi z Rosji. A tu niby jest przecież wielki sojusznik obok nas, który będzie nas chronić. Ten aspekt raczej zmniejsza bezpieczeństwo i stwarza poczucie zagrożenia.
Z najświeższych wiadomości wynika, że w USA nie podjęto jeszcze decyzji o terminach rozmieszczenia dodatkowych sił w Polsce. Oświadczył to przedstawiciel dowództwa sił zbrojnych USA w Europie na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Waszyngtonie. Chociaż stwierdził, iż wie, że Polska była bardzo zainteresowana, żeby na jej terenie były rozmieszczone dodatkowe siły. Skąd ta zwłoka?
– Pozwolę tu sobie na wysunięcie pewnej koncepcji. Otóż w moim przekonaniu Donald Trump i jego administracja tym się różnią od poprzednich administracji, że to raczej handlowcy. Więc jeżeli widzą, że komuś na czymś zależy, to będą negocjować ceny, tak jak na bazarze. Wydaje mi się, że ewentualne negocjacje między stroną polską a amerykańską dotyczą pewnie tego, że Amerykanie chcą osiągnąć jak najlepszą cenę. Przecież nawet prezydent Andrzej Duda oficjalnie powiedział, że Polska musi Amerykanom za ich obecność płacić, i to miliardami rocznie.
Więc Amerykanie zobaczyli, że jest to szansa, żeby uzyskać kolejne dochody. Jest to, oczywiście, związane z faktem, że amerykański przemysł zbrojeniowy, czy w ogóle amerykańska obronność, chce po prostu podreperować swój budżet. Jeżeli można to zrobić budżetem Rzeczpospolitej, to czemu nie? I wydaje mi się, że tego mogą dotyczyć ewentualne rozbieżności.
Jest to też gra polityczna. Przecież tak jak powiedziałem wcześniej, ja wątpię, żeby Amerykanom zależało akurat na tym, by tworzyć jakiś realny konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Rosją w samej Europie. Raczej jest to polityczne przeciąganie liny i tylko w taki sposób możemy to postrzegać. W każdym razie nie możemy tego postrzegać jako jakiegoś elementu gry Polski.
Niestety, wszystkie karty, które były po stronie polskiej w takiej dyskusji, w takiej debacie, zostały już wyłożone na stół. Jest to, oczywiście, strategiczny błąd. Niemniej jednak polska polityka rzeczywiście wygląda tak, że Stany Zjednoczone są postrzegane jako państwo, któremu należy za wszystko zapłacić tyle, ile Amerykanie będą chcieli.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow uprzedzał, że Moskwa odpowie na manewry Defender Europe 2020, ale w taki sposób, żeby nie stwarzać niepotrzebnego ryzyka. Ale ci, którzy prowokują podobne manewry, liczą na zdecydowaną ripostę Rosji, żeby zaostrzyć sytuację. Ale czy nie przeliczyli się?
– Dokładnie tak. Wszelkiego rodzaju podobne działania należy w ten sposób postrzegać. One są obliczone na konkretną reakcję. Przykładowo: jeżeli w Polsce odbędą się manewry i jeżeli, na przykład, Rosjanie, powiedzmy, zwiększą przykładowo arsenał rakietowy w obwodzie kaliningradzkim, to momentalnie będzie w Polsce uruchomiona debata, że Rosjanie wzmacniają swoją obecność wojskową i zagrożenie dla Polski rośnie.
Faktycznie koła rządzące w Polsce celowo prowadzą takie działania, żeby móc później straszyć polskie społeczeństwo Rosją. Ta machina, niestety, sama się napędza; nie ma woli politycznej, żeby doprowadzić do odprężenia. Wręcz przeciwnie, jest wola polityczna, żeby prowadzić do zaostrzenia tych relacji. Czym to się może skończyć? Ja mam nadzieję, że skończy się kiedyś jakąś zmianą, może pokoleniową, w polskiej polityce, która będzie już inaczej to kreować. Niemniej obawiam się, że obecny status Polski to wyklucza.
Leonid Sigan
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
https://pl.sputniknews.com
https://pl.sputniknews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz