Taka jest różnica pomiędzy końcem I RP a współczesnością, iż w pierwszym czasookresie można wymienić chociaż jednego reformatora jeżeli chodzi o gospodarkę, natomiast od 40-tu lat nie da się wymienić nikogo.
I to jest jedna z katastrof, z którą boryka się nasze państwo.
I to jest jedna z katastrof, z którą boryka się nasze państwo.
W epoce stanisławowskiej taką osobą był Antoni Tyzenhaus – architekt Sokólszczyzny.
Antoni Tyzenhauz pochodził ze spolonizowanej inflanckiej szlachty i urodził się w 1733 roku w Nowojelni na grodzieńszczyźnie. Już w wieku 33 lat został mianowany podskarbim litewskim, a był to bardzo młody wiek jak na ten urząd
Postać słabo znana, o której podręczniki do historii milczały zarówno za minionego (?) jak i obecnego ustroju. Tymczasem był to jedyny prawdziwy reformator Państwa w epoce stanisławowskiej. Urodzony ok. 1733 r. z nadania królewskiego pełnił funkcję zarządcy dóbr koronnych ma Litwie. Zamiast wzorem poprzedników dbać o własna kieszeń i skarbiec królewski inwestował – wnosił manufaktury (włókiennicze, produkujące broń palną, olejarnie, tartaki), huty żelaza, kuźnie, dbał o teatr, a nie tylko nagradzał poszczególnych twórców itd. Taka postawa oburzała coraz bardziej króla – wszak zainwestowane pieniądze mogły zasilić skarb królewski. Po 15 latach pracy Tuzenhaus był zmuszony opuścirozprzedawane.
Antoni Tyzenhauz zmarł w wieku zaledwie 52 lat, patrząc jak wszystko co budował jest rujnowane, rozkradane, rozprzedawane
Antoni Tyzenhauz zmarł w wieku zaledwie 52 lat, patrząc jak wszystko co budował jest rujnowane, rozkradane, rozprzedawane
Jak pisał o nim Melchior Wańkowicz:
… Stanisław Kościałkowski … trzydzieści lat pracował nad epoką Tyzenhausa, podskarbiego litewskiego z czasów Stanisława Augusta, który pod Grodnem, Horodnicą, Łosośnią powoływał do życia całe ośrodki przemysłu, młyny, olejarnie, browary, huty, warsztaty tkackie, fabryki sukna. Razem dwadzieścia trzy fabryki. Zaszczuty przez targowiczan, Kossakowskiego, Rzewuskiego, zdezawuowany przez małodusznego króla, ulegającego wpływom ambasadora rosyjskiego Stackelberga, omal nie pozbawiony wolności – patrzy z rozpaczą w sercu, jak rozgrabiają, jak z licytacji marnują nagromadzone przezeń bogactwa, jak złość i głupota ludzka ponownie zamienia szybko w pustynię ziemię, które on z pustyni na wyższy poziom dźwignął. Umiera w nędzy i zapomnieniu…
(Melchior Wańkowicz, Od Stołpców po Kair, rozdział „Listy perskie… nie Monteskiusza” str. 385 – Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1971 r. Wydanie drugie
I jak ma być dobrze w naszej ojczyźnie skoro wybitne lub pożyteczne jednostki rodzą się raz na wiele dziesiątek lat a i tak są niszczone przez zaprzaństwo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz