czwartek, 28 maja 2020

Liberał przeciwko systemowi


Inteligencja polska dawno już przestała istnieć jako klasa charakteryzująca się określonymi wyróżnikami, w tym aktywnością i zaangażowaniem na polu społecznym, pewnym poczuciem misji.
Niezbyt wielu mamy też intelektualistów, na przykład we francuskim rozumieniu tego terminu, czyli autorów mających coś ważnego do powiedzenia, współkształtujących świadomość społeczną.
Do jednych z ostatnich żyjących umysłów wielkiego formatu należy prof. Andrzej Walicki, którego książki omawialiśmy szeroko na naszych łamach. Jego w pewnym sensie uczniem, a w określonym stopniu przyszłym intelektualnym spadkobiercą jest zaprzyjaźniony z nim, choć znacznie młodszy, prof. Paweł Kozłowski, socjolog i ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Właśnie wydał on swoją najnowszą książkę utrzymaną w dość wyjątkowej konwencji. Stanowi ona jego dialog z lekturami ostatnich lat, o czym zresztą dowiadujemy się już z tytułu. Kozłowski pomieścił w jednym tomie kilkadziesiąt takich wrażeń z lektur, przy czym nie są to recenzje, a bardziej autorskie opinie i refleksje, które pojawiły się u warszawskiego uczonego po przeczytaniu prac innych. Z kilku względów są to oceny godne uwagi, na swój sposób nawet unikalne na polskiej scenie intelektualnej.
Ostrze krytyki Pawła Kozłowskiego, podobnie zresztą jak w przypadku autorów wielu rekomendowanych przez niego lektur, skierowane jest przede wszystkim przeciwko neoliberalizmowi w jego współczesnym, globalistycznym wydaniu.
Oryginalność jego krytyki polega jednak w pierwszym rzędzie na tym, że formułuje on ją z pozycji… liberalnych. Nie, nie chodzi przy tym o argumentację libertariańską, znaną również w Polsce, według której w neoliberalizmie za mało jest wolnorynkowego, kapitalistycznego liberalizmu ekonomicznego.
Odwrotnie – prof. Kozłowski uważa, że neoliberalizm stanowi zdradę, czasem wręcz zaprzeczenie podstawowych zasad liberalizmu klasycznego. „Neoliberalizm (w przeciwieństwie do historycznego ‘nowego liberalizmu’) stanowi regres w rozwoju myśli liberalnej, ponadto ją upraszcza i zniekształca” (s. 26) – pisze, omawiając jedną z książek innego krytyka tej doktryny prof. Andrzeja Szahaja. Deformacja myśli liberalnej przez neoliberalizm spowodowała odrzucenie samego pojęcia jako tożsamego z degradacją całych krajów i grup społecznych.
„Ideologiczne zwycięstwo neoliberalizmu w końcu XX w. stało się później jego porażką, rozczarowało wielu. Chyba nigdy wcześniej liberalizm nie zaczął być tak krytykowany, postponowany i nie wywołuje równie silnego społecznego oburzenia. Owa przeciwliberalna repulsja wynika z doświadczenia nowej formy świata oraz z utożsamiania przez neoliberalizm wolności gospodarczej z wolnością w ogóle, a liberalnego ekonomizmu z liberalizmem” (s. 316).
Odtworzenie fundamentów doktryny liberalnej może zaś, zdaniem Kozłowskiego, prowadzić do diametralnie odmiennych wniosków prowadzących do stwierdzenia, że neoliberalizm jest w istocie odstępstwem od podstawowych zasad swojej macierzystej doktryny.
Podobnym odstępstwem od konserwatyzmu był i pozostaje neokonserwatyzm, którego hierarchia wartości zbliżona jest zresztą do tej neoliberalnej. „Polityczny neokonserwatyzm dąży do pogodzenia złożonych wartości kultury i egzystencji z prostotą wartości rynkowej, marketyzację uznając za fundament nowoczesnego świata i wspólny mianownik życia wszystkich ludzi. Chce zamienić ‘wartość w wartość’, czyli aksjologię, jej wewnętrzne konflikty i hierarchie w liczbę bankowego rachunku” (s. 345) – stwierdza.
Tymczasem właśnie na neoliberalnej herezji opierała się cała historia gospodarcza Polski po 1989 roku, stąd – jak przyznaje autor – nawet niewielkie odstępstwa od niej mogły być uznawane za działania o charakterze niemal rewolucyjnym. Ma on tu na myśli m.in. wprowadzenie minimalnych stawek godzinowych za pracę: „Państwo, chroniąc najsłabszych, zachowało się w 2017 r. nareszcie normalnie, tak jak powinno. Tyle, że nastąpiło to po ćwierćwieczu praktyk socjaldarwinistycznych, w których biedni mieli rywalizować ze sobą, a ponadto mówiono im, że stanowią obciążenie dla pozostałych. Istotnie, nie mieścili się w planie neoliberalnej, odgórnie konstruowanej modernizacji” (s. 312).
Okazało się zatem, że wprowadzenie standardów, które zdawać by się mogły czymś w Europie oczywistym, w Polsce traktować można było jako istotny przełom.
Jednym z podkreślanych przez Pawła Kozłowskiego paradoksów współczesnego neoliberalizmu jest jego biurokratyzacja. System, który z jednej strony nawołuje do ograniczenia roli państwa, z drugiej instytucji tego państwa potrzebuje, lecz wyznacza im szczególną rolę.
„W dzisiejszej Polsce biurokracja rozrasta się właśnie dlatego, że dla systemu neoliberalnego jest ona funkcjonalna. Rynek wszystko wyraża ilościowo, oznacza pieniądzem, dzięki czemu wszelkie wartości są porównywalne, a więc wymienne. Muszą być towarem, ludzie także. Przysposabia te różne dobra, wartości i rzeczy do wspólnego mianownika właśnie biurokracja, która świat kwantyfikuje, ujmuje w liczby, tworzy tabele, rangi, wyznacza pozycje, określa procedury i algorytmy. Obejmuje zarówno sferę kultury, nauki, jak również zdrowia, przestrzeni, pracy, warunków mieszkania i miejsca pochówku. System neoliberalny nie wspiera rynku by zmniejszyć biurokrację, ale przeciwnie: on ją tworzy i sobie podporządkowuje. Właśnie korporacjom, współczesnym instytucjom totalitarnym” (s. 27-28) – twierdzi.
Totalitaryzm aktualnego systemu polega na poddaniu jego kontroli wszelkich dziedzin życia, na całkowitym utowarowieniu nie tylko otoczenia, ale również życia indywidualnego; to „wzajemna kontrola i demaskacja, włamywanie się do cudzych, prywatnych światów oraz publiczne eksponowanie własnych. Rozmaite programy telewizyjne typu Big Brother, internetowe rozpowszechnianie intymności, sytuowanie się na podstawie tzw. pozycji rynkowej, wskazywanie i osądzanie innych to największe zwycięstwo systemu. Kontrolę zewnętrzną wyprzedziła samokontrola i nadzór oddolny. W takim świecie bardziej wartościowa od zewnętrznego podporządkowania jest zinternalizowana zdolność do odgadywania oczekiwań systemu” (s. 271-272).
Jednym z powszechnie znanych skutków panowania neoliberalnych dogmatów w gospodarce są lawinowo narastające nierówności, zarówno pomiędzy różnymi krajami i częściami świata, jak i pomiędzy rozmaitymi grupami społecznymi w jednym organizmie państwowym.
Kozłowski uważa, że nierówności te są skrajnie niekorzystne również z wolnorynkowego punktu widzenia i uzasadnia: „Nierówności, ich trwałe występowanie i narastanie, prowadzą do spadku spójności społecznej, do zaniku tego, co od niedawna określa się kapitałem społecznym i czemu badacze nadają coraz większe znaczenie z punktu widzenia gospodarczego. Oddzielanie się różnych fragmentów zbiorowości, narastanie frustracji, mniejsze poczucie bezpieczeństwa, patologie, zablokowane aspiracje i tym podobnych wiele właściwości prowadzą do niestabilności społecznego i politycznego systemu. A właśnie stabilność jest najważniejsza w kalkulacji przedsiębiorców, ona decyduje o ich aktywności” (s. 101).
Autor kreśli te uwagi na marginesie uwag o lekturze Thomasa Piketty’ego, autora ostatnio wyjątkowo popularnego, ale mimo to przemilczanego w takich kwestiach, jak jego analiza dysproporcji ekonomicznych.
Panująca doktryna neoliberalizmu ma, jak wiemy, charakter globalny. Przeniknęła do działań, procedur i systemów wartości organizacji międzynarodowych, ukształtowała oblicze zasad międzynarodowych stosunków gospodarczych, utrwaliła kształt globalizacji. W wykreowanych na jej podstawie warunkach doszło do dominacji geoekonomicznej i geopolitycznej określonych sił, przez które reguły te zostały narzucone całej reszcie.
„Instytucje i rozwój systemu kapitalistycznego miały wyrażać interesy USA. Skorzystało z tego wiele krajów, ale w granicach i proporcjach wyznaczonych przez najsilniejszego. Przypomina nam się zdanie z ‘Wojny peloponeskiej’ – Tukidydes przed tysiącami lat napisał: ‘silni osiągają swe cele, a słabi muszą ulegać’. Dodał jeszcze, na co nie zwrócił uwagi współczesny Grek (Janis Warufakis, którego książkę omawia autor – przyp. MP), że z czasem ‘bezsilni się łączą’” (s. 191) – czytamy na kartach książki Kozłowskiego.
Paweł Kozłowski, będąc ekonomistą, analizuje z wprawą kondycję tej dyscypliny, nie szczędząc przy tym gorzkich uwag pod adresem tych, którzy nie do końca zrozumieli jej istotę. Ekonomia nie jest nauką przyrodniczą czy ścisłą, a jak najbardziej społeczną, o czym wielu zdaje się zapominać, biorąc pod uwagę jej matematyzację. Tymczasem jest ona ze swej natury częścią systemu, elementem uzasadniającym w sposób (para)naukowy aktualny stan stosunków społecznych i własnościowych: „Ekonomia nie jest neutralna, zewnętrzna, każda jest polityczna, choć nie zawsze sobie z tego zdaje sprawę i uznaje tę cechę za wzmacniającą, a nie osłabiającą” (s. 117).
Autor pisze to, omawiając jedną z prac wybitnego brazylijskiego ekonomisty polskiego pochodzenia Ladislaua Dowbora, który też w taki właśnie sposób postrzega nauki ekonomiczne. Z drugiej strony, nie pozostawia suchej nitki na tych luminarzach współczesnych nauk społecznych, którzy nie potrafią nawet na krok odstąpić od paradygmatu neoliberalnego.
Przykładem takiej postawy jest znany również z licznych publikacji w Polsce brytyjski historyk Niall Ferguson. „Sytuuje zatem na szczycie polityczno-społecznej hierarchii nie tylko prawo własności, ale również bilans finansowy. Do kuriozum należy także inne stwierdzenie z tego rozkwitającego bukietu. Czytamy: ‘W końcu Libijczykom udało się osiągnąć o wiele więcej, niż tylko okazać brak polubienia dla pułkownika Kaddafiego’. Rzeczywiście – śmierć tysięcy i zamienienie państwa w darwinistyczną dżunglę z naturalną selekcją jest czymś znacznie więcej” (s. 244) – pisze o jednej z ostatnich książek Brytyjczyka.
Paweł Kozłowski wydaje się zwolennikiem integracji europejskiej, ale jednocześnie dostrzega błędy i zagrożenia tworzone przez jej obecną formułę, Unię Europejską. Ubolewa, całkiem zresztą słusznie, nad ubóstwem intelektualnym debaty w Polsce o tych sprawach. „My jesteśmy ściśnięci przez mocną alternatywę: czy jesteś za Unią Europejską czyli za Europą, czy przeciw niej. Wybór źle określony, a ponadto zamiast włączać nas w dyskusję europejską oddziela nas od niej” (s. 126).
W wielu krajach europejskich krytyka UE łączy się z przedstawianiem i dyskutowaniem alternatywnych wobec niej pomysłów. W naszym kraju spory na ten temat mają charakter hasłowy, wyjałowiony i spłycony, nie prowadząc do żadnych twórczych wniosków.
Wszystkie te zagadnienia powinni badać ekonomiści, socjologowie i przedstawiciele innych nauk społecznych. Jak to jednak robić w obecnych warunkach, gdy (auto)cenzura wkracza coraz szerzej do świata akademickiego?
O tym, że warunki w tej sferze są mało sprzyjające pisze w jednym z tekstów Paweł Kozłowski i wychodzi z dość oczywistego założenia, że „państwo ma również obowiązek chronić autonomię uniwersytetu przed podbojem dokonywanym przez innych: ludzi dysponujących dużym kapitałem, instytucje polityczne, finansowe i gospodarcze, kościoły, partie, grupy towarzyskie, a także całe narody , które chciałyby podporządkować obiektywną i uniwersalną prawdę naukową ‘prawdzie’ służącej swojemu narodowi, kościołowi, partii itp.” (s. 75-76).
Tendencja ta, dodajmy, jest od wielu lat obecna i w Polsce, a szczególnie nasiliła się wraz z kolejnymi zmianami w systemie szkolnictwa wyższego wprowadzonymi, wbrew ważnej części środowiska naukowego, przez Jarosława Gowina.
Niezwykle istotnym źródłem refleksji autora są prace wspomnianego już Andrzeja Walickiego, niewątpliwie traktowanego przezeń jako największy autorytet spośród współczesnych intelektualistów. Omawiając wydany niedawno zbiór korespondencji Walickiego z jego niegdysiejszym współpracownikiem i współtwórcą warszawskiej szkoły historii idei prof. Leszkiem Kołakowskim (Leszek Kołakowski, Andrzej Walicki, Listy 1957-2007, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2018),
Paweł Kozłowski dostrzega pomiędzy nimi fundamentalną różnicę:
„Andrzej Walicki jest myślicielem integralnym i koherentnym. Jego poglądy polityczne są równorzędne filozoficznym, jedne i drugie są ze sobą związane, wzajemnie się uzasadniają i ze wspólnej im pracy umysłu wyrastają.
Leszek Kołakowski potrafi być głębokim, ze świetnymi rezultatami, oryginalnym, rozumiejącym badaczem idei filozoficznych, natomiast staje się absolutystą i ociera o manicheizm w polityce. Tropi herezje w świadomości filozoficznej, zaś po próbie rewizjonistycznej (którą z perspektywy maksymalistycznej uważa za niespełnioną) stawia na polaryzację i wyraźną odrębność jednych, czyli rządzących ortodoksów, od drugich, czyli politycznych heterodoksów.
Wyznaje zasadę, że ewolucja władzy PRL-owskiej była ustępstwami w pełni proporcjonalnymi do siły opozycji i nie miała związku z cechami systemu ani z narodowymi składnikami reżimu. Poglądy polityczne Kołakowskiego zadziwiają prostotą, tak jak wprawiają w podziw jego badania filozofii i intelektualnej historii Europy” (s. 199).
Kozłowski niezwykle celnie punktuje słabości dorobku i postawy Kołakowskiego, który w roli intelektualisty wypada niezwykle blado na tle Andrzeja Walickiego. Może właśnie dlatego to on, a nie Walicki, stał się swego czasu dyżurnym autorytetem głównego nurtu, mającym w prostych słowach fundować filozoficzne i aksjologiczne uzasadnienia kierunku transformacji.
Godne uwagi są także wrażenia autora z lektury innego zbioru pism najwybitniejszego polskiego badacza myśli rosyjskiej, tym razem w korespondencji z brytyjskim filozofem politycznym i uczonym o liberalnych poglądach prof. Isaiahem Berlinem (Andrzej Walicki, „Spotkania z Isaiahem Berlinem. Dzieje intelektualnej przyjaźni”, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2014).
Obu ich zbliżał stosunek do współczesnego neoliberalizmu, podobny zresztą do tego, który preferuje Paweł Kozłowski: „Wolność rynkowa to nie jest wolność personalna, a neoliberalizm buduje ekstremum liberalizmu, nie leży w jego głównym nurcie rozwojowym. Nie rozwiązuje problemów, ale arbitralnie uchylając jedne, w konsekwencji tworzy nieliberalne społeczeństwo” (s. 207).
Zestawienie Walicki – Berlin jest szczególnie ciekawe, bo obaj poza określoną wspólnotą poglądów, mieli dość podobne zainteresowania naukowe, zaliczając się do najlepszych nierosyjskich znawców szerokiej panoramy intelektualnej Rosji na przestrzeni jej dziejów. I właśnie pracę Walickiego związaną z tą problematyką omawia następnie Kozłowski (Andrzej Walicki, „O Rosji inaczej”, Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2019, szeroko omawiana także na łamach „Myśli Polskiej”).
Zwraca w tym tekście uwagę diagnoza stanu debaty w III RP: „W Rzeczpospolitej po 1990 r. myśli i rozwiązania polityczne przybrały bowiem postać ‘monistycznych doktryn’, które są integrystyczne i mają bazę – tak się przedstawiają – moralną. Wykluczają więc dialog, szukanie porozumienia, dokonywanie korekt i ustępstw. Tożsamość i niezłomność własna są podstawą stosunku do innych, gwarantują prawo do wyłączności ocen i posiadania prawdy. Ci, którzy nie są w tym kręgu mentalnym, często podlegają marginalizacji, ich myśli są zniekształcane i pomijane” (s. 214).
Dotyczy to, nie trzeba dodawać, również Andrzeja Walickiego, coraz bardziej marginalizowanego, pomijanego w debatach głównego nurtu w Polsce, niesłuchanego, bo wprowadzającego dysonans do ugruntowanych, żelbetonowych dogmatów m.in. na temat Rosji.
Paweł Kozłowski zdaje się podzielać przekonanie Walickiego o europejskiej przynależności cywilizacyjnej największego z naszych wschodnich sąsiadów i, podobnie jak on, ubolewa, że „zamiast uważnej rozmowy i torowania Rosji zbliżenia z Zachodem, realizujemy doktrynę odpychania, osaczania i dzielenia. Zamiast być pomostem łączącym i zbliżającym oba brzegi, świadomie i bez wahań stajemy się krajem frontowym” (s. 218).
Lektura tej intrygującej pracy Pawła Kozłowskiego nie tylko nakieruje nas na kolejne pozycje, które warto przeczytać, by zrozumieć otaczające nas procesy ekonomiczne i społeczne. Pozwoli także na przewartościowanie pewnych poglądów na liberalizm. Istotnie, bardzo wiele osób popełnia dziś błąd utożsamiania liberalizmu z jednym z jego nurtów, jakim jest neoliberalizm.
Tymczasem klasyczni liberałowie postulują powrót do korzeni myśli liberalnej, wśród których szczególną rolę odgrywają eseje i traktaty Johna Stuarta Milla. Rzeczywiście, jeśli odkurzymy i spróbujemy zaktualizować ich przesłanie, to okaże się, że ideologia współczesnego globalizmu z myślą liberalną niewiele ma wspólnego, a jest raczej prymitywnym, skrajnie materialistycznym ekonomizmem.
Była i jest krytykowana z pozycji lewicowych, komunitarystycznych, nowoprawicowych, chrześcijańskich i innych. Rzadko jednak zdarza się spotkać rzetelny rozrachunek z nią przeprowadzony z pozycji liberalizmu. Prof. Paweł Kozłowski przeprowadza ten rozrachunek w interesujący sposób, czerpiąc z dorobku jednego z ostatnich żyjących polskich intelektualistów Andrzeja Walickiego. Być może dzięki jego refleksjom termin liberalizm odzyska oryginalne znaczenie.
Mateusz Piskorski
Paweł Kozłowski, „Przeciw systemowi. Rozmowy z książkami…”, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2020, ss. 366.
Myśl Polska, nr 21-22 (24-31.05.2020)
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...