Przejdź do głównej zawartości

Ochrona zdrowia w Polsce po cichu demontowana. W ciągu dwóch lat ze szpitali zniknęło 20 tys. łóżek.

Postępuje degradacja polskich szpitali. Za rządów podobno „prosocjalnych” gabinetów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego sukcesywnie likwidowano miejsca w szpitalach. Tempo demontażu zostało utrzymane nawet gdy na świecie szalała już epidemia koronawirusa.



Systemowe niedofinansowanie ochrony zdrowia to problem, którego nie próbował rozwiązań żaden rząd po 1989 roku. Również ten obecny. W polskich szpitalach brakuje personelu. Z powodu niskich płac i przepracowania pielęgniarki i lekarze uciekają do sektora prywatnego, albo podejmują pracę w innych krajach.

Przez ostatnie 20 miesięcy poprzedzające epidemię w polskich szpitalach zlikwidowano 357 oddziałów, a ponad 300 zawiesiło swoją działalność.

Wczoraj ministerstwo zdrowia przyznało jaki jest efekt zjawiska exodusu medyków i likwidacji placówek w mniejszych miejscowościach. Na koniec marca 2019 roku w polskich szpitalach było tylko 198 258 łóżek. Tymczasem jeszcze na koniec 2016 roku do dyspozycji pacjentów było 218 250 miejsc. Od 2017 roku, a więc od okresu w którym środowiska pracowników ochrony zdrowia alarmowały o złych warunkach pracy, rozpoczął się zjazd po równi pochyłej. Z końcem 2018 roku liczba łóżek skurczyła się do 214 934, na koniec 2019 r. było ich już tylko 200 260.

Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia i zaufany człowiek premiera Morawieckiego rżnie głupa w najlepsze. Uważa, że mniejsza liczba łóżek nie oznacza ograniczonego dostępu dla pacjentów.

– Decyzje kierownika podmiotu leczniczego dotyczące struktury organizacyjnej podmiotu, często są podyktowane potrzebą lepszego wykorzystania zasobów szpitali i nie ograniczają dostępności do świadczeń – zapewnia.

Wiceminister przyznał, że liczba łóżek maleje, bo nie ma personelu zdolnego do obsługi pacjentów. A zatem – państwo chcąc wypełnić standard liczby pielęgniarek na jedno łóżko, jest zmuszone likwidować miejsca dla pacjentów, gdyż pracownic skłonnych zgodzić się na wielogodzinną harówkę za bieżące płace jest coraz mniej.

Obowiązujące od 2019 roku zasady mówią, że na oddziałach zachowawczych na jedno łóżko ma przypadać 0,6 etatu, pielęgniarskiego, na zabiegowych – 0,7. A na oddziałach dziecięcych 0,8 i 0,9 etatu pielęgniarskiego na jedno łóżko. Aby dostosować się do tych standardów nie zmniejszając liczby łóżek polskie szpitale musiałby zatrudnić około 10 tysięcy nowych pielęgniarek.

Z powodu niedoborów kadrowych padają całe oddziały. Najczęściej pojawiające się na liście zlikwidowanych w całym kraju to: pediatryczny, chorób wewnętrznych, chirurgia, neurologia (bardzo często z pododdziałem udarowym), okulistyka, rehabilitacja i najczęściej oddziały ginekologiczno-położnicze. W kilku województwach znikały też oddziały psychiatryczne czy leczenia zaburzeń nerwicowych.

Brakuje nie tylko pielęgniarek. Izba Lekarska szacuje, że w tej chwili na rynku brakuje około 50 tysięcy lekarzy, ale te rachunki mogą być zaniżone – Trzeba brać pod uwagę, że spora grupa lekarzy już osiągnęła wiek emerytalny. Średnia wieku pediatry na Mazowszu to ponad 59 lat.

https://strajk.eu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas