Wybory minęły, ale te same problemy pozostały. Nie toczą się jednak dyskusje na temat ich rozwiązania. Walka o władzę, a także interesy partyjne wypełniają życie polityczna.
Społeczeństwo oczekuje czegoś więcej niż oddziaływania sprzecznych interesów.
Utrzymuje się rozdźwięk między wiedzą naukową a działaniami tych, którzy pełnią władzę. Niewiele wynika z tego, że politycy są informowani o niebezpieczeństwach płynących z gospodarki niszczącej świat przyrody. Brakuje środków zaradczych wobec już dokonanych zniszczeń.
Powstają ponadto inne zagrożenia, gdy interes własny rządzących staje się nadrzędny. Społecznicy pełnią nie często wysokie funkcje w państwie.
Usłużność uczonych wobec polityków ma rozmaite przejawy. Wyraża się między innymi w nadawaniu pojęciom nowych znaczeń. Słyszymy obecnie, że Polska jest nareszcie wolna i suwerenna. Otóż suwerenność, to znaczy niezależność władzy państwowej w rządzeniu na własnym terytorium, to niezawisłość w stanowieniu prawa oraz możliwość prowadzenia niezależnej polityki w relacjach z innymi państwami.
Otóż stacjonowanie wojsk obcego państwa pozostaje w oczywisty sposób w sprzeczności z suwerennością, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ustalenia dotyczące wojsk amerykańskich w Polsce.
Ukazują się więc prace naukowe, których autorzy próbują inaczej definiować suwerenność.
Zagrożenia płynące z błędnych rozwiązań problemów ustrojowych, ekonomicznych, społecznych byłyby możliwe do zredukowania. Na przeszkodzie stoi jednak poddawanie się naciskom poglądów uznanych za poprawne politycznie. I tak obowiązująca stała się w kulturze euroamerykańskiej wiara w ustrój demokratyczny.
Demokracja urzeczywistniona bywa najczęściej odległa od teorii tego ustroju. Dodam, że między teoriami demokracji zachodzą różnice. Zdarza się też, że państwa o charakterze wyznaniowym bywają określane demokratycznymi.
Sensowne byłoby przemyślenie krytyki tego ustroju wyrażonej przede wszystkim przez Sokratesa, Platona, Hobbesa, Kanta , Ortegi y Gasseta, czy Abramowskiego.
Demokryt aprobował demokrację, ale pod warunkiem, że mądrzejszy nie będzie podlegał głupszemu, co nie jest możliwe do zagwarantowania, jeżeli władza oparta jest o wybory. Rousseau był zwolennikiem demokracji, ale bezpośredniej, a więc sugerował udział wszystkich obywateli w rządzeniu, w drodze referendum. Arystoteles – co bywa przemilczane – aprobował demokrację, ale w postaci politei. To znaczy ustroju w którym władza w państwie ma na celu dobro wszystkich obywateli a nie własne.
Zwracał uwagę na to, że demokracja w postaci politei łatwo przeradza się w formę timokracji, czyli państwa w którym rządzący zaspokajają własne interesy. Ten proces przechodzenia od ustroju właściwego do zwyrodniałego można według Arystotelesa opóźniać, ale warunkiem tego jest społeczeństwo złożone w swej większości z osób średniozamożnych.
Może warto też zaznaczyć, że do niedawna, bo jeszcze w XX wieku, filozofowie chrześcijańscy byli zwolennikami ustroju korporacyjnego. Niektórzy wskazywali na Portugalię rządzoną przez Salazara jako właściwy przykład rozwiązań ustrojowych.
Wiemy z historii, że w średniowieczu nie kultywowano demokracji. Duże liczebnie kościoły chrześcijańskie są zbudowane hierarchicznie. Zresztą niezależnie od ustroju, wojsko, policja, czy służby więzienne oparte są o hierarchię i odległe od demokratycznego zarządzania.
Słynne stwierdzenie Churchilla, że demokracja nie jest doskonałym ustrojem, ale nie wynaleziono lepszego – wykorzystywane bywa dla usprawiedliwiania wad demokracji. Służy także obezwładnianiu decyzji tych, którzy chcieliby demokrację zamienić na inny ustrój.
Można zrozumieć pragnienie, by władza w państwie była scentralizowana, w rękach mądrego przywódcy. Monarchowie byli i są przygotowywani latami do pełnienia władzy. A w państwie demokratycznym należy ona z reguły do osób ku temu nieprzygotowanych i nierzadko kierujących się własnym interesem.
Sprzeczności w poglądach zwolenników demokracji wyrażają się w zgodzie na przepisy prawne powodujące głębokie rozwarstwienie materialne. Podważa to fundament demokracji. Mimo różniących się między sobą teorii tego ustroju, funkcjonuje zgodne wskazywanie na zasadę równości jako fundament demokracji.
A równość staje się fikcją w społeczeństwie złożonym z bogaczy i biedaków. Równość formalnoprawna , to zbyt mało. Gustaw Radbruch wykazał przeszło pół wieku temu, że demokracja przylega jedynie do rozwiązań gospodarczych wprowadzanych przez socjalizm.
Lękając się nieporozumień, dodam, że jest wiele teorii socjalizmu wbrew propagandowemu wiązaniu go wyłącznie z marksizmem. Mickiewicz, Żeromski, Abramowski, Petrażycki byli zwolennikami socjalizmu. Przypominam to, by nie wywoływać niepotrzebnych dyskusji.
W każdym państwie istotną rolę powinna pełnić elita. Ma to szczególne znaczenie w państwie demokratycznym, ponieważ rządzą w nim osoby często wybrane przypadkowo przez tych, którzy mają zmanipulowaną świadomość lub oddają swój głos na kogoś z racji na przykład zewnętrznych atrybutów.
Elitę tworzą ci, którzy powinni być wzorem do naśladowania, zwłaszcza dla tych, którzy nie wyrośli w duchu wartości wyższych.
Zachodzi konieczność wyjaśnienia co to znaczy elita, bo nazywa się u nas tak na przykład grupę polityków, czy osoby pokazywane przez media, tzw. celebrytów. Używa się również nazwy elita w odniesieniu do osób bogatych, przedsiębiorczych, odznaczających się sprytem.
Otóż stan materialny nie jest wyróżnikiem elity. Nie jest nim także dyplom uniwersytecki. Elitę tworzą osoby odznaczające się wysokim poziomem rozwoju duchowego, a więc nie tylko intelektualnego, ale także rozwojem uczuć, wrażliwości, wyobraźni oraz poczuciem odpowiedzialności za innych. Nie chodzi tu o rodzinę, lecz o rzeszę nieznanych sobie ludzi.
Nazywając elitą tych, których tak nie powinno się określać, doprowadza się do sytuacji w której poglądy pseudoelity zniewalają umysły.
Kult demokracji nie zmienia faktu, że ludzie nie są sobie równi. Wynika to ze stopnia wysiłku wkładanego w rozwój własnego ja, co jest zależne od decyzji indywidualnych. Konsekwencją tego staje się podział na masę i elitę.
Ortega y Gasset słusznie zwraca uwagę na to, że ci którzy tworzą masę nie są skłonni do wewnętrznych przekształceń. Są z siebie zadowoleni. Interesuje ich przede wszystkim dobrobyt. Nie mają poczucia odpowiedzialności za ludzkość i naszą planetę. Ortega y Gasset wskazywał społeczeństwo amerykańskie jako wyrazisty przykład masy. Osoby tworzące ją, własną przeciętność uważają za stan oczywisty. I chcą narzucać innym swoje poglądy i obyczaje.
Aktualny jest pogląd wymienionego hiszpańskiego filozofa, że błędem byłoby stawianie znaku równości między masą a chłopami i robotnikami.
Do masy zaliczyć należy również przedstawicieli warstwy inteligencji o ile odznaczają się wąskimi horyzontami myślowymi, nikłą wrażliwością, czy wąską specjalizacją. A więc masę tworzy na przykład część lekarzy, inżynierów czy profesorów uniwersytetów, by poprzestać na tych przykładach.
W skład elity wchodzą jednostki, które stawiają sobie wysokie wymagania. Niepokoją się losem ludzkości i zagrożeniami wywołanymi przez cywilizację. Są ludźmi czynu. Jednostki tworzące elitę mają poczucie misji do spełnienia i świadome są odpowiedzialności nie tylko za siebie.
prof. Maria Szyszkowska
Myśl Polska, nr 37-38 (13-20.09.2020)
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz