wtorek, 22 września 2020

Nie wierzą w oczyszczalnię ścieków

W powieści „Śniadanie mistrzów” Kurt Vonnegut opisuje oczyszczalnię ścieków, jaką dla fabryki chemicznej zbudowała spółka należąca do dwóch braci gangsterów.

Oczyszczalnia sprawiała szalenie imponujące wrażenie; plątanina rur i rurek, na których to zapalały się, to gasły różnokolorowe światełka – ale ta wspaniała konstrukcja była tylko atrapą, rodzajem parawanu zakrywającego kawałek kradzionej rury wodociągowej, którą nieoczyszczone – bo niby jak – ścieki spływały wprost do rzeki, jak nie przymierzając – w Warszawie zarządzanej przez pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego.

12 września odbyła się w Warszawie demonstracja skierowana przeciwko restrykcjom, jakie Ministerstwo Zdrowia i w ogóle – cały rząd „dobrej zmiany” – nakłada na obywateli pod pretekstem pandemii zbrodniczego koronawirusa – w szczególności przeciwko przymusowi noszenia kagańców, zwanych pieszczotliwie „maseczkami”.

Ten przymus został wprowadzony i jest egzekwowany na podstawie zarządzenia administracyjnego, a nie ustawy, w związku z czym niezawisłe sądy nieubłaganym palcem wytykają nielegalność takich restrykcji. Oczywiście nie wszystkie; co to, to nie, a tylko te obsadzone przez sędziów „starych”, co to „samego jeszcze znali Stalina”, a w każdym razie – zostali mianowani sędziami z rekomendacji „starej” Krajowej Rady Sądownictwa. Tworzą oni w niezawisłych sądach opozycyjną wobec rządu partię polityczną, na czele której stoi stowarzyszenie „Iniuria”, czy jakoś tak, no i nie przepuszczają żadnej okazji by nieubłaganym palcem wytknąć znienawidzonemu rządowi to czy tamto, chociaż pieniądze od tego rządu biorą bez mrugnięcia okiem.

Chciałem napisać, że nie tylko od rządu – ale się powstrzymałem, pomny na przestrogę Wieszcza, że „kto tam, gdzie trzeba, zamilczy roztropnie, a wytrwa choć pod młotem – celu swego dopnie”.

Obok partii sędziów „starych”, funkcjonuje w środowisku sędziowskim polityczna partia sędziów „młodych”, co to nie tylko samego Stalina już nie znali, ale w dodatku zostali mianowani na swoje stanowiska z rekomendacji „nowej” Krajowej Rady Sądownictwa i w związku z tym – o ile partia sędziów „starych” próbuje sypiać piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów – to partia sędziów „młodych” hajcuje pod kotłem ile tylko może, by parowóz dziejów jak najprędzej dowiózł „dobrą zmianę” do miejsca przeznaczenia.

Ale niezawisłe sądy to jedno, a Główny Inspektor Sanitarny, to rzecz druga. Otóż ten wysoki urzędnik w niepojętym przypływie szczerości zdradził, że te wszystkie „maseczki” nie chronią wcale przed zbrodniczym koronawirusem, a obowiązek ich noszenia ma na celu tresurę obywateli.

Oczywiście wyraził to inaczej – że mianowicie, jak obywatele zobaczą, że inni obywatele chodzą we wspomnianych kagańcach, to łatwiej uwierzą w istnienie straszliwej pandemii.

Oczywiście miał rację, bo jeszcze na początku nakręcania spirali paniki przez Światową Organizację Zdrowia, rządy i funkcjonariuszy skorumpowanych mediów, kiedy jeszcze światło nie było ściśle oddzielone od ciemności, pewien włoski profesor wirusolog wyjaśniał te sprawy przesłuchującej go dziennikarce. Na pytanie, czy „maseczka” chroni przed zbrodniczym koronawirusem, odpowiedział, że naturalnie, jakże by inaczej – ale wygląda to mniej więcej tak, jak próba zablokowania dostępu do domu komarom poprzez zamknięcie furtki.

Teraz światło od ciemności jest już intensywnie oddzielane, w czym biorą aktywny udział naukowcy, między innymi „psycholog społeczny” pan prof. Wojciech Kulesza. Przesłuchiwany przez funkcjonariuszkę niemieckiego portalu „Onet” na okoliczność antymaseczkowej demonstracji zeznał, że „Świat jest złożony, żeby coś zrozumieć, potrzebna jest spora wiedza. Teorie spiskowe to wszystko upraszczają.”

Pan prof. Kulesza, podobnie jak wszystkie pozostałe osoby utytułowane, lekceważy teorie spiskowe. Taki jest bowiem rozkaz, którego złamanie grozi odebraniem cnoty przyzwoitości – chyba, że ogłoszona jest dyspensa, kiedy na przykład Rywin przyjdzie do Michnika z korupcyjną propozycją. Wtedy nie tylko można, ale nawet – pod rygorem utraty przyzwoitości – trzeba wierzyć w straszliwy spisek przeciwko spółce „Agora”, której udziałowcem jest m.in. stary, żydowski finansowy grandziarz Jerzy Soros, który na duraczenie w różnych sprawach, między innymi – w sprawie zbrodniczej pandemii – wyłożył ostatnio chyba nawet 20 miliardów dolarów.

Co z tego ma, albo na co liczy – tajemnica to wielka, którą można by wyjaśnić teorią spiskową, ale jakże tu wyjaśniać takie rzeczy teoriami spiskowymi, skoro są one przez wszystkich mądrali potępiane?

Inna sprawa, że niektórych rzeczy nie da się wyjaśnić inaczej. Na przykład policja w Berlinie rozgoniła demonstrację przeciwko „maseczkom” pod pretekstem, że uczestnicy nie zachowują „dystansu społecznego”. Tymczasem na Białorusi obywatele i obywatelki demonstrujący przeciwko tamtejszemu prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence nie tylko nie zachowują „dystansu społecznego”, ale w dodatku w ogóle nie używają „maseczek” – i nic.

Oczywiście można to naukowo objaśniać, że zbrodniczy koronawirus nie tylko jest wyrozumiały, ale i wyrobiony politycznie, więc jeśli ktoś nie używa „maseczek” w sprawie niesłusznej, to on natychmiast go atakuje, ale jeśli nie używa „maseczek” w sprawie słusznej, to on uprzejmie takie osoby oszczędza – ale czy ktoś uwierzy w takie naukowe wyjaśnienie, skoro w dodatku jest ono bardzo podobne do poglądu rozpowszechnionego wśród esesmanów, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”?

A jak by wyglądało wyjaśnienie tego fenomenu na gruncie teorii spiskowej? Ciekawa rzecz – ale dokładnie tak, jak to szczerze powiedział pan Główny Inspektor – że „maseczki” to jest tylko taki element tresury. Ciekawe, które wyjaśnienie jest bardziej wiarygodne?

Teorie spiskowe rzeczywiście „upraszczają” różne rzeczy z pozoru szalenie skomplikowane, jak na przykład wspomniana oczyszczalnia ścieków zbudowana przez spółkę braci gangsterów – ale, jak wiadomo, ta skomplikowana konstrukcja tylko zakrywała brutalną prawdę w postaci kawałka rury.

Toteż pan prof. Kulesza karci naukowców, że używają wielu „zbyt skomplikowanych słów”. To akurat prawda, zwłaszcza w niektórych dziedzinach, jak na przykład genderactwo, gdzie wprawdzie powstała „straszliwa wiedza, że Byt się zgęszcza i rozrzedza” oraz szalenie skomplikowane słownictwo, na przykład określenie „nieheteronormatywność” – ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że i ta straszliwa wiedza i to skomplikowane słownictwo, to jest rodzaj wspomnianej oczyszczalni ścieków, a za tym parawanem skrywają się filuci, albo stara, poczciwa oświecona ciemnota.

Bo rodzaj kropki nad „i” stawia autorka publikacji na niemieckim portalu „Onet”, funkcjonariuszka Karolina Rogaska, która tytułuje swoją publikację tak: „Nie noszą masek, wietrzą spisek. Wyjaśniamy, skąd w Polsce tylu „koronasceptyków””.

No rzeczywiście; zamiast wierzyć w epidemię, w maseczki i w szczepionki z cukru-pudru rozpuszczonego w destylowanej wodzie, boją się pełzającej utraty wolności i mienia i dają posłuch teoriom spiskowym, zamiast – jak to czynią wszyscy „mądrzy i roztropni” – wierzyć, że ta cała oczyszczalnia ścieków naprawdę działa.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...