poniedziałek, 9 listopada 2020

Nie demiurg, tylko sprawny gracz


Jarosław Kaczyński budzi skrajne emocje. W czasie gdy wyznawcy (określenie „zwolennik” jest w tym przypadku żenująco nieadekwatne) wzywają go do zbawienia Polski, przeciwnicy widzą w nim wyłącznie przywary.

Niezależnie jednak od sfery emocji dominuje dość zgodna opinia, że Jarosław Kaczyński jest najwyższej klasy politycznym graczem. Niemal demiurgiem, kreującym według własnych wizji naszą przestrzeń polityczną i publiczną dyskusję.

Nie jest to pogląd pozbawiony podstaw. Szczególnie, że w kontekście mierności sił opozycyjnych PiS od lat pozostaje przy inicjatywie, zmuszając antagonistów do gry na własnych warunkach. Jak dotąd w każdej z indywidualnych rozgrywek partia Kaczyńskiego zwycięża, wychodząc obronną ręką nawet z kryzysów wynikłych z niewymuszonych błędów.

Gorzej wygląda to z szerszej perspektywy. Jeśli poszerzyć ogląd sytuacji i wzbogacić go o interakcje międzynarodowe wyrasta obraz chaosu i braku jasnego celu, słabo upudrowany partriotyczno-mocarstwową retoryką.

Przyjrzyjmy się najpierw własnemu podwórku. Najważniejszym tematem roku 2020 jest bez wątpienia COVID-19. W tym zakresie polski rząd zawiódł na całej linii. Najpierw zamrożono gospodarkę wprowadzając rygorystyczny lockdown. Spowodowało to wciąż trudne do oszacowania spustoszenia natury ekonomicznej. Masowe bankructwa, dodruk pieniądza i chaotyczne, nieprzemyślane programy pomocowe mogą służyć za podręcznikowy przykład jak nie postępować w obliczu tego rodzaju zagrożenia. [O jakie „zagrożenie” chodzi, bo nie wiem? – admin]

Notoryczne i ostentacyjne ignorowanie rygorystycznych obostrzeń wymierzonych w obywateli, którego symbolem stała się piosenka „Twój ból jest lepszy niż mój”, pociągnęło za sobą utratę zaufania do władzy. To w połączeniu z w oczywisty sposób idiotycznymi zarządzeniami, takimi jak zamknięcie lasów, doprowadziło do całkowitej demobilizacji społeczeństwa.

Czas, który rząd według własnych deklaracji chciał kupić za cenę lockdownu, został całkowicie zmarnowany. Od ustąpienia zachowań na początku lata do ich gwałtownego nawrotu w październiku nie uczyniono nic. W międzyczasie, w atmosferze skandalu, z urzędu ustąpił minister Zdrowia Łukasz Szumowski, oskarżany o gigantyczne nieprawidłowości.

W tle korona-paniki odbyły się najdziwniejsze w dziejach III RP wybory. Poprzez szereg nieprzemyślanych zmian w Kodeksie Wyborczym politycy PiS doprowadzili do prawnego pata. Na skutek tego przewidziane na maj wybory nie mogły odbyć się w zaplanowanym terminie. Pomimo to do końca podejmowano bez żadnego umocowania prawnego, próby ich organizacji. Wprowadziło to gigantyczny chaos i kosztowało nas około 70 milionów złotych, czyli w języku młodzieżowym „jednego sasina”.

Wybory ostatecznie odbyły się w wątpliwym prawnie trybie. Głosami mieszkańców wsi i małych miast wygrał je niewielką przewagą Andrzej Duda. Nie trzeba było długo czekać na „podziękowania” ze strony obozu włazy. Zgłoszenie i konsekwentne przepychanie przez parlament projektu ustawy o likwidacji części polskiego rolnictwa, bo do tego sprowadza się de facto „piątka dla zwierząt”, było nie tylko zdradą własnego elektoratu. Wygaszanie w dobie kryzysu, w imię prywatnych obsesji, dochodowego sektora gospodarki jest działaniem jednoznacznie antypaństwowym.

I na koniec wisienka na torcie. Wobec narastającego kryzysu gospodarczego i prawdopodobnego kryzysu epidemicznego, wywołano kolejną odsłonę wojny polsko-polskiej, tym razem o aborcję. Jest to dobry, sprawdzony temat, a jego odgrzebanie było zaplanowane z całkowitą, cyniczną premedytacją. Jeśli ktoś ma w tym zakresie wątpliwości może wysłuchać krótkiego, lecz treściwego wystąpienia nad-premiera Kaczyńskiego, który zamiast tonować nastroje dolewał oliwy do ognia.

Przedstawione przykłady to tylko najciekawsze dokonania PiS z ostatniego półrocza, i to tylko z krajowego podwórka. A przecież nie działamy w próżni. W sprawach międzynarodowych jest równie ciekawie.

Rząd Jarosława Kaczyńskiego, bo nie czarujmy się, że Morawiecki ma coś do gadania, postawił wszystko na jedną kartę. Tym asem w rękawie jest Donald Trump. Wpatrzona w Wielkiego Brata Polska nie prowadzi już własnej polityki zagranicznej. W imię przyjaźni z USA skonfliktowaliśmy się z Chinami i Unią Europejską, której jak przypomnę jesteśmy członkiem.

Relacje z Rosją osiągają coraz nowy wymiar określenia „złe”. W imię nieznanych nikomu racji staliśmy się nawet wrogiem przyjaznej dotąd Białorusi. W tym, czasie budujemy za własne, niemałe pieniądze, eksterytorialne bazy dla amerykańskich żołnierzy. Choć wmawia się nam, że będą oni bronić naszego bezpieczeństwa nie łudźmy się. W pierwszej kolejności będą bronić bezpieczeństwa i interesów Stanów Zjednoczonych.

Jako, ze politycy PiS lubią porównywać się do Victora Orbana przyjrzyjmy się jak te sprawy wyglądają u bratanków. A wyglądają zgoła odmiennie. Choć napiętnowane w równym stopniu co Polska, Węgry potrafią skutecznie manewrować w polityce europejskiej. Orban nie eskaluje konfliktów i potrafi ustąpić w niektórych kwestiach by zrealizować swe prawdziwe cele. Należąc do bloku północnoatlantyckiego utrzymuje przyjazne relacji z Rosją i Chinami. Owocuje to na niwie gospodarczej. Dlatego to w Budapeszcie, a nie w Warszawie jak pierwotnie planowano, powstanie centrum badawczo-rozwojowe Huawei. Tego typu przykłady można mnożyć. Podsumowując. Orban jest konsekwentny i skuteczny, tymczasem Kaczyński…

Stawianie wszystkiego na jedną kartę zawsze jest szalenie ryzykowne. 3 listopada rozstrzygnie się zmaganie o fotel prezydenta USA. W przypadku przegranej Trumpa nastąpi zmiana kierunków amerykańskiej polityki zagranicznej. Przesunięta na peryferie zainteresowań administracji Bidena Polska, zostanie pozostawiona sama sobie. Być może nawet napiętnowana za „homofobię” i antysemityzm. Otoczona przez wrogów, których sama wykreowała.

Taki to obraz rządów Jarosława Kaczyńskiego. Wyłania się z niego brak spójności, brak wizji i brak celu. Chyba, że owym celem miałoby być jak najskuteczniejsze osłabienie Rzeczpospolitej. To Prawu i Sprawiedliwości wychodzi wręcz koncertowo.

Zatem: żaden demiurg. Niestety, wciąż sprawny polityk. Jedyny profesjonalista na naszym prowincjonalnym podwórku. Z łatwością ogrywający amatorską konkurencję. To zła wiadomość dla nas wszystkich. Dopóki PiS będzie silny słabością swoich rywali, będzie wychodził cało z kolejnych kryzysów. To przy pechowych wiatrach może potrwać całkiem długo…

Przemysław Piasta
Myśl Polska, nr 45-46 (8-15.11.2020)
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...