Ach, człowiek całe życie się uczy, a i tak umiera głupi, zwłaszcza gdy nie chciał nosić maseczki, za co słusznie został zaatakowany przez zbrodniczego koronawirusa.
Co prawda nie ma on względu na osoby, bo na przykład bezczelnie zaatakował panią Maję Ostaszewską, chociaż jest ona osobą bardzo postępową i w ogóle – wzorem cnót wszelakich – ale ma to również swoje plusy dodatnie, bo pani Maja zaraz opisała swoje cierpienia, nie tylko gwoli przestrodze wszystkim koronasceptykom, ale podejrzewam – że również z innego powodu.
Oto ostatnio zbrodniczy koronawirus coraz częściej dopada osoby znane i popularne w różnych kręgach, na przykład – pana „Jurka” Owsiaka – więc nic dziwnego, że tylko patrzeć, jak pojawi się nowy rodzaj snobizmu – mianowicie snobizmu na koronawirusa. Ktoś, kto z koronawirusem nie miał kontaktu, nie będzie mógł pokazać się na oczy w towarzystwie, podobnie jak ten, co nie był w dzieciństwie molestowany, najlepiej przez jakiegoś księdza.
To znaczy – snobizm niezupełnie nowy, bo takie rzeczy zdarzały się i za pierwszej komuny, o czym pisał felietonista tygodnika „Kultura” Hamilton. Tak naprawdę to nazywał się on Jan Zbigniew Słojewski, ale używał tego pseudonimu, bo to mu pomagało w stylizowaniu , się na przestarego starca, co to pamiętał jeszcze dinozaury.
Nawiasem mówiąc, Antoni Słonimski twierdził, że nie może przeboleć zagłady dinozaurów, bo móżdżek dinozaura był podobno znakomitą zakąską do wódki – o czym opowiadał mu „pewien bardzo stary pijak”. Więc ten Hamilton pisał kiedyś, że w najbardziej wytwornych towarzystwach nie rozmawiają o niczym, tylko o cholesterolu, a największą furorę robi pan, któremu od kilku lat „robi się coś w głowie”.
Żadna słuszna myśl raz rzucona w powietrze, prędzej czy później znajdzie swego amatora. Skoro ludziom robiło się coś w głowie nawet za pierwszej komuny, to dlaczego nie miałoby im się coś robić teraz? Teraz też coś im się robi, tylko jeszcze sami nie wiedzą dokładnie – co – bo ten snobizm też jeszcze się nie objawił. Ale tylko patrzeć, jak się objawi, bo właśnie pan red. Tomasz Lis i pan red. Wojciech Mann zgodzili się, że „ludzie rozumni” wstydzą się posiadania polskiego obywatelstwa.
Warto to spostrzeżenie upowszechnić, bo w takiej sytuacji od ludzi rozumnych może się w Polsce zaroić do tego stopnia, że nie będzie można nawet splunąć, żeby nie trafić w jakiegoś rozumnego. Wystarczy, że taki jeden z drugim zacznie się wstydzić posiadania polskiego obywatelstwa. Tacy będą mogli być przyjmowani bez egzaminu, a nawet bez matury do wyższych szkół gotowania na gazie, czy na studia genderowe i w ten sposób wskaźnik skolaryzacji wystrzeli do góry, ku chwale naszej biednej ojczyzny, która, z braku innych powodów, zasłynie w świecie z rozumności.
Oczywiście i tutaj wstecznicy będą próbowali sypać piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, podobnie jak to było za okupacji niemieckiej. Wtedy też pojawiło się sporo ludzi rozumnych, którzy wstydzili się posiadania nie tylko polskiego obywatelstwa, ale nawet przynależności do mniej wartościowego polskiego narodu. Nazywano ich folksdojczami i nawet próbowano uczyć ich rozumu, jak nie przez głowę, to przez tyłek – bo często byli karani chłostą.
Nawiasem mówiąc, ci folksdojcze przeszli potem do UB i – jak się okazuje – dochowali się potomstwa. Ale – powiedzmy sobie szczerze i otwarcie – cóż innego mogli zrobić ludzie rozumni? Co tu dużo gadać – żywot człowieków rozumnych obfituje w rozmaite niespodzianki i nie bez kozery za pierwszej komuny krążyło wśród nich porzekadło, że „life is brutal, plugaws and full of zasadzkas”. Nic jednak nie zatrzyma rozpędzonego parowozu dziejów, więc nic dziwnego, że nieubłagany walec postępu prędzej czy później zmiażdży każdego, kto stanie mu na drodze.
Wróćmy jednak do tego, że człowiek, zwłaszcza gdy jeszcze nie zdążył jednym susem przeskoczyć do kategorii rozumnych, całe życie musi się uczyć, a potem słyszy: „skoroś taki rozumny, właźże do trumny!”
Okazuje się bowiem, że nie docenialiśmy dalekowzroczności promotorów epidemii zbrodniczego koronawirusa. Podejrzewaliśmy ich, że chcą zrobić majątek na szczepionkach z rozpuszczonego w destylowanej wodzie cukru-pudru, że pod pretekstem epidemii przejmują dyktatorską władzę, że poprzez tak zwane „restrykcje” demolują całe segmenty gospodarki, wskutek czego ludzie popadną w totalną ekonomiczną zależność od rządów i cały świat stanie się w ten sposób wytęsknioną przez żydokomunę „strefą czerwoną” i że bez oficjalnego proklamowania eutanazji, będą mogli ulżyć systemom ubezpieczeń społecznych, które załamują się pod ciężarem konieczności utrzymywania i leczenia starców-wampirów.
Okazuje się jednak, że to wszystko mały pikuś. Oto, pod pretekstem epidemii zbrodniczego koronawirusa, Unia Europejska podjęła decyzję o wypuszczeniu 10 i 20-letnich obligacji, z których spodziewała się uzyskać 17 miliardów euro. Ani to dużo, ani mało – ale nie o to chodzi, tylko o to, że po raz pierwszy od początku świata te obligacje zostaną wypuszczone przez „Unię”, która w ten sposób dokonuje milowego kroku na drodze tak zwanego „pogłębiania integracji” – bo taki właśnie jest pseudonim budowy w Europie IV Rzeszy.
Te obligacje spotkały się z ogromnym zainteresowaniem „inwestorów”, czyli lichwiarskiej międzynarodówki i Komisja Europejska otrzymała zamówienia aż na 233 miliardy euro. To oczywiście wielki sukces, ale obok plusów dodatnich, ma on również plusy ujemne – bo te obligacje trzeba będzie od lichwiarskiej międzynarodówki wykupić, a zanim się to stanie – o ile w ogóle się stanie – to je „obsługiwać”, czyli płacić procenty.
Te procenty będzie musiała płacić Unia Europejska, jako emitent obligacji, ale oczywiście porozkłada je na poszczególne bantustany, które nie tylko nie będą miały w tej sprawie nic do gadania, ale w dodatku będą musiały płacić haracz za emisję dwutlenku węgla i za kupowanie w państwach mądrych i silnych nośników energii – bo właśnie, w ramach zarządzonej walki z klimatem, wyrzekły się nośników posiadanych u siebie.
Toteż nic dziwnego, że właśnie wykryty został związek między aktywnością zbrodniczego koronawirusa, a tak zwanym „smogiem”, który powstaje ze spalania węgla, a na który najbardziej narzekają celebryci i nawet przed niezawisłymi sądami wygrywają procesy z rządem.
Ale to na marginesie, bo – jak wspomniałem – „wspólny dług”, to początek – jak powiadają starsi i mądrzejsi – „wieloletniej misji Unii Europejskiej”. Dzięki temu zaczynamy lepiej rozumieć nie tylko determinację Wielkiej Brytanii, by Unię Europejską opuścić, ale również – że z punktu widzenia właścicieli niewolników, proklamowanie epidemii było bardzo przemyślane, bo dzięki temu lichwiarska międzynarodówka zyska ponad pół miliarda niewolników, których teraz trzeba będzie tylko odpowiednio oduraczyć – no ale tym właśnie będą się zajmowali „ludzie rozumni”.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz