Wspominałam niedawno o profesorze Nowaku, który został skarcony przez władze własnej uczelni za odmowę przyznania, że Uniwersytet jest przeznaczony przede wszystkim dla osób niesprawnych umysłowo.
Historyczna rola uniwersytetu jako miejsca gdzie poszukuje się prawdy została jak się okazuje zmieniona i ma on odtąd pełnić rolę czegoś pośredniego pomiędzy szkołą specjalną gdzie uczy się dzieci zapinać buty, a izbą wytrzeźwień.
Słysząc kilka dni temu w mediach panią profesor doktor habilitowaną Ingę Iwasiuw (zapisałam sobie jej nazwisko dla mnie nie do zapamiętania) wykrzykującą publicznie j…ć i wy….ć uznałam, że uniwersytet osiągnął dno, poziom latryny w jednostce wojsk stacjonujących w miejscowości Борне-Сулиново.
Profesor Nowak zdecydowanie nie przystaje do poziomu swojej koleżanki po fachu. Można się o tym przekonać słuchając prowadzonego przez profesora programu Kronos w TVP Kultura co z najwyższą przyjemnością robię.
Świat współczesny w tym świat uniwersytecki przestał poszukiwać prawdy. Rządzą nim najprymitywniejsze emocje i adekwatne do tego środki wyrazu. Podobnie jak tłumem na ulicy, podobnie jak parlamentarzystami. Dlatego nie dziwi już poseł Kotula wymachująca w sejmie drucianym wieszakiem, którym jak można się domyślić ma zamiar dokonywać aborcji po zaostrzeniu obowiązującego obecnie prawa. Nie dziwi również poseł Nitras popychający na Sali sejmowej kolegę, jak pijany żulik.
Ideał sięgnął bruku. Kobiety walczą o prawo do zabijania własnych dzieci. Zabijania dzieci – a nie terminacji ciąży jak chce współczesna nowomowa. Zabijania dzieci – a nie usuwania płodów jak jakiegoś złośliwego guza. Nie sposób jest ustalić prawnie granicy pomiędzy płodem a istotą ludzką, której niezbywalnym prawem jest prawo do życia. Wszelkie terminy prekluzyjne i zawite mogą dotyczyć wyłącznie rzeczy a nie ludzi. Jeżeli nie dostarczysz w terminie stosownych dokumentów możesz stracić pieniądze czy nieruchomość lecz nie życie, jeżeli jesteś niewinny.
Nawet najcięższe winy i zbrodnie są poza tym w większości krajów karane dożywociem nie śmiercią, a dzieci przecież są niewinne. Jeżeli liberalna ustawa dopuści aborcję do 60 dnia życia dziecka można zapytać dlaczego nie do 61, jeżeli do 61 to dlaczego nie do porodu?
I faktycznie w niektórych stanach USA dopuszczona była tak zwana późna aborcja. Jeżeli do szpitala zgłosiły się dwie matki w tym samym stadium ciąży ,jedna do porodu a druga do aborcji to dziecko zgłoszone do porodu umieszczano w inkubatorze i ratowano za pomocą wszelkich dostępnych środków medycznych natomiast dziecko zgłoszone do aborcji wrzucano do kubła czekając aż umrze. Dwoje dzieci w tym samym wieku, jednakowo zdolne do życia różnił tylko zapis w izbie przyjęć.
Widać doskonale jak rządzi litera prawa zamiast ducha prawa. Ten paradoks świetnie ilustruje opowiadanie SF Rafała Ziemkiewicza, w którym w lesie ukrywa się grupa dzieci objętych „późna aborcją” dozwoloną do 12 roku życia.
Na ulice polskich miast wypełzły hordy barbarzyńców rzucających kamieniami, niszczących posagi, atakujących fizycznie księży i przechodniów, profanujących nabożeństwa. Domagają się swego podstawowego ich zdaniem prawa jakim jest zabijanie istot słabszych przeszkadzających im w życiu.
Proponuję eksperyment myślowy- wyobraźmy sobie, że ustawodawca pozwala bezkarnie zabić każdego kto nam przeszkadza. Ja na przykład chętnie zamordowałabym sąsiada, który o 7 rano w niedzielę puszcza muzykę techno, sąsiad natomiast zamordowałby mnie gdyż nie znosi muzyki klasycznej. Sąsiad jest niewątpliwie silniejszy i chętnie przy okazji wybrałby sobie coś z mego mieszkania.
Każda rewolucja opierała się na pozwoleniu silniejszym na zabijanie słabszych i czerpanie z tego korzyści. Lenin przywieziony do Rosji w opancerzonym pociągu potrafił zachęcić biednych niegramotnych chłopów do wyżynania ziemiaństwa i arystokracji i rabowania dworów i pałaców. Ci sami biedni niegramotni chłopi zdychali potem z głodu pod sowiecką władzą i także byli mordowani i okradani.
Rewolucja jak wiadomo pożera własne dzieci. Rewolucjoniści francuscy nie poprzestali na gilotynowaniu znienawidzonej arystokracji lecz mordowali się nawzajem pod byle pretekstem.
Każda rewolucja szuka swego mięsa armatniego swoich proli, których można wyprowadzić na ulice. Tymi prolami są obecnie kobiety i dzieciaki manifestujące na ulicach polskich miast. Przykro to przyznać ale takimi prolami podczas solidarnościowej rewolty byliśmy my wszyscy, którzy pozwoliliśmy się obrabować komunistycznej nomenklaturze żeby potem stwierdzić, że „nie o taką Polskę walczyliśmy”. Można obrazowo powiedzieć, że kiedy po zwycięstwie Solidarności doszło do podziału tortu, dostaliśmy z tego tortu kandyzowany tatarak.
Polska została kiedyś nazwana „ przedmurzem obrotowym”. Taki już nasz los, że naszym wartościom zagraża zarówno Wschód jak i Zachód. To z tego mitycznego dla nas kiedyś Zachodu docierają obecnie do nas przetworzone pomysły Marksa i Engelsa, Lenina i Stalina. To w Paryżu spłonęła katedra Notre Dame, esencja kultury chrześcijańskiej Europy a nasze durne dzieciaki wrzeszczą „ dym w kościołach”. To we Francji sprowadzeni wbrew zdrowemu rozsądkowi przybysze mordują niewinnych ludzi, a nam chciano narzucić ich kontyngent.
Kamieniem obrazy dla marksistów, rewizjonistów i innych komunistycznego chowu historyków był i jest sarmatyzm. Przez całe lata karmiono nas nienawiścią do sarmatyzmu. Tymczasem wbrew obiegowym poglądom sarmatyzm nie oznaczał bynajmniej że Polska była „ pawiem narodów i papugą”. Sarmata wybierał z oferty otaczającego zewnętrznego świata to co mu odpowiadało, co mu się podobało. Dotyczyło to zarówno strojów, stylów architektonicznych jak i modeli zarządzania krajem.
Sarmatyzm współczesny polegałby nie tylko na czerpaniu ze Wschodu i Zachodu tylko tego co nam się podoba lecz przede wszystkim na odrzucaniu tego co nam się nie podoba.
Nie podoba nam się na przykład implantowanie w Polsce obyczajów Pussy Riot inspirowanych amerykańskim ruchem Riot Grrrl (https://pl.wikipedia.org/wiki/Riot_Grrrl).
Izabela Brodacka Falzmann
https://naszeblogi.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz