Epidemia zbrodniczego koronawirusa rozwija się zgodnie z planem. Całe narody są wciągane w panikę, ich gospodarki są demolowane, a państwa zadłużają się coraz bardziej.
Ciekawe, że epidemia zbrodniczego koronawirusa działa podobnie do bomby neutronowej. Jak wiadomo, bomba ta miała na celu niszczenie siły żywej nieprzyjaciela, natomiast oszczędzała jego dorobek.
Pamiętam, że propagandyści za pierwszej komuny bardzo pryncypialnie broń neutronową krytykowali za typowo kapitalistyczne podejście do wojny, bo podejście socjalistyczne było zasadniczo odmienne. W strategii socjalistycznej chodziło o podbój „siły żywej”, którą następnie można by wykorzystać w charakterze niewolników w rozmaitych gułagach, będących jak wiadomo, królestwami wolności.
Oto co pisał na ten temat poeta w nieśmiertelnym poemacie „Towarzysz Szmaciak”: „A kiedy znajdziesz się za drutem, opuści troska cię i smutek i radość w sercu twym zagości, żeś do królestwa wszedł wolności. Ubranko w paski, taczka, kilof, niezwykle życie ci umilą…” – i tak dalej.
Ale kiedy nastała transformacja ustrojowa, podejście do wojny się ujednoliciło, co stworzyło warunki, które stary żydowski finansowy grandziarz, współwłaściciel spółki „Agora”, co to wydaje żydowską gazetę dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika, określił jako niepowtarzalną szansę przeprowadzenia przedsięwzięć niemożliwych do przeforsowania w warunkach normalnych. Trzeba było tedy wytworzyć warunki nienormalne, w związku z czym projektodawcy i organizatorzy epidemii zbrodniczego koronawirusa postawili na instynkt samozachowawczy.
Jak już wielokrotnie pisałem, okazało się to strzałem w dziesiątkę. Z jednej strony bowiem spanikowani możliwością utraty życia ludzie gotowi są zaakceptować zarządzenia, które nie tylko wydają się absurdalne, jak na przykład zakaz wstępu do lasu, ale również tragiczne w skutkach, bo demolujące gospodarkę i pozbawiające miliony ludzi dorobku całego życia.
W innej sytuacji rząd wprowadzający takie zarządzenia zostałby natychmiast zlinczowany, a w najlepszym razie – odwieziony in corpore do wariatkowa. Tymczasem te – co tu ukrywać – zbrodnicze zarządzenia są przyjmowane ze zrozumieniem, a nawet wdzięcznością. Taki jest efekt postawienia na instynkt samozachowawczy.
Wydawać by się mogło, że ludzkość pogrąża się w zbiorowe szaleństwo, ale wydaje się, że w tym szaleństwie jest metoda. Można się tego domyślić z różnych poszlak, jak na przykład energiczne zwalczanie autorów odmiennych od zatwierdzonych przez jakieś biurokratyczne konwentykle, opinii na temat samej epidemii i sposobów leczenia.
Oto red. Piotr Witt w swoim „Dzienniku czasu zarazy” opisuje sytuację we Francji, gdzie utytułowanego lekarza z Marsylii, który osiągał bardzo dobre wyniki terapeutyczne dzięki zastosowaniu znanego od 50 lat i taniego lekarstwa przeciwko malarii w połączeniu z antybiotykiem i podawanemu pacjentowi w początkach zakażenia zbrodniczym koronawirusem, biurokratyczna mafia administrująca zdrowiem francuskiego narodu najpierw zakazała stosowania tej metody, a potem, pod naciskiem opinii publicznej, zgodziła się, by można było tę terapię stosować, ale tylko w bardzo już zaawansowanym stadium choroby. Oczywiście nie było to skuteczne, ale nie o skuteczność tu chodziło, tylko o wyeliminowanie alternatywnego, skutecznego i dostępnego leku na rzecz niesprawdzonych i drogich szczepionek.
Nie od rzeczy będzie dodać, że przedstawiciele owej mafii noszą nazwiska Levy, Salomon i Buzyn, a wspierani są na terenie medialnym przez takich hohsztaplerów, jak przyjaciel pana red. Michnika, Daniel Cohn-Bendit; wszyscy z pierwszorzędnymi korzeniami.
Atutem mafii jest oczywiście dostęp do publicznych pieniędzy. Z podobną sytuacją mamy do czynienia również w naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie toczy się batalia o leczenie amantadyną. Ale po co tu jakaś amantadyna, skoro rząd zakontraktował już szczepionki aż w trzech, czy nawet czterech firmach, co wskazuje, że rynek już został podzielony.
Tymczasem pacjenci próbują kurować się amantadyną na własną rękę i proszą lekarzy o zastosowanie tej terapii, ale ci są bardzo ostrożni, bo z kół oficjalnych dobiegają groźne pomruki, że leczenie amantadyną jest nie tylko „niebezpieczne”, ale i „nielegalne”. Co innego – szczepionki. Te są i bezpieczne i legalne, a przede wszystkim – z góry zapłacone.
Przypomina to anegdotkę podaną przez Melchiora Wańkowicza, jak to przed pierwszą jeszcze wojną na Kresach, jakiś włościanin wracał z jarmarku. Próbował jeść kupione tam mydło i już zdążył się cały zapienić, kiedy przechodzący mimo Żyd krzyknął ze zgrozą: Wasyl, toż to miło! – na co tamten: miło nie miło Szlomka, a kupił – tak zjesz.
Nic dziwnego, że skoro tresura obywateli w skali głobalnej przybiera coraz ostrzejsze formy, pojawiły się znaki. Na przykład mieszkańców Neapolu i całej Italii bardzo zaniepokoiło, że św. January, którego krew zwykle się upłynniała, tym razem odmówił dokonania cudu. Takie rzeczy zdarzały się i wcześniej, na przykład w Rosji za Piotra Wielkiego, kiedy to dokonania cudu odmówił św. Mikołaj. Cara szalenie to zirytowało, aż zagroził św. Mikołajowi eksmisją („Nie chce robić cudu? Wybrosit’sukinsyna!”), a na takie dictum św. Mikołaj zmienił zdanie.
Teraz jednak takie sprawy załatwia się delikatniej, ale nawet i przy zmianie taktyki wielu ludzi poczuło się zaniepokojonych szopką, jaka stanęła przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie. Wisienką na torcie była w tej sytuacji deklaracja izraelskiego generała Hiama Esheda, który ujawnił, że Izrael i Stany Zjednoczone utrzymują stałą łączność z kosmitami.
Takie rzeczy zdarzały się i u nas i na przykład związana z sektą Antrovis pani Barbara Labuda odwiedzała kosmitów na miotle, czy jakoś tak, więc nie byłaby to żadna rewelacja, gdyby nie okoliczność, że ci kosmici nie są antysemitami. No cóż; dobrze, że przynajmniej oni – ale pewnie dlatego, że w kosmosie nie ma Żydów, więc trudno, by pojawili się tam antysemici.
Antysemitzym bez Żydów możliwy jest podobno tylko w Polsce, a w każdym razie tak utrzymują rozmaici utytułowani żydofilowie. Zresztą ta sytuacja już wkrótce dobiegnie końca, bo jak tylko gospodarki wszystkich krajów zostaną już przykładnie zdemolowane, to rządy nie będą miały innego wyjścia, jak wypuścić wieczyste obligacje, których nie trzeba będzie wykupować, ale za to trzeba będzie płacić wieczyste procenty.
Jak w niepojętym przypływie szczerości ujawnił stary finansowy grandziarz, te obligacje będzie skupowała „finansjera”, której wszystkie rządy będą musiały płacić haracz. A z czego, skoro gospodarki zostaną zdemolowane? Owszem, zostaną, ale tylko w tym sensie, że upadną tubylcze przedsiębiorstwa, na przykład – branża hotelarska, czy gastronomiczna – ale przecież takie hotele, czy restauracje zostaną i kiedy tylko epidemia szczęśliwie się skończy – a skończy się nie wcześniej, aż będzie trzeba – to wszystkie takie obiekty będą miały już nowych właścicieli, podczas gdy dotychczasowi będą u nich pracowali, żeby zarobić na procenty.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz