Przez lata przetrzymywał w zamknięciu żonę i dzieci. Sam w tym czasie zażywał rozkoszy z młodymi dziewczętami porywanymi z okolicznych wsi, z grupą wiernych żołdaków napadał na kupców i przejezdnych, a w prywatnym laboratorium poszukiwał kamienia filozoficznego.
Zapraszamy na wyprawę w głąb mrocznego umysłu Marcina Mikołaja Radziwiłła – jednej z najbardziej odrażających postaci czasów saskich.
Marcin Mikołaj urodził się w 1705 roku w rodzinie Jana Mikołaja Radziwiłła oraz Doroty z Przebendowskich. Po ojcu odziedziczył wielki majątek – stał się jedną z najbogatszych osób w Rzeczpospolitej (do niego należały takie miejscowości jak Ostrów czy Przygodzice). Był świetnie wykształcony. Znał łacinę, grekę. Pasjonowała go alchemia i medycyna.
Z nadania Augusta III Sasa pełnił funkcję krajczego w Wielkim Księstwie Litewskim. Był też generałem lejtnantem armii Wielkiego Księstwa Litewskiego i zasiadał w Trybunale Litewskim jako marszałek. Trybunał na Litwie, analogicznie do tego w koronie, był sądem odwoławczym. Pełnił funkcję drugiej i zarazem ostatniej instancji dla spraw cywilnych rozstrzyganych w sądach ziemskich, grodzkich, podkomorskich, komisarskich i wiecowych. Rozpatrywał też sprawy karne.
Krótko mówiąc, Radziwiłł był osobą możną i świetnie umocowaną w kraju rządzonym przez Sasów. Niestety – majątek, stanowiska i prestiż nie uchroniły go przed chorobą psychiczną.
W szponach obłędu
Objawy psychozy widoczne były u arystokraty już w dzieciństwie, z całą mocą ujawniły się jednak dopiero w dorosłym życiu. Okazało się, że Mikołaj nie będzie dobrym gospodarzem włości, które otrzymał w spadku po ojcu. Nie dbał o nie zupełnie. Mimo że był bajecznie bogaty, w posiadłościach i okolicy panowała bieda.
Za nic miał też prawo oraz prestiż stanowisk, które pełnił. Czuł się bezkarny, w czym pomagało mu słabe już wówczas państwo. Zamiast postępować jak arystokrata, zachowywał się bardziej jak lokalny watażka. Dwór w Czarnowczycach koło Brześcia na Białorusi służył mu jako baza wypadowa do coraz śmielszych zajazdów i rozbojów, którymi się lubował. Napadał na okoliczne dwory, wsie, a także na podróżnych. Łupił i palił bez litości.
Jego postępujący obłęd dawał się we znaki najbliższemu otoczeniu. Paranoja utwierdzała hrabiego w przekonaniu, że wśród służby i rodziny czai się skrytobójca. Między innymi dlatego zaczął otaczać się… Żydami. Wynikało to również z fascynacji ich religią i Talmudem, który studiował. Zdecydował się nawet porzucić katolicyzm na rzecz wyznania mojżeszowego.
Jednym z najbliższych zaufanych Radziwiłła był Żyd o imieniu Szymon, który „wszystkim generalnie rządził i dla wielu ludzi chrześcijan okrucieństwa czynił”.
Oprócz Talmudu Radziwiłł zgłębiał też wiedzę tajemną. W komnatach swego zamku urządził „laboratorium”, w którym oddawał się poszukiwaniom kamienia filozoficznego. Gdy ostatecznie go uwięziono i ubezwłasnowolniono, wśród miejscowych krążyły plotki, że na pańskich włościach, w owym tajemniczym pomieszczeniu Radziwiłł preparował ludzkie zwłoki.
Z całą pewnością postępował tak z noworodkami, które umarły podczas porodu. Wiadomo, że szalony hrabia wysyłał spreparowane ciała i destylaty z takich dzieci do Amsterdamu. Tam trafiały w ręce żydowskich mędrców i kabalistów, z którymi prowadził ożywioną korespondencję i których radził się w związku z własnymi dociekaniami.
Harem pedofila
Innym jeszcze „upodobaniem” Radziwiłła było porywanie i więzienie ludzi. Potrafił przetrzymywać ich w swoim zamku całymi latami. Taki też los spotkał jego drugą żonę, która urodziła mu czwórkę dzieci. Nurzający się w odmętach szaleństwa hrabia był niezdolny do prowadzenia normalnego życia rodzinnego. Urządził najbliższym piekło na ziemi. Kazał zamknąć kobietę wraz z dziećmi w jednej z komnat (pozbawionej mebli i toalety), postawił przed drzwiami straż, a sam rezydował w drugiej części pałacu.
Ciężko nawet sobie wyobrazić, jakie katusze musieli przechodzić. Jak relacjonował w swoich pamiętnikach kasztelan brzesko-litewski Marcin Matuszewicz: „księżna i książęta małe, jej synowie, zamknięci byli w wielkiej niewygodzie i smrodzie, gdyż w jednej izbie spać, jeść i inne potrzeby natury czynić musieli”.
W tym samym czasie książę z upodobaniem oddawał się seksualnym dewiacjom. Pragnął młodych, dorastających dziewczynek. Nad spełnieniem zachcianek wielmożnego pana pracowała cała jego świta, która porywała, kupowała lub po prostu zabierała siłą dzieci z okolicznych wsi. Jego ofiarą padały również młodsze dzieci. Radziwiłł porywał je i więził, oczekując, aż dojrzeją, by mógł zmuszać je do seksu (nazywał je tzw. kadetkami).
Gdy dewiant został ostatecznie utrącony, na jaw wyszła skala jego lubieżnej działalności. Hrabia nie stronił bowiem również od uciech w ramionach dojrzałych już dam. Wiele z nich nosiło w łonie i wydało na świat potomków okrutnika.
Marcin Matuszewicz pisał:
Pytano się ich, wiele która miała dzieci z książęciem i jak dostała się do seraju (haremu). Każda swoją musiała opowiedzieć historię, jak jedne zwiedzione, drugie ukradzione i gwałtem porwane, trzecie od rodziców, alias od matek sprzedane, a jedną ksiądz pleban Dawid Grodecki, ukradłszy od rodziców za dwieście dukatów sprzedał.
Wejście do piekła
Radziwiłł długo migał się od odpowiedzialności za swe czyny. Przekupstwem i warcholstwem załatwiał sobie bezkarność. W końcu jednak, gdy z wyroku sądu w Piotrkowie stracony został niejaki Grochowski, rzezimieszek i kompan Radziwiłła, możny ród musiał w końcu jakoś zareagować na ekscesy szlachcica.
Postanowiono go utemperować. W operacji ubezwłasnowolnienia Marcina Mikołaja uczestniczył m.in. jego brat Hieronim Radziwiłł. W 1748 roku, pod osłoną nocy, z „obstawą” w postaci dwustu konnych najechał na dwór obłąkanego hrabiego w Czarnowczycach. Mężczyzna próbował się bronić, ale nie zdążył. Wraz z nim pojmano również Żyda Szymona.
Uczestnicy zajazdu puścili się w głąb dworu hrabiego. To, co zastali, jeżyło włos na głowie. Po otwarciu komnaty, w której pod strażą książę latami więził żonę i dzieci, poczuli przeraźliwy smród. Ich oczom ukazali się wygłodzeni, skrajnie zapuszczeni, zawszeni ludzie na granicy obłędu. Dalsze przeszukanie włości Radziwiłła ujawniło „harem”, w którym przetrzymywał dziewczęta do miłosnych zabaw, a także „laboratorium”, gdzie preparował zwłoki. W ciemnym lochu w głębi dworu natrafiono również, na trzęsące się z zimna, przestraszone dzieci. Były to „kadetki”, które docelowo miały trafić do haremu zwyrodnialca…
Rodowa fortuna i anarchia czasów saskich uratowały Radziwiłła przed śmiercią. Hrabia nie poniósł formalnej kary. Ale ten, który więził, sam resztę życia spędził w więzieniu. Przeżył ponad 30 lat pod kluczem w rodzinnej posiadłości w Białej Podlaskiej, a później w Słucku. Zmarł 11 stycznia 1782 roku.
Bibliografia:
- Cat–Mackiewicz Stanisław: Dom Radziwiłłów, Wydawnictwo Universitas, 2012.
- Górzyński, Sławomiri in.: Radziwiłłowie herbu Trąby, Wydawnictwo „DiG”, 1996.
- Matuszewicz Marcin: Pamiętniki, Warszawa 1876.
- Radziszewski Edmund: Radziwiłłowie Wielkopolscy, Ostrów Wielkopolski 2009.
- Sidorski Dionizy: Panie Kochanku, Katowice 1987.
- Staszewski Jacek: August III Sas, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź Ossolineum, 1989.
- Żychliński Teodor: Złota księga szlachty polskiej, Poznań 1879
https://ciekawostkihistoryczne.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz