„Nic nowego w czwartek w Brukseli się nie stało. Przez 30 lat tego typu negocjacje ogłaszane były jako zwycięstwa wszystkich. Wszystko było ustalone w lipcu. Wszystko inne to zwykły anturaż” – mówi prof. Marian Noga.
W Brukseli 10 grudnia doszło do porozumienia przywódców unijnych w sprawie budżetu Wspólnoty na lata 2021-2027 i tak zwanego funduszu odbudowy po pandemii. Zdecydowano się na kompromisowe rozwiązanie: budżet nie zostanie zawetowany przez Polskę i Węgry, które występują przeciwko powiązaniu dostępu do środków unijnych z kwestią praworządności.
Zgodnie z przyjętym kompromisem utrzymano mechanizm powiązania wypłat unijnych środków z przestrzeganiem praworządności, ale jednocześnie przyjęto deklarację UE, która pozwala na odroczenie zastosowania mechanizmu o co najmniej 2 lata.
Na ten temat Sputnik rozmawia z prof. Marianem Nogą z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu:
Czy kompromis oznacza zwycięstwo Polski i Węgier w Brukseli? Premier Mateusz Morawiecki podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Węgier Viktorem Orbanem oświadczył, że „negocjacje budżetowe przyniosły nam bardzo dobry rezultat, bardzo dobry budżet”.
— Z komentarzy ekonomistów, publicystów, politologów wyciągnąłem jeden wniosek: po raz kolejny okazało się, że Unia Europejska jest organizacją kulturalną, bo odkąd dyskusje, budżetowe na przykład, gdzie wymagana jest jednomyślność, to po długich negocjacjach wszyscy mówią, że są wygrani. Nic nowego się nie stało. Przez 30 lat tego typu negocjacje ogłaszane były, jako zwycięstwa wszystkich. Według mnie mamy typowe francuskie déjà vu. Wszystko było ustalone w lipcu, jak Państwo wiedzą. Wszystko inne to zwykły anturaż. Jest dobra wiadomość dla Polski przede wszystkim dlatego, że nie ominą Polskę środki z Funduszu Odbudowy.
Oczywiście, jak podaje RMF24 łączna suma środków w ramach Funduszu Odbudowy to 750 miliardów euro. Polska może z niego otrzymać 34,2 miliarda euro w postaci kredytów (153 miliardy złotych) i 23,1 miliarda euro (103 miliardy złotych) w postaci bezzwrotnych dotacji.
Czy kompromis zawarty w konkluzji zmienia rozporządzenie UE, jego istoty w sprawie powiązania dostępu do środków unijnych z kwestią praworządności?
— Oczywiście nie zmienia! Nie jestem politologiem, ale proszę zwrócić uwagę, że premier Szwecji mówi, że wygraliśmy. Dania, Holandia mówią to samo. A przecież to są kraje, które ostro wypowiadały się za powiązaniem wydawania pieniędzy z budżetu z praworządnością. Te kraje twierdzą, że konkluzje nie mają mocy prawnej, natomiast rozporządzenie z lipca 2020 roku jest zobowiązujące.
Swoją drogą premier Mateusz Morawiecki powiedział, że po Traktacie z Maastricht konkluzja jest drugim aktem prawnym. Tak powiedział premier. I to przed dyrektywami i rozporządzeniami. W tym miejscu niech prawnicy się wypowiedzą, bo ja się gubię… Dla mnie to kolejne déjà vu. Tego typu rozwiązania już były stosowane. W którymś roku też tak było, że wszyscy się dogadali, co do rozporządzenia, potem mieli wątpliwości, no to przyjęli taką deklarację-interpretację, która może zawierać pewne ograniczenia. W Unii Europejskiej ten mechanizm nie jest czymś nowym. Niech prawnicy i politolodzy się wspierają, jaką moc te konkluzje czy deklaracje mają.
Natomiast nie trzeba być prawnikiem, by stwierdzić, że po raz pierwszy powiązano budżet z praworządnością.
Co w tym przypadku rozumie się pod praworządnością?
— No właśnie! Wszyscy o tym dyskutują. Zawsze jest coś takiego, że jest teoria i jest praktyka. I praktyka dopiero pokaże, jak ten mechanizm będzie działał, jak on będzie stosowany, zmieniany. Prawo nie jest wieczne. Nie jest wieczne w sensie legislacyjnym, w sensie zarządzania społeczeństwem. Wieczne są tylko prawa fizyki. I tu też niektórzy fizycy mówią, że to nie jest prawda… Stosowne by było, jednak, te kwestie dyskutować z prawnikami…
Po czwartkowym szczycie odbędzie się szczyt strefy euro, na którym przywódcy skupią się na unii bankowej i unii rynków kapitałowych. Jaki wpływ decyzje szczytu euro mogą mieć na polskie interesy?
— Mówiłem nie raz, że jestem zwolennikiem, by Polska już dawno weszła do strefy euro. Pojechali do domu ci przywódcy państw, którzy nie są w strefie euro, zostali ci, którzy są w strefie euro. Jeżeli się walczy z Europą dwóch prędkości – a Polska i Węgry mówią, że musi być jedna prędkość – to w moim przekonaniu te dwa państwa muszą być w strefie euro. Taka jest moja odpowiedź.
Dziękujemy za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz