Złapałem koronawirusa. Nie mam w zwyczaju opisywać publicznie swojego życia prywatnego ale być może komuś ta relacja w czymś pomoże, dlatego zdecydowałem się ją napisać.
• Pierwszego dnia późnym wieczorem pojawiło się drobne pokasływanie, na które nawet nie zwróciłem uwagi. W nocy objawy przeziębienia, od rana ciężkogrypowe. Gorączka, ból głowy, dreszcze, bóle mięśniowe, osłabienie, brak apetytu, kaszel. Próbowałem dodzwonić się do przychodni ale bezskutecznie. Asystent pojechał i zarejestrował mnie na miejscu na teleporadę... za sześć dni. W związku z tym wydałem kilkaset złotych i zamówiłem test do domu. Przyjechał miły pan w kombinezonie, pobrał wymaz, po kilkunastu godzinach wynik: pozytywny.
• Skontaktowałem się z doktorem Włodzimierzem Bodnarem. Zrobił wywiad lekarski i wypisał lek oparty na amantadynie. Codziennie w ramach kontroli zdaję panu doktorowi relację ze swojego stanu zdrowia. Lek zacząłem brać jakieś 40 godzin od wystąpienia pierwszych objawów a jakieś 30 godzin od momentu, w którym zacząłem podejrzewać, że to może być covid.
• Gorączka i ból głowy ustąpiły po pierwszej dobie, jeszcze zanim zacząłem brać leki i od tamtej pory, jak na razie, towarzyszą mi tylko osłabienie i kaszel. Gdzieś koło drugiej doby straciłem węch i smak, natomiast po pierwszych dwóch dniach wrócił apetyt. Kilkanaście godzin po otrzymaniu informacji o wyniku testu zadzwonił do mnie rządowy automat informując, że mam przestrzegać izolacji domowej.
• Od trzech dni przyjmuję lek oparty o amantadynę. Nie wiem czy choroba ustępuje ale odnoszę wrażenie, że co najmniej się nie rozwija. Objawy, które miałem w czasie pierwszej doby znam - nieraz w swoim życiu przechodziłem grypę, ale nie pamiętam takiego ich nasilenia. W porównaniu z tym moje obecne samopoczucie jest całkiem niezłe. Dziś nawet kaszel rzadszy niż wczoraj i przedwczoraj.
• O niczym nie przesądzam, po prostu dzielę się z Państwem swoimi aktualnymi obserwacjami. Dla porządku dodam, że mam 35 lat i nie stwierdzono u mnie żadnych, ciężkich, przewlekłych chorób. Mam znajomych w podobnym wieku i kondycji, którzy przechodzili covid dużo ciężej niż ja, odpukać, do tej pory.
Nie będę prowadził publicznego dziennika choroby ale zdam jeszcze sprawę z tego jak wygląda jej przebieg w moim przypadku na dalszym etapie.
————————
Tyle suchej relacji a teraz moje pytania i opinia.
1. Dlaczego rządzący, którzy od 9 miesięcy wydają setki miliardów złotych publicznych pieniędzy w związku z lockdownami, nie testują za promil tych kwot takich terapii?
2. Dlaczego Ministerstwo Zdrowia odrzuciło ponad pół roku temu wniosek prof. Konrada Rejdaka w tej sprawie?
3. Dlaczego nie było pięciu milionów złotych na badania, skoro np. pustawe izolatorium na Stadionie Narodowym kosztuje tygodniowo wielokrotnie więcej?
4. Dlaczego zamiast pomóc w tym zakresie przedstawiciele MZ i doradcy premiera dają w przestrzeni publicznej popisy buty i arogancji wobec lekarzy zgłaszających inne rozwiązania niż rządowe?
5. Dlaczego nie są brane pod uwagę w tej sprawie doniesienia zza granicy, takie jak z uniwersytetu w Cambridge?
Tajemnicą poliszynela jest, że spora grupa lekarzy w Polsce leczy koronawirusa amantadyną mimo postawy rządu. Twierdzą, że mają w tym zakresie bardzo dobre wyniki. Rząd powinien podjąć wysiłki żeby to błyskawicznie zweryfikować.
Dlaczego? Dlatego, że standardem jest niestety tylko leczenie objawowe - zbijanie gorączki, łagodzenie bólu. A jak pacjentowi się pogorszy - wtedy szpital. O ile zdążą. Niestety, wielu pacjentów trafia do szpitali w złym stanie i nawet jeśli udaje im się przeżyć to potem niektórzy miesiącami walczą z ciężkimi powikłaniami, które są charakterystyczne dla tego wirusa.
Jeśli jest szansa, żeby za pomocą znanych od dekad, tanich i dostępnych leków aktywnie zwalczać covid to - mówiąc kolokwialnie - psim obowiązkiem rządzących jest w podskokach się tym zająć i rzecz sprawdzić! A jak sprawa wygląda w praktyce? To już możecie obejrzeć np. w programie red. Pospieszalskiego z ubiegłego tygodnia. Tyle na razie ode mnie.
Robert Winnicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz