Polityczna poprawność jako przejaw dyktatury relatywizmu stała się doskonałym podłożem ideowym dla quasi naukowej koncepcji antropologicznej, jaką jest genderyzm we wszystkich jego mutacjach – z transgenderyzmem na czele.
Ta koncepcja antropologiczna została rozbudowana przez zachodnie środowiska akademickie i polityczne do rozmiarów ideologii, stanowiącej program walki cywilizacyjnej globalistów z kulturą państw narodowych, a nade wszystko z chrześcijaństwem i chrześcijańskim wartościami, które neomarksiści ze szkoły frankfurckiej wskazali jako cel walki w programie rewolucji kulturalnej.
Tak ukształtowany genderyzm został w Polsce przejęty z Zachodu przez uniwersytety i środowiska opiniotwórcze – z mediami na czele – oraz lewicowo-liberalne partie polityczne. Jego wpływ na procesy polityczne i społeczne nie miałby większego znaczenia, gdyby nie eksponowana rola, jaką odgrywa w humanistyce i naukach społecznych, a także – co rzadko się podkreśla – w medycynie, bez której genderyzm i transgenderyzm byłyby tylko niegroźną idée fixe.
W służbie genderyzmu
Początki genderyzmu na polskich uczelniach sięgają pierwszego dziesięciolecia XXI wieku. Były prawie niezauważalne. Nikt ich nie nagłaśniał, nikt też przeciwko nim nie protestował z wyjątkiem przedstawicieli Kościoła, do których dołączają od czasu do czasu nieliczni konserwatyści z różnych grup zawodowych czy pojedynczy politycy. Większość milczy czyli wyraża na genderyzm zgodę.
Są też tacy, którzy jako tzw. prawicowi politycy bronią obecności genderyzmu w polskiej nauce i na polskich uczelniach. Przywdziewają nawet symboliczne maski historyczne, aby z ich pomocą bronić tej ideologii w przestrzeni uniwersyteckiej przed atakami, których nie ma. W ten sposób wpisał się do historii nauki polskiej Jarosław Gowin, który jako minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego zadeklarował, iż „położy się Rejtanem” w obronie gender na uczelniach. To nie tylko Rejtan, ale również nowy Konrad Wallenrod, który w środowisku konserwatywnej prawicy reprezentuje interesy zwolenników ideologii gender.
Być może postawa Jarosława Gowina będzie skutkować ideowym otrzeźwieniem w związanych z nim kręgach politycznych. Nie rokuje natomiast żadnej zmiany w kręgach uniwersyteckich. Genderyzm nie tylko zaistniał, ale już od kilku/kilkunastu lat panuje na polskich uczelniach – nie tylko w naukach humanistyczny oraz społecznych, ale również w niektórych gałęziach medycyny, które zaczęły świadczyć usługi dla tej ideologii – poczynając od zmiany płci na życzenie poprzez zapłodnienie in vitro i zamrażanie zarodków ludzkich, kończąc na koncepcji matki – surogatki rodzącej dzieci nade wszystko dla par homoseksualnych.
Lekarze tych specjalności, które służą genderyzmowi i transgenderyzmowi pracowali w gabinetach i laboratoriach również bez specjalnego nagłośnienia, od czasu do czasu dając o sobie znać wtedy, gdy produkcja nowej płci ich „pacjentów” stawała się faktem, podobnie jak produkcja dzieci w próbówkach i łonach surogatek.
To, co jeszcze trzydzieści lat temu wydawało się niegroźną science fiction, stało się rzeczywistością naszego życia. Niestety, bez naszego udziału, ponad naszymi głowami, w majestacie wolności badań, wolności słowa – rzekomo w imię dobra pojedynczego człowieka i całej ludzkości. Do tej pory nie wiemy, jak się to stało, że genderowa teoria w sferze humanistyki i nauk społecznych została podjęta w „praktycznym” działaniu poprzez medycynę, która na życzenie zmieni każdemu płeć i zrobi wszystko, aby na życzenie każdemu urodziło się zamówione nie jego dziecko, które może kupić – jak gadżet, zabawkę. W dodatku może je urodzić matka swoim dzieciom albo wnukom czy obca kobieta parze gejów lub lesbijek.
Gdzie byliśmy – ludzie z uniwersytetów i spoza ich przestrzeni, gdy genderyzm zaczął zagrażać porządkowi istnienia i głosić hasło: każdy może stać się bogiem i stwarzać sobie taką płeć, jakiej w danym momencie zapragnął? I zamawiać sobie u obcej kobiety dziecko z obcego zarodka… Gdzie byliśmy, gdy takie działania w zakresie medycyny nazwano jej osiągnięciami? Byliśmy nieobecni duchem, statystami w dramacie antropologicznym zaprogramowanym przez wrogów człowieka. Przez wrogów, bo tylko wróg naraża ludzki byt na chaos powiązań istnieniowych – nie zakorzenionych w Instancji Wyższej, realizowanych poza kategoriami prawdy i dobra, podważających autentyczność jego duszy.
Przeciwko prawdzie
Zaistnienie genderyzmu na polskich uczelniach można było zatrzymać czy nawet cofnąć. To jednak wymagało siły ducha i aktywności, której polskim konserwatystom wciąż brakuje. Ponadto daliśmy się zwieść zachodnim promotorom tej ideologii, którzy najpierw zaczęli ją przemycać do uczelni, a gdy zaczęła na nich panować i wylała się na ulicę, okazali się bezwzględnymi jej egzekutorami, rozkazującymi z Waszyngtonu i Brukseli przy wtórze lokalnych zwodzicieli. Ideologiczni kapłani genderyzmu na próby powstrzymania jego ulicznego żywiołu przez polskie władze odpowiedzieli groźbami kar i sankcji.
Chodzi bowiem o to, abyśmy się poczuli wobec nich bezradni. Nie będziemy takimi, jeśli wyciągniemy morał z lekcji genderyzmu na polskich uniwersytetach. Nie został on bowiem narzucony odgórnie – jak ideologia komunizmu. Został przyjęty przez środowiska uniwersyteckie dobrowolnie. W sposób wolny został zaakceptowany przez studiującą młodzież. Zniewolenie uniwersytetów dokonało się bowiem poprzez kuszenie iluzją nowego człowieka – bez właściwości, bez świadomości dobra i zła, prawdy i fałszu. Poprzez kuszenie iluzją wolności bez odpowiedzialności.
W tym kontekście pouczający jest brak czujności intelektualnej i moralnej wobec kuszenia. Genderyzm zaczął się rozwijać w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku niepostrzeżenie, w ramach różnych tzw. warsztatów, przedmiotów do wyboru, dyskusji panelowych. Szybko zyskał przyzwolenie ze strony władz wiodących uniwersytetów jako nowa propozycja badawcza, choć już wtedy było wiadomo, że ma charakter ideologii.
Genderyzm (gender) jest bowiem uwarunkowaną ideologicznie nową koncepcją człowieka, określającą w ramach megatrendów globalnych nowy kierunek rozwoju współczesnych społeczeństw w sferze kulturowej, naukowej, społecznej, politycznej. Na powstanie tej ideologii złożyły się prace zbliżone do ruchów feministycznych – z psychoanalizy Zygmunta Freuda, marksizmu i neomarksizmu, wielu lekarzy, psychiatrów, psychologów, socjologów, a także pisarzy i literaturoznawców.
Wystarczy wymienić w tym miejscu Magnusa Hirschfelda, Wiliama Reicha, Margaret Sanger, Margaret Mead, Simone de Beauvoir, Johna Money’a, Judith Butler. Genderyzm jest upowszechniany poprzez ustawodawstwo, szkolnictwo, psychologię, medycynę, kulturę, naukę. Powstało już wiele prac na temat tej ideologii.
Stosunkowo mało mówi się jednak o jej zaistnieniu w nauce i szkolnictwie wyższym. W tej sferze pojawił się nade wszystko jako kierunek interdyscyplinarnych studiów Gender studies, z którymi powstały na Zachodzie równolegle tzw. Queer studies. Obydwa kierunki – bardzo zbliżone do siebie – mają charakter studiów interdyscyplinarnych: z pogranicza socjologii, filologii, psychologii, kulturoznawstwa.
W Polsce Gender studies wprowadziły na przełomie pierwszego i drugiego dziesięciolecia XXI wieku m.in. uniwersytety: Jagielloński, Warszawski, Łódzki, w Białymstoku, im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, Pedagogiczny w Krakowie, Śląski, Szczeciński, Wrocławski; także Instytut Badań Literackich PAN. Ostatnio dołączył do nich KUL.
Oficjalnie przedmiotem tych studiów jest obalanie stereotypów związanych z płcią poprzez wykorzystanie osiągnięć różnych dyscyplin naukowych. Standardowy program takich studiów zaproponował Instytut Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego w 2014 r.:
„Gender Studies – studia i badania nad problematyką społecznej i kulturowej tożsamości płci: opisują, analizują, dekonstruują wszystkie przesądy związane ze stereotypami kobiecości i męskości. Tematyka ta dotyczy wszystkich dziedzin życia i nauki, uzupełnia akademicką wiedzę, ‘odczarowuje” mity, rozszerza perspektywę o spojrzenie na dokonania całej ludzkości, a nie tylko męskiej połowy. Gender Studies stanowi krytykę kultury i niesie propozycje jej zmiany” [I].
Już z tego wstępnego fragmentu prezentacji programu widać, że reklamowane studia nie tylko analizują i interpretują – „odczarowują” – istniejące „przesądy” i „mity” dotyczące płci, ale również proponują nowe jej rozumienie na gruncie nauki. Ta bowiem miałaby sankcjonować nową politykę w odniesieniu do płci – dowolność jej zmiany z wszystkimi tego konsekwencjami w podstawowych sferach życia pojedynczej osoby i całego społeczeństwa.
Do genderowej nauki i dydaktyki włączono różne dyscypliny – nade wszystko z zakresu nauk humanistycznych i społecznych – m.in. socjologię, psychologię, prawo, historię, teorię kultury. Wykładowca stał się naukowym gwarantem proponowanych zmian społecznych, kulturowych, politycznych. Nie tylko ma się odwoływać do istniejących już w danej dyscyplinie rozwiązań, ale również pokazywać własne. Ta swoista metodyka oferowanych przedmiotów kształtuje z nich koherentną całość.
„Łączy je – piszą autorzy standardowego programu gender studies – wspólna perspektywa: wykładający prowadzą badania i analizują dokonania swojej dziedziny naukowej z perspektywy tożsamości płci. Studia stanowią nie tylko „uzupełnienie” dotychczasowej wiedzy o to, co było w niej pomijane z powodu wcześniejszego braku zainteresowania i braku badań na sytuacją kobiet, opisują oraz analizują panujące stereotypy związane z męskością i kobiecością, ale niosą też propozycje nowego spojrzenia na dotychczasową naukę i kulturę, które uzupełniają perspektywę obu płci” [II].
Brak odwołania do istotnych dla każdej dyscypliny naukowej o charakterze antropologicznym kategorii prawdy ontologicznej, epistemologicznej i aksjologicznej jest dla genderowej nauki i dydaktyki znamienny. Nie może ona na ich gruncie być przywoływana, gdyż podważyłaby ich sens i cel.
Genderyzm w tych dziedzinach, podobnie jak w kulturze, ukierunkowany jest bowiem nie na historię emancypacji kobiet i jej współczesne formy, lecz na zmianę statusu istnienia, zanegowanie własnej płci, a co za tym idzie – tożsamości i kształtowanie zupełnie odmiennej. Jego ideologom idzie nie o to, aby przedstawić prawdę o procesach kulturowych i społecznych, kształtowanych m.in. przez ideę równouprawnienia kobiet, ale o ich wyzwolenie z płciowości, zanegowanie istniejącej w nich naturalnej inklinacji do przekazywania życia. Zaznaczyć trzeba, że zanegowanie owo obejmuje również mężczyzn.
Przykładem tej ostatniej tendencji genderyzmu mogą być podyplomowe studia Gender Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki w IBL PAN (VII edycja), które rozpoczęły się w październiku 2013 roku. Ich organizatorzy nie ukrywali, że mają one uczyć nowych postaw w odniesieniu do sfery „kobiecości” i „męskości”: „Podyplomowe Gender Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki dostarczają interdyscyplinarnej wiedzy w zakresie społeczno-kulturowej tożsamości płci, poddają krytycznej analizie dotychczasowe przekonania o „naturze” człowieka i zwracają uwagę na to, co przemilczane, wypierane czy usuwane z kultury, nauki, społeczeństwa. Przełamując stereotypy kobiecości i męskości, Gender Studies proponują alternatywne projekty identyfikacyjne – „wolności od tożsamości” i „wolności do tożsamości” [III].
Od początku były to więc studia nastawione na kształtowanie nowej tożsamości – nade wszystko biologicznej, a w dalszej kolejności osobowej. Zmianę tożsamości genderyzm pozostawia wyborowi pojedynczej jednostki. Problematyka proponowanych zajęć nie uwzględnia zagadnień prawdy, bez której wykładane kwestie nabierają charakteru utopii bądź mitologii. Nie uwzględnia także istotnych dla koncepcji ucieczki od posiadanej tożsamości i kreowania nowej – zagadnień wolności, która zawsze obejmować musi nie tylko sam wybór, ale również odpowiedzialność za jego konsekwencje.
Prezentacja zajęć zaplanowanych przez IBL PAN na rok akademicki 2013/2014 może być uznana za wzorcową dla gender studies na polskich uczelniach – obejmuje szereg problemów o charakterze społecznym, psychologicznym, kulturowym, politycznym w genderowym ujęciu. Genderowa ich koncepcja jest przejawem ideologicznego wpływu na wymienione nauki:
„Pierwszy semestr roku akademickiego 2013/2014 poświęcony będzie ogólnym zagadnieniom feminizmu, historii ruchu kobiecego oraz genderowym i queerowym ujęciom m.in. psychoanalizy, teologii, historii literatury, filozofii, antropologii. Oprócz zajęć kursowych w ramach studiów przewidziane są także zajęcia autorskie, szczegółowo rozwijające wybrane zagadnienie. W drugim semestrze tematyka zajęć będzie oscylować wokół konkretnej problematyki, np. w roku akademickim 2008/2009 była to męskość i jej kryzys, w 2009/2010 – lesbianizm, w 2010/2011 – cyberpunk i sztuki wizualne, 2011/2012 – biopolityka, 2012/ 2013 – ekofeminizm i animal studies. W nadchodzącej edycji będzie to backlash, a także mainstreaming” [IV].
Zajęcia autorskie, o których mowa w prezentacji, mają być świadectwem genderyzmu w uprawianej przez wykładowcę dziedzinie nauki. Reklama tych studiów nie ukrywa, że mają one charakter ideologiczny – mają przekształcać osobowość człowieka.
Jak każda ideologia, genderyzm szkodzi nauce i dydaktyce. Zabija bowiem ich autonomię – instrumentalizuje ich treści, podporządkowując je pozanaukowym celom. Nauka zawsze posiada takie cele, dlatego ich wartościowanie jest warunkiem sine qua non jej rozwoju. Podstawowym kryterium weryfikacji tych celów jest jednak dobro człowieka w świetle prawdy – logicznej (epistemicznej), ontologicznej i aksjologicznej. Pytanie podstawowe brzmi więc następująco: czy genderyzm służy prawdzie, a zarazem dobru człowieka?
Czy nie uzurpuje sobie prawa do korygowania metafizycznego wymiaru istnienia ludzkiego poprzez formułowaną wprost zachętę do nieuprawnionej ingerencji człowieka w sferze całkowicie zależnej od transcendentnego źródła istnienia: bytu samoistnego, Absolutu – Boga. Ukierunkowanie badań i jednocześnie zajęć ze studentami na takie możliwości człowieka zaprzecza prawdzie istnienia. Jest utopią antropologiczną, zmieniająca status człowieka w status Boga, próbą stworzenia nowego człowieka, która cechowała groźne ideologie społeczno-polityczne XX wieku – komunizm i niemiecki socjalizm narodowy.
Środowisko akademickie przyjęło gender studies w nauce i dydaktyce jako coś normalnego. Nie było i nie ma z jego strony żadnych protestów, choć jasne się stało, że jako ideologia studia te przeczą idei uniwersytetu, którego powszechność i uniwersalność w połączeniu z tradycyjną universitas – wspólnotą uczonych i uczących się – musi bazować na prawdzie i dobru człowieka.
Wysunięta przez Johna Newmana w XIX wieku koncepcja uniwersytetu jako miejsca dochodzenia do prawdy uniwersalnej jest aktualna szczególnie dzisiaj. Dzisiaj bowiem nie tylko uczelnie, ale również wszystkie inne sfery życia zostały poddane dyktaturze relatywizmu. Dlatego ważne jest, aby uniwersytet jako miejsce dążenia do prawdy wspólnej wszystkim naukom – universitas scientiarum – nie oznaczał miejsca dowolności w jej traktowaniu, czy wręcz miejsca jej zaprzeczania. Zgodnie z ontologicznym obiektywizmem Newmana, prawda jest bowiem jedna, można ją natomiast poznawać na wiele sposobów.
Prof. Anna Raźny
[I] http://www.isns.uw.edu.pl/studia_podyplomowe_gender.php, 2014-01-24
[II] Ibidem
[III] http://ibl.waw.pl/pl/edukacja/studia -podyplomowe/podyplomowe-gender-studies, 2014 -27-01.
[IV] Ibidem
Myśl Polska, nr 1-2 (3-10.01.2021)
https://myslpolska.info/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz