wtorek, 2 marca 2021

Smartfony z truflami

Kiedy prezydentem Francji był Valery Giscard d’Estaign, pewnego razu wpadł na pomysł, by zbliżyć się do obywateli również na gruncie towarzyskim. Wykombinował sobie, albo jacyś doradcy mu podszepnęli, że najlepszym sposobem będą wspólne posiłki. Wobec tego prezydent zaproponował, by obywatele zapraszali go do swoich domów na śniadanie.

Żeby nie wprowadzać ich w konfuzję co do menu, Giscard ogłosił, że najlepiej lubi jajecznicę. Pismo „Le Canard Enchaine”, czyli „uwiązana kaczka”, które wychodzi od 1915 roku, a w podtytule ma napis: „Journal bete et mechant” (pismo głupie i złe), natychmiast tę jajecznicę skomentowało słowami: „on myśli, że wszyscy jedzą ją z truflami” – co było aluzją do arystokratycznych fumów prezydenta.

Wypadki chodzą po ludziach, więc tak się przytrafiło, że od 27 lutego zostaliśmy poddani przez Sanepid 17-dniowej kwarantannie z powodu zbrodniczego koronawirusa. Najpierw zadzwoniła do mnie miła pani z Sanepidu, która poinformowała mnie, że rozmowa jest nagrywana, a następnie – powołując się na faszystowskie rozporządzenie Unii Europejskiej w sprawie ochrony danych osobowych – zapytała, czy „wyrażam zgodę” na „przetwarzanie” moich personaliów.

Ponieważ uważam że bezpośrednia recepcja unijnych rozporządzeń stanowi uszczuplenie suwerenności Polski, po drugie – uważam to prawo za faszystowskie, a po trzecie – że podejrzewam, iż to „przetwarzanie”, to nic innego, tylko jedna z form inwigilacji, zapytałem, czy mogę tej zgody nie wyrazić. Miła pani powiedziała, że mogę, więc oświadczyłem, że w takim razie nie wyrażam. Na to miła pani odparła, że w takim razie nic już dla mnie nie może zrobić i na tym rozmowa się skończyła.

Następnie z taką samą propozycją zwróciła się do żony, która uznała, deklarację miłej pani , iż „nic już nie może dla mnie zrobić”, za zapowiedź odmowy leczenia w razie czego, od razu zgodę na „przetwarzanie” wyraziła. Jakie było jej przerażenie kiedy usłyszała, że „wobec tego” zostaje poddana 17-dniowej kwarantannie – a tymczasem akurat wtedy ma wyznaczone zabiegi rehabilitacyjne, na które długo czekała i które w tej sytuacji jej przepadną. Próbowała tę zgodę wycofać, ale gdzie tam! Odsyłano ją od Annasza do Kajfasza i skończyło się na niczym – ale potem i ja dostałem zawiadomienie, że kwarantanna obejmuje również mnie, więc sprawa „wycofania” przestała w tej sytuacji mieć znaczenie.

W związku z tym otrzymałem wkrótce wiadomość treści następującej: „Jesteś na kwarantannie. Masz ustawowy obowiązek używania aplikacji Kwarantanna domowa jest dostępna w AppStore i Google Play.”. W ten oto sposób zostałem osobą podejrzaną nie tylko o zbrodniczego koronawirusa, ale i o przestępcze złamanie „ustawy”, bo – po pierwsze – mam telefon starego typu, na którym żadnych „aplikacji” nie da się uruchomić. Po drugie – nie wiem, czym jest ta cała „aplikacja” ani – jak się ją uruchamia – bo telefonem posługuję się tylko do rozmów. Po trzecie – co mają w takiej sytuacji zrobić obywatele, którzy nie mają nawet takiego telefonu komórkowego i tym bardziej nie wiedzą, gdzie mieliby te „aplikacje” instalować i jak z nich korzystać? Nie prowadziłem żadnych badań, ale wydaje mi się, że co najmniej zwłaszcza ta starsza, połowa obywateli nie ma telefonu komórkowego, ani nie ma też pojęcia o żadnych „aplikacjach”. Co w sytuacji skierowana na kwarantannę mają zrobić, żeby zadośćuczynić „ustawowemu obowiązkowi”?

Okazuje się, że Umiłowani Przywódcy, którzy ten „ustawowy obowiązek” ustanowili, zachowują się podobnie, jak Valery Giscard d’Estaing, z tą różnicą, że nie myślą, że wszyscy jajecznicę jedzą z truflami, tylko – że wszyscy, nie wyłączając stojących nad grobem starców, mają smartfony i w dodatku wiedzą, jak się nimi posługiwać.

Tymczasem, o ile mi wiadomo, nie ma w Polsce ustawowego obowiązku posiadania smartfona, ani w ogóle telefonu komórkowego, nie mówiąc już o umiejętności korzystania z aplikacji i to w dodatku dlaczegoś tylko AppStore i Google Play. Widać, że od Umiłowanych Przywódców, którzy te „ustawowe obowiązki” ustanawiają, nie możemy oczekiwać poczucia rzeczywistości, a to oznacza, że – podobnie jak to bywało za pierwszej komuny – „partia utraciła więź z masami”. „Idąc przodem przed narodem odbiliśmy mimochodem i przewagi mamy z milę, bo się masy wloką w tyle” – pisał podówczas poeta,

Ponieważ w tej sytuacji nie zadośćuczynię „ustawowemu obowiązkowi”, to tylko patrzeć, jak pojawi się policja, która już nauczy mnie rozumu po swojemu.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...