Portal bankier.pl raportuje, że częstym wyborem Polaków pragnących być medykami, są studia na Ukrainie. Polacy mogą teraz skorzystać z uproszczonej procedury nostryfikacji po tym, jak na Ukrainie zdobędą wykształcenie medyczne.
Sytuacja opisana przez bankier.pl wprawia w zdumienie. „Gwarancja zdawalności”, „Niskie czesne” i „Renomowane uczelnie” – głoszą slogany na jednej ze stron, która oferuje usługę pośredniczenia w dostaniu się na studia medyczne na Ukrainie.
W komentarzach głosy zadowolonych rodziców i studentów. Lekarze z Polski nie ukrywają swojego zniesmaczenia taką ofertą. Rozmawiam z medykiem, który pracował z osobami kończącymi studia na Ukrainie. Pytam, czy zna osobiście Polaków, którzy podjęli decyzję o wyjeździe, zdobyciu wiedzy i powrocie do kraju.
– Ze znajomych nikt nie grał w studiowanie na Wschodzie, bo wszyscy są świadomi, że to bez sensu. Strata czasu, bez zdobycia wiedzy i umiejętności – wyjaśnia Marcin, neurolog z Dolnego Śląska.
Jak przed zmianą przepisów przebiegała nostryfikacja dyplomu w Polsce? Na to pytanie odpowiada Ewgenji Mozgunow, który skończył medycynę w Rosji, gdzie nabył tytuł specjalisty anestezjologii i intensywnej terapii i sześć lat temu zaczął pracować w Polsce.
– Lekarze z krajów byłego ZSRR nigdzie nie mają łatwo. Nie ma żadnych umów międzynarodowych pomiędzy krajami rozwiniętego Zachodu a wschodnimi sąsiadami upraszczających tryb uznawania wykształcenia lekarza. W większości przypadków jest to droga krzyżowa zajmująca od kilku do kilkunastu lat, pochłaniająca fortunę i wprowadzająca petenta w przewlekły stres i depresję. Wydaje się, że najbardziej cierpią na tym lekarze specjaliści z wieloletnim doświadczeniem, ponieważ lądują oni w nowym kraju na poziomie absolwenta tutejszej uczelni. W większości krajów brak programów uznania dotychczasowych kwalifikacji albo specjalizacji tak, że lekarz w wieku 40-50 lat z 10- czy 20-letnim doświadczeniem musi od początku odrabiać staż podyplomowy i spędzać wiele lat w rezydenturze – opowiada Mozgunow.
Wszystko to napędzają koszty. Zarówno finansowe jak i czasowe. Okazuje się, że droga do stania się lekarzem w Polsce jest i kosztowna, i czasochłonna, o czym sam powiedział Adam Niedzielski na konferencji prasowej w styczniu 2021 roku. „Trzeba było przystąpić do nostryfikacji dyplomu na jednej z uczelni medycznych, potem konieczne było odbycie stażu podyplomowego lub uznanie stażu podyplomowego realizowanego za granicą. Następnie była konieczność zdania egzaminu lekarskiego czy lekarsko-dentystycznego i egzaminu z języka polskiego”.
Remedium na przyciągnięcie lekarzy ze Wschodu i Polaków, którzy tam kończyli naukę, miała być uproszczona procedura nostryfikacji dyplomu. Nowe przepisy mówią o tym, że każda osoba, niezależnie od obywatelstwa (również Polak), która posiada dyplom ukończenia co najmniej pięcioletnich studiów na kierunku lekarskim lub lekarsko-dentystycznym uzyskany w państwie niebędącym państwem członkowskim Unii Europejskiej, tzw. państwie trzecim, tytuł specjalisty oraz co najmniej 3-letnie doświadczenie zawodowe uzyskane po uzyskaniu tytułu specjalisty może dostać tymczasowe prawo do wykonywania zawodu w Polsce. W teczce dokumentów, jakie muszą się znaleźć, aby stać się lekarzem w kraju, jest również oświadczenie o znajomości języka polskiego.
We wcześniejszej, standardowej procedurze, wymagany był egzamin – pisemny oraz ustny, przypominający zdaniem niektórych maturę z języka polskiego.
Jak pokazują dane, niewielu Ukraińców lub Białorusinów decyduje się w ogóle na uzyskanie prawa do wykonywania zawodu w Polsce. Dlatego też uproszczona procedura niekoniecznie musi przyczynić się do załatania braków w służbie zdrowia w kraju. W 2020 roku wydano zaledwie 237 zezwoleń na pracę w zawodach medycznych obywatelom Ukrainy, w tym 41 lekarzom.
Jeśli chodzi o Białorusinów, to polską kadrę służby zdrowia zasiliło 4 lekarzy. Polska ma najniższe w Unii Europejskiej wskaźniki zatrudnienia zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek przypadających na 1000 mieszkańców. Według danych Instytutu Zdrowia Publicznego przy Uniwersytecie Jagiellońskim w 72 proc. polskich szpitali brakuje pielęgniarek, a w 68 proc. brakuje lekarzy. Polska nie jest ziemią obiecaną dla lekarzy innych narodowości, w kraju odsetek zatrudnionych medyków spoza granic wynosi 1,8 proc., podczas gdy średnia dla krajów OECD wynosi 17,3 proc.
WO
Źródło: bankier.pl
Autor: Wiktor Odlanor
https://prawy.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz