Są tacy, którzy wprawdzie tak ogólnie, to są za współpracą z Rosją i Białorusią, ale jeszcze bardziej „muszą bronić Polaków przed Putinem i Łukaszenką“.
To tak, jakby w latach 40-tych Polacy byli przeciw Niemcom i za wyzwoleniem, ale na wieść o zbliżaniu się Krasnej Armii wstąpili do Wehrmachtu.
Narodowość: zdrajca
A tymczasem to naprawdę jest proste jak budowa cepa: Czy jako Polacy powinniśmy się solidaryzować z Ryszardem Kuklińskim, bo przecież był on Polakiem? Nie, gdyż był zdrajcą i agentem obcego państwa działającym przeciw interesom polskim.
Czy powinniśmy się solidaryzować z działaczką mniejszości polskiej w Niemczech, Heleną Mathea, znaną jako śląska „Krwawa Julka” – skoro była Polką? Nie, bo była zdrajczynią i agentką gestapo działającą przeciw interesom polskim.
Czy powinniśmy się zatem solidaryzować z Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem, bo to przecież są Polacy? Nie, gdyż są to OBCY agenci działający przeciw interesom polskim. Ot i cała filozofia
Ani Soros – ani Wyklęci
Priorytet polskiej polityki na Białorusi jest przecież oczywisty: ANI Wyklęci, ANI europejsko-amerykańska kolorowa rewolucja. Tylko polski interes narodowy – czyli m.in. takie wspieranie mniejszości polskiej, by stanowiła element pro-państwowy i pomost ułatwiający porozumienie i współpracę między Warszawą a Mińskiem – z pożytkiem zwłaszcza dla Grodna. To w interesie polskim jest więc zwalczanie wrogiej agentury umieszczonej wśród naszych na Kresach. I to zarówno tej występującej w barwach auksztockich na Litwie, pro-majdanowych na Ukrainie, jak i tej na Białorusi. Nieważne – upozowanej na “demokratów” czy “patriotów“. Czy bowiem sądzimy, że agentura, której dziełem jest szkodliwa dla polskości III RP – jest mniej groźna szkodząc Polakom poza obecnymi granicami?
Sankcje wobec p.p. Borys i Poczobuta wynikają z ich działalności w pro-zachodniej opozycji demoliberalnej (nb. także z udziałem białoruskich szowinistów). Poczuwanie się do jakiejkolwiek więzi z taką grupą – w oczywisty sposób stawia każdego ich sojusznika poza obrębem polskiego obozu narodowego. Kto trzyma z ludźmi Sorosa – ten nie jest polskim patriotą. Czy naprawdę trzeba to jeszcze tłumaczyć po 32 latach wegetacji III RP?
A że sankcje dotykają też innych – to przeważnie już wprost wina polityki Warszawy, również krańcowo sprzecznej z polską racją stanu. I nie ma tu nic do rzeczy lubienie czy też nie prezydenta Łukaszenki – tylko zdrowy rozsądek i znowu, dobrze rozumiany interes Polski.
Taka bowiem p. Paniszewa, poza tym ponoć sympatyczna, choć męcząco histeryczna – została wszak zatrzymana lansując POLITYCZNĄ akcję propagandową, szkodliwą dla Polski. Bo także kult Wyklętych nie jest żadnym przejawem polskiego patriotyzmu, nie ma nic wspólnego z polską ideą narodową. To tylko kod kulturowo-propagandowy podkręcony w zachodniej flance NATO w celu prowokacji i łatwiejszego pozyskiwania pożytecznych idiotów. A z czasem może i mięsa armatniego…
W obecnej formie kult Wyklętych jest szkodliwy w Warszawie, we Wrocławiu, w Białymstoku, Szczecinie czy Lublinie – więc tym bardziej szkodzi Polsce także w Grodnie czy Brześciu.
KODziarze do Berezy
Co zabawne, niektórzy koledzy oburzali się bądź wyśmiewali PiS za miękiszowatość wobec wszelkiej maści KOD-ów, piekieł kobiet i tym podobnych liberalnych ciamajdanów. Po czym te same osoby rzuciły się bronić identycznych (a nawet jeszcze gorszych, bo wprost agenturalnych) ciamajdaniarzy na Białorusi “bo to nasi“.
Tacy to i naradawcy, dla których amerykańsko-brukselska agentura, to “swoi“…
Inni z kolei płaczą, bo przecież “najważniejszy jest kult Wyklętych!“. Otóż nie, koledzy naradawcy. Najważniejszy jest polski interes narodowy, a nie (skądinąd błędna) propaganda, nazywana “polityką historyczną“, która niektórym zastępuję wszystkie inne przejawy myślenia o Polsce. A do tego wszystkiego dochodzą nagle oświeceni kresawiacy, znający milion powodów, by łasić się do banderowców i szaulisów, ale teraz gwałtownie nawołujący do marszu na Mińsk wspólnie z Sorosem.
Rozumiem, że po to, by potem samemu Poczobuta i Borys osadzić w odzyskanej Berezie? No bo przecież w zdrowym, oczyszczonym z obcej agentury i III RP państwie polskim z takimi jak oni postąpiono by IDENTYCZNIE, jak na Białorusi Łukaszenki…
Wreszcie– powtórzmy, co białoruski prezydent podkreślił choćby w swym ostatnim wystąpieniu, komentowanym w Polsce tak głośno, że aż zagłuszonym. Władze białoruskie nie prowadzą ani nie prowadziły działań przeciw mniejszości polskiej, tylko przeciw zagranicznej agenturze zaangażowanej w obalenie państwa. A że, niestety, wśród agentów są też osoby narodowości polskiej i co gorsza III RP występuje jako jawny pośrednik akcji antybiałoruskich – no to widzimy jakie są tego fatalne konsekwencje.
Polskość niech znaczy stabilność
Tymczasem naturalną postawą mniejszości – jest stawiać na główny propaństwowy nurt polityczny większości. Polacy przegapili to zresztą w 1994 r., ale też i zwycięstwo Łukaszenki było wówczas zaskoczeniem na miarę np. wygranej w Polsce Tymińskiego z Wałęsą. Niemniej już wtedy białoruscy Polacy starali się naśladować… Niemców w Polsce, nie bardzo jednak chyba rozumiejąc różnice i zagrożenie, jakie stanowi dla naszych tam europejski nacjonalizm białoruski. Nacjonalizm, przed którym jedyną tarczą i osłoną są rządy Łukaszenki. Tak samo jak tylko Łukaszenko stanowi zaporę przeciw ukrainizacji Białorusi, przeciw jej stoczeniu się w rozkradzioną, zdegenerowaną kolonię Zachodu.
Nawet, jeśli jakiś Polak spod Grodna i Brześcia nie rozumie, że III RP jest klęską społeczno-ekonomiczną i cywilizacyjną Polski – to jest zadaniem polskich świadomych środowisk narodowych, by taką wiedzą się z rodakami na Kresach podzielić. Fakt, że dotąd taką pracę zaniedbywana tylko ułatwił wpadnięcie części mniejszości polskiej w sidła „opozycji demokratycznej”, podczas gdy inni znaleźli się w kieszeni amerykańskiej za pośrednictwem „dobrej zmiany”.
A przecież te grupy reprezentują jednak interesy obce, nie białoruskie, ale i nie polskie, i żadną miarą nie powinno się tolerować ich wpływów wśród Polaków na Grodzieńszczyźnie.
W istocie bowiem – wielką szansą i jedyną racją aktywności publicznej Polaków na Białorusi jest stanowić tam czynnik stabilizacyjny. Nieodmiennie. I we własnym interesie.
Tylko do tego trzeba mieć kierownictwo wolne od obcej (bynajmniej nie polskiej) agentury. I wytrzymać presję (także materialną) nie tylko ze strony opozycji u siebie w kraju zamieszkania, ale i Warszawy. A największym zaś sojusznikiem Polaków w tym dziele – może i powinien być tylko prezydent Aleksander Grigoriewicz Łukaszenko.
Konrad Rękas
https://konserwatyzm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz