W 1976 roku prezydent Gerald Ford i dyrektor CIA George HW Bush zlecili zewnętrznemu panelowi ekspertów ocenę szacunków CIA National Intelligence Estimates. Grupa ta była znana jako Zespół B.
Pod kierownictwem Pipesa Zespół B stworzył wrażenie, że Stany Zjednoczone stanęły w obliczu niebezpiecznego „okna bezbronności”.
Zgodnie z powszechną mądrością, aby zamknąć to okno bezbronności, prezydent Reagan rozpoczął wyścig zbrojeń w Ameryce. W tej kwestii konwencjonalna mądrość jest błędna. Rozbudowa wojskowa Reagana była tak samo szumna, jak rzeczywistość. Jego celem było doprowadzenie Sowietów do stołu negocjacyjnego i zakończenie zimnej wojny w celu usunięcia zagrożenia wojną nuklearną.
Polityka Reagana po stronie podaży rozwiązała problem pogarszania się kompromisów między zatrudnieniem a inflacją, umożliwiając w ten sposób gromadzenie broni. Natomiast Reagan uważał gospodarkę sowiecką za zepsutą i niemożliwą do naprawienia. Doszedł do wniosku, że nowy wyścig zbrojeń to więcej, niż Sowieci mogą sobie pozwolić, i że groźba jednego z nich doprowadzi Sowietów do stołu negocjacyjnego w sprawie zakończenia zimnej wojny.
Związek Radziecki upadł, gdy twardogłowi komuniści, przekonani, że Gorbaczow zagraża Związkowi Radzieckiemu, poddając się zbyt szybko, zanim poznano amerykańskie zamiary, osadzili prezydenta Gorbaczowa w areszcie domowym.
Lata Jelcyna (1991-1999) przyniosły rozbicie imperium sowieckiego i były dekadą rosyjskiej podporządkowania się Stanom Zjednoczonym.
Putin doszedł do władzy, gdy amerykańscy neokonserwatyści szykowali się, by ustanowić hegemonię Stanów Zjednoczonych i Izraela na Bliskim Wschodzie. Jak powiedział generał Wesley Clark , siedem krajów miało zostać obalonych w ciągu 5 lat. Zainteresowanie Amerykanów Bliskim Wschodem pozwoliło Putinowi zrzucić amerykańskie zwierzchnictwo i przywrócić rosyjską suwerenność. Kiedy Waszyngton zdał sobie z tego sprawę, amerykański establishment zwrócił się z zemstą przeciwko Putinowi.
Stephen Cohen, Jack Matlock (ambasador Reagana w Związku Radzieckim), ja i kilku innych ostrzegaliśmy, że odmowa Waszyngtonu zaakceptowania rosyjskiej niepodległości ponownie rozpali zimną wojnę, a tym samym zniweczy zakończenie jej i wskrzesi widmo wojny nuklearnej. Ale Waszyngton nie słuchał. Zamiast tego, Cohen i ja zostaliśmy umieszczeni na liście „rosyjskich agentów / oszustów” i rozpoczął się proces destabilizowania Putina. Innymi słowy, kiedyś kolonia amerykańska zawsze była kolonią amerykańską, a Putin stał się najbardziej zdemonizowaną osobą na Ziemi.
Dziś (17 marca) mieliśmy niezwykły spektakl prezydenta Bidena, który powiedział w ABC News, że prezydent Putin jest zabójcą i „zapłaci cenę”. To nowy niski punkt w dyplomacji. Nie służy amerykańskim interesom ani pokojowi.
Wczoraj odtajniono raport CIA-Homeland Security. „Raport” jest jawną propagandą. Zarzuca, że Rosja ingerowała w wybory w 2020 roku w celu „oczerniania kandydatury prezydenta Bidena i Partii Demokratycznej, wspierania byłego prezydenta Trumpa, podważania zaufania publicznego do procesu wyborczego i zaostrzania podziałów społeczno-politycznych w USA”. „Russiagate” wciąż jest z nami, pomimo niepowodzenia trzyletniego śledztwa Muellera w celu znalezienia choć skrawka materiału dowodowego.
Rozpaczliwie potrzebujemy nowej Drużyny B, takiej jak ta, którą CIA założyła w 1976 r. Do sprawdzenia na sobie. Ale w tamtych czasach dyskusja i debata były możliwe. Dziś nie są. Żyjemy w świecie, w którym dozwolona jest tylko propaganda. Jest porządek obrad. Program dotyczy zmiany reżimu w Rosji. Żadne fakty nie są istotne. Nie będzie Drużyny B, która oceni, czy zagrożenie ze strony Putina jest przesadzone.
Antyrosyjski szał, który został zaaranżowany w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie zachodnim, stawia Stany Zjednoczone w niezwykle niebezpiecznej sytuacji. Amerykanie i Europejczycy postrzegają rzeczywistość tylko w świetle amerykańskiej propagandy. Amerykańska dyplomacja, polityka wojskowa i doniesienia prasowe to fantastyczne wytwory propagandy.
Kreml wykazał zadziwiającą wyrozumiałość wobec głupstw i zniewag Waszyngtonu. To demokratka Hillary Clinton nazwała prezydenta Putina „nowym Hitlerem”, a teraz Demokrata Biden nazywa Putina „zabójcą”. Amerykańscy prezydenci i kandydaci na prezydenta nie mówili w ten sposób o przywódcach radzieckich. Zostaliby uznani przez Amerykanów za zbyt obłąkanych, by mieć dostęp do przycisku nuklearnego.
Wcześniej czy później Kreml zrozumie, że nie ma sensu odpowiadać na demonizację zaprzeczeniami. Tak, Rosjanie mają rację. Oskarżenia są bezpodstawne i nigdy nie przedstawiono żadnych faktów ani dowodów na ich poparcie. Wcześniej czy później Kreml zda sobie sprawę, że celem demonizowania kraju jest przygotowanie narodu i sojuszników do wojny z nimi.
Waszyngton nie zwraca uwagi na zastrzeżenia Marii Zacharowej i Dmitrija Pieskowa wobec bezpodstawnych oskarżeń.
Kiedy jest „prędzej czy później”, nie wiem, ale Rosjanie nie doszli jeszcze do tego punktu. Kreml odczytuje ostatnie zarzuty jako pretekst do dalszych sankcji wobec rosyjskich firm i osób prywatnych. Ten odczyt jest błędny. Celem Waszyngtonu jest demonizowanie Rosji i jej przywództwa w celu przygotowania Rosji do zmiany reżimu, a jeśli to się nie uda, do ataku militarnego.
W Stanach Zjednoczonych filologia rosyjska przekształciła się w propagandę. Ostatnio dwóch członków think tanku Atlantic Council, Emma Ashford i Matthew Burrows, zasugerowało, że amerykańska polityka zagraniczna mogłaby skorzystać na mniej wrogim podejściu do Rosji. 22 członków think tanku natychmiast potępiło artykuł Ashforda i Burrowsa.
Ta odpowiedź wykracza daleko poza granice XX-wiecznej zimnej wojny. Wyklucza racjonalne lub inteligentne podejście do amerykańskiej polityki zagranicznej. Wcześniej czy później Kreml zrozumie, że ma do czynienia z gangsterskim oddziałem obłąkanego kryminalisty.
Więc co się dzieje?
Paul Craig Roberts
Tekst oryginalny >https://www.paulcraigroberts.org/2021/03/17/washington-has-resurrected-the-specter-of-nuclear-armageddon/
Tłumaczenie automatyczne. Wybór, redakcja i korekta J.R.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz