WOJNA PSYCHOLOGICZNA WALKĄ O RZĄD DUSZ, CZAS APOKALISPY JUŻ SIĘ ZACZĄŁ.
Świadectwo studentki.
Kończyły się lata osiemdziesiąte XX wieku, upadły reżimy, pewna epoka odchodziła w niebyt, zdawałoby się bezpowrotnie. Lecz władcy Imperium Zła tak naprawdę nigdy nie zmierzali oddać władzy, gdyż mówiąc ich językiem władza to kasa, to pieniądz i kariera, bóstwa, które dają poczucie pełnego bezpieczeństwa.
Aby zabezpieczyć sobie tyły i ewentualny powrót na rządowe posady, pozostawili po sobie piątą kolumnę, taką żywą ludzką bombę zegarową z opóźniony zapłonem.
Po dawnych władcach PRL, oprócz legalnie działających partii politycznych, pozostali byli pracownikami SB, w tym wstawionego zabójstwem kapłanów IV Departamentu – Wydziału ds. Wyznań oraz podlegający im absolwenci działającego w Polsce w latach stanu wojennego Studium Propagandy przy KC PZPR w Warszawie. Adepci tegoż studium szkoleni byli przez niektórych polskich psychologów współpracujących z komunistycznym reżimem PRL-u, jak również radzieckich specjalistów od tzw. „prania mózgu”, psychologów, psychiatrów, psychotromików, informatyków, fizyków, przede wszystkim w umiejętnościach bardzo szeroko pojętych działań propagandowych, dezinformacyjnych, prowokacji. Dobrze znane im były takie zagadnienie jak wszelka psychomanipulacja, socjotechniki, najnowsze teorie naukowe w dziedzinie nauk psychologicznych, jak również wiedza sięgająca swoim korzeniami okultyzmu, spirytyzmu, satanizmu, wszelkich kultów pogańskich i związanych z nimi praktyk magicznych oraz techniki walk tak odległych cywilizacyjnie mitów, jakimi są wojny ninja. Wiedza ta miała im posłużyć do zniewolenia dusz, umysłów i serc narodów wchodzących w skład byłego Imperium Zła, aby dawni władcy mogli ponownie objąć rządy i utrzymać je. Wychodzili, ze słusznego zresztą założenia, że zniewolona dusza, spętany umysł i skamieniałe, wyprane z uczuć ludzkie serce, zdezintegrowana osobowość wpędzona w depresję, pozbawiona chęci do życia i nadziei na przyszłość, nie potrafi i nie zechce przeciwstawić się złu w walce o swoje własne a także ogólnospołeczne dobro. Zniewolony i pozbawiony nadziei naród przyjmie każdą formę ucisku bez słowa protestu. Wówczas można bezkarnie rządzić, panować, robić karierę i duże pieniądze.
Piąta kolumna przystąpiła do działania, wydając narodowi wojnę psychologiczną, niewypowiedzianą, trwającą do dziś. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się w dopiero co narodzonej Trzeciej Rzeczypospolitej sekty, zbierające tragiczne żniwo wśród zagubionych w gąszczu przemian ustrojowych Polaków. Po ustabilizowaniu się rządów postkomunistycznych, nie tylko zresztą na terenie Polski, gdy zło wyrządzone ludziom przez działanie sekt stało się publiczną tajemnicą, nagłośnioną przez media, sekty zniknęły, sprawa przycichła. Ich miejsce zajęły różnorakie kursy szkolące bioenergoterapeutów, uczące ludzi wszelkich technik doskonalenia i modelowania umysłu, oddychania wprawiającego w odmienne stany świadomości mającego dać relaks i odpoczynek, medycyny niekonwencjonalnej, psychologii alternatywnej, sztuk prognozowania z kart, dłoni i innych magicznych remediów. Jednocześnie nasiliła się akcja propagandowa promującą wymienione dziedziny wiedzy. Organizowane były, szczególnie w dużych miastach, targi medycyny alternatywnej i wiedzy tajemnej; zaczęły powstawać liczne gabinety bioenergoterapeutyczne, psychoterapeutyczne oparte na psychoterapii alternatywnej, gabinety wszelkiego autoramentu astrologów, numerologów, wróżek i wróżów itp. Niektóre media piały z zachwytu nad rzekomo nowoodkrytymi przez naukę możliwościami pomocy człowiekowi w rozwiązywaniu jego problemów. Powstawały sklepy psychotroniczne z przedmiotami różnych pogańskich kultów. Jednocześnie rynki księgarskie i biblioteki publiczne zostały zarzucone wydawnictwami propagującymi dawnych przywódców sekt np. Satya Sai Baba, jako dobroczyńców ludzkości, jak również przybliżające czytelnikom tematykę pogaństwa, parapsychologii, okultyzmu, magii, czarów, spirytyzmu, satanizmu, technik psycho- i socjomanipulacji. Naród zachłysnął się takim wachlarzem prezentowanych mu możliwości ludzkiego umysłu.
Akcja propagandowa odniosła sukces. Wówczas zaczęto tworzyć szkoły, najpierw psychotroniczne, a następnie instytuty i akademie psychologii integracyjnej (stosowanej) o rozszerzonym o medycynę niekonwencjonalną i wszelkie techniki psycho- i socjomanipulacyjne programie. Na tym etapie, specjaliści od propagandy i „prania mózgu”, zadbali o bardzo staranną reklamę podjętego przez siebie przedsięwzięcia. Informacje o studiach psychologicznych, na które można dostać się bez egzaminów bez względu na wiek i predyspozycje, a ukończenie których daje dyplom magisterski honorowany we wszystkich krajach europejskich, pojawiły się w Internecie, w książkach zajmujących się tematyką psychologiczną i parapsychologiczną oraz w przekazach ustnych ludzi, którzy jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności sami znajdowali osoby zainteresowane.
Uczelnie te, stworzone i działające w Polsce w oparciu o bardzo niejasne umocowania prawne, mają jednego koordynatora zarządzającego nimi i podporządkowanego Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie, której również podlegają owe rzekomo polskie akademie i instytuty. Koordynator ten posiada tak silne wpływy w obecnym lewicowym rządzie polskim, że skutecznie udało mu się zablokować wejście w życie znowelizowanej ustawy sejmowej dotyczącej wykonywania zawodu psychologa. Planowane było przez władze promoskiewskich uczelni przeforsowanie w polskim Sejmie ustawy legalizującej posiadanie i zażywanie narkotyków. Zarejestrowane jest również Stowarzyszenie Polskich Psychologów i Terapeutów jako twór towarzyszący w/w uczelniom, mający być konkurencją dla Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w celu odciągnięcia od PTP polskich psychologów tam zrzeszonych.
Prawdą jest, że te promoskiewskie pseudopsychologiczne uczelnie prowadzą wobec swoich studentów bardzo głęboką indoktrynację zmieniając w rezultacie ich osobowość, światopogląd i przewracając do góry nogami całe ich życie. W tym celu posługują się technikami eksperymentalnymi z takich dziedzin wiedzy jak: psychologia, parapsychologia, psychiatria, neurologia i jej pokrewne, informatyka, religioznawstwo, wybiórczo filozofia, fizyka – w bardzo szerokim zakresie jej działów, socjologia, jak również testując wpływ różnych rytuałów dawnych kultów pogańskich na psychikę ludzką pod kątem jej modelowania i sterowalności. Prowadzona wobec studentów indoktrynacja powodująca zmianę ich osobowości i światopoglądu, łącznie z niedostatecznym wyuczeniem ich arkanów zawodu psychologa, czyni z nich swoistych janczarów XXI wieku, którzy całkiem nieświadomie i wbrew własnej woli, zamiast udzielać pomocy psychologicznej cierpiącym ludziom, zadziałają przeciwko nim, przysparzając im cierpień i nieszczęść, a nawet niszcząc ich oraz siebie, biorąc na swoje sumienie życie tych nieszczęśników i ich rodzin. Metody i skutki działań stosowane wobec słuchaczy omawianych uczelni przypominają w ogólnym schemacie te stosowane przez sekty: najpierw jest bombardowanie miłością, bezwarunkową akceptacją, następnie na treningach daje się ludziom w kość ze wskazaniem winy na ich rodziców, współmałżonków, dzieci, a później ich się hołubi i rozpieszcza. Od sekt różni je tylko (owe metody) brak fizycznej izolacji ofiar od ich rodzin i miejsc zamieszkania. Ofiary izolują się emocjonalnie od swych rodzin same, gdy wzbudzi się w nich pretensje i żal do ich najbliższych, jednocześnie bombardując je na uczelni miłością i bezwarunkową akceptacją. Takie działania powodują uzależnianie studentów od wykładowców i od uczelni. Wyrzuty sumienia oraz wszelkie skrupuły i wątpliwości natury moralnej niweluje się w studentach teorią o reinkarnacji i bezwarunkowej miłości Boga, który to w swej bezmiernej dobroci pozwala odradzać się ludziom w coraz to innym wcieleniu, aby mieli szansę naprawiać swoje błędy, do popełniania których jako ciągle uczące się dzieci Boże mają niekwestionowane prawo. Czym błędy są częstsze i cięższe gatunkowo, tym bardziej Bóg Ojciec jest zadowolony, gdyż taka sytuacja świadczy o pilności w pobieranych naukach Bożego dziecka i o jego intensywnym rozwoju duchowym. Jako przykład podaje się Jezusa jako inkarnację Adama – pierwszego człowieka. Chociaż samo istnienie Boga też czasami stawia się pod dużym znakiem zapytania, analizując w czasie wykładu problem pt. „Czy to Bóg stworzył człowieka, czy człowiek Boga?”, podpierając się jako literaturą książkami wydawanymi przez sekty oraz bazując się na takim autorytecie jak Fryderyk Nietzsche. Słuchaczom, którzy konsekwentnie opowiedzieli się za stwórczą rolą Boga i przypomnieli wykładowcy o fakcie zakończenia życia przez F. Nietzsche w zakładzie psychiatrycznym z rozpoznaniem schizofrenii, oświadczono, że schizofrenia to nie choroba psychiczna lecz oznaka geniuszu i bliskiej łączności z Bogiem. Wypowiadanie takich dziwacznych poglądów przez wykładowcę, podpierającego się autorytetem pracownika naukowego Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego staje się zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że człowiek ten jest zwolennikiem ruchu New Age, a będąc Wielkim Mistrzem Reiki pisze pracę doktorską nt. wpływu Reiki na społeczeństwo. Przecież cały ruch New Age opiera się gloryfikacji Lucyfera i jego dzieł jako przyszłego dobroczyńcy ludzkości.
Efektem sporu dotyczącego stwórczej roli Boga było zorganizowanie wykładu przyrodoznawczego dla wszystkich słuchaczy uczelni dotyczącego stworzenia Wszechświata a prowadzonego przez prelegenta Instytutu Lotnictwa w Moskwie, z zawodu informatyka – specjalistę od lotów kosmicznych, wykładającego m.in. astrologię. Pan prelegent w swoim długim i mocno zawiłym wywodzie starał się udowodnić, że i owszem, to Bóg stworzył Wszechświat, ale na tym zaczęła się i zakończyła Jego rola. Bóg pozostał i pozostaje nadal Wszechświatem, zupełnie nie interesując się ani tym bardziej w żaden sposób nie ingerując w jego losy. Procesy ewolucyjne wg pana prelegenta, kształtowały się same będąc obdarowane swoją własną inteligencją, aż doprowadziły do powstania człowieka, przypominającego w swej doskonałej budowie komputer a raczej będącego biokomputerem. Tym sprytnym zabiegiem pan prelegent załatwił jednocześnie dwie sprawy i odebrał Bogu rolę stwórczą, a z człowieka – korony stworzenia uczynił bioinstrument, uprzedmiotawiając tym samym cały rodzaj ludzki.
Byłam studentką jednej z takich uczelni promoskiewskich, kształcących pseudopsychologów, eksperymentujących na żywych niczego nie podejrzewających, wrażliwych ludziach. O tym, co widziałam i czego doświadczyłam na własnej skórze opowiem Państwu, aby przybliżyć problematykę zagrożeń czyhających na umęczony Naród Polski.
Omawiana przeze mnie uczelnia znana w Polsce jako szkoła czarownic znajduje się w Łodzi, będąc jednocześnie ośrodkiem koordynacyjnym dla innych placówek naukowych tego typu znajdujących się w innych miastach Polski, np.: w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Lublinie. Bezpośrednio podlega Instytutowi Lotnictwa w Moskwie będącego częścią składową Rosyjskiej Akademii Nauk. W Polsce, prawdopodobnie, funkcjonuje na podstawie międzynarodowych umów legislacyjnych zawartych jeszcze za czasów PRL-u, pomiędzy ówczesnymi rządami Polski Ludowej i Związku Radzieckiego. Umowy te zostały potwierdzone pisemnie już w latach dziewięćdziesiątych przez rząd wywodzący się z SLD i władze rosyjskie. Nauka tamże odbywa się w systemie zaocznym, trwa cztery lata, jej ukończenie wieńczy obrona pracy magisterskiej w Instytucie w Moskwie, gdzie wydawane są dyplomy ukończenia uczelni. Każdy miesiąc nauki kosztował 250-260 zł, płatne były także obowiązkowe tygodniowe warsztaty szkoleniowe (ok. 700-800 zł) odbywające się na zakończenie każdego semestru. Również wydanie dyplomu ukończenia szkoły było płatne w dolarach amerykańskich. Wykładowcy uczelni to po części Polacy. Część z nich w czasach PRL-u szkoliła pracowników SB, jak również słuchaczy Studium Propagandy KC PZPR w Warszawie w takich dziedzinach jak propaganda, dezinformacja, prowokacja, sterowanie emocjami i zachowaniami tłumu, tworzenie i kreowanie nowych ruchów społecznych i ich liderów itp. Sporadycznie do „Szkoły czarownic” przyjeżdżała też trenerka psychoterapeutka z USA, prowadząca wykłady dotyczące form prowadzenia treningów psychologicznych. Część wykładowców to Rosjanie związani ze służbami specjalnymi byłego Związku Radzieckiego i obecnej Rosji, zatrudnieni w Instytucie Lotnictwa w Moskwie, a także w Rosyjskiej Akademii Nauk, gdzie prowadzą różnorodne badania naukowe przeważnie z wszelkich możliwych działów psychologii i jej pochodnych, najprawdopodobniej dla wojska. Studenci uczelni to oprócz dwojga Rosjan, Polacy pochodzący z całej Polski, reprezentujący różne zawody, stanowiący grupę ludzi obojga płci w wieku od 19-tu do 60-ciu lat, przypominający typową reprezentatywną próbę statystyczną społeczeństwa, spełniającą wszelkie warunki jako obiekt badań i eksperymentów naukowych. W jednej z warszawskich uczelni pokrewnej „szkole czarownic” studiują policjanci. Cechami wspólnymi dla wszystkich słuchaczy są: wysoka wrażliwość i inteligencja, głód wiedzy, szerokie spektrum zainteresowań, wysoki status materialny i posiadane, co najmniej wykształcenie średnie, koniecznie uwieńczone maturą, najmilej widziane jest wykształcenie wyższe. Okresowo przyjeżdżają z Moskwy pracownicy naukowi Rosyjskiej Akademii Nauk specjalizujący się w psychologii matematycznej, dziedzinie wiedzy zajmującej się procesami, eksperymentami i testami psychologicznymi w ujęciu statystycznym. Poddają oni słuchaczy uczelni wielu ankietom i testom pisemnym, które zabierają ze sobą do Moskwy. Prowadzą też wykłady z psychologii eksperymentalnej.
Uczelnia posiada swoje stronice internetowe, wydaje również swoją gazetę – kwartalnik, drukowana na wysokiej jakości papierze, bardzo kolorową, bogato ilustrowaną i zdobioną licznymi fotografiami, na których w większości figuruje koordynator uczelni w towarzystwie wysoko postawionych urzędników państwowych wywodzących się obecnie z rządzącej partii politycznej o komunistycznym, proradzieckim rodowodzie lub posłów powiązanych z Lożą Masońską poprzez swoją przynależność, długoletnią zresztą, do osławionego Klubu Rzymskiego planującego zmniejszenie populacji Polaków do liczby 12 milionów. W czasopiśmie umieszczone są przedruki tekstów, przeważnie z prasy rosyjskiej promujące liberalizm, libertynizm, pseudonaukowe teorie psychologiczne, czasami nawet trafia się jakaś sensowna publikacja naukowa, ale jest to też przedruk ze specjalistycznej prasy rosyjskiej. Czyżby polska psychologia nie istniała? Czy może jest to policzek dla rodzinnej, polskiej nauki i próba zdyskredytowania jej w oczach polskiego społeczeństwa. Gdy narodowi odbiera się elity, kulturę, naukę i historię, wówczas najłatwiej go wynarodowić. Nie trzeba robić tego metodami siłowymi, wystarczy dyskredytować, nie zauważać, pomijać milczeniem, lekceważyć i ośmieszać. Takimi też metodami działają pracownicy uczelni, zamieszczający swoje autorskie teksty w uczelnianym kwartalniku. Na łamach pisma toczą zajadłe boje z Polskim Towarzystwem Psychologicznym, z niektórymi posłami i politykami prawicy, jak również z całą ideologią chrześcijańską, a szczególnie z religią katolicką i reprezentowanymi przez nią wartościami moralnymi i patriotycznymi. Czasopismo propaguje konsumpcjonizm, kosmopolityzm, pogaństwo, zboczenia, wynaturzenia, subkultury, okraszając to wszystko fotografiami i ilustracjami bardzo często natury pornograficznej, jako modele wolności obywatelskich. Uczelnia prowadzi też stoisko handlowe, gdzie podczas przerw w wykładach, studenci mogą zaopatrywać się w książki, w których przeważająca większość z prawdziwą psychologia nie ma nic wspólnego. Są to w większości wydawnictwa pseudonaukowe takich ruchów i sekt jak np.: New Age, Antrowis, Joga, promujące swoich liderów np. Satyę Sai Babą i ich ideologie oraz propagujące parapsychologię, okultyzm, spirytyzm, satanizm, pogańskie kulty, czary, magię, liberalizm i libertynizm. Stoisko zaopatrzone jest również w magnetofonowe kasety medytacyjne, różne remedia służące uprawianiu magii i innych praktyk tajemnych, wisiorki i talizmany okultystyczne oraz całe zestawy różnych przedmiotów służących do aromatoteorii, także kadzidełka z marihuany. Są też niewinne bibeloty, takie jak: porcelanowe aniołki i słoniki. Mniej niewinne są wężoidalne smoki i posągi Buddy. Ceny towarów są bardzo przystępne dla każdej kieszeni, nawet tej niezbyt zamożnej. To również zachęta do zakupów.
Dotychczas uczelnia posiadała trzy wydziały, takie jak:
1. profilaktyka psychologiczna, gdzie m.in. wykładane były takie przedmiot jak: astrologia, numerologia, prognozowanie z kart, radiestezja, reiki;
2. odnowa psychobiologiczna, gdzie kształtowano przyszłych specjalistów wszelkich dziedzin medycyny niekonwencjonalnej, w tym bioenergoterapii i wszelkich jej odmian, w tym również reiki;
3. pomoc metapsychologiczna, inaczej parapsychologia, gdzie prym wiodły wszelkie nauki związane z doskonaleniem i modelowaniem umysłu i odmiennymi stanami świadomości.
Dla wszystkich wydziałów obowiązkowe były wykłady z psychologii i jej pochodnych oraz kilku innych dziedzin mających znaczny wpływ na psychikę ludzką. W roku akademickim 2002/2003 uczelnia planowała otworzyć czwarty wydział „Public relative”, czyli nauki, która dotyczy tworzenia pozytywnego wizerunku firmy lub osoby. Folder reklamowy uczelni podaje, że jest to sztuka manipulowania ludźmi w celu uzyskania jak największych korzyści własnych. Wykładowcą na tym nowym wydziale uczelni planowano uczynić znanego polskiego psychologa, związanego ścisłą współpracą z jedną z najbardziej hałaśliwych i najmniej zdyscyplinowanych partii politycznych wśród zasiadających obecnie w polskim Sejmie, a mieniącą się najgorliwszym obrońcą sponiewieranego, polskiego rolnika. Pan ten szczyci się m.in. takimi sukcesami zawodowymi jak stworzenie, wykreowanie i uwiarygodnienie aż do funkcji wicemarszałka sejmu RP obecnej kadencji lidera owej głośnej, broniącej interesów wsi, partii. A że lider długo nie utrzymał się marszałkowskiego fotelu, to już inna historia.
Postaram się teraz przybliżyć wiedzę przekazywaną studentom przez wykładowców uczelni oraz efekty działania tejże na słuchaczy i ich potencjalnych pacjentów w przyszłości. Słuchaczy przyjmowano, jak już wcześniej wspomniałam, bez egzaminów, na podstawie rozmowy kwalifikacyjnej dotyczącej ustalenia dlaczego i skąd się tam wziął potencjalny student, skąd uzyskał informacje o szkole i skąd wzięły się u niego zainteresowania tą dziedziną wiedzy. Towarzyszyło temu sporządzenie przez ubiegających się o przyjęcie na uczelnię dwóch kolorowych rysunków. Jeden przedstawiał drzewo i był testem badającym cechy osobowościowe rysującego, a także odsłaniał konkretne sytuacje z jego przeszłości, odzwierciedlał też długotrwałe, nieświadome uczucia rysującego do siebie samego leżące na pierwotnym poziomie jego psychiki. Drugi rysunek miał przedstawić ujętą na jednej kartce osobę rysującego przed przyjęciem go na uczelnię, a naprzeciwko również jego, ale już po ukończeniu studiów. To również był test, domniemywam, że ukazujący poczucie własnej wartości i samoocenę rysującego. Po rozmowie obydwa psychorysunki wędrowały do teczki studenta i pozostawały w posiadaniu uczelni.
Zazwyczaj każdy nowy rocznik studentów rozpoczynał naukę inicjacją i szkoleniem z reiki, propagowanej jako ideologię i metodę uzdrawiania uprawianą rzekomo przez Jezusa i pierwszych Apostołów. Większość ludzi przychodziło na uczelnię już zainicjowanych, z zaawansowaną wiedzą i praktyką reiki. Jak na przedmiot wiodący na uczelni kształcących przyszłych psychologów, wykładów z psychologii i psychoterapii była znikoma ilość w porównaniu z wykładami z wiedzy tajemnej. Naczelną zasadą pracy psychologa, jaką starała się nam wbić do głów wykładowczyni była maksyma: „Zajmij się sobą, daj światu odetchnąć”. Według jej słów wszelki altruizm w pracy psychologa szkodzi tak pacjentowi jak i terapeucie. Jeśli już dojdzie do współpracy psychologa z pacjentem, tylko i wyłącznie na wskutek świadomego i zdecydowanego żądania pacjenta, to można mu pomóc ale i odmówić pomocy wychodząc jednakże z zasady, że motywy pomocy nie powinny wynikać z żadnych subiektywnych odczuć terapeuty lecz faktu, że człowiek to istota stadna i aby przeżyć na tym świecie trzeba utrzymać przy życiu również inne osobniki swojego gatunku. Podczas wykładów z psychologii, wiedza była podawana bardzo fragmentarycznie, powierzchownie, tendencyjnie, w sposób chaotyczny, nieuporządkowany, urządzane były mini-treningi i zabawy psychologiczne wywołujące w uczestnikach lęk przed śmiercią, lęk przed samotnością, poczucie braku bezpieczeństwa we własnym wnętrzu oraz poczucie braku posiadania bezpiecznego miejsca w świecie, udowadniające im, że tak naprawdę to oni nie wiedzą kim są, a bezpardonowa walka o przetrwanie jest czymś normalnym, jak normalnością jest zadawanie drugiej osobie bólu, tak fizycznego jak i psychicznego, aby osiągnąć i zrealizować własne cele. Wszelkie próby protestu tłumione były przez wykładowczynie dyskredytowaniem i ośmieszaniem protestującego. Wykłady z psychopatologii – szczególnie dużo miejsca i uwagi wykładowczyni poświęcała na uświadamianie słuchaczy, jak to Kościół katolicki polował na czarownice i ludzi nauki na przestrzeni dziejów, powodujące mordowanie narodów na niewyobrażalną skalę. Mówiła, że gdy człowiek mówi do Boga, to modlitwa, gdy Bóg odpowiada, to schizofrenia. Próbowała również sugerować, że schizofrenia według najnowszych wyników badań naukowych to niekoniecznie choroba psychiczna, ale najprawdopodobniej wyższy poziom ewolucyjnego rozwoju mózgu, do którego w przyszłości dojdzie cała ludzkość. Jednocześnie trwało bombardowanie słuchaczy czułymi słówkami, zdrobnieniami ich imion, czułą modulacją głosu i pozostawaniem z nimi w przyjacielskiej, kumplowskiej relacji pozwalającej używać wobec wykładowców formy zwracania się do nich po imieniu lub używając słowa: „ty” bez względu na ich wiek, płeć i piastowane stanowiska.
Prosperity – jako przedmiot wykładany uczyło kreować pieniądz poprzez pozytywne myślenie i afirmowanie oraz wyrabiało w słuchaczach magiczne myślenie nie mające nic wspólnego z dziejącą się rzeczywistością, a sprzyjające popadaniu we wszelkiego rodzaju uzależnienia. Uczono też takich satanistycznych praktyk jak wypromieniowywanie białego światła z własnego serca oraz kontaktowania się poprzez odpowiedni oddech i postawę ciała z dechami czterech żywiołów przyrody, jak również formułek przyzywających je w celu spotkania ich życzliwości i pomocy.
Podczas wykładów z bioenergoterapii połączonej z praktyczną nauką zawodu uczono studentów rozpoznawać dłońmi kształty przedmiotów i ich kolory realnie istniejące, bez dotykania tych przedmiotów. Nauka obejmowała także wykształtowanie w słuchaczach umiejętności wsłuchiwania się i wczuwania w drugiego człowieka w ten sposób, aby odczuć we własnym ciele dolegliwości jego ciała, umysłu lub duszy a także, aby zobaczyć bez udziału wzroku, za pomocą postrzegania pozazmysłowego, jak na zdjęciu rentgenowskim, wewnętrzne narządy organizmu człowieka i usytuowane w nich schorzenia. Jednocześnie prowadzone były wykłady fragmentaryczne, powierzchowne, niedokładne, bez nauki o mózgu, z anatomii, fizjologii, patologii, częściowo z onkologii i makrobiotyki. Uczono także odnajdywać za pomocą odczuć w dłoniach przedmioty tworzone myślą i wyobrażeniami innych ludzi i określać kolory i kształt oraz usytuowanie tych przedmiotów. Uczono też diagnozować dolegliwości i losy ludzi w oparciu o ich zajęcia. Nauka obejmowała też umiejętność przekazywania uzdrawiających energii na odległość, operacje na fantomach – czyli myślą na przywołanym ciele astralnym żyjącego człowieka, wpływania myślami na zastaną rzeczywistość i modelowania jej zgodnie z własnymi potrzebami, używania do uzdrawiania przyrządów radiestezyjnych, jak również muszelek i specjalnie skonstruowanych stożków miedzianych oraz różnorodnych minerałów. Uczono również astralnej antykoncepcji, w tym zabiegów aborcyjnych, jak również uwalniania osób opętanych od nękających je obcych bytów duchowych. Wykładowca, na zakończenie nauki, zlecił studentom, aby z jego pomocą wytworzyli myślą, która według jego słów jest falą elektromagnetyczną oraz siłą woli, twór energetyczny zwany sznurem astralnym i stojąc w kręgu połączyli się nim. Jeden z kolegów, dla własnych celów, fotografował całe przedsięwzięcie. Jakież było nasze zdumienie, gdy po wywołaniu filmu, w przypadkowym zakładzie fotograficznym, na jednym ze zdjęć ujrzeliśmy gruby sznur, biały, jakby utworzony z bardzo zagęszczonej mgły, obiekt. O fotomonatażu nie mogło być mowy. Nasze zmysły były tak wyostrzone, że widzieliśmy przezroczyste, bezbarwne lub mgliste kolorowe otoczki wokół ludzi lub przedmiotów, a także słyszeliśmy, co dzieje się w pomieszczeniach dość odległych od miejsca naszego przebywania. Zmysł węchu bardzo wyostrzony, pozwalał wyczuć stan zapalny, ropny, głęboko w organizmie innej osoby. Bóle i dolegliwości fizyczne, a także złe samopoczucie emocjonalne i duchowe innych stało się dla nas współcierpieniem, czy chcieliśmy tego, czy nie.
Praktyczna nauka zawodu bioenergoterapeuty uczyniła z nas bardzo czułe anteny odbiorcze ukierunkowane na żywe organizmy, tak ludzkie, jak i zwierzęce, a także roślinne. We mnie osobiście taka odmienność i niezwykłość posiadanych przeze mnie umiejętności, po wstępnej euforii, zaczęła wzbudzać poczucie wyobcowania, zawieszenia w próżni i wielkiego osamotnienia. Do dzisiaj powoduje to we mnie poczucie smutku i przygnębienia. Czuję się jak odmieniec. Na zakończenie nauki wszyscy słuchacze otrzymali kserokopie konspektu z treścią wykładów, w którym jako błogosławieństwo dane studentom na drogę życia zawodowego były umieszczane słowa Jezusa: „Te znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzyli…”, a kończące się zaleceniem: „na chorych ręce kłaść będą, a ci ozdrowieją” oraz słowa Buddy: „Idźcie więc i uzdrawiajcie”.
Iście szatański pomysł, aby w imię rzekomo szczytnych celów, zrównać Jezusa z Buddą, typowy przykład psychomanipulacji mentalnej i werbalnej. Przed związaniem się z uczelnią, na prośbę znajomych, nieodpłatnie, niejako amatorsko kładłam ręce na ich chorych dzieciach, zwierzętach lub na nich samych i w imię Jezusa prosiłam Boga o uzdrowienie tych ludzi i stworzeń. Odczuwałam wówczas wielki spokój, miłość, współczucie pochodzące niejako z zewnątrz. Ludzie ci zazwyczaj zapadali w sen, a po ich obudzeniu się schorzenia ustępowały bezpowrotnie. Zwierzęta też smacznie zasypiały na krótki czas i zazwyczaj obywało się bez interwencji weterynarza. Ja zawsze zalecałam, pomimo ustąpienia chorób, wizyty u medyków. Gdy udzielałam pomocy bioenergoterapeutycznej już po szkoleniu na uczelni, przekonałam się, że objawy chorób ustępują, ale na krótko, następnie pojawiają się w innym miejscu, zazwyczaj nasilone i nie bardzo chcą poddać się działaniu leków. Tak było w przypadku mojej koleżanki z uczelni, u której swoimi działaniami, ku jej i mojej radości zlikwidowałam guza prawego jajowodu, co wykazała dokumentacja medyczna. Jednakże, po paru miesiącach, dwa guzy pojawiły się niespodziewanie na lewym jajowodzie i w żaden sposób medycyna konwencjonalna ani alternatywna nie mogły sobie z nimi poradzić. Gdy obie z koleżankami wpadłyśmy w panikę i czarną rozpacz, był już wyznaczony termin operacji; guzy niespodziewanie zniknęły. Co dzieje się dzisiaj w tej sprawie, nie wiem, gdyż nie mam kontaktu z tą osobą.
Stwierdzam też, że nie udało mi się uratować od śmierci żadnej osoby w zaawansowanej chorobie nowotworowej. Mogłam im tylko towarzyszyć, gdy odchodziły do Boga, niwelując gorącą modlitwą ból fizyczny towarzyszący zmianom rakowym i wspierać duchowo. Ich śmierć mnie osobiście bardzo przygnębiała, czułam się bezradna i zrozpaczona. Taki stan rzeczy źle wpływał na moje samopoczucie tak psychiczne jak i fizyczne, gdyż odczucia umierającego ciała odczuwałam we własnym ciele, tak tężenie jak i gwałtowny spadek temperatury, ustającą pracę organów wewnętrznych. Zaczęłam mieć nawet problemy z pamięcią do tego stopnia, że przez okres kilku godzin z trudnością przypominałam sobie słowa, ich brzmienie i znaczenie, jak również miałam trudności z koordynacją ruchową i z pozbieraniem myśli. Utrzymanie równowagi przy chodzeniu, ze względu na zawroty głowy podobne do występujących przy uszkodzeniu błędnika, też było dla mnie problematyczne. Do tego dochodziło rozczulenie emocjonalne. Taki stan rzeczy występujący zazwyczaj po seansach bioenergoterapetycznych potrafił utrzymywać się do 24 godzin, będąc dla mnie bardzo uciążliwy i dezorganizując mi życie w stopniu znacznym.
Próbowałam pomagać także ludziom opętanym, lecz koszmarne wizje, jakie zaczęły nawiedzać mnie tak na jawie jak i we śnie, szybko odwiodły mnie od tych działań. Cierpiałam na chroniczną wprost bezsenność.
Również jak złe samopoczucie psychofizyczne, tak samo dezorganizowały mi życie i były udręką częste telefony od znajomych, wykonywane o najróżniejszych porach dnia i nocy, z prośbami o pomoc tak w sprawach zdrowotnych, jak i w drobnych problemach osobistych oraz urzędowych. Ci ludzie tak się uzależnili od bioenergoterapii, ich myślenie było tak magiczne, że zaczęli uważać mnie za cudotwórcę i zamiast wezwać lekarza, porozmawiać z osobami, z którymi byli skonfliktowani lub pójść do urzędu w celu załatwienia swoich spraw, wymagali wręcz ode mnie, abym to ja za pomocą magii załatwiła pozytywnie ich sprawy, nawet te w urzędach na drugim końcu Polski, też w więzieniach.
Był taki czas, że całkiem bezwiednie utrzymywałam ich w tym błędnym mniemaniu, co gorsze sama w to wierzyłam, po tym jak po moich tygodniowych modłach człowiek wyszedł z więzienia (siedział za narkotyki). Zamiast swoje sprawy dziejące się w realnej rzeczywistości rozwiązywać za pomocą realnych działań, zaczęłam uciekać się do magii, wierząc, że mam wpływ na zastaną rzeczywistość, chociaż fakty wskazywały na zupełnie coś innego i życie coraz bardziej wymykało mi się spod kontroli a ja byłam coraz bardziej nieszczęśliwa i uwikłana w iluzję. Powodowało to u mnie jeszcze większe uzależnienie od działań magicznych, co zaowocowało moim związaniem się z reiki, w której to upatrywałam ratunku dla siebie i moich problemów. Wydało to mnie jak i ludzi, którym w dobrej wierze pragnęłam pomóc, na pastwę nieznajomych inteligentnych energii kosmicznych, które zupełnie nie są przyjazne człowiekowi; powodując totalny chaos tak w psychice jak i we wszystkich dziedzinach życia ludzkiego doprowadzając go do stanów depresyjno-maniakalnych, kończących się bardzo często śmiercią na skutek samobójstwa. Reiki nikogo i z niczego dotychczas nie uzdrowiła, za to wielu ludziom skutecznie zmarnowała życie; ja sama jestem tego najlepszym dowodem, jak też niektóre moje klientki.
Gdy zaniechałam zajmowania się całą działalnością związaną z energiami i magią, straciłam wielu znajomych i przyjaciół. Odeszli, gdyż jak sądzę łączyła ich ze mną nie prawdziwa przyjaźń, lecz braterstwo w uzależnieniu i lęk przed dziejącą się rzeczywistością tak wielki, że trzeba było przed nim uciekać w iluzję i magię. Rozumiem ich i współczuję im serdecznie.
Uczelnia prowadziła też wykłady (obowiązkowe) z regerssingu i rebirthingu. Są to techniki pogłębionego oddychania, podczas którego na skutek dostarczania mózgowi nadmiernych ilości tlenu, człowiek wchodzi w odmienny stan świadomości. Podczas tego swoistego transu pojawiają się różnorodne wizje, odczucia emocjonalne oraz odczucia fizyczne w grupach mięśniowych związanych z życiem płodowym i momentem narodzin danej osoby. Stan ten ma na celu uwolnić człowieka od negatywnych emocji; nieuświadamianych sobie przez niego powstałych, gdy był jeszcze płodem oraz gdy rodził się. Są to bardzo nieprzyjemne wizje, odczucia, bolesne skurcze mięśni; człowiek dusi się, zapada w nicość, przy zamkniętych oczach widzi straszne obrazy pojawiające się jak hologramy wewnątrz mózgu, przed którymi nie można uciec, gdyż ciało jest jak sparaliżowane, nogi odmawiają posłuszeństwa i zupełnie brakuje sił, aby podnieść się z pozycji leżącej. Po zakończeniu seansu, uczestnicy czuli się bardzo źle, wystąpiły kłopoty z zebraniem myśli, pobudzenie nerwowe, zawroty głowy, problemy z koordynacją ruchową, niektórzy mieli torsje i biegunkę i ograniczoną zdolność chodzenia przypominającą częściowy paraliż. W kilkanaście godzin po tych objawach, wystąpiły następne, takie jak: niczym nie uzasadnione stany lękowe, napady furii, rozpaczy, poczucie przygnębienia, beznadziejności, bezsilności, braku sensu życia. Ja sama płakałam 2 doby non-stop i myślałam o samobójstwie. Jeden z kolegów, dochodząc podczas seansu do wniosku, że nigdy nie był kochany przez swoją matkę oraz współmałżonkę, po powrocie z uczelni do domu, w ciągu 2 tygodni rozstał się z żona i zerwał wszelkie kontakty z matką, po uprzednim zrobieniu jej przez telefon karczemnej awantury. Również kontakty ze swoimi dorosłymi dziećmi ograniczył tylko do sporadycznie przeprowadzanych z nimi króciutkich rozmów telefonicznych, wmawiając wszystkim wokół, że to dzieci potępiają i odrzucają jego, co zupełnie mija się z prawdą. Obecnie człowiek ten, kiedyś bardzo komunikatywny i towarzyski; były student wydziału prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, zamknął się sam w swoim dużym, pustym domu i większość czasu spędza serfując po internecie, w poszukiwaniu coraz to nowych, jedynych miłości swojego życia lub horoskopów. Taki tryb życia, jak sam twierdzi, wznosi go na wyżyny rozwoju życia duchowego. A wszystkie swoje nierozsądne decyzje i działania usprawiedliwia swoim prawem do miłości i szczęścia. Jego jedynym marzeniem jest zostać Wielkim Mistrzem Reiki, również fascynuje go tarot.
Astrologia i numerologia to przedmioty również wykładane na uczelni. Uczą, na podstawie daty, godziny oraz minut urodzenia człowieka, ustalić bardzo szczegółowy opis osobowości danej osoby wraz z jej predyspozycjami, słabymi i mocnym stronami oraz wyrokować o decyzjach i działaniach podejmowanych przez nią w konkretnych sytuacjach i realiach. Mając takie dane łatwo można manipulować tak pojedynczymi ludźmi, jak i dużymi grupami społecznymi. Również siła sugestii jest potężną bronią, tak samo jak znajomość potrzeb ludzkich, szczególnie tych niezaspokojonych. Jedna z koleżanek sprawdziwszy astrologiczna prognozę dla swojej córki, potwierdzoną przez wykładowcę Rosjanina, tak się zasugerowała nią, że wbrew woli dziewczyny próbowała na siłę zmienić jej życie modelując je na wzór uzyskanych w prognozie danych. Efekty są takie, że spokojna, pracowita dotychczas dziewczyna zaczęła unikać domu i coraz częściej przebywać w podejrzanym towarzystwie młodzieńców należących do różnych destrukcyjnych subkultur, opuściła się w nauce, stała się arogancka i agresywna. Matka zupełnie straciła z nią kontakt i co gorsze nie chce dostrzec przyczyn takiego stanu rzeczy. Pogarsza tylko sytuacje używając wobec córki publicznych obelg i przemocy fizycznej.
Hipnozę wykłada na uczelni Rosjanin, lekarz psychiatra z Moskwy, prowadząc przy tym warsztaty praktycznej nauki zawodu tak z hipnozy klinicznej jak i estradowej. Miałam okazję zetknąć się z jednym z absolwentów uczelni, który specjalizował się w hipnozie i obecnie zajmuje się nią zawodowo. Był on ulubieńcem i przysłowiową prawa ręką wykładowcy. Przekonałam się osobiście, że tak naprawdę to człowiek ten będąc nałogowym alkoholikiem; seanse hipnotyczne wykorzystuje do molestowania seksualnego swoich pacjentek, jak również do wydobywania od nich informacji dotyczących ich stanu majątkowego oraz zabezpie-czeń tegoż majątku. Przekonały się o tym również niektóre moje koleżanki z uczelni na własnej skórze. Koleżanka, gdy zaczęła się leczyć u jednego z absolwentów uczelni na nerwicę hipnozą, rozchorowała się na depresję; stwierdzono też uszkodzony móżdżek.
Nieinwazyjna analiza osobowości oraz psychografologia to kolejne przedmioty nauczane przez wykładowców uczelni. Znajomość ich pozwala, na podstawie zewnętrznego wyglądu człowieka, jego sposobu poruszania się i gestykulacji, mimiki oraz charakteru pisma, sporządzić bardzo dokładny portret psychologiczny człowieka oraz wnioskować o przebiegu jego życia, problemach, kłopotach, niezaspokojonych potrzebach, frustracjach, kompleksach, oczekiwaniach, fobiach, głęboko skrywanych tajemnicach. Mając taką wiedzę o kimś można mu pomóc lub bardzo zaszkodzić, w zależności od intencji terapeuty. Moim zdaniem jest to bardzo poważne naruszenie sfery prywatnej i intymnej człowieka, taki głęboki wgląd to jakby wchodzenie z buciorami w czyjąś duszę. Pomiędzy ludźmi z uczelni, po ćwiczeniach z tych przedmiotów, często dochodziło do konfliktów i zerwania więzi towarzyskich. Oceniani i analizowani publicznie ludzie, czuli się głęboko dotknięci krytyką, obrażali się i izolowali od społeczności uczelnianej, nosząc w sobie żal, poczucie niezasłużonej krzywdy, a w sercu ogromną gorycz i urazę, które to uczucia przenosili w dalsze swoje życie wraz z lękiem przed kontaktem z innymi ludźmi w obawie przed ocena i krytyką.
Wiedza ta pozwala też kreować wizerunki ludzi zupełnie nieprawdziwe, np. kreując kogoś na lidera danej partii. Po wyborach bardzo często społeczeństwo jest zaskakiwane prawdziwym obliczem, które odsłania ich idol. O zły wybór ludzie wówczas obwiniają siebie, nie manipulatorów, popadając w złość, a następnie w otępienie i zupełną apatię. Nie bądźmy więc naiwni i nie dajmy zwodzić się czyimś nienagannym wyglądem i gładkimi słowami; taki ideał jest zazwyczaj sztucznym tworem wykreowanym dla potrzeby chwili i zazwyczaj posiada drugą stronę, tę mniej korzystna i mniej ciekawą.
Wszyscy studenci uczelni musieli odbyć tygodniowy trening interpersonalny prowadzony przez trenerów psychoterapeutów. Prawidłowy trening ma na celu dostarczenie uczestnikom w toku kontaktów grupowych doświadczeń i przeżyć podnoszących ich samoświadomość, doskonalących ich funkcjonowanie w grupie i poprawiających ich stosunki międzyludzkie. Jest typem inżynierii społecznej. Ten trening, który stał się udziałem moim i innych studentów, z prawidłowością nie miał nic wspólnego. To, co zafundowały uczestnikom panie trenerki, przypominało raczej ostry trening interpersonalny stosowany przez najbardziej destrukcyjne sekty, takie jak np. Antrovis. Na początku słuchacze zostali zobowiązani, na mocy kontraktu ustnego zawartego z trenerką wymuszonego na nich szantażem oraz groźbą nie odbycia się treningu i nie zaliczenia tego obowiązkowego przedmiotu, do zupełnego milczenia na temat tego, co stanie się ich udziałem. Następnie przy użyciu bardzo ostrych, agresywnych, brutalnych, z użyciem przemocy fizycznej działań trenerki psychoterapeutki uczestnicy odreagowywali swoje negatywne emocje związane z dramatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Dochodziło do iście dantejskich scen. Ludzie płakali, wymiotowali, wrzeszczeli, klęli, bili się pomiędzy sobą, byli podduszani, krytykowani, oceniani, szarpani i poniewierani przez trenerkę oraz przez siebie nawzajem. Wróciła pamięć krzywd i tragedii z dzieciństwa wyrządzonych im świadomie lub nie przez rodziców lub opiekunów, zabliźnione rany duszy zostały rozdrapane i boleśnie w nie uderzano nie pozwalając im się zgoić, cierpienie psychiczne sięgnęło szczytu. A trenerka ciągle używała słów: mam, tata, krzywda. Pani trenerka nie zamknęła treningu sesją wybaczenia rodzicom, ludziom, Bogu i sobie samemu, lecz takim sponiewieranym, pałającym nienawiścią, żądzą zemsty i odwetu, pełnym złości, poczucia krzywdy, odrzucenia, rozpaczy i agresji studentom, pozwoliła po tygodniu intensywnych złych przeżyć, rozjechać się do domów rodzinnych. Przed pożegnaniem prosiła studentów, aby w ciągu najbliższych siedmiu dni nie podejmowali żadnych ważnych decyzji życiowych. Ludzie rozjechali się wściekli i skłóceni, pełni pretensji do świata i do siebie nawzajem, dawna jedność, otwartość, poczucie solidarności, zaufania i wzajemnej życzliwości w grupie zniknęły bezpowrotnie i do czasu mojego odejścia z uczelni nie zostały odbudowane; rozdźwięk między ludźmi pogłębił się, każdy zamknął się we własnej skorupie, nadmiernie zajmując się sobą i swoim rozbudowanym ego. Bardzo wrażliwi ludzie zaczęli zachowywać się jak najgorsi egoiści, złośliwi, czyhając na najdrobniejsze potknięcie bliźnich, potwory o skamieniałych sercach. Miejsce emocji zajęła kamienna obojętność i cynizm. Jedna z uczestniczek treningu, zaraz po powrocie do domu próbowała popełnić samobójstwo; córki siłą ściągnęły ją z okna (VII piętro wieżowca). Obecnie osoba ta przebywa w Zakładzie Psychiatrycznym w Tworkach z rozpoznaniem ostrej paranoi. Inna słuchaczka próbowała wyrzucić swoją córkę z domu tylko, dlatego, że podczas jej nieobecności posprzątała jej pokój i przełożyła książki z szafki nocnej na półkę biblioteczki. Ostro nakazała córce wyprowadzić się z domu i przeprowadzić do narzeczonego, chociaż dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty zamieszkać z nim przed ślubem, za co była potępiona przez matkę i obgadywana przed znajomymi i nieznajomymi. Kilka osób popadło w alkoholizm, narkomanię, homoseksualizm, doszło do kilku rozwodów, zerwania kontaktów z rodzicami. Jedna z koleżanek osoba dotychczas wrażliwa, delikatna, walcząc o awans w miejscu pracy, dopuściła się takich manipulacji, że kilka osób stanowiących dla niej konkurencję, został zwolnionych dyscyplinarnie. Uważała, że tak powinno być, że wszystko jest w porządku, gdyż obecnie odbywa się wyścig szczurów, a prawo do przeżycia mają tylko najsilniejsze osobniki. Na moją uwagę, że przecież jest człowiekiem, a nie szczurem, odpowiedziała: „Co ty tam wiesz, nie znasz życia” i zaczęła stronić ode mnie. Większość grupy poparła jej stanowisko, niestety.
Feng shui – zdawałoby się całkiem niewinna, pochodząca z Chin, sztuka aranżacji wnętrz i przestrzeni zgodnie z obiegiem pozytywnych dla człowieka energii. Wykładający ten wdzięczny przedmiot człowiek, zalecał jednakże zdejmować krzyże z ukrzyżowanym Chrystusem znad drzwi wejściowych pomieszczeń i przewieszać, jeśli już istnieje taka konieczność posiadania ich w inne, mniej widoczne zakamarki; gdyż jego zdaniem, widok krzyża programuje ludzką podświadomość na kreowanie sobie i innym życia pełnego nieszczęść i cierpień, wzorowanego na drodze krzyżowej Jezusa. To samo dotyczyło medalików, krzyżyków. Ta pozornie niewinna sztuka ustawiania mebli i dobierania bibelotów, na swoje drugie, groźne dno. Uczy jak za pomocą symboli programować podświadomość innych ludzi, wpływając na ośrodki podprogowe w mózgach, aby w sposób nieuświadomiony przez nich sterować nimi i ich życiem. Sprzyja takim działaniom znajomość teorii archetypów Junga, która wykorzystywana jest także we wszystkich rytuałach związanych z kartami i wróżbiarstwem. Pozornie niewinny masaż klasyczny jak i inne pochodzenia orientalnego np. polinezyjski Ma-usu z elementami Huny przestają być niewinne i poczciwe, gdy masażysta przed przystąpieniem do jego wykonania wzywa w bezgłośnej, pogańskiej modlitwie rytualnej jakieś nieznane moce i byty duchowe, a podczas masażu przekazuje osobie masowanej energię reiki, która na pewno nie pochodzi od Boga i, która na pewno nie była stosowana przez Jezusa i Apostołów do uzdrawiania, jak to starają się wmawiać ludziom osoby i literatura parająca się tematyką reiki wywodzącej się z satanistycznego ruchu New Age.
– Studenci byli również zapoznawani z takimi dziedzinami wiedzy jak Programowanie neurolingwistyczne, w skrócie NLP oraz Doskonalenie umysłu. NLP stosowane jest do pracy z wojskiem, dużymi drużynami sportowymi, ekipami rządowymi i dużymi korporacjami w celu szybszego i efektywniejszego osiągania zamierzonych celów. Polega na modelowaniu sposobów myślenia i zachowania poprzez odpowiednie działania treningu psychologicznego. Modelować można siebie, jak i innych, nawet bez ich wiedzy i zgody. – Doskonalenie umysłu rozwija w człowieku wszelkie formy doświadczeń pozazmysłowych, np. postrzeganie pozazmysłowe, wędrówki poza ciałem oraz uczy wchodzenia i przebywania w odmiennych stanach świadomości. Wykładowcą tego przedmiotu na uczelni jest znany polski parapsycholog. Nie brałam udziału w tych zajęciach, gdyż nie dotyczyły one mojego wydziału. Widziałam jednakże efekt, jaki wywarły na jednej ze studentek, gdy wygięta w pałąk, krzycząc w niebogłosy z bólu unosiła się w powietrzu na wysokość ok.1,5 m nad podłogę. Wezwany na pomoc ksiądz pomodliwszy się stwierdził, że on nic nie poradzi, gdyż potrzebny jest tutaj egzorcysta. Jakoś sobie z tym problemem poradzili panowie wykładowcy; ale w budynku, gdzie odbywały się zajęcia jeszcze przez długi czas po wyjeździe uczestników działy się tak dziwne wydarzenia, że właściciele kilkakrotnie wzywali księdza egzorcystę, a z uczelnią zerwali wszelkie kontakty. Ludzie po NLP mają nie swoje wspomnienia, grają zupełnie kogoś innego niż są, patrzą na wszystkich jak na podludzi. Kwitnie ego i snobizm.
Uczestniczyłam również w wykładzie prowadzonym przez rosyjskiego psychologa sportowego szkolącego obecnie rosyjskie służby specjalne, osławiony specnaz. Wykład ten zapoznawał słuchaczy ze sztuką samoobrony wzorowaną na technikach walk wojowników ninja połączonych z prawami fizyki, zajmującymi się siłami dośrodkowymi i odśrodkowymi działającymi w ciałach stałych oraz dotyczącymi niektórych zagadnień optyki i działania ludzkiego oka. Wykładowca nadając jednej ze słuchaczek, kobiecie niewysokiej i szczupłej; odpowiednią falową pozycje ciała skoordynowaną z odpowiednim sposobem oddychania, spowodował, że 3 masywnych, wysokich mężczyzn używając siły nie potrafiło w żaden sposób poruszyć jej z miejsca, ani spowodować jakichkolwiek urazów jej ciała.
Uczono także studentów takich działań, które pozwalały widzieć ich w zupełnie innym miejscu niż znajdowali się w danym momencie, w rzeczywistości. Obserwator widział to, czego nie było. Do dnia dzisiejszego zastanawiam się, po co psychologowi-psychoterapeucie takie umiejętności? Również zastanawiające jest w czym pomoże psychologowi znajomość Tantry Jogi, czyli wiedzy jak pobudzić i uaktywnić energię seksualną człowieka, która w rzeczywistości stanowią najniższe instynkty i popędy ludzkie sprowadzające człowieka, jego zachowania do poziomu zwierzęcych zachowań, hamującego kreatywność i blokujące cały potencjał ludzki. Przedmiot ten był wykładany na uczelni przez Rosjanina, podającego się za szamana syberyjskiego. Człowiek ten, w czasach PRL-u szkolił polskich SB-ków i słuchaczy Studium Propagandy KC PZPR w Warszawie, w technikach doskonalenia umysłu. Po wykładach z Tantry Jogi niektórzy słuchacze przestali łączyć seksualność człowieka z jego sferą uczuciową. Z ich inteligencją zaczęło dziać się coś złego, tępieli i złośliwieli. Wykłady z filozofii dotyczyły tylko szczegółowego omówienia kultów pogańskich: platonizmu, neoplatonizmu, liberalizmu, libertynizmu oraz teorii gnozy. Ta sama tematyka powtórzyła się podczas wykładów z religioznawstwa. Wykładowcy zalecili przeczytać literaturę dotyczącą buddyzmu, hinduizmu, chrześcijaństwo pominięto milczeniem.
Na wykładach z psychorysunku, to studenci w oparciu o swoje rysunki, byli analizowani i pod pozorem badania ich zdolności parapsychicznych próbowano im wmówić teorię reinkarnacji jako wytłumaczenie ich narastających problemów życiowych, chociaż wykładowca twierdził, że sam nie wierzy w reinkarnację, ale widząc te rysunki zaczyna wierzyć. Zdaniem wykładowcy występujące problemy nie są wynikiem obecnie dziejącej się rzeczywistości lecz wydarzeń z poprzedniego życia lub jeszcze odleglejszych wcieleń, a rozwiązać je będzie można w następnym wcieleniu, więc nie ma potrzeby uporać się z nimi tu i teraz; najlepiej pozostawić bieg spraw jemu samemu i poddawać się bezwolnie wszystkiemu, co człowieka spotyka, gdyż przeznaczenia nie da się zmienić.
Wykłady uatrakcyjniano takimi zajęciami jak metalogniotki, podczas których pocierając delikatnie palcami metalową łyżkę, samą tylko siłą woli powodowało się jej wygięcie, lub chodzenie bosymi stopami po rozżarzonych do temperatury 800 stopni Celsjusza węglach, po uprzednim wprowadzeniu za pomocą bębenków i śpiewów rytualnych w trans i po skierowaniu do ducha ognia prośby o zgodę na przejście oraz powierzeniu mu intencji podjętej inicjatywy. Te z pozoru niewinne atrakcje miały pokazać studentom nieograniczone możliwości ludzkiej natury i jej samowystarczalność. W takiej sytuacji Bóg stawał się niepotrzebny, gdyż człowiek wystarczał sam sobie. Została otwarta droga do ateizacji. Wbrew oczekiwaniom studentów uczelni, ani odkrycie w nich niezwykłych możliwości człowieka, ani pobierane przez nich niekonwencjonalne nauki nie podreperowały w nich wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa, nie zamieniły ich życia w raj jak też nie pozwoliły osiągnąć doskonałej harmonii duszy i ciała. Ludzki mózg i dusza, a więc i ludzka psychika to tereny do końca nie zbadane, bardzo delikatne i wrażliwe. Eksperymentując na nich popełnia się ciężką zbrodnię przeciwko doskonałemu dziełu Bożemu, jakim jest człowiek. Wpływ, jaki wywarł na mnie fakt studiowania na omówionej uczelni był bardzo destrukcyjny, zrujnowano mi zdrowie i życie, rozintegrowano moją osobowość. Z osoby energicznej, zaradnej, odważnej, twórczej, otwartej na ludzi, ciekawej wiedzy, bardzo rozsądnej i trzeźwo myślącej stałam się osobą nieśmiałą, nieufną, zalęknioną, pozbawioną energii i wiary we własne siły oraz możliwości twórcze. Był czas, gdy odczuwałam taką pustkę wewnętrzną i niemożliwość kontaktu z Bogiem, aż towarzyszyły temu fizyczne bóle serca i żołądka. Ówczesny mój stan emocjonalny to była huśtawka nastrojów zupełnie nie do opanowania. Irracjonalny lęk i chaos panujący we mnie oraz niemożność zebrania i uporządkowania myśli sprawiały, że po całych dniach siedziałam na krześle i denerwując się coraz bardziej nie byłam w stanie wyjść z domu lub zająć się czymkolwiek. Jedyne, do czego jeszcze byłam zdolna, to czytanie moich magicznych książek w poszukiwaniu rady na moje złe samopoczucie. O niczym innym niż tematy psychologiczne i magiczne już nie potrafiłam z ludźmi rozmawiać. Zaczęłam się izolować od ludzi, denerwowali mnie i drażnili, zupełnie bez powodu. Próbowałam chodzić do kościoła i brać czynny udział we mszach św., lecz bardzo źle się tam czułam, obecność ludzi mnie drażniła, miałam zawroty głowy, uczucie wychodzenia z własnego ciała, męczyły mnie mdłości, robiło mi się słabo, nękały duszności i ataki suchego, duszącego kaszlu, miejsca na ciele, gdzie podczas inicjacji reiki wpisano mi symbole inicjacyjne piekły i bolały jakbym miała powbijane tam szkła, czaszkę ściskała żelazna obręcz, głuchłam na lewe ucho i ślepłam na lewe oko. Podczas cichej modlitwy łapałam się na tym, że mieszam jej tekst z jakimiś magicznymi formułami lub że ktoś drugi we mnie naigrywa się i wyśmiewa mszę św., celebransów oraz uczestników mszy św. Denerwowało mnie to bardzo, gdyż czułam się winna takiemu stanowi rzeczy i zupełnie zdezorientowana, gdyż nie rozumiałam zupełnie tego, co się działo. Wstydziłam się i bałam, czułam się wyobcowana, odrzucona, opuszczona, zupełnie samotna. Przed tymi raniącymi mnie boleśnie i wpędzającymi w rozpacz odczuciami uciekałam w jeszcze większą samotność, izolując się coraz bardziej od ludzi i zamykając w czterech ścianach mieszkania. Tutaj znowu denerwowała mnie obecność mamy i cioci, nawet ich głosy przeszkadzały mi i drażniły. Dochodziło do częstych i ostrych awantur. Także ludzie z uczelni, na spotkanie, z którymi zawsze czekałam z utęsknieniem, zaczęli mnie drażnić swoim egoizmem, swoimi przechwałkami, złośliwością, oziębłością, cynizmem i twardością serc, które z biegiem czasu zaczęłam coraz bardziej dostrzegać. Najlepiej czułam się sama w towarzystwie moich magicznych książek i zabiegów. Wreszcie przyszedł czas, że i one zaczęły wzbudzać we mnie fizyczne mdłości, a rozłożone przeze mnie karty numiczne jednoznacznie zawyrokowały: „Magia, w nadmiarze szkodzi”. Mając za sobą niedawny rozwód z alkoholikiem opętanym manią samobójczą, zaginięcie wówczas mojego 29-letniego jedynego syna, utratę na skutek oszustwa wszystkich oszczędności, jakie posiadałam, pozostając bez pieniędzy i możliwości uzyskania pracy, znajdując się w stanie ciągłego odczuwania cierpienia i niepokoju; uznałam bezsensowność i bezcelowość mojego życia, gdyż nie znajdywałam wówczas wyjścia z sytuacji. Złapałam się na tym, że moje myśli coraz częściej krążą wokół samobójstwa. To był dla mnie wstrząs, który obudził mnie z koszmaru, w jakim dotychczas żyłam. W jednej z moich książek znalazłam formułkę prośby do Boga o uwolnienie od krzyża cierpień, jaki dźwigam. Zaczęłam, z wielkim lękiem, przez kilka dni, obsesyjnie wręcz ją powtarzać dodając wszelkie prośby do Boga, jakie akurat przychodziły mi do głowy. Przez tydzień non-stop modliłam się, płakałam, modliłam się, modliłam się do Boga, do Jezusa, do Ducha Świętego. Nie wychodziłam z domu, prawie nie ruszałam się z miejsca, płakałam i płakałam, aż opadłam całkowicie z sił. Dobry Bóg zareagował bardzo szybko. Na drodze mojego życia postawił księdza egzorcystę, wspaniałego człowieka, ludzi pracujących w Radiu Maryja oraz panią Łobaszewską ze Stowarzyszenia Chroniącego Rodziny i Jednostki Ludzkie przed sektami oraz inne osoby duchowne i świeckie, które pomogły mi odzyskać Boga, siebie i chęć do życia.
Dzisiaj, gdy mój stan psychofizyczny jest prawie zadowalający, dziękuje Bogu Ojcu, że jest, ze czuwa nade mną, że postawił tych ludzi na mojej drodze, a tym ludziom dziękuję za to, co robią dla drugiego człowieka, i za to, jacy są.
Smuci i niepokoi mnie jednakże fakt, iż moi znajomi z uczelni, pomimo wysłanego przeze mnie do nich listu, w którym ostrzegałam ich przed skutkami dalszego wiązania się z uczelnią, do dnia dzisiejszego nie odezwali się do mnie; mój syn też nie odnalazł się. Oddałam ich wszystkich i mój ból, moje cierpienie związane z nimi Jezusowi i Jego Miłosiernej Miłości.
Ludzi, którzy maja zamiar podjąć naukę w uczelni o podobnym profilu kształcenia jak uczelnia opisana przeze mnie, lub na wszelkiego typu podobnych kursach albo już się tam znaleźli, bardzo proszę, aby dla własnego dobra, zrezygnowali z tego pomysłu, gdyż prócz strat i cierpień, nie zyskają niczego.
Ludzi, którzy uwikłali się we wszelkie niekonwencjonalne, alternatywne związane z magią działania i przedsięwzięcia, informuję, że jest możliwość, całkiem realna, powrotu do normalnego życia. Nie jest to łatwe, ale warto.
Świat bez iluzji jest o wiele ciekawszy, życie pełniejsze, a człowiek naprawdę wolny. Zawalczcie o siebie, o swoje życie, o swoją prawdziwą wolność, bardzo was o to proszę. Bóg zawsze, w tej walce, będzie walczył za was, stając po waszej stronie do walki z mocami zła i ciemności, tylko pozwólcie mu na to.
(powyższy Text z archiwum Radia Maryja 2003r. http://www.radiomaryja.pl )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lekcja historii
Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord, znany jako Talleyrand – francuski mąż stanu, polityk i dyplomata, minister spraw zagranicznych Franc...

-
Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogo...
-
Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawan...
-
Polityka USA wobec Rosji i Ukrainy zawsze była jednym z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych aspektów amerykańskiej dyplomacji. ...
Artykuł z 2003 roku, ale ważny cały czas.
OdpowiedzUsuń