Dotychczas w orszaku męczenników reżymu “dobrej zmiany” pierwsze miejsce zajmował niezawisły pan sędzia Igor Tuleya, któremu szajka ukrywająca się pod zmyłkowym pseudonimem Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego odebrała immunitet, będący – jak wiadomo – źrenicą niezawisłości, czyli – jak się kiedyś mówiło – pupillą libertatis.
Wprawdzie niezawisły sąd, tym razem podobno autentyczny, orzekł, że niezawisły pan sędzia Igor Tuleya immunitet, jak gdyby nigdy nic, ma – ale reżym dopełnił miary swoich nieprawości, nie dopuszczając go do orzekania, a ponadto – straszy siepaczami z prokuratury.
A powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – taki sędzia bez możliwości orzekania, to jak Cygan bez drumli, figura groteskowa – co jest w tym męczeństwie dodatkową męczarnią. A wszystko dlatego, że już nie wiadomo, które niezawisłe sądy są w naszym bantustanie autentyczne, a które nie.
Jakby tego było mało, to i niezawiśli sędziowie, którym konstytucja surowo zakazuje przynależności do partii politycznych, podzielili się na dwie partie: sędziów rządowych i sędziów nierządnych, których polityczną odkrywką jest partia Iniuria” – dla zmylenia reżymowych siepaczy nazwana “stowarzyszeniem”.
Więc sędziowie nierządni twierdzą, że to oni są autentyczni, bo swoje umocowanie czerpią jeszcze od prezydenta Komorowskiego, który był sukcesorem prezydenta Kaczyńskiego, który był sukcesorem prezydenta Kwaśniewskiego, który był sukcesorem prezydenta Wałęsy, który był sukcesorem prezydenta Jaruzelskiego.
Mamy tu zatem pełną sukcesję, która – niczym sukcesja apostolska – wywodzi się z prawego źródła, bo też i prezydent Jaruzelski nie wypadł sroce spod ogona, tylko był sukcesorem Stanisława Kani, a z kolei Stanisław Kania – sukcesorem Edwarda Gierka, który z kolei był sukcesorem Władysława Gomułki, który z kolei był sukcesorem Edwarda Ochaba, a ten – sukcesorem Bolesława Bieruta, którego na prezydenta naszego bantustanu wyznaczył sam Józef Stalin, będący, jak wiadomo, źródłem wszelkiego autentyzmu.
To tak jak w Biblii: “Abraham zrodził Izaaka, Izaak zrodził Jakuba…” – i tak dalej – więc pewnie dlatego Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska z pierwszorzędnymi korzeniami myśli, że mężczyźni mogą rodzić, bo mają “macicę”.
Tymczasem sędziowie z partii rządowej, których mianował prezydent Andrzej Duda, taką sukcesją pochwalić się nie mogą, bo jakiż z prezydenta Dudy prezydent? Nie tylko nie uznaje go prezydent Bronisław Komorowski, którego wybór sam pan generał Dukaczewski uczcił łykiem szampana, ani nie uznaje go Wielce Czcigodny poseł Pupka, ani Wielce Czcigodny poseł Łajza, ani osobistości drobniejszego płazu, jak na przykład moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, nie mówiąc już o przedstawicielach jurysprudencji, jak na przykład pan prof. Matczak, który z powodu opóźnionego urodzenia nie zdążył już terminować w PZPR, jak np. pan prof Rzepliński.
Przywołuję pana prof. Matczaka nie tylko ze względu na genialnego syna, ale również ze względu na pryncypialną opinię, iż “postkomunistyczny prokurator” zlikwidował demokratyczną instytucję w wolnej Polsce. Chodzi tym razem nie o pana sędziego Igora Tuleyę, tylko o pana Adama Bodnara, co to po wygaśnięciu kadencji, “pełnił obowiązki” na operetkowej posadzie “rzecznika praw obywatelskich”, posłusznie służąc obozowi zdrady i zaprzaństwa.
Otóż Trybunał Konstytucyjny też nie jest autentyczny, jako “trybunał Julii Przyłębskiej”, chociaż są tam jeszcze autentyczne mamuty z poprzedniego nadania w osobie na przykład pana sędziego Leona Kieresa, który doktoryzował się z RWPG, a habilitował z zagranicznego przedsiębiorstwa socjalistycznego.
Otóż ten rzekomy Trybunał orzekł, że konstytucja nie przewiduje instytucji “pełniącego obowiązki” rzecznika praw obywatelskich, zatem pan Adam Bodnar jest na tym stanowisku kimś w rodzaju uzurpatora. Oczywiście pan Adam Bodnar nie przyjmuje tego do wiadomości, pokazuje przebierańcom gest Kozakiewicza i powiada, że “nie czuje się bezsilny”, bo wie, że “obywatele”, zwłaszcza zrzeszeni w organizacji “Obywatele SB”, z uwagą się temu wszystkiemu przyglądają i jak padnie rozkaz, to wyjdą na ulicę, by ten cały “trybunał Julii Przyłębskiej” rozpędzić na szpicach butów.
W razie potrzeby Obywatelom SB” w sukurs przyjdzie pani Marta Lempart z “macicami”, które każą trybunałowi “wypierdalać”, bo inaczej go “zajebią” – i w ten sposób praworządność w Polsce zostanie przywrócona, przynajmniej częściowo.
Zresztą nie tylko na “obywateli” może pan Bodnar liczyć. Ujęły się za nim również niemieckie owczarki i folksdojcze z Unii Europejskiej, którzy pod argusowym okiem Naszej Złotej Pani od marca 2017 roku monitorują walkę o praworządność w naszym bantustanie. Zostanie ona zaś przywrócona w całości, kiedy kiedy ostatni sędzia rządowy zostanie skierowany do obozu koncentracyjnego w Gostyninie, którym, nawiasem mówiąc, pan Adam Bodnar też się interesował, apelując do komisji sejmowych i ministrów, żeby używane tam środki przymusu miały przepisowe kalibery – gdzie za swoje zuchwałe przyjęcie nominacji ze zbrodniczych rąk prezydenta Andrzeja Dudy, będzie do końca nędznego życia jęczał i szlochał, ćwiczony codziennie przez tamtejszych szermierzy praworządności.
Ponieważ tych sędziów jest podobno wielu, to obóz koncentracyjny w Gostyninie wszystkich na pewno nie pomieści i kto, wie, czy dla potrzeb przywrócenia w Polsce praworządności nie trzeba będzie uruchomić chwilowo nieczynnego obozu w Oświęcimiu? Coś może być na rzeczy, bo jakby w przewidywaniu nieuchronności, reżym “dobrej zmiany” skierował do Rady Muzeum Auschwitz-Birkenau panią Beatę Szydło, żeby na wszelki wypadek mieć tam swojego człowieka. Ale pan prof. Stanisław Krajewski, który w Polskiej Radzie Chrześcijan i Żydów tresuje tubylczych chrześcijan w sztuce skakania przed Żydami z gałęzi na gałąź, specjalnym nosem wyczuł, co się święci i z Rady natychmiast się wycofał.
Oto jak Naszej Złotej Pani, pod kryptonimem walki o praworządność w Polsce, udało się zanarchizować nasz bantustan. Myślę, że sam Fryderyk Wielki lepiej by tego nie zrobił, chociaż i on miał u nas do dyspozycji wielu folksdojczów. Tamci jednak pobierali od niego jurgielt, podczas gdy współcześni, przynajmniej w większości, robią to con amore, wyłącznie z powodu partyjniackiego zacietrzewienia.
Oczywiście Naszej Złotej Pani tylko w to graj, tym bardziej, że w sukurs jej wysiłkom przychodzi Królestwo Niderlandów, którego minister spraw zagranicznych Stef Blok dał właśnie wyraz swemu zaniepokojeniu “erozją praworządności w Polsce”. Ciekawe, co Królestwo Niderlandów z tego ma – bo – w odróżnieniu od tubylczych folksdojczów – chyba nie kieruje się wyłącznie partyjniackim zacietrzewieniem. Czy liczy na jakieś nabytki terytorialne, czy też na udział żydowskich roszczeniach – to zostanie nam objawione w stosownym czasie.
Stanisław Michalkiewicz
https://www.magnapolonia.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz