Przejdź do głównej zawartości

Iran – konserwatyści wracają do władzy?

Osiem lat temu Irańczycy byli zmęczeni. Zmęczeni sankcjami, blokadą międzynarodową i niskimi zarobkami. Nierozwiązany problem programu atomowego groził eskalacją konfliktu z Zachodem, a pierścień wrogich sąsiadów zaciskał się, nie bacząc na obronne zapowiedzi Teheranu.

Osiem lat temu Irańczycy poprosili o oddech w ramach rewolucji islamskiej i zgodzili się na liberalny eksperyment Hassana Rouhaniego. Dziś bardziej niż kiedykolwiek widać, że było to jedno wielkie nieporozumienie.

Liberalizm = korupcja

Kończący swoją drugą kadencję prezydent Iranu nie dotrzymał żadnej ze swoich obietnic. Nie zakończył sporu o program nuklearny, a co gorsza, mimo ustępstw poczynionych jeszcze w ramach Joint Comprehensive Plan of Action z 2015 r. – nie uzyskał trwałego choćby złagodzenia sankcji. Nie doszło do zapowiadanego ożywienia gospodarki, natomiast wzrósł poziom jej skorumpowania.

Okazało się, że zwolennicy zachodnich rozwiązań, otwartości i liberalizacji – wykazują się pazernością na pewno nie mniejszą od atakowanych przez nich wcześniej mułłów, tyle tylko, że z zagarniętymi publicznymi pieniędzmi dzielą się znacznie mniej chętnie…

Przed wyborami prezydenckimi 18. czerwca perspektywy obozu nadal z przyzwyczajenia nazywanego „reformatorskim” od dłuższego czasu wydawały się marne i to pomimo powrotu do Białego Domu ekipy demokratycznej. Jak wiemy bowiem choćby z jej postawy wobec eskalacji w Palestynie – mimo pewnej zmiany akcentów administracja Joe Bidena nie ośmiela się naruszać podstaw polityki amerykańskiej, którą Donald Trump dodatkowo podkręcił do poziomu hipersyjonizmu i antyirańskości.

Z drugiej jednak strony irańscy liberałowie nie rezygnowali, grając wszak o życie, majątki i perspektywy wkomponowania państwa w struktury globalne. Na szczęście jednak w Islamskiej Republice w takich przypadkach działa platoński mechanizm mądrościowo-religijny.

„Umiarkowany konserwatyzm” tajną bronią Zachodu

Jak zgodnie uznawali analitycy, nadzieją stronnictwa pro-zachodniego nie był bynajmniej w nadchodzących wyborach formalny lider reformatorów, mdły i bezbarwny wiceprezydent Eshaq Jahangiri, dostatecznie skompromitowany współfirmowaniem przekrętów rouhanistów.

Zdając sobie sprawy ze spalenia haseł jawnie liberalnych – irańscy zapadnicy mieli mniej lub bardziej dyskretnie obstawiać raczej Aliego Larijaniego, byłego przewodniczącego Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego (czyli parlamentu), prezentowanego jako umiarkowany konserwatysta. Z jednej strony jego przeszłość w szeregach Strażników Rewolucji i Narodowej Rady Bezpieczeństwa, w której z nadania ówczesnego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada zastąpił… odchodzącą dziś głowę państwa, Hassana Rouhaniego miałaby więc uspokoić wyborców bardziej zachowawczych, zniechęconych do reformatorów.

Z drugiej menedżerski styl i eksponowane dobre kontakty zagraniczne miałyby być dla liberałów gwarancją kontynuacji polityki otwarcia. A nade wszystko zaś, pochodząc z klanu, który sam M. Ahmadinejad uznał za jeden z symboli irańskiej korupcji – A. Larijani połączyłby zainteresowanych robieniem interesów z obu stron perskiej politycznej szachownicy.

Smutny koniec legendy

I wreszcie, by dodatkowo osłabić szanse konserwatystów – tajną bronią liberałów miał być… Mahmoud Ahmadineżad. Były prezydent jest wprawdzie bardziej popularny w zachodnich kręgach antysystemowych niż we własnym kraju, jednak jego silnie pro-socjalna platforma społeczno-polityczna wciąż nie pozwala uznać go za całkowicie przegranego.

Drażliwy, egocentryczny, ambicjonalny M. Ahmadineżad wciąż wydaje się odczuwać uraz do dawnych kolegów z szerokiego frontu fundamentalistycznego, że nie uznali jego jednoosobowego przywództwa i nie uczestniczyli w kolejnych, coraz mniej udanych projektach politycznych. Choć więc od początku było wiadomo, że zapalczywy w swych deklaracjach ex-prezydent odszedł od linii Rewolucji na tyle daleko, że jego kandydatura nie zostanie zaakceptowana przez Radę Strażników (co jest wymogiem niezbędnym rejestracji) – to jednak liberałowie mogli obstawiać tak sam efekt podziału wyborców antyzachodnich, a poza tym oczywistym też było, że ponownie demonstracyjnie obrażony M. Ahmadineżad nie wezwie swych zwolenników do poparcia żadnego z konserwatywnych kandydatów, po cichu obstawiając ich ponowną porażkę.

Niestety, ale charyzmatyczny lider, nadzieja wszystkich antyimperialistów – dziś bawi się w ambicjonalną grę „im gorzej – tym lepiej, gdy nie będą mieli wyjścia – to wrócą po mnie”. A to już działanie nie tylko na szkodę Rewolucji, ale i najżywotniejszych interesów Republiki Islamskiej.

Państwo platońskie

Jeszcze kilka dni temu mogło się wydawać, że plan liberałów powiedzie się w całości. A. Larijani faktycznie zyskiwał w sondażach, spośród aż 16 chętnych do prezydentury większość stanowili poróżnieni kandydaci różnych skrzydeł konserwatystów, zaś M. Ahmadineżad oczywiście nie został zarejestrowany przez Radę Strażników i oczywiście zachował się tak dziecinnie, jak zakładano, wzywając do bojkotu wyborów.

A jednak – reformatorzy zapomnieli chyba, że Iran jest nade wszystko państwem Idei. A na Jej straży stoi ktoś ponad partyjnymi gierkami. Jest zupełnie oczywiste, że to interwencja samego Najwyższego Przywódcy, wielkiego Ajatollaha Alego Chamenei przewróciła całą liberalną intrygę dosłownie w jednym momencie.

Strażnicy wyeliminowali bowiem nie tylko M. Ahmadinejada, ale za jednym zamachem także m.in. A Larijaniego i wiceprezydenta E. Jahangiriego. Oczywiście, wywołało to protesty, w których reformatorzy musieli w praktyce ujawnić swoją grę na A. Larijaniego. Z apelem o zmianę decyzji Rady wystąpił prezydent H. Rouhani, co można zresztą uznać za ostateczny pocałunek śmierci dla odrzuconych kandydatów na kandydatów. Sprawę rozstrzyga jednak głos Najwyższego Przywódcy, który stanął w obronie kwestionowanej decyzji i suwerenności Rady Strażników.

Wielki Ajatollah wezwał także kandydatów do rywalizacji na programy i skupienie się na rozwiązywaniu realnych problemów, zwłaszcza społeczno-gospodarczych. „Ludzie nie przejmują się poglądami kandydatów na temat mediów społecznościowych czy polityki zagranicznej. Nasi ludzie żyją sprawami takimi jak bezrobocie i zbyt niskie dochody, będące w szczególności skutkiem błędnej polityki, tłumiącej narodową produkcję” – podkreślił Najwyższy Przywódca.

Ebrahim Raisi – Nieprzekupny

Na placu boju pozostała więc siódemka kandydatów, w tym dwóch reformatorów – bankowiec Abdolnaser Hemmati (taki irański… Morawiecki) oraz były wiceprezydent Mohsen Mehralizadeh, obaj dotąd nie traktowani poważnie w sondażach, ani nawet w obrębie własnego obozu.

Czy liberałom wystarczy pozostałych niespełna trzech tygodni, by dokonać mobilizacji wokół jednego z nich choćby w zwyczajowo najbardziej prozachodnim Teheranie? Można w to wątpić, pomimo tego, że teoretycznie głosy zachowawcze podzielą między pozostałą piątkę, przy czym istotniejsze poparcie mają jedynie Mohsen Rezaji, były dowódca Korpusu Strażników oraz Saeed Jalili, jeden z ciekawszych przedstawicieli i ideologów nurtu nazywanego w Iranie „odnowionym pryncypializmem” albo młodym konserwatyzmem.

W istocie jednak obecnie liczy się już tylko jeden kandydat – Ebrahim Raisi, były minister sprawiedliwości, Wielki Imam Sanktuarium Imama Rezy w Meszhedzie, człowiek czystych rąk. Polityk, o którym najwięksi wrogowie mówią, że nigdy nie był zamieszany w najmniejszą nawet aferę.

I właśnie ten wizerunek – nieprzekupnego i niezłomnego, zresztą najzupełniej prawdziwy – możne być źródłem spodziewanego sukcesu E. Raisiego. Irańczycy są bowiem dziś, w 2021 r. zmęczeni. Zmęczeni pozorowanymi reformami, jałowością okrzyczanego otwarcia na Zachód, zniecierpliwieni korupcją, oczekujący impulsu rozwojowego w gospodarce (także związanego z rozwojem energii atomowej i współpracą zagraniczną z państwami odrzucającymi część bądź całość sankcji jak Rosja i Chiny).

Konserwatyści są na najlepszej drodze, by powrócić w Iranie do władzy właśnie dlatego, że rozumieją te konkretne potrzeby, nie skupiając bynajmniej na problemie dostępu do FB, ani z drugiej strony nie zapowiadając wojny z całym światem. Tak bowiem – Iran jest nadzieją i oparciem dla wszystkich uczciwych sił antysystemowych, antyimperialistycznych i antysyjonistycznych. Ale walcząc przez tyle dekad samotnie ma też własne problemy do rozwiązania i musi umocnić się by trwać, także jako ostoja dla resztek wolności i normalności na świecie.

Oczywiście też jednak można zakładać, że obóz reformatorski nie podda się bez walki. Praktycznie wyeliminowany z wyborów – można sięgnąć po związki, którym oficjalnie głośno zaprzecza, te z komórkami jawnie sabotażowymi, próbującymi od lat zasiać w Iranie hasła „społeczeństwa otwartego”.

Można się więc spodziewać prowokacji, zaburzeń, prób podgrzewania nastrojów – ba, kolejnej fazy „walki o demokrację” w tym skądinąd jednym z nielicznych prawdziwie demokratycznych (w prawdziwym, klasycznym tego słowa znaczeniu) państw. Na razie jednak tę rundę wygrały narody Iranu, wygrał ją Najwyższy Przywódca, wygrała Rewolucja i ponadczasowy sens Islamskiej Republiki.

Konrad Rękas
https://xportal.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas