wtorek, 29 czerwca 2021

Gang tatuował kobiety. Prokuratura zaskakuje: To nie handel ludźmiW działaniach braci B. z Gdyni, którzy zniewolili

Gang tatuował kobiety. Prokuratura zaskakuje: To nie handel ludźmi

W działaniach braci B. z Gdyni, którzy zniewolili i zmusili do prostytucji 70 kobiet, dodatkowo tatuując je napisami w stylu "Niewolnica pana Olka", prokurator nie dopatrzył się handlu ludźmi. - Taka kwalifikacja wydaje się jak najbardziej zasadna - podkreśla prawniczka Katarzyna Przybysławska. Dlaczego to istotne? Za stręczycielstwo grozi do trzech lat więzienia, tymczasem handel ludźmi jest już zagrożony karą co najmniej trzech lat




Trzech gdynian od 2009 roku zmuszało do prostytucji i znęcało się nad 70 kobietami. - Mimo że handel ludźmi to m.in. werbowanie i przechowywanie ludzi celem wykorzystania, w szczególności w prostytucji, oskarżonym zarzucono "jedynie" czerpanie korzyści z prostytucji, handel narkotykami, nielegalne posiadanie broni i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Nie ma natomiast słowa na temat handlu ludźmi - zwracają uwagę działacze Europejskiej Obywatelskiej Platformy Przeciwko Handlowi Ludźmi, wśród których są m.in. aktywiści gdańskiego Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek.

Za stręczycielstwo grożą maksymalnie trzy lata więzienia, natomiast przestępstwo handlu ludźmi jest w Polsce zagrożone karą pozbawienia wolności na minimum trzy lata (art. 189a Kodeksu karnego), a zatem stanowi zbrodnię. Z uwagi na wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu karalne jest również przygotowanie do popełnienia tego przestępstwa - czyn zagrożony karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Różnica jest nie tylko w wymiarze kary. - "Handel ludźmi" brzmi znacznie poważniej, pokazuje prawdziwą wagę przestępstwa. Inny jest także odbiór społeczny pokrzywdzonych. Ofiary handlu ludźmi budzą współczucie i chęć pomocy, prostytutki - nawet jeśli wykorzystywane - traktuje się jako te, które "same przecież tego chciały" - tłumaczą działacze.

Kobiety zostały całkowicie zdominowane

Wspomniani trzej gdynianie to bracia B. Uzależniali od siebie prostytutki, które traktowali jak niewolnice. Przez cztery lata zarobili prawie 6 mln zł. 13 października prokurator Wydziału V do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku skierował do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia w sprawie "zorganizowanej grupy przestępczej, zmuszającej kobiety do uprawiania prostytucji, czerpiącej korzyści z cudzego nierządu, zajmującej się obrotem narkotykami i popełnianiem innych przestępstw".

W komunikacie na stronie prokuratury apelacyjnej czytamy m.in.: "Treść tatuaży na ciele, częstokroć wykonanych w miejscach intymnych: "Niewolnica Pana Leszka", "Niewolnica Pana Olka" w powiązaniu z pozostałym materiałem dowodowym nie pozostawia wątpliwości, że prostytutki pracujące dla braci B. zostały przez nich całkowicie zdominowane i podporządkowane".

Dlaczego zatem prokurator nie postawił zarzutu handlu ludźmi, co miałoby znacznie silniejszy wydźwięk, a kara za to byłaby też wyższa niż za "czerpanie korzyści z prostytucji"?

- Prokurator przyjął taką kategorię prawną na podstawie całego materiału dowodowego, po przeprowadzeniu śledztwa. Miał ku temu powody, a postawienie zarzutu handlu ludźmi nie wydało mu się zasadne - tłumaczy Mariusz Marciniak, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - I tę sprawę, w takim zakresie, skierował do sądu. Sąd może oczywiście zmienić w wyroku kwalifikację prawną czynu.

Człowiek jako element transakcji handlowej

- Zgodnie z definicją zawartą w polskim Kodeksie karnym handlem ludźmi jest m.in. werbowanie, transport, dostarczanie, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osoby z zastosowaniem przemocy lub groźby bezprawnej. Celem tych działań jest m.in. wykorzystanie osoby - nawet za jej zgodą - w szczególności w prostytucji, pornografii lub innych formach seksualnego wykorzystania - mówi Katarzyna Przybysławska, prawniczka w krakowskim Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć. - Z aktu oskarżenia wynika, że rozbita grupa przestępcza posługiwała się właśnie takimi metodami działania. Proces rekrutacji prostytutek był przy tym tak pomyślany, że kobietom najpierw proponowano korzystną pożyczkę, a potem, przy niemożności jej spłaty, popadały w układ przypominający niewolę za długi. Kobiety były zmuszane do prostytucji, stosowano wobec nich przemoc i grożono użyciem przemocy, pozostawały właściwie pod całkowitą kontrolą swoich "opiekunów", nie mogły samodzielnie decydować nawet np. o wyjściu do sklepu czy fryzjera, a wszelkie przejawy nieposłuszeństwa były surowo karane.

- Obecnie prokuratura nie postawiła członkom grupy zarzutu uprawiania handlu ludźmi, ale w świetle przytoczonych elementów taka kwalifikacja wydaje się jak najbardziej zasadna - podkreśla prawniczka. - Trzeba też zaznaczyć, że w kontekście odpowiedzialności karnej sprawców za tę zbrodnię nie ma znaczenia nawet fakt ewentualnej zgody niektórych prostytutek na takie traktowanie. O kwalifikacji czynu jako handel ludźmi przesądza bowiem rodzaj użytych metod działania, jak przemoc i groźba przemocy oraz fakt traktowania człowieka jako elementu transakcji handlowej.

Według Katarzyny Przybysławskiej zmiana kwalifikacji czynu z pewnością miałaby znaczenie dla podniesienia społecznej świadomości tego zjawiska i zagrożeń z nim związanych, miałaby także funkcję odstraszającą.

- Byłby to również ważny przekaz do innych ofiar handlu, które często same nie zdają sobie sprawy z tego, że mimo iż np. uprawiają prostytucję i zgodziły się początkowo na określony typ pracy, mają prawo do ochrony - mówi prawniczka. - Zidentyfikowanie tych kobiet jako ofiary handlu z pewnością też złagodziłoby ich ocenę w oczach opinii publicznej oraz zapewniłoby im dostęp do specjalnych form pomocy.

Najlepiej wyjechać z miasta

- Wykorzystywane kobiety powinny dostać specjalistyczną pomoc: prawną, psychologiczną. I jedno spotkanie z psychologiem nie wystarczy, tu może być potrzebna dłuższa terapia. Powinny być objęte interwencją kryzysową, czyli np. dostać miejsce w schronisku dla ofiar handlu ludźmi - mówi Joanna Garnier z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu "La Strada". - Taką bezpłatną pomoc oferuje m.in. nasza fundacja i prowadzone przez nas Krajowe Centrum Interwencyjno-Konsultacyjne dla Ofiar Handlu Ludźmi. Kluczową sprawą jest, by pokrzywdzone zostały poinformowane o takich możliwościach, by przesłuchujący je policjanci czy prokurator powiedział, gdzie tę pomoc znajdą, przekazał numery telefonów, adres. Oferujemy także wsparcie w znalezieniu prawnika czy pełnomocnika. I dodaje: - Cała ta sprawa jest przerażająca. Niestety ludziom trudno czasem zrozumieć, że prostytutki potrzebują pomocy. Powszechnie uważa się, że skoro kobieta sama chciała zarabiać, sprzedając seks, to również sama jest sobie winna, gdy zdarzy się jej coś złego. Ale przecież nawet jeśli wybrała ten sposób na życie, to nie zgadzała się przecież na bicie, przemoc psychiczną, zniewolenie. Poza tym zgoda kobiet wykorzystywanych przez braci B. nie ma znaczenia, nie zmienia faktu, że ze strony przestępców był przymus. Kiedy sprawcy zrobili wszystko, by ofiary były im posłuszne, kobiety nie mają poczucia, że były wykorzystywane. Skrajnym okrucieństwem są też te tatuaże. Dlatego bardzo ważne jest, by przestępcy odpowiedzieli także materialnie za swe czyny, by na rzecz ofiar zapłacili wysokie odszkodowania, z których można by pokryć koszty usunięcia tych rozległych tatuaży.

Prokurator Marciniak: - Kobiety pokrzywdzone przestępstwem w większości wyjechały poza Trójmiasto. W razie potrzeby korzystały ze wsparcia policyjnych psychologów. Jak wygląda taka rozmowa? Zazwyczaj pada pytanie: "Czy ma pani jakieś problemy? Potrzeby? Zapytania?". Sugeruje się też, że najlepiej wyjechać z miasta, żeby zerwać z dotychczasowym środowiskiem.

A hańbiące tatuaże?

- To kwestia nieco złożona - przyznaje Marciniak. - Brak jest przesłanek do stwierdzenia, że zostały one wykonane przymusowo, aczkolwiek z uwagi na ich wielkość i treść można wnioskować o szczególnym stanie psychicznej zależności od oskarżonych. Należy zauważyć, że w fazie wyrokowania sąd będzie uprawniony do orzeczenia obowiązku naprawienia szkody, zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub świadczenia pieniężnego na rzecz pokrzywdzonych. W razie nierozstrzygnięcia tej kwestii w wyroku karnym pokrzywdzone będą mogły dochodzić swoich praw przed sądem cywilnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...