czwartek, 23 września 2021

Lewiatan, Wielki Smok i Carl Schmitt



Tego, jak wielki niepokój na zachodzie wzbudzają Chiny, nie sposób nie zauważyć. Od lat poszerza się ekspansja polityczna i gospodarcza Chin na rynki zachodnie. Co rusz ogromne spółki wchodzą na giełdę i – co tu dużo mówić – rozpychają się na niej łokciami.

Wystarczy spojrzeć choćby na nowe technologie i rynek smartfonów – najpierw Huawei następnie Xiaomi, Oppo, a teraz Vivo. Dlaczego jednak Zachód boi się politycznej ekspansji Chin? Co tak niebezpiecznego jest w polityce „Wielkiego Smoka”? Odpowiedzi nie trzeba szukać długo.

Najstraszniejsza dla Zachodu, a właściwie dla USA, jest utrata światowej hegemonii, co już widać na horyzoncie. Jeśli chodzi o gospodarkę, to Stanom Zjednoczonym usuwa się grunt spod nóg. Jest jeszcze jeden ważny aspekt, nad którym trzeba się pochylić – Zachód tonie w wyimaginowanych problemach, które pochłaniają go bez reszty.

Zatomizowane społeczeństwo hołubiące indywidualistów pogrąża się w chorobach cywilizacyjnych. Dotknięci nimi bywają ludzie coraz młodsi, coraz częściej także dzieci. Postawmy sprawę jasno – to od wieków chyba jeden z najpoważniejszych kryzysów cywilizacji zachodniej. Wpływ masmediów, izolacja, a także niestabilność społeczna pogrążają cały „świat Zachodu”.

Co się natomiast dzieje na Wschodzie? Tam na coraz mocniejszych nogach staje „Wielki Smok”. Świadom zachodnich słabości, rozpoczął on ekspansję na cały świat. Chińczycy pochłaniają wszystko. Wszystko poza nader szkodliwym liberalizmem. Niemniej sprytnie się nim posiłkują we własnym interesie.

Jakiś czas temu w amerykańskich mediach pojawił się artykuł pt. The Nazi Inspiring China’s Communists. Z tego tytułu (i wielu innych) wyziera strach „wielkich graczy” na Zachodzie. Kim jest ów straszny „nazista”, co to inspiruje „chińskich komunistów”? Chodzi oczywiście o Carla Schmitta. Carl Schmitt(1888-1985) to niemiecki profesor prawa, konstytucjonalista, krytyk parlamentaryzmu i ideologii liberalnej. Pomijając to, jak niemieckiego teoretyka prawa określa autor artykułu, trzeba wyciągnąć wnioski z zawartości wielu tekstów tego typu. Otóż teoretycy analizujący prace naukowe nt. prawa, od ok. 2000 roku dostrzegają u Chińczyków wzrost zainteresowania pracami Schmitta. Ciekawe jest jednak to, że na Zachodzie media, politycy ani naukowcy nie zauważają (a może nie chcą zauważać, aby nie podważać własnej narracji), iż to zainteresowanie pociągnęło za sobą wymierne następstwa, mianowicie praktyczne zastosowania teoretycznych założeń Schmitta.

Najważniejszym z owych założeń Schmittowskiej wizji państwa jest postawienie decyzji politycznej ponad normatywnym systemem prawnym, co wynika ze zrozumienia, że sferę prawną wyprzedza sfera polityczna, od której ostatecznie zależy działanie. To, co udało się osiągnąć w ciągu ostatniej dekady ChRL, zawisło w dużej mierze od polityki suwerennościowej. Kryzys związany z Hong Kongiem jasno pokazał priorytety Chińskiej Partii Ludowej. Najważniejszym z nich jest stabilność wewnętrzna. To klucz do zachowania suwerenności, źródła spokoju wewnętrznego, co z kolei pozwala na prowadzenie polityki zagranicznej i dalszą ekspansję na cały świat.

I nie sposób po raz kolejny nie wspomnieć tu o paraleli, jaka prowadzi do Tomasza Hobbesa, a także do Carla Schmitta. Można powiedzieć, że ów „Wielki Smok” to wydobyty z najbardziej znanego dzieła Hobbesa „Lewiatan”. Chiny jak ów „Lewiatan” połykają wszystko co napotkają na swojej drodze. To „połykanie” jest alegorią sprawowania kontroli. Np. światowy kapitał w postaci parabanków (ang. Shadow Banking) do tej pory nie wdarł się bezpośrednio do „państwa środka”, choć wciąż próbuje to zrobić. Potężne korporacje (które de facto również można uznać za „Lewiatana”) co rusz ścierają się z „Wielkim Smokiem”. Analogie są niepodważalne.

Można śmiało powiedzieć, że Xi Jinping przeszczepił Lewiatana na grunt chiński. Trzeba zauważyć i docenić wizjonerski ruch przywódcy ChRL, który zastosował ten unifikujący schemat nie tylko w wymiarze państwowym, lecz także w sferze kultury: uruchomił mechanizm odtwarzania cywilizacji chińskiej w duchu narodowym, która ruszy na podbój świata, a właściwie już ruszyła. Imponuje umiejętność utrzymania przez państwo chińskie zrównoważenia, a to, jak funkcjonują Chiny, tylko potwierdza dalekowzroczność Schmitta. Nie chodzi o funkcjonowanie systemu totalitarnego, lecz systemu z mocnym przywódcą, który posiada moc decyzyjną. I jak widać, nie potrzeba rozbudowanych gremiów, aby decydować o kierunkach rozwoju państwa.

Ciekawym zjawiskiem jest też zmienność rozłożenia akcentów politycznych w Chinach. Nie usłyszymy już topornej totalitarnej pieśni o wspaniałej Chińskiej Partii Komunistycznej, za to dotrze do nas przekaz tożsamościowo-narodowy, który stapia się z wizerunkiem partii. Mimo oczywistej hegemoni ChPK, na pierwszym miejscu jest polityczna jedność państwa, wszak Chińczyków pociąga przede wszystkim przeciwna ideologii narodowego socjalizmu i wyraźna propaństwowość Schmitta.

Te dwa odległe kraje (Chiny i Niemcy) łączy idea silnej administracji, a nie – jak starali się udowodnić zachodni dziennikarze – ideologia nazizmu. Jak widać, w dzisiejszych czasach tylko zrozumienie wartości państwa (i to państwa narodowego) daje szansę uzyskania przewagi.

Sposób rządzenia Chińską Republiką Ludową ma istotnie wiele cech wspólnych z opisanym przez Carla Schmitta decyzjonizmem. Jest jednak jeden bardzo ważny szczegół, którego niemiecki konstytucjonalista nie zaakceptowałby: to, że ustrój ChRL oparty jest na mechanistyczno-ekonomicznej idei marksistowskiej. Tu jednak możemy się posłużyć argumentem,że przecież Carl Schmitt ze swej strony zaakceptował narodowy socjalizm, aby zwalczać ideologię liberalizmu. Być może w przypadku Chin zaakceptowałby tę marksistowską otoczkę?

Istota sposobu rządzenia rzeczywiście pochodzi z refleksji Niemca, jednak nie powiemy, że Chiny są państwem zbudowanym bezpośrednio na schmittowskim decyzjonizmie. Pamiętamy naturalnie, że u Schmitta decyzja suwerena płynie z prawnej nicości i społecznego chaosu, jednak w przypadku Państwa Środka jest oparta na maoistycznym wyobrażeniu marksizmu (choć po śmierci przewodniczącego Mao zdecydowanie złagodzono komunistyczny dogmatyzm i uwzględniono ideę cywilizacyjną Chin, tj. konfucjanizm, który zupełnie inaczej postrzega autonomię człowieka). U Schmitta byłoby to niedopuszczalne.

Choć można rzec, iż mimo „komunistycznej poetyki” Chiny nie są – wbrew doktrynie marksistowskiej – internacjonalistyczne (handel to inna sprawa), wręcz przeciwnie: preferując własny tradycyjny model cywilizacyjny stają się coraz bardziej nacjonalistyczne.

Po raz kolejny wszakże potwierdza się tu proroczy zmysł Carla Schmitta, który pisał, że ideologia to postać nowoczesnego mitu politycznego, zajmującego miejsce religii w świadomości zbiorowej. Chiny to najlepszy przykład tego, jak ideologia wyparła religię i stała się religią.

Ostateczne geopolityczne pytanie o to, jak traktować wydarzenia światowe, powinno brzmieć: „Quis judicabit?” („Kto osądzi?”). Kończy się epoka dominacji Zachodu, kończy się hegemonia Stanów Zjednoczonych. Schyłek widać choćby po coraz to nowych kłopotach, w jakie popadają zachodnie demokracje. Problemy ideologiczne, społeczne czy ekonomiczne piętrzą się, a my Europejczycy nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Pora przemyśleć na nowo sojusze i kierunki polskiej polityki zagranicznej, aby odzyskać suwerenność i stać się poważnym graczem na międzynarodowej szachownicy.

Jeżeli Polska chce zaistnieć na arenie międzynarodowej, musi uczyć się od Chin i zacieśniać współpracę z nimi.

Szymon Bogucki
https://www.nowoczesnamysl.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...