sobota, 30 października 2021

III Wojna Światowa wkracza w decydującą fazę



Wszystkie obecne kryzysy są albo wytworami propagandowej fantazji, lub z premedytacją wdrożone w rzeczywistość przez globalistów.

Toczona obecnie wojna światowa jest swoistym ewenementem w dziejach Ludzkości. Jest to konflikt hybrydowy, którego główną broń stanowią zastrzyki „szczepionki” administrowane całej globalnej populacji przy pomocy przymusu pośredniego. Atak na Ludzkość prowadzony jest też przy pomocy innych środków „kryzysowych”, jak na przykład zaburzenia dostaw towarów, „problemy” ekologiczne, „niedostatki” energetyczne, itd.

Przy czym truizmem jest stwierdzenie, że wszystkie one są albo wytworami propagandowej fantazji, lub z premedytacją wdrożone w rzeczywistość przez globalistów.

Dla przykładu, rabunkowa globalna gospodarka, za którą odpowiada „elita finansowa”, polega ni mniej ni więcej tylko na przetwarzaniu zasobów Matki Ziemi na tandetne produkty rodem z Chin, czyli odpadki i zanieczyszczenia.

Jednakowoż, miast ograniczyć masowe wytwórstwo tandetnych produktów jednorazowego użytku, na korzyść towarów wysokiej jakości, które mogłyby służyć użytkownikom przez wiele lat, ograniczając zapotrzebowanie, a tym samym szkodliwą dla środowiska naturalnego produkcję, proponuje się…. zlikwidować hodowlę krów, które pyrkają szkodliwymi ekologicznie gazami. To nie żart! Zresztą ludzie również wydzielają gazy podobnej kompozycji, stąd zapewne pomysł „depopulacji”, czyli wyrażając się kolokwialnie wymordowania większości mieszkańców globu. O swych planach od lat bez ogródek publicznie informują najbardziej elokwentni zbrodniarze „Kill” Gates i Klaus Schwab. 

Pomimo to nikt ze strony atakowanej Ludzkości nie artykułuje całego kontekstu obecnej sytuacji, czyli faktu rozpętania przez diaboliczną oligarchię finansową i jej siepaczy stanowiących „elity” poszczególnych państw, agresji na człowieka!

Szczegółowe omawianie kompozycji „szczepionek” i ich zabójczych efektów, demaskowanie innych zbrodni i mistyfikacji, dokonywanych na globie i jego mieszkańcach, na niewiele się zdadzą, bez jasnej konstatacji faktu totalnej agresji w ramach hybrydowej wojny światowej. Bez publicznej deklaracji powyższego przez wszystkich sprzeciwiających się tej zbrodni, otumanione i bezwolne masy, nadal będą biernie wykonywać polecenia „władz”, uznając je ciągle za autentycznych swoich reprezentantów. Utrzymywanie się takiego paradygmatu umożliwia oligarchii i jej zausznikom na wszystkich szczeblach władzy, prowadzenie jednostronnej wojny z Ludzkością, bez obawy o odwet ze strony ofiary.

Dopóki obywatele nie skonstatują tej prawdy i nie obrócą się przeciw swoim władcom, dopóty kontynuowana będzie zagłada Ludzkości i całego świata.

Sprawstwo kierownicze przynależy do diabolicznej oligarchii, która w swym obłędzie podcina gałąź na której również siedzi. Na jej usługach znajdują się administracje praktycznie wszystkich państw świata i jako takie stanowią pierwszą tyralierę ataku, którą należy zwyciężyć zanim uda się unieszkodliwić sprawców kierowniczych.

Rozgrywające się już na naszych oczach załamanie zdrowotne wyszczepionych ofiar reżimów „przodujących” państw, daje unikalną możliwość otwarcia oczu otumanianym masom.

Zaczynający się celebracją Wszystkich Świętych okres chrześcijańskich świąt, rozjusza i pobudza do agresji szatana i jego zauszników we „władzach” i niestety „hierarchów” KK z nimi otwarcie już współpracujących. Należy pamiętać, że od owocnego wykorzystania tego momentu zależy los całej Ludzkości.

Ignacy Nowopolski
https://drnowopolskiblog.neon24.pl/

Ryszard Filipski nie żyje!

Ryszard Filipski nie żyje


W wieku 87 lat zmarł Ryszard Filipski. Moim zdaniem najzdolniejszy polski aktor. Niestety izolowany ze względu na swoje propolskie poglądy i przyzwoitą postawę.

Pan Marek Lubiński napisał w Klubie Myśli Polskiej: „Z ogromnym smutkiem pragnę zawiadomić, iż w piątek, 22 października 2021 roku zmarł po długiej chorobie Ryszard Filipski. Miał 87 lat. Skromny i cichy pogrzeb odbył się we wtorek, 26 października, zgodnie z ostatnią wolą Ryszarda, który chciał odejść z tego świata spokojnie i bez medialnego rozgłosu, jedynie w otoczeniu najbliższej rodziny- żony i dzieci.

Dlatego też przekazuję tę smutną wiadomość dopiero dzisiaj. Niech odpoczywa w pokoju!”.

Dziękuję Ci Mistrzu za mądrą miłość do Polski, wielki talent i za to że nigdy nie zginałeś karku przed Przeciwnikiem.

Ryszard Filipski był lwowianinem. Był aktorem założonego przez siebie teatru eref-66. Pod koniec lat 70. XX wieku pełnił także funkcje administracyjne: najpierw jako dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie (1975–1979), następnie jako kierownik Zespołów Filmowych „Kraków” (1980–1981) i „Iluzjon” (1982–1987).

Na dorobek teatralny Ryszarda Filipskiego składają się przede wszystkim role z teatru eref-66. Teatr działał w latach 1966-1981, dając około 6 tysięcy przedstawień. Najsłynniejszym stał się monodram mówiący prawdę o okupacji niemieckiej „Ja i mój brat”

Filipski debiutował w 1957 roku, rolą Valorina w „Ich głowach” Marcela Aymé w reżyserii Jerzego Antczaka.

Kadr z filmu Bohdana Poręby “Hubal”

Jako aktor filmowy najbardziej kojarzony z filmową rolą majora Henryka Dobrzańskiego w filmie Bohdana Poręby „Hubal” (1973). Także – posępnego wachmistrza Soroki, przybocznego Kmicica z „Potopu” (1974) w reżyserii Jerzego Hoffmana.

Z powodu warunków fizycznych, przez pewien okres etatowy „twardziel” polskiego kina sensacyjnego przełomu lat 60. i 70. XX wieku: zawzięty kapitan MO w „Tylko umarły odpowie” (1969, reż. Sylwester Chęciński), agent kontrwywiadu z „Brylantów pani Zuzy” (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w „polskim westernie” „Południk zero” (1970, reż. Waldemar Podgórski).

Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz „Zamach stanu” (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę, marszałka Józefa Piłsudskiego.

Ryszard Filipski był członkiem PZPR od początku lat 60-tych. Był w Partii, bo wierzył że tylko tak można wpływać na otaczającą nas rzeczywistość. Nie sprawował żadnych funkcji w ramach organizacji partyjnej. Był współautorem tzw. Listu 2000 – publicznej odezwy skierowanej do KC PZPR w 1976 r. Napisał go wraz z Ryszardem Gontarzem – domagali się w moralnej odnowy w szeregach PZPR, w których kryje się wielu wrogów ustroju. List demaskował KOR jako organizację antysocjalistyczną i antypolską.

„Od czasu proklamowania przez ośrodki imperialistyczne tzw. doktryny rozmiękczania socjalizmu, kultura stała się szczególnie ważną płaszczyzną konfrontacji ideologicznej. Stąd nasilenie otwarcie wrogiej działalności grup dysydenckich w rodzaju KSS KOR czy ROPCiO, stąd też intensyfikacja, szczególnie w ostatnich latach, działań ukrytych, wykorzystujących legalne możliwości rozsadzania socjalizmu od wewnątrz, m.in. poprzez ograniczanie, hamowanie, dezawuowanie socjalistycznego nurtu w kulturze narodowej”.

Wbrew powszechnie powtarzanej nieprawdzie nigdy nie był członkiem Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 roku podjął współpracę z partią Andrzeja Leppera – Przymierze Samoobrona, wspólnie z Stanisławem Skalskim, Antonim Hedą, Bohdanem Porębą, Bożeną Krzywobłocką, Tadeuszem Bednarczykiem, Władysławem Wójcikiem, Rajmundem Moricem i Ryszardem Gontarzem.

Reżyser Sylwester Chęciński niezwykle ciekawie wspomina pracę z Ryszardem Filipskim podczas kręcenia filmu „Tylko umarły odpowie” w „Angorze” (22.12.2019): kontrwywiadu z „Brylantów pani Zuzy” (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w „polskim westernie” „Południk zero” (1970, reż. Waldemar Podgórski).

Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz „Zamach stanu” (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę, marszałka Józefa Piłsudskiego.

Ryszard Filipski był członkiem PZPR od początku lat 60-tych. Był w Partii, bo wierzył że tylko tak można wpływać na otaczającą nas rzeczywistość. Nie sprawował żadnych funkcji w ramach organizacji partyjnej. Był współautorem tzw. Listu 2000 – publicznej odezwy skierowanej do KC PZPR w 1976 r. Napisał go wraz z Ryszardem Gontarzem – domagali się w moralnej odnowy w szeregach PZPR, w których kryje się wielu wrogów ustroju. List demaskował KOR jako organizację antysocjalistyczną i antypolską.

„Od czasu proklamowania przez ośrodki imperialistyczne tzw. doktryny rozmiękczania socjalizmu, kultura stała się szczególnie ważną płaszczyzną konfrontacji ideologicznej. Stąd nasilenie otwarcie wrogiej działalności grup dysydenckich w rodzaju KSS KOR czy ROPCiO, stąd też intensyfikacja, szczególnie w ostatnich latach, działań ukrytych, wykorzystujących legalne możliwości rozsadzania socjalizmu od wewnątrz, m.in. poprzez ograniczanie, hamowanie, dezawuowanie socjalistycznego nurtu w kulturze narodowej”.

Wbrew powszechnie powtarzanej nieprawdzie nigdy nie był członkiem Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 roku podjął współpracę z partią Andrzeja Leppera – Przymierze Samoobrona, wspólnie z Stanisławem Skalskim, Antonim Hedą, Bohdanem Porębą, Bożeną Krzywobłocką, Tadeuszem Bednarczykiem, Władysławem Wójcikiem, Rajmundem Moricem i Ryszardem Gontarzem.

Reżyser Sylwester Chęciński niezwykle ciekawie wspomina pracę z Ryszardem Filipskim podczas kręcenia filmu „Tylko umarły odpowie” w „Angorze” (22.12.2019):kontrwywiadu z „Brylantów pani Zuzy” (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w „polskim westernie” „Południk zero” (1970, reż. Waldemar Podgórski).

Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz „Zamach stanu” (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę, marszałka Józefa Piłsudskiego.

Ryszard Filipski był członkiem PZPR od początku lat 60-tych. Był w Partii, bo wierzył że tylko tak można wpływać na otaczającą nas rzeczywistość. Nie sprawował żadnych funkcji w ramach organizacji partyjnej. Był współautorem tzw. Listu 2000 – publicznej odezwy skierowanej do KC PZPR w 1976 r. Napisał go wraz z Ryszardem Gontarzem – domagali się w moralnej odnowy w szeregach PZPR, w których kryje się wielu wrogów ustroju. List demaskował KOR jako organizację antysocjalistyczną i antypolską.

„Od czasu proklamowania przez ośrodki imperialistyczne tzw. doktryny rozmiękczania socjalizmu, kultura stała się szczególnie ważną płaszczyzną konfrontacji ideologicznej. Stąd nasilenie otwarcie wrogiej działalności grup dysydenckich w rodzaju KSS KOR czy ROPCiO, stąd też intensyfikacja, szczególnie w ostatnich latach, działań ukrytych, wykorzystujących legalne możliwości rozsadzania socjalizmu od wewnątrz, m.in. poprzez ograniczanie, hamowanie, dezawuowanie socjalistycznego nurtu w kulturze narodowej”.

Wbrew powszechnie powtarzanej nieprawdzie nigdy nie był członkiem Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 roku podjął współpracę z partią Andrzeja Leppera – Przymierze Samoobrona, wspólnie z Stanisławem Skalskim, Antonim Hedą, Bohdanem Porębą, Bożeną Krzywobłocką, Tadeuszem Bednarczykiem, Władysławem Wójcikiem, Rajmundem Moricem i Ryszardem Gontarzem.

Reżyser Sylwester Chęciński niezwykle ciekawie wspomina pracę z Ryszardem Filipskim podczas kręcenia filmu „Tylko umarły odpowie” w „Angorze” (22.12.2019): „Miałem szczęście, bo obsadziłem w głównej roli Ryszarda Filipskiego, który okazał się rewelacyjny, jedyny do tej roli. Bardzo ją wzbogacił, bardzo ją uwiarygodnił (…) On mi się stopił z sylwetką milicjanta. wyjątkowo. W tym filmie miałem wiele indywidualności aktorskich, wielu znakomitych wrocławskich aktorów tamtego czasu w nim zagrało, ale największą indywidualnością na planie i w tym filmie był Filipski właśnie.

Zachwyciła mnie jego twarz. Jego ruchy. To jego niedomówienie w zachowaniu. Pasowało idealnie. Zauroczyło mnie to jego zero na twarzy: że nawet jak nie gra ciałem, to jego spojrzenie, oczy wiele mówią. Że on jest aktorem nieoczywistym, że nie zagra tej roli jak każdy inny aktor.

Poza tym każda rozmowa z nim na planie, jego sprzeciwy interpretacyjne, propozycje, były dla mnie zaskakujące, ciekawe, bo nietypowe. On miał to wszystko co miał mieć jego bohater – kapitan Wójcik. Z każdym dniem wiedziałem, że dobrze wybrałem, że dobrze trafiłem. (…)

Walczyłem z nim, żeby się w pewnym momencie choć raz uśmiechnął. Ba, żeby choć cień uśmiechu zrobił – nie dało rady. Bo Filipski sobie założył, i się tego trzymał, że jego bohater nie ma prawa się uśmiechać. Uśmiech wyrzucił ze swojego wyrazu. Mogło to grozić monotonią – na szczęście monotonne nie było. Był stale zaskakujący i interesujący dla widza. Bardzo fajnie, gdy aktor nie wywala wszystkiego kawa na ławę. Filipski w moim filmie nie gra ani złego, ani dobrego”.

Łukasz Marcin Jastrzębski
https://myslpolska.info

Dowiedziałem się o śmierci Ryszarda Filipskiego dopiero po tygodniu, gdyż nie życzył sobie rozgłosu medialnego. Nie chcę powtarzać banalnych, choć prawdziwych stwierdzeń  o wielkiej stracie dla polskiej kultury i dla Polski. Zbyt dławi mnie w gardle…
Odszedł jeden z ostatnich Polaków. 
Spoczywaj w spokoju, Ryśku.
Do zobaczenia.
Admin.

piątek, 29 października 2021

Dowiodła, że większość gwałtów dokonują imigranci. Zajęła się nią prokuratura.



Prof. medycyny Kristina Sundquist z Uniwersytetu w Lund jest podejrzana o złamanie etyki w związku z badaniami, w których dowiodła, że większość gwałtów dokonują imigranci. Prokuratura wszczęła w jej sprawie śledztwo. Współautor badania, Ardavan Khoshnood, w rozmowie z PAP tłumaczy, że naukowcy wcześniej nie przeprowadzali takich analiz, bo „nie chcieli być posądzani o ksenofobię”.

Wiosną tego roku zespół prof. Sundquist opublikował wyniki badań na podstawie ponad 3 tys. wyroków sądowych, z których wynika, że prawie 60 proc. wszystkich osób skazanych w Szwecji za gwałt w latach 2000-2015 miało obce pochodzenie. [Tylko 60%? Bo wielu WYPUSZCZONO bez wyroku! – admin]

Praca poza nielicznymi wyjątkami nie została omówiona w głównych szwedzkich mediach, ale wzbudziła kontrowersje w środowisku naukowym. Na skutek skargi doktorantki z Uniwersytetu w Goeteborgu sprawa trafiła do prokuratury, która najpierw odmówiła wszczęcia postępowania, a ostatnio na wniosek Izby Odwoławczej ds. Etyki Badań Naukowych (ONEP) wszczęła śledztwo.

Badacze podejrzani są o złamanie ustawy o etyce badań naukowych, gdyż według śledczych, nie posiadali zezwolenia na analizę „wrażliwych danych”.

W Szwecji za takie dane uważane są statystyki dotyczące narodowości, pochodzenia etnicznego czy religii.

Według OENP , „badanie pokazuje «zasadniczo» obecność imigrantów w szwedzkich statystykach dotyczących gwałtów, o czym nie wspomniano we wnioskach o pozwolenie”.

„Chociaż naukowcy otrzymali dostęp do informacji, które dostarczyły wiedzy przedstawionej w artykule (naukowym), to nie mieli zezwolenia na ich wykorzystywanie” – podkreśliła Izba we wniosku do prokuratury.

Prof. Kristina Sundquist, będąca najczęściej cytowanym w pismach naukowych pracownikiem Uniwersytetu w Lund w dziedzinie medycyny, uważa, że miała pozwolenie na przeprowadzenie badań. – Decyzja prokuratury jest dla mnie szokująca, to jest dla mnie oczywiście bardzo stresujące – podkreśliła w rozmowie z dziennikiem „Sydsvenskan”.

Według współautora opracowania lekarza docenta Ardavana Khoshnooda, który jest z pochodzenia Irańczykiem, celem badania nie była analiza problemów wynikających z integracji, a imigracyjne pochodzenie sprawców gwałtów było jedynie jedną ze zmiennych, która okazała się istotna w trakcie analizy. Inne wskaźniki, jakie brali pod uwagę naukowcy, to m.in. poziom inteligencji IQ czy popełnianie innych przestępstw.

Jak podkreślił w rozmowie z PAP Khoshnood, w Szwecji od lat nie przeprowadzano badań nad cechami sprawców gwałtów. – Nie mieliśmy takich danych, a jednocześnie wzrasta liczba podejrzanych o takie przestępstwa – podkreślił.

Dlaczego naukowcy nie podejmowali tego tematu? – Jednym z powodów, dla których naukowcy powstrzymywali się od przeprowadzania badań biorących pod uwagę kwestie etniczne, narodowościowe lub pochodzenie może być obawa o wyniki pokazujące, że występuje nadreprezentacja takich osób. Badacze nie chcieli być oskarżani o przyczynianie się do ksenofobii – uważa Khoshnood.

Wcześniej statystyki na temat sprawców gwałtów podawała podlegająca rządowi Szwedzka Rada ds. Przeciwdziałania Przestępczości, ale również jak w przypadku innych przestępstw w ostatnich latach przestano podawać w statystykach narodowość sprawców.

https://nczas.com/

Władze nie wiedzą co się dzieje. 84 proc. zaszczepionych, a zakażenia biją rekordy.



W środę w południowoazjatyckim mieście-państwie padł kolejny rekord – zachorowały 5324 osoby. Dzień wcześniej było ich ponad 2 tys. mniej (3277). Władze szukają przyczyny nagłego wzrostu infekcji SARS-CoV-2.  [Może to zielone ludziki Putina? – admin]

Agencja Reutera poinformowała, że w środę z powodu Covid-19 zmarło 10 osób. Środa była 38. dniem z rzędu, w którym w Singapurze odnotowano zgony z powodu Covid-19.

Od początku pandemii zachorowało 184 419 osób, z czego 349 zmarło.

Singapurskie oddziały intensywnej terapii są niemal w 80 proc. zapełnione – przebywają na nich obecnie 142 osoby. Fala zakażeń narasta, mimo że 84 proc. populacji jest w pełni zaszczepione, z czego 14 proc. otrzymało dawki przypominające.

„Liczba zakażeń osiągnęła dzisiaj (w środę) wyjątkowo wysoki poziom, głównie z powodu wielu pozytywnych przypadków wykrytych w ciągu zaledwie kilku godzin po popołudniu przez laboratoria testujące” – przekazał singapurski resort zdrowia w oświadczeniu.

„Ministerstwo zdrowia przygląda się temu niezwykłemu wzrostowi, do którego doszło w stosunkowo krótkim czasie i uważnie monitoruje tendencje na najbliższe dni” – dodano.

Władze ds. zdrowia oznajmiły, że dostarczą więcej łóżek na oddziały intensywnej terapii. Dla pacjentów z Covid-19 przeznaczono 200 łóżek, w niedługim czasie może zostać dodane kolejne 100.

W zeszłym tygodniu rząd singapurski przedłużył o kolejny miesiąc funkcjonowanie niektórych restrykcji, żeby powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa i odciążyć placówki opieki zdrowotnej. Ograniczono społeczne interakcje w przestrzeni publicznej oraz przy spożywaniu posiłków na mieście do dwóch osób. (PAP)

[Nie wiem, czy powinno się z tego śmiać… zobacz wideo; zabrakło w nim słynnego polskiego zakazu wchodzenia do lasu – admin]

https://nczas.com/

Były dyrektor CDC: Więcej niż 40% zmarłych w stanie Maryland to osoby w pełni zaszczepione.



[E tam.
Autorytet moralno-medyczny, Łukasz Szumowski, oddelegowany do telewizji w charakterze szczepanowego naganiacza, twierdzi iż 99% to osoby nieszczepione.
Admin]

Media nie powiedzą tego wprost, agencje rządowe manipulują danymi aby ukryć prawdziwe fakty, ale rzeczywistość dla zaszczepionych jest brutalna.

W wywiadzie dla stacji telewizyjnej FoxNews, były dyrektor amerykańskiej federalnej agencji „Centra Kontroli i Prewencji Chorób” (Centers for Disease Control and Prevention – CDC), przyznał że „więcej niż 40% osób zmarłych w stanie Maryland w ciągu ostatnich 6-8 tygodni to osoby w pełni zaszczepione„.

Dane z tego stanu – prof. Redfield mieszka w Baltimore i przez niemal całą swoją karierę związany był z Uniwersytetem Maryland – pokrywają się z faktami obserwowanymi we wszystkich stanach oraz wszystkich państwach, w których przeprowadzono zmasowane wyszczepianie ludności groźnymi preparatami rozprowadzanymi jako „szczepionki przeciwko Covid-19”.

Należy jednak zaznaczyć, że liczby te pochodzą z oficjalnych przekazów i są zamazane w wyniku zastosowania różnych standardów oraz niedoszacowane w wyniku politycznych manipulacji danymi. Ponadto, mówiąc o „ponad 40% osób w pełni zaszczepionych” nie uwzględnia się osób „częściowo zaszczepionych”, które przypisuje się do kolumn jako osoby… niezaszczepione.

Prawda wygląda jednak jeszcze bardziej tragicznie – dla zaszczepionych – gdyż CDC uważa, że w ciągu 14 dni od wstrzyknięcia do organizmu preparatu, osoba zaszczepiona którąkolwiek z dawek, jest traktowana jako… niezaszczepiona. Tak więc jeśli osoba zaszczepiona umrze w ciągu 2 tygodni od przyjęcia preparatu, nie będzie uwzględniona w statystykach zmarłych osób jako zaszczepiona.

Ponadto, wszelkie dane z podziałem na osoby zaszczepione i niezaszczepione, u których (fałszywe) testy PCR „wykrywają koronowirusa”, są całkowicie zafałszowane i zmanipulowane, gdyż CDC wprowadziła dwa różne testy dla tych grup: osoby zaszczepione testowane są przy pomocy testu PCR wyskalowanego na mniejszą czułość, zaś osoby zaszczepione traktowane są testami PCR z dotychczasową, zawyżoną CR. Powoduje to, iż wyniki dają dużo częściej wykazują rezultaty zupełnie losowe.

Aby dopełnić całości należałoby dodać, że:

1) Preparaty lansowane jako „szczepionka przeciw Covid-19” nie są szczepionkami, a więc nie można być zaszczepionym czymś, co nie jest szczepionką (można być odbiorcą preparatu poprzez proces jego wstrzyknięcia; można być poddanym iniekcji; można jedynie w popularnym – lecz nie medycznym – znaczeniu tego słowa być „zaszczepionym).

2) „Szczepionki” te są eksperymentalnymi genetycznymi preparatami o nieznanych długofalowych skutkach, z których powszechne mikrozakrzepy są tylko drobnym wierzchołkiem góry powikłaniowej.

3) Wynik testu „na koronawirusa” nie przesądza o „chorobie Covid-19” (nie przesądza o niczym, poza tym, że przeszło się „test”).

4) Wiele wskazuje na to, że nie ma czegoś takiego jak „wirus SARS-CoV-2”, bo nigdzie na świecie do chwili obecnej nie wyizolowano go, a to co CDC przedstawiło jako „dowód” jest wirtualnym, komputerowym modelem rzekomego wirusa. Co więcej, samo CDC przyznało, że jest to model wirtualny i nie ma on odniesienia w świecie realnym!

5) Przedstawiony wirtualny model „wirusa” posłużył do użycia go w testach PCR, które w wyniku tego wykrywają… cokolwiek co mogłoby przypominać jakąś drobną cząstkę tego wyimaginowanego wirusa istniejącego tylko w pamięci komputerowej, a co w rzeczywistości może być cząstką jakiegokolwiek patogenu albo nawet czegokolwiek organicznego. Innymi słowy: jeśli masz katar, drobne, bezobjawowe przeziębienie – i zdrowy organizm nawet bez twojej wiedzy zwalcza to przeziębienie – to fałszywy test może losowo „wykryć koronawirusa”. Test PCR jeśli będzie nastawiony na odpowiednią multiplikację wykryje, założony z góry i dowolny poszukiwany fragment, czegokolwiek i w czymkolwiek, np. oleju silnikowym… Czyli przy odpowiedniej zawyżonej czułości, tak jak to miało miejsce w czasie „pandemii” (a teraz tylko dla niezaszczepionych), wykrywa się w sumie zniekształcenia tła, które można dowolnie interpretować.

6) Wiele wskazuje na to, że nie tylko wirus SARS-CoV-2 w ogóle nie istnieje, ale że cała teoria istnienia wirusów jako patogenów powodujących choroby, przyjęta jako TEORIA przez współczesną naukę i medycynę, bazuje na fałszywych podstawach, których ojcem-założycielem jest jeden z największych oszustów w historii nauki – Ludwik Pasteur. W sumie: choroby spowodowane przez „wirusy” można naukowo wytłumaczyć bez istnienia tych tworów.

7) Tzw. szczepionki przeciwko Covid-19 już do tej pory – a minęło zaledwie 9-10 miesięcy od masowego wyszczepiania – zebrały ogromne śmiertelne żniwo przekraczające kilka tysięcy procent więcej ofiar (sic!) niż wszystkie ofiary śmiertelne wszystkich szczepionek w całej historii Stanów Zjednoczonych (a z pewnością i innych państw, jeśli zbierają dane, co np. o Polsce trudno powiedzieć…) Oficjalnie podawane dane poprzez system VAERS są zaniżone, od 10 do nawet 100 razy.

8) Informacje dotyczące leczenia choroby mającej wszystkie cechy sezonowej grypy (leczenia np. powszechnymi lekami typu Iwermektyna) zostały na początku ocenzurowane z jednym jedynym celem: aby umożliwić uzyskanie przez FDA „autoryzacji” EAU dla „szczepionek”, gdyż jednym z koniecznych warunków uzyskania EUA jest brak innych środków zaradczych. Tak więc przy „braku” innych sposobów leczenia, przypieczętowano „autoryzację” i wprowadzono pospiesznie i bez badań preparaty genetyczne rozreklamowane jako „szczepionki przeciwko Covid-19”. Na połowę października VAERS podaje ponad 17 tysięcy ofiar śmiertelnych jako skutek uboczny „szczepionki”, przy czym bierze się pod uwagę tylko pierwszych 30 dni od zaszczepienia. Mnożąc to jedynie przez 10 otrzymujemy 170 tysięcy zabitych Amerykanów, a mnożąc przez 100 – milion siedemset! Czy dlatego też obserwujemy nieznany w historii brak rąk do pracy??…

9) Zastosowane w szpitalach (np. amerykańskich) jedyne dozwolone protokoły lecznicze dla osób, u których testy „wykryły koronawirusa”, spowodowały lawinę zgonów, głównie jako efekt zastosowania tego „leczenia”. Np. standardowym „lekiem” był pospiesznie dopuszczony Remdesivir (nazwa handlowa: Veklury) – silna trucizna, powodujący m.in. obrzęk płuc. Na tę reakcję kolejny „protokół leczenia” wskazuje na zastosowanie respiratora. Tak więc chory z wypełnionymi wodą płucami (efekt Remdesivr), jest traktowany wymuszonym oddychaniem (respirator) i po prostu dusi się, topi się wodą z płuc. Prosta, acz diabelska metoda na zwiększenie liczby „ofiar koronawirusa”. Przed tzw. pandemią Remdesivir nie był dopuszczony przez FDA do leczenia, gdyż badania (na grupie 32 osób) wykazały zastraszające rezultaty: aż 60% „leczonych” miało śmiertelne skutki uboczne! Od tamtych badań nie przeprowadzono żadnych innych, a pomimo tego FDA w czasie „pandemii” błyskawicznie autoryzował ten „lek”, który stał się standardowym i powszechnie stosowanym „lekiem” dla „chorych na Covid-19”. Rezultat był tylko jeden: masowe zgony „chorych na Covid-19”. Być może był to drugi z w pełni zamierzonych celów zastosowania tego „leku”.

10) Do tej pory nie wiemy co naprawdę kryje się w preparatach zwanych „szczepionkami”. Kilka dotyczasowych niezależnych badań pokazuje, że zawierają dziwne struktury, nanocząstki metali (grafen), a nawet żywe mikro-organizmy! Natomiast producenci nie podają wszystkich składników, a Pfizer w swoich dokumentach po prostu cenzuruje je wymazując skład i nazwy.

Oprac. http://www.bibula.com
2021-10-25
https://www.bibula.com

Kto poprosi o „bratnią pomoc”?



Wygląda na to, że folksdojcze i europejsy będą miały chwilowy dysonans poznawczy. Podczas ostatniej demonstracji zwołanej przez Donalda Tuska, któremu Nasza Złota Pani najwyraźniej musiała kazać energiczniej się uwijać wedle zagospodarowania Lebensraumu po oddaniu jej przez prezydenta Józia Bidena Polski w arendę, wydawało się, że już-już – a nasz nieszczęśliwy kraj zostanie z Unii Europejskiej wyrzucony z powodu urągania „unijnym wartościom”, wśród których Guy (nigdy nie wiem, jak to imię powinno się wymawiać, czy miękko czy przeciwnie – powinno się litery: „g” ora „u” z naciskiem akcentować) Verhofstadt na pierwszym miejscu umieścił „praworządność”, a tu nagle Mocna Ręka włączyła hamulec.

W rezultacie, chociaż polityczny lazaret dla „byłych ludzi”, zwany Parlamentem Eueropejskim, urządza dintojry i nawet groźnie kiwa palcem w bucie, zapowiadając w swojej zuchwałości zaciągnięcie Komisji Europejskiej przed oblicze TSUE, to po tych szatańskich rykach odezwały się chóry anielskie. Co prawda dyskretne, niemniej jednak ich potężny głos z pewnością podziała na rozgrzane praworządnością głowy, przywracając im poczucie rzeczywistości.

I nie chodzi nawet o art. 50 traktatu lizbońskiego, który członkowskim bantustanom Eurokołchozu gwarantuje „prawo wychoda”, podobnie jak republikom związkowym gwarantowała je konstytucja ZSRR. Te republiki też miały „prawo wychoda”, chociaż z drugiej strony, niechby tylko któraś spróbowała!

Pod tym względem Kołchoz Europejski jest łagodniejszy od sowieckiego, z czego skorzystała Wielka Brytania i wyfrunęła na swobodę. Ale Wielka Brytania ma specjalne stosunki z Ameryką, no i broń jądrową, więc „w ostatecznej instancji” władcy IV Rzeszy mogą jej co najwyżej skoczyć.

Polska, to co innego, ale i Polski nie można do końca lekceważyć – o czym możemy przekonać się na podstawie lektury starożytnego greckiego bajarza Ezopa. Opowiada on o żuku, do którego schronił się ścigany przez orła zając. Żuk prosił orła, by zaniechał jego gościa, ale ten żuka zlekceważył i zająca rozszarpał. W tym zamieszaniu nie zauważył, że żuk uczepił się jego łapy i w ten sposób dostał się do niedostępnego orlego gniazda, gdzie powypijał wszystkie jajka. Orzeł przeniósł tedy gniazdo na jeszcze bardziej niedostępną skałę, ale to nic nie dało, bo żuk tą samą metodą tam też się dostał i zrobił swoje. Zrozpaczony orzeł uprosił Zeusa, by pozwolił mu uwić gniazdo na jego kolanach. Ojciec bogów się zgodził, ale żuk znalazł i na to sposób. Ulepił kulkę nawozu i zrzucił ją Zeusowi na kolana. Ten w odruchu odrazy strząsnął kulkę z kolan , ale przy okazji i orle gniazdo z jajkami, które się potłukły. Żeby tedy przerwać tę wendettę, Zeus zarządził, by orły lęgły się w okresie, gdy żuków nie bywa.

Najwyraźniej Naszej Złotej Pani jakiś mól książkowy musiał tę bajkę przypomnieć, bo to właśnie ona Mocną Ręką wcisnęła hamulec w następstwie czego pani Urszula powiedziała, że nie będzie powiązania wypłat szmalu z praworządnością.

Wracając tedy na chwilę do wspomnianego art. 50 traktatu lizbońskiego, to wprawdzie gwarantuje on prawo wychoda każdemu bantustanowi członkowskiemu, ale tylko na jego wniosek. A contrario wynika z niego, że nie można żadnego bantustanu z Unii wyrzucić wbrew jego woli. Ta okoliczność stwarza dla szantażowanego bantustanu – a w takiej właśnie sytuacji znalazła się Polska – pewną możliwość działań odwetowych.

Chodzi o to, że dość dużo decyzji podejmowanych przez Eurokołchoz wymaga jednomyślności. Jeśli tedy jakiś bantustan powie: veto!”, to może blokować każdą taką decyzję, zmuszając władców IV Rzeszy do kręcenia się za własnym ogonem. Taka sytuacja nie przysparza prestiżu, przeciwnie – pokazuje irytującą bezsilność – i z tego powodu Nasza Złota Pani zatrzymała przygotowania do ostatecznego rozwiązania kwestii praworządności w Polsce.

Na tym etapie budowy IV Rzeszy trzeba brać pod uwagę sugestie poety: „Nie płoszmy ptaszka; niech mu się zdaje, że naszej partii siły nie staje (…) aż o poranku za oknem dąojrzy kontury tanku, potem na schodach usłyszy kroki…”

Zamiast tedy miotać bezsilne złorzeczenia, lepiej rozpocząć stosowne przygotowania do zastosowania wobec krnąbrnego bantustanu „klauzuli solidarności” z traktatu lizbońskiego. Stanowi ona, że jeśli z jakimś członkowskim bantustanie pojawiło się zagrożenie dla demokracji, to na prośbę tego bantustanu Unia Europejska może udzielić mu tak zwanej „bratniej pomocy”, żeby te zagrożenia usunąć. Możliwość takiej interwencji dopuszcza również ustawa nr 1066, która została uchwalona przez Sejm na żądanie Kołchozu i mimo tylu lat rządów „dobrej zmiany” nie została uchylona.

Ponieważ jest rozkaz, że demokracja w naszym nieszczęśliwym kraju doznaje straszliwych paroksyzmów i dochodzi nawet do tego, że sodomici nie mogą znosić jajek, to merytoryczne podstawy do „bratniej pomocy” już są tym bardziej, że drugi filar demokracji, w postaci praworządności właśnie się rozpada pod naporem „faszystów”, na czym najbardziej cierpią niezawiśli sędziowie, rekomendowani przez „starą” Krajową Radę Sądownictwa, zatwierdzoną przez Sralon.

Zatem wszystko sprowadza się do tego, kto zostanie uznany za reprezentanta naszego bantustanu, w imieniu którego będzie mógł skutecznie poprosić o „bratnią pomoc”. Jak pamiętamy, w 1968 roku, w roli takiego przedstawiciela Czechosłowacji wystąpił Vasil Bilak („Bilaku, Bilaku, ty czarny sviniaku…!”), dzięki czemu marszał Jakubowski na czele dywizji tamańskiej i kantemirowskiej oraz w towarzystwie swoich wasali, jak to się mówi – „wkroczył” do Pragi – usuwając zagrożenia dla socjalizmu.

Trochę później, w Afganistanie, w charakterze męża opatrznościowego, pojawił się Babrak Karmal, którego Caryca Leonida też uznała za przedstawiciela mężnego narodu afgańskiego.

Skoro tedy mamy już tyle precedensów, to dlaczego ich nie skopiować? Trzeba tylko wytypować męża opatrznościowego. Wszystko wskazuje na to, że do odegrania tej roli został wytypowany Donald Tusk, ale przecież nóżkami przebierają również inni kandydaci. Na przykład Książę Małżonek, co to ostatnio doradzał pani Beacie Kempie, by „walnęła się w ten zatłuszczony łeb!”, od czego dostała spazmów i to przed telewizyjnymi kamerami.

A przecież w kolejce czeka Wielce Czcigodny poseł Rzepa, co to domaga się wpisania do polskiej konstytucji odwiecznego sojuszu ze Związ…, to znaczy, pardon – z jakim tam znowu Związkiem Radzieckim, którego przecież już „nie ma”, podobnie jak Wojskowych Służb Informacyjnych, czy izraelskiej broni jądrowej? Nie ze Związkiem Radzieckim, tylko oczywiście z Unią Europejską, dzięki czemu zyskałaby ona dodatkowe pozory legalności dla szantażowania naszego bantustanu.

Wielce Czcigodny poseł Rzepa nie jest jeszcze politykiem formatu europejskiego, a nawet – światowego – jak Donald Tusk, nie umie tak pięknie wiązać krawatów, jak Książę-Małżonek, ale – jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści, więc dlaczego i Wielce Czcigodny poseł Rzepa nie miałby się przydać w charakterze męża opatrznościowego i naszego narodowego reprezentanta?

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Rosyjski ekspert o wyroku TSUE: Polska sama nie opuści UE, ale istnieje sposób, by ją wykluczyć



Polska dobrowolnie nie opuści UE z powodu sporu z Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, ale istnieje mechanizm przymusowego wykluczenia – powiedział Sputnikowi rosyjski ekspert Nikołaj Topornin.

W środę Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył na Polskę karę w wysokości miliona euro dziennie za niezawieszenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

– Tak, jest taka możliwość, że jeśli państwo systematycznie łamie standardy demokratyczne, wyrzeka się słynnych wartości europejskich, to oczywiście można uruchomić procedurę wykluczenia (kraju z UE – przyp. red.), już przymusowego – odpowiedział docent katedry prawa europejskiego MGIMO MSZ FR, Nikołaj Topornin, na pytanie o prawdopodobieństwo wydalenia Polski z UE za uporczywe nieprzestrzeganie unijnych wymogów.

Uważa on, że jeśli Unia Europejska nie będzie zadowolona ze stanowiska Polski, będzie dążyć do „zamrożenia” jej członkostwa w UE. Topornin uważa jednak, że Bruksela na początku użyje „bicza finansowego”. W praktyce oznacza to najpierw użycie bata finansowego, aby Polacy zrozumieli, czym to grozi, czyli utratą miliardów euro

Jeśli chodzi o dobrowolne wyjście Polski z UE, Topornin ocenia to prawdopodobieństwo jako nieznaczne, zauważając, że władze kraju nie rozważają takiej możliwości, są „zadowolone z systemu gospodarczego, są zadowolone z tego, że co roku otrzymują bardzo poważne dotacje na rozwój tych czy innych gałęzi przemysłu”.

https://pl.sputniknews.com

Nie będzie kabaretu, będzie chór? Kolejna „reforma sądów”.


Spokojnie, kabaret też będzie. Przecież PiS zapowiedziało kolejną reformę sądów… I wbrew pozorom nie chodzi w niej tylko o wymianę tabliczek na gmachach, co było już zresztą ćwiczone w przypadku prokuratury.

Istotnym elementem (której to już kolei…?) „reformy” wydaje się być kwestia hierarchii zawodowej i promocji jako form budowania klientyzmu sędziowskiego. Jak wiadomo, obecna ścieżka awansowa pozwalała dotąd na uzyskiwanie większej i przede wszystkim szerszej dyspozycyjności sędziów. Można by zatem zakładać, że akurat taka partia jak PiS – powinna to doceniać.

A jednak, Kaczyński i Ziobro mają już chyba dość dłubaniny, przeciągania do siebie tak samo marnego materiału ludzkiego, jak w parlamencie – tylko chadzającego w togach.

Chodzić zatem może o przerwanie cyklu i odtworzenie go w oparciu o awanse stricte administracyjne, które jakoś tam resort już sobie przecież poukładał mianując własnych funkcyjnych trochę w poprzek, a trochę w oparciu o dotychczasowe układy. Teraz zaś cały proces tylko ulegnie wzmocnieniu w ramach tworzenia nowych struktur – ale ze starych twarzy. I życiorysów…

Sędzia musi być czyjś. Po prostu MUSI.

Bo cokolwiek by fani PiSowsko-Solpolskiego mieszania nie opowiadali – to przecież nowych sędziów od przemianowania sądów rejonowych na oddziały sądów okręgowych nie przybędzie. Będą to ci sami niedouczeni, skorumpowani, emocjonalnie powykrzywiani goście, co pod rządami PO, PSL i jeszcze SLD. Tyle tylko, że część z nich, wzmocniona młodymi karierowiczami już przeszła albo wkrótce za awanse przejdzie na stronę władzy. Reszta zaś będzie dalej oczekiwać na odwrócenie karty i własną kolej przy korycie, oczywiście po zwycięstwie europejsko-praworządnych demokratów.

Z punktu widzenia samych podsądnych – różnica ta jest i będzie zupełnie niezauważalna. No chyba, że ktoś ma szczęśliwie dojście do układu, z którym powiązany jest sędzia w jego akurat sprawie.

Bo w Polsce każda znacząca partia, każda grupa trzymająca władzę, każdy układ lokalny, branżowy czy zwłaszcza centralny – jest kryszą dla jakiejś grupy sędziów. Nadal najważniejszym pojęciem wymiaru sprawiedliwości III RP – pozostaje termin DOJŚCIE. A jeśli nawet czasem szerzej otwiera się drzwi kandydatom na sędziów, promuje młodszych i mniej jeszcze… osławionych – to skutki są przeważnie nie lepsze, bo wskutek manipulowania dostępem do zawodów prawniczych zasilają je często ludzie, którzy nie powinni być sędziami nawet podwórzowego cymbergaja. A ponadto i tak muszą dołączyć do którejś sfory – albo zapaść się w jakimś sądzie mordobijskiego rejonu, sądzić nieletnich lub wykreślać z rejestru dawno już nieistniejące spółki i stowarzyszenia.

Ziobro może odejść?

Kolejna zatem „reforma sądów” nie jest więc i być nie może żadną prawdziwą zmianą, tylko kolejną gierką personalno-polityczną, bo przecież innych pod obecnymi rządami się nie prowadzi, a i chyba nie byłyby możliwe i w realiach demokracji partyjno-medialnej, i przy polskim położeniu geopolitycznym.

Stąd właśnie, patrząc od strony tak lubianej przez Kaczyńskiego i Ziobrę kadróweczki – zapewne w końcu, po paru latach PiS dostrzegło wreszcie, że nawet mając w garści więcej marchewki części sędziów i tak nie pozyska, bo są oni trwale afiliowani przy innych ośrodkach politycznych. Ale jak to u kierowników zamieszania – wystarcza im wszak sama funkcyjna kadra, bo nawet tych niechętnych mogą mieć za jej pomocą pod kontrolą, w ramach ściślejszej organizacji, możliwości zsyłania dotychczasowego sędziego okręgowego na zadupie itp. Być może też, jak zwracają hobbyści lepiej rozeznani w mikrobiologii rozkładu Zjednoczonej Prawicy – planowana operacja ma być także prztyczkiem za nieudolność dla Ziobry – i okazją, by PiS podporządkowało sobie sądy bezpośrednio, bez jakichś tam chłopców w solarnych majtkach…

Tak czy inaczej więc – producenci świeczek i zniczy mają powody do radości. Wszak sprzedawanie tych żałobnych gadżetów pod cmentarzami to kolejny już rok czysta loteria – a pod sądy zbyt zapewniony. I to przez cały okrągły rok!

Koniec zabawy z eurokratami

Niestety jednak, nie wszyscy mają tyle powodów do radości, co szykujący się do awansów sędziowie dyspozycyjni i obrotowi oraz sprzedawcy galanterii cmentarnej. Jak to przy każdej takiej okazji, rząd, partia i resort rozpaczliwie wyciągają z szuflad co tam mają niedopracowane – klecą z tego na kolanie coś w ogóle niepodobnego do jednolitego prawa. Nie inaczej chyba będzie i tym razem, gdy do ewidentnej zagrywki administracyjno-organizacyjnej – dopisuje się także jedną poważną zmianą systemową, czyli wyraźne obniżenie rangi (a zapewne i poziomu) rozstrzygnięć w sprawach ze skarg kasacyjnych, które mają sobie przewędrować do nowych (?) sądów regionalnych, będących jakąś kolejno beretotogą z płetwami, czyli pomieszaniem funkcji sądów apelacyjnych z … no właśnie, z czym, delegacją Sądu Najwyższego w teren?

I to jest jedyny ciekawy kawałek całego tego salta na wymęczonym tyłku polskiej Temidy. Bo oczywiście chodzi przede wszystkim o takie poddańcze wobec UE zlikwidowanie Izby Dyscyplinarnej SN – by nikt w kraju nie zwrócił na to uwagi. Ale może jest to również objaw… przeczucia, że zabawa z Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i KE naprawdę dobiega końca i trzeba będzie ustąpić już nie tylko z nikomu zresztą nigdy do niczego niepotrzebnej dziwacznej komórki organizacyjnej – ale i oddać sam Sąd Najwyższy i to jeszcze przed oddaniem władzy? Bo potem to ci drudzy będą przecież czyścić i obsadzać sądy, wszystko jedno jak się będą one nazywać – a to PiS-owcy i Solpolowcy będą pod nimi trzymać znicze.

Bo to jak zwykle nie wiadomo czy to kabaret, czy typowo polski dzień zaduszny. A najpewniej jak zwykle – jedno i drugie…

Konrad Rękas
Konserwatyzm.pl
https://chart.neon24.pl

Świat według Putina



Droga, którą obrał Zachód, to droga zniszczenia: fundamenty, tradycja, sam obraz człowieka. Nie pójdziemy tą ścieżką i będziemy zachęcać innych, którzy zachowali te podstawy, aby do nas dołączyli.

[Ściślej mówiąc jest to droga, jaką obrali dla Zachodu żymianie – admin]

Sesja plenarna jest tradycyjnym punktem kulminacyjnym dorocznych dyskusji Klubu Valdai – jednego z najważniejszych spotkań intelektualnych Eurazji. Władimir Putin jest częstym prelegentem.

W tym roku w Soczi, nadrzędnym tematem było „Globalne wstrząsy w XXI wieku: jednostka, wartości i państwo”. Putin zajął się tym wprost, w tym, co już można uznać za jedno z najważniejszych przemówień geopolitycznych w najnowszej historii. Jak można się było spodziewać, różni atlantyści, neokoni i liberalni interwencjoniści doznali apopleksji ale to nieistotne.

Na samym początku przywołał dwa chińskie znaki, które przedstawiają „kryzys” (jak w „niebezpieczeństwie”) i „szansę”, łącząc je z rosyjskim powiedzeniem: „Zwalczaj trudności umysłem. Walcz z niebezpieczeństwami dzięki swojemu doświadczeniu”. To eleganckie, przekrojowe odniesienie do strategicznego partnerstwa rosyjsko-chińskiego doprowadziło do zwięzłej oceny obecnej szachownicy:

„Zmiana układu sił zakłada redystrybucję aktywów na rzecz krajów wschodzących i rozwijających się, które do tej pory czuły się pominięte. Mówiąc wprost, dominacja Zachodu w sprawach międzynarodowych, która rozpoczęła się kilka wieków temu i przez krótki okres pod koniec XX wieku była niemal absolutna, ustępuje miejsca znacznie bardziej zróżnicowanemu systemowi. To otworzyło drogę do kolejnej niejasnej charakterystyki wojny hybrydowej jako nowego modus operandi.

Wcześniej przegrana przez jedną stronę wojna oznaczała zwycięstwo drugiej strony, która brała odpowiedzialność za to, co się dzieje. Na przykład klęska Stanów Zjednoczonych w wojnie wietnamskiej nie uczyniła z Wietnamu „czarnej dziury”. Wręcz przeciwnie, powstało tam pomyślnie rozwijające się państwo, które mogło liczyć na wsparcie silnego sojusznika.

Teraz jest inaczej: bez względu na to, kto zwycięży, wojna się nie kończy, a jedynie zmienia formę. Z reguły hipotetyczny zwycięzca niechętnie lub nie jest w stanie zapewnić pokojowego odrodzenia powojennego, a jedynie pogłębia chaos i próżnię zagrażającą światu.”

Uczeń Bierdiajewa

W kilku przypadkach Putin potwierdził, że jest wielkim wielbicielem Nikołaja Bierdiajewa . Nie da się zrozumieć Putina bez zrozumienia Berdiajewa (1874-1948), który był filozofem i teologiem – w gruncie rzeczy filozofem chrześcijaństwa. W filozofii historii Bierdiajewa sens życia jest definiowany w kategoriach ducha, w odróżnieniu od nacisku świeckiej nowoczesności na ekonomię i materializm.

Nic dziwnego, że Putin nigdy nie był marksistą. Dla Bierdiajewa historia jest metodą pamięci czasu, dzięki której człowiek pracuje nad swoim przeznaczeniem. To relacja między boskością a człowiekiem kształtuje historię. Przywiązuje ogromną wagę do duchowej mocy ludzkiej wolności. Putin kilkakrotnie odniósł się do wolności, do rodziny i do znaczenia edukacji; gorąco pochwalił swoją praktykę na Leningradzkim Uniwersytecie Państwowym. Jednocześnie całkowicie zanegował transpłciowość i kulturę promowaną „pod sztandarem postępu”.

To tylko jeden z szeregu kluczowych fragmentów:

„Jesteśmy zaskoczeni procesami zachodzącymi w krajach, które uważały się za pionierów postępu. Przewroty społeczne i kulturowe, które mają miejsce w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej to oczywiście nie nasza sprawa; nie przeszkadzamy im. Ktoś w krajach zachodnich jest przekonany, że agresywne wymazywanie całych kart własnej historii – „odwrotna dyskryminacja” większości na rzecz mniejszości, czy żądanie porzucenia zwykłego rozumienia tak podstawowych rzeczy jak matka, ojciec, rodzina a nawet różnica między płciami – że są to, ich zdaniem, kamienie milowe ruchu na rzecz odnowy społecznej.”

Duża część jego 40-minutowego przemówienia, a także jego odpowiedzi, dotyczyły tego, co wcześniej określał jako „zdrowy konserwatyzm”:

„Teraz, gdy świat przeżywa załamanie strukturalne, znaczenie rozsądnego konserwatyzmu jako podstawy polityki wzrosło wielokrotnie, właśnie dlatego, że mnożą się ryzyka i niebezpieczeństwa, a otaczająca nas rzeczywistość jest krucha”..

Wracając na arenę geopolityczną, Putin był nieugięty, że „jesteśmy przyjaciółmi Chin. Ale nie przeciwko komukolwiek”.

Afganistan

Podczas pytań i odpowiedzi uczony Zhou Bo z Uniwersytetu Tsinghua odniósł się do jednego z kluczowych, aktualnych wyzwań geopolitycznych. Odnosząc się do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, zwrócił uwagę, że „jeśli Afganistan ma problem, to SCO ma problem. Jak więc sojusz, kierowany przez Chiny i Rosję, może pomóc Afganistanowi?” Putin podkreślił w swojej odpowiedzi cztery punkty:

„Gospodarka musi zostać odbudowana; Talibowie muszą wykorzenić handel narkotykami; Główną odpowiedzialność powinni wziąć na siebie „ci, którzy byli tam od 20 lat” – powtarza wspólne oświadczenie po spotkaniu rozszerzonej trojki z talibami w Moskwie w środę; oraz – Fundusze państwa afgańskiego powinny zostać odblokowane.

Wspomniał też pośrednio, że duża rosyjska baza wojskowa w Tadżykistanie nie jest jedynie dekoracyjnym rekwizytem.

Putin wrócił do tematu Afganistanu podczas Q&A (pytania i odpowiedzi), po raz kolejny podkreślając, że członkowie NATO nie powinni „zwalniać się od odpowiedzialności”. Argumentował, że talibowie „próbują walczyć z ekstremalnymi radykałami”. Jeśli chodzi o „konieczność rozpoczęcia od elementu etnicznego”, opisał Tadżyków jako 47% całej populacji afgańskiej – być może przeszacowanie, ale przesłanie dotyczyło imperatywu stworzenia inkluzywnego rządu.

Dla równowagi dodał również: „chociaż „dzielimy się z nimi [Talibami] poglądem z zewnątrz”, zauważył, że Rosja „jest w kontakcie ze wszystkimi siłami politycznymi” w Afganistanie – w tym sensie, że istnieją kontakty z byłymi urzędnikami rządowymi, takimi jak Hamid Karzai i Abdullah Abdullah, a także członkami Sojuszu Północnego, obecnie w opozycji, którzy przebywają na emigracji w Tadżykistanie.

Ci nieznośni Rosjanie

Teraz można porównać wszystko powyższe z obecnym cyrkiem NATO w Brukseli, wraz z nowym „planem głównym mającym na celu powstrzymanie rosnącego zagrożenia ze strony Rosji ”. Moskwa nie kłopocze się już rozmowami z tymi klaunami: jak zaznaczył minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, „Rosja nie będzie już dłużej udawać, że w najbliższej przyszłości możliwe są pewne zmiany w stosunkach z NATO”.

Moskwa od tej pory rozmawia tylko z decydentami w Waszyngtonie a nie z lokajami. W końcu bezpośrednia linia między szefem sztabu generalnego gen. Gierasimovem a Naczelnym Dowódcą Sił Sojuszniczych NATO gen. Toddem Woltersem pozostaje aktywna. Posłańcy tacy jak Stoltenberg i ogromna biurokracja NATO w Brukseli są uważani za nieistotnych. Dzieje się tak, w ocenie Ławrowa, zaraz po tym, jak „wszyscy nasi przyjaciele w Azji Środkowej” „mówili nam, że są przeciw próbom ze strony Stanów Zjednoczonych lub jakiegokolwiek innego państwa członkowskiego NATO promującym stacjonowanie jakiegokolwiek kontyngentu „kontr- terrorystycznego” w jakimkolwiek państwie Azji Centralnej.

A Pentagon nadal prowokuje Moskwę. Sekretarz obrony USA Lloyd „Raytheon” Austin, który nadzorował amerykańską Wielką Ucieczkę z Afganistanu, teraz przekonuje, że Ukraina powinna de facto przystąpić do NATO.

Jaki konserwatywny model może zaoferować światu Rosja? Przede wszystkim konserwatyzm dotyczy wartości. Konserwatywne wartości Tradycji Europejskiej to państwo, rodzina, dom, praca, Bóg, jasne zrozumienie własnej roli płciowej (mężczyzny i kobiety), bez form pośrednich i innych destrukcyjnych form psychopatologicznych, które są dziś powszechne na Zachodzie.

A te wartości wymagają nie tylko biernej ochrony, ale także aktywnej walki: „Trzeba bronić prawdziwych wartości, walcząc z całej siły” – powiedział Putin. Oznacza to, że ​​Rosjanie nie wycofają się do swojego domu i nie będą tylko biernie obserwowali to, co dzieje się na świecie, ale jasno wyartykułują swoje stanowisko w sprawie moralnych i etycznych problemów współczesnego świata i zaproponują je innym krajom do przyjęcia jako model alternatywny dla zachodniego.

Należy zauważyć, że to stanowisko jest tym, które najbardziej irytuje ideologów i zwolenników ideologii globalistów i LGBT, wywracania tradycyjnych wartości propagowanych na Zachodzie, różnych Sorosów, Jacquesa Attali, Clintona i innych. Putin podkreślił ponadto, że pozycja Zachodu nie jest dziś tak solidna, jak 20 czy 30 lat temu: „A ci, którzy zwyciężyli po zimnej wojnie… od razu poczuli, że ziemia usuwa się im spod nóg, stało się to, gdy ktoś sugerował „koniec historii”, kiedy liberalizm stał się absolutną ideologią Zachodu i jednobiegunową dominacją Stanów Zjednoczonych, ale wydarzenia przybrały wtedy inny obrót.

Putin wyraził swoją wizję przyszłości: nie korporacje wielonarodowe, ale państwa narodowe pozostaną jednostkami składowymi porządku światowego. Wielkie korporacje (Google, Facebook, Big Pharma, Big Thech) nie będą w stanie uzurpować sobie „funkcji politycznych” i wznieść się na poziom państwa narodowego, pomimo swojej siły finansowej.

Rewolucja technologiczna nie może prowadzić do zmiany rozumienia tego, co ludzkie, jego ostatecznego celu. Człowieka nie da się upchnąć w Matrixie, a jego sens życia sprowadzić do pożywnej zupy, która wspiera istnienie robotów i urządzeń cyfrowych. Transhumanizm nie może zastąpić społeczeństwa opartego na wartościach humanistycznych i solidarności wspólnotowej. Wręcz przeciwnie, w toku informacyjno-technologicznej i cyfrowej transformacji świata „wzrasta znaczenie budowania na fundamencie wartości humanistycznych, które cywilizacja ludzka wypracowała na przestrzeni wieków.

Podczas gdy Zachód niszczy te fundamenty za pomocą programów LGBT, transpłciowych i innych, Rosja ma własną drogę w obronie swojej kultury i historii. Droga, którą obrał Zachód, to droga zniszczenia: fundamenty, tradycja, sam obraz człowieka. Nie pójdziemy tą ścieżką i będziemy zachęcać innych, którzy zachowali te podstawy, aby do nas dołączyli, powiedział Putin, na przykład Chiny, choć w swojej różnorodności, z domyślnym odniesieniem do tych narodów w innych częściach świata, które postrzegają biegun euroazjatycki jako alternatywa dla wpływów zachodnich.

Może się to wydawać abstrakcyjne przemówienie, ale tak nie jest: Putin jest otwartą deklaracją kontrastu i walki z transludzkim i naukowym dryfem, który rozprzestrzenił się na Zachodzie i to wyjaśnia, dlaczego Putin jest dziś uważany przez globalistów za „wroga publicznego nr 1”.

Notka na podstawie artykułu Pepe Escobara, stałego korespondenta Asia Times https://asiatimes.com/2021/10/the-world-according-to-vladimir-putin/
Wybór, korekta i redakcja J.R.

Dla kontrastu publikacja portalu biełsat.eu na ten sam temat. To ci, którzy starają się za pieniądze polskiego podatnika mieszać w głowach Białorusinów.
https://belsat.eu/pl/news/18-10-2021-putin-chce-pokazac-swiatu-jaki-jest-silny-fajny-i-rozsadny/

https://spiritolibero.neon24.pl

czwartek, 28 października 2021

Jak debatować na temat islamu z muzułmaninem

Jak debatować na temat islamu z muzułmaninem



Dyskutowanie na temat islamu z muzułmaninem jest jak przechodzenie przez pięć stadiów godzenia się z tragedią życiową: zaprzeczenie, złość, targowanie się, depresja i pogodzenie się z faktem. Z rozmowie z muzułmaninem na temat islamu, rzadko kiedy można wyjść poza etap trzeci. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było tak smutne. Nieważne, ile islamskich błędów i sprzeczności pokażesz swojemu rozmówcy, albo zaprzeczy on faktom, wścieknie się na ciebie z powodu wytknięcia ich bądź zacznie kłamać i targować się w nadziei, że jego protest sprawi, że w jakiś magiczny sposób te fakty znikną. Kłamstwa zostają tutaj przeniesione na nowe wyżyny, a nieszczerość jest częstym motywem, kiedy rozmawiamy z muzułmaninem o kwestiach religijnych.

Bazując na moim doświadczeniu w debatowaniu muzułmanów, mniej więcej 75% z nich ucieka, kiedy przychodzi im zmierzyć się z faktami. Taka reakcja często się powtarza. Początkowo muzułmanin próbuje się wykłócać, oferując nam szereg błędów logicznych. Kiedy za drugim czy trzecim razem wskażesz na te błędy i manipulacje, oferuje wyzwiska i ucina wściekle całą rozmowę. Jeśli rozmowa ma miejsce na forum internetowym, można liczyć na ban ze strony administratora lub blokowanie przez rozmówcę.
Jeden raz muzułmanin zdołał przejść przez wszystkie etapy i przyznał, że istnieją problemy w islamie. Jednak w kolejnym mejlu wyznał, że rodzina nie pozwoliła mu na dalszą korespondencję z nieznajomym, który śmie mówić, że Allah nie ma racji.
Stosowane błędy logiczne
W obliczu wytkniętych błędów w koranie bądź problemów w hadisach, muzułmanin często ogranicza się do szeregu błędów logicznych bądź bezwstydnego kłamstwa. Nie bój się im tego wytknąć – w tej sytuacji nieustannie należy być szczerym i bezpośrednim.
Poniżej zamieszczam kilka z błędów logicznych oraz trików, których dopuszczają się muzułmanie w debacie z nie-muzułmaninem, przy czym zaznaczam, ze lista nie jest kompletna.

1. Ad hominem

Osobisty atak na oponenta to jeden z najczęstszych błędów popełnianych przez muzułmanów. Poza wyzwiskami i atakowaniem jego charakteru, muzułmanin odrzuca argumenty oponenta z uwagi na jakiś ‘problem’ związany z tożsamością czy charakterem tego człowieka. Charakter człowieka nie ma nic wspólnego z prawdziwością jego argumentów. Kiedy muzułmanin urządza sobie personalne wycieczki w Twoją stronę typu ‘rasista’, ‘ignorant’, ‘idiota’ czy ‘nietolerancyjny’, a także próbuje zaniżyć Twoje zdolności poznawcze czy wiedzę (‘Nic nie wiesz o islamie’), nie tylko popełnia błąd logiczny, ale również pokazuje, że nie jest w stanie kompetentnie obronić swojej religii i przekonań.

2. Tu quoque

Argument ‘ty też’ jest kolejnym często spotykanym zjawiskiem. Generalnie sprowadza się to ataku chrześcijaństwa lub judaizmu bądź kwestii kulturowych. Stąd też klasyki typu ‘A wyście mieli swoje krucjaty!’ lub ‘Biblia zawiera więcej nawoływań do przemocy niż koran’. Znamienna jest też mantra konwertytek i miłośniczek islamu w stylu ‘A Polacy nie biją swoich żon?. Niestety, porównywanie i ‘zrównywanie’ wbrew wszelkim życzeniom i zaklęciom nie wybiela problemów z islamem.
Kiedy wytkniemy muzułmaninowi fakt, iż Koran wyraźnie wzywa do walki z niewiernymi i islamskiej hegemonii, np. w wersetach 5:33, 9:5 czy 9:29, muzułmanin również używa fałszywej analogii. Odpowiada nam: ‘A co z wyprawami krzyżowymi? Wy chrześcijanie używacie przemocy tak samo, jak my.’
Logicznie błędne jest tworzenie fałszywych równań między muzułmanami, którzy zabijając postępują zgodnie z nakazami Koranu i przykładem Mahometa, a chrześcijanami zabijającymi wbrew naukom Nowego Testamentu. Podczas, gdy Koran zaleca dżihad, NT go zakazuje.

3. Rozumowanie kołowe

Jest to kolejna często spotykana taktyka obrony islamu, zwłaszcza jeśli chodzi o weryfikację islamu, wiarygodność koranu lub Mahometa. Sprowadza się to do udowadniania islamu przy użyciu koranu, koranu przy użyciu islamu, Mahometa przy użyciu koranu, koranu przy użyciu Mahometa etc. ‘Słowa Mahometa pochodzą od Boga – tak przecież jest w Koranie. Słowa w Koranie pochodzą od Boga – tak przecież powiedział Mahomet.’
Mniemam, że tego punktu oraz jego paradoksu nie trzeba szerzej wyjaśniać.

4. Fałszywe założenia

Jednym z praw logiki jest ‘precedens historyczny’ – oznacza to, że ciężar dowodowy spoczywa na tych, którzy wprowadzają nowe teorie i pomysły, a nie na tych, których pozycja została już wcześniej zweryfikowana. Stare testuje nowe, nie odwrotnie.
Tak więc jeśli islam pojawił się 600 lat po chrześcijaństwie, to na islamie spoczywa ciężar dowodowy, a nie na chrześcijaństwie (!). Jest to szczególnie istotne w sytuacji, kiedy muzułmanin wysuwa nam oskarżenia o rzekome fałszerstwo Biblii. 
To Biblia testuje i ocenia Koran. W sytuacji, kiedy Biblia i Koran są sprzeczne, to Biblia jest górą, jako że jest pierwsza i starsza. Koran jest w błędzie dopóki dopóty nie udowodni, że ma rację.
Wielu muzułmanów narusza tę zasadę i kłoci się, że islam ciężar dowodu nie dotyczy i że Koran ma prawo oceniać Biblię, nie oferując nam porządnego argumentu dla podparcia tych roszczeń

5. Fałszywa analogia

Odnosi się to do porównywania dwóch religii jakby były takie same, kiedy w rzeczywistości nie są. Wielu muzułmanów błędnie zakłada, że muzułmanie i chrześcijanie podzielają ten sam koncept Boga, objawienia, natchnienia, zachowania tekstów, Biblii, proroctwa, historii biblijnej, konwersji etc.
Dzięki nakreśleniu fałszywej analogii, muzułmaninowi wydaje się, że każdy argument użyty do dyskredytowania Koranu nadaje się też do dyskredytowania Biblii, a każdy argument dyskredytujący Mahometa nadaje się do tego samego w przypadku Chrystusa.
Przykładowo, wielu muzułmanów utrzymuje, że Mahomet i wszyscy inni prorocy byli bezgrzeszni. Zaprzeczają nawet temu, że Abraham był bałwochwalcą. Zatem jeśli chrześcijanin wytknie muzułmaninowi wszystkie złe uczynki Mahometa (masowe egzekucje, kłamstwo, handel niewolnikami, zdrady małżeńskie, pedofilia), muzułmanin odpowie: ‘jeśli masz rację, to musisz też odrzucić swoich grzeszących proroków w Biblii’. Co ma przez to na myśli? Jeśli odrzucasz Mahometa, musisz odrzucić wszystkich innych. Jeśli mój prorok jest fałszywy, to twoi też muszą być. Problem polega na tym, że muzułmański koncept bycia prorokiem nie jest taki sam, jak chrześcijański. Chrześcijaństwo naucza, że prorocy grzeszyli tak samo, jak inni ludzie. Tak więc jeśli islam jest zburzony przez grzechy Mahometa, chrześcijaństwa to nie dotyczy. Muzułmanin winny jest tworzeniu fałszywej analogii.
Kiedykolwiek muzułmanin odpowiada na atak chrześcijanina na Koran, Mahometa czy Allaha, obraca rzecz kota ogonem i próbuje tych samych ataków wobec Biblii, Jezusa lub Trójcy. Zupełnie tak, jakby islam i chrześcijaństwo mogły upaść wyłącznie razem. Nie zdaje sobie sprawy z możliwości, że tylko islam może być fałszywy i może iść na dno bez pociągania chrześcijaństwa ze sobą w dół.

6. Wysuwanie argumentów, które nie mają związku z tematem

Wysuwanie argumentów, które nie mają logicznego związku z podjętym tematem rozmowy. Przykładowo, muzułmanin utrzymuje, że ‘Koran to słowo Boga – tekst Koranu został perfekcyjnie zachowany’. Ten argument jest błędny z dwóch powodów:
a) W rzeczywistości tekst Koranu nie został perfekcyjnie zachowany. Pierwotne objawienia były zapisywane na skórach zwierzęcych, kamieniach i liściach, a niektóre z materiałów z zapiskami uległy zniszczeniu. Tekst zawiera również elementy usunięte, dodane, sprzeczne manuskrypty oraz warianty. Kalif Umar podczas swojej kadencji nakazał ujednolicenie koranu, niszcząc jego alternatywne wersje. Rodzi się pytanie – dlaczego odczuwał taką potrzebę, skoro rzekomo przesłanie Koranu było od początku jasne?
b) Kwestia zachowania tekstu nie ma logicznego związku z jego prawdziwością.
Kiedy muzułmanin atakuje krytyków islamu używając taktyki ad hominem (patrz punkt 1), również oferuje nam ‘argument’ niezwiązany z tematem. Nie należy się jednak denerwować – obnaża to wyłącznie niemoc muzułmanina w dyskusji. Ja osobiście traktuję to jako zwycięstwo :)
Kiedy skonfrontujemy muzułmanina co do pogańskich źródeł Koranu, obroni on Koran mówiąc: ‘Ale chrześcijanie świętują Boże Narodzenie, a to było pogańskie święto! Zarówno muzułmanie jak i chrześcijanie wzięli swoje zwyczaje z pogaństwa’

Ten argument jest błędny z kilku powodów:
a) Nie należy zrównywać pogańskich rytuałów nakazanych w samym Koranie ze zwyczajami chrześcijańskimi, które nie są nakazane w samej Biblii. To, co niektórzy chrześcijanie robią 24 grudnia nie ma logicznego związku z tym, co Koran nakazuje wszystkim muzułmanom – pielgrzymka do Mekki, Ramadan etc.
b) Nie ma znaczenia, że część chrześcijan decyduje się na świętowanie narodzin Chrystusa. Biblia nigdzie tego nie wymaga, więc obchodzenie Bożego Narodzenia jest kwestią wolnego wyboru. Jednak muzułmanie są zobowiązani przez Koran do wierzenia w to, w co wierzyli poganie za czasów Mahometa np. Rzucanie kamieniami w diabła, całowanie czarnego kamienia oraz modlitwa w stronę Mekki (Kaaby).
c) Używając tego argumentu, muzułmanin praktycznie przyznaje, że koran nie był ‘zesłany z góry’, a stworzony ze źródeł pogańskich. Oznacza to, że stał się niewiernym (sura 25:4-6).

7. Nauka w koranie

Niektórzy muzułmanie argumentują, że Koran jest słowem Boga, bo zawiera niektóre poprawne informacje historyczne i naukowe. To, że jakaś książka zawiera parę prawdziwych informacji nie czyni jej całej z automatu prawdziwą, ani że została objawiona. Poza tym, książka może być połączeniem prawdziwych i fałszywych zdań. Błędem jest twierdzić, że cały Koran jest prawdziwy na podstawie paru trafnych zdań.
Kiedy muzułmanin argumentuje, że nauka i historia ‘dowodzą’ Koranu, oznacza to, że nauka i historia mogą również go zdyskredytować. Czy ktoś uwierzy, że słońce zanurza się na noc w błotnistą kałużę?

8. Błąd zrównywania

Jeśli założymy, że każdy z nas ma tę samą definicję słów takich jak Bóg, Jezus, objawienie, natchnienie, prorok, cud etc, popełniamy błąd logiczny.
a) Kiedy muzułmanin mówi ‘chrześcijanie i muzułmanie czczą tego samego Boga’, jest to błąd zrównywania. Chrześcijanie czczą Boga trynitarnego, natomiast muzułmanie unitarnego.
b) Kiedy muzułmanin mówi: ‘My też wierzymy w Jezusa’, nie ma na myśli tego samego Jezusa, jakiego czczą chrześcijanie. Nie jest to ten sam Jezus, który został ukrzyżowany za nasze grzechy. Koran stanowczo zaprzecza ukrzyżowaniu, zmartwychwstaniu i boskości Jezusa Chrystusa, które według niego był tylko jednym z proroków Allaha, był muzułmaninem i wstąpił do Nieba bez szwanku. Na dodatek wróci on na Ziemię, żeby zniszczyć chrześcijaństwo i złamać wszystkie krzyże. Zatem błędem ze strony muzułmanina – jeśli nie jest to świadoma manipulacja – jest mówienie chrześcijaninowi o wierze w tego samego Jezusa.
c) Kolejnym błędem muzułmanina jest zakładanie, że chrześcijanin ma tę samą koncepcję objawienia. Według islamu, Koran został napisany w niebie przez Allaha i nie wywodzi się ze źródeł ziemskich. Kiedy dowodzimy, że jednak pochodzi on od pogaństwa, cały fundament islamu jest zagrożony.
Biblia natomiast nie utrzymuje, że pewnego radosnego dnia została zrzucona z nieba, a otwarcie cytuje poprzednie ziemskie źródła. Kiedy więc islam jest zagrożony przez takie źródła, Biblia jest przez nie zatwierdzona.
d) Kiedy muzułmanin mówi ci, że ‘Allah’ ma tylko jedno znaczenie, również popełnia błąd. Słowo ‘Allah’ ma wiele różnych znaczeń. Może oznaczać po prostu ‘Boga’, tym samym zostać przyczepione do każdego bóstwa niezależnie od tego, czy jest prawdziwe czy nie, np. Allahy w hinduiźmie. Słowo ‘Allah’ było też używane przez chrześcijan arabskich, które odnosiło się do Trójcy Świętej. Prześladowanie również wymuszało na chrześcijanach w Arabii takie nazewnictwo. I w końcu – ‘Allah’ odnosi się również do przed-islamskiego, arabskiego bożka księżycowego, którego czciło rodzime plemię Mahometa, Kurajszyci.

9. Powoływanie się na autorytety

Przykład: ‘Zadajesz pytania, które stawiali chrześcijanie, żydzi i orientaliści w przeszłości i już dawno ich dylematy zostały rozwiązane przez islamskich uczonych’.
Powiązanym mechanizmem obronnym jest też argument o języku arabskim i tłumaczeniach. Podobno należy znać język arabski aby wiedzieć, co tak naprawdę pisze w Koranie. Jest to próba powoływania się na autorytety – w końcu kto jest wystarczająco przygotowany do interpretacji Koranu jak tylko osoby biegłe w arabskim! Ten ‘argument’ sypie się jak domek z kart, biorąc pod uwagę ilość pokrywających się przekładów Koranu, trzy tylko w języku angielskim. Skoro trzy niezależne przekłady mówią to samo…
Do tego dochodzą także strony islamskich apostatów typu FaithFreedom.com, którzy z uwagi na wychowanie są z arabskim zaznajomieni. Nie wspominając już o milionach muzułmanów, którzy nie potrafią mówić w tym języku i sami korzystają z tłumaczeń.
Bywa, że gdy muzułmanin traci grunt pod nogami, wyznaje nam, że nie jest ekspertem sprawach religijnych i że powinniśmy zapytać o zdanie kogoś z większą wiedzą. Podobno to, że nie potrafią obronić islamu nie świadczy o samym islamie tylko o ich ludzkiej słabości.

10. Półtora miliarda muzułmanów!

Muzułmanie lubią liczby. Jako argument używają faktu, że mamy na świecie około 1,5 miliarda muzułmanów, co podobno świadczy o ‘prawdziwości’ tej religii. Czy na tej zasadzie mamy sądzić, że kiedy większość ludzi była przekonana o krążeniu Słońca wokół Ziemi, to czy automatycznie mieli rację?
Słyszymy również argument, że islam jest najszybciej rozwijającą się religią świata. Czy faktycznie zasługuje on na to miano jest kwestią sporną, jednak niemożna zaprzeczyć, że rozwija się prężnie przynajmniej na Zachodzie. Ten rozrost jednak jest efektem wysokiego przyrostu naturalnego, aniżeli efektem jakichś masowych konwersji. Jak się okazało, liczby muzułmanów również są nadmuchiwane – organizacja CAIR w Stanach Zjednoczonych chwaliła się, że w USA żyje 7 milionów muzułmanów, podczas gdy statystyki wskazywały na około 1.8 miliona.
Jak wspomniano, lista błędów logicznych i trików, których używają muzułmanie nie jest pełna. Mam jednak nadzieję, że powyższa w jakiś sposób przyczyni się do powiększenia Waszej wiedzy i umiejętności. Warto pamiętać, że muzułmanin często nie jest świadomy stosowania tych błędów i należy go wówczas uprzejmie upominać, a także wyjaśniać dlaczego jego myślenie jest nieprawidłowe. Oprócz tego jest jeszcze kwestia nieszczerości, która jest dozwolona w debatowaniu z niewiernymi, a o której napiszę w osobnym wpisie.
Źrodło: Answering Islam // Silly Allah

Znalezione: http://ndie.pl/jak-debatowac-na-temat-islamu-z-muzulmaninem/

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...