Niekwestionowanym osiągnięciem COVIDpolityki – jest wytworzenie w Polakach wrażenia, że “może i jest ciężko, ale przynajmniej lepiej niż w Europie!”. Tymczasem pogląd, że obostrzenia w Polsce jakoś istotnie różnią się od rozwiązań obowiązujących w większości krajów Zachodu – jest BŁĘDNY.
Trumny z Bergamo w austriackich maseczkach
Choć trzeba jednak przyznać, że jest pewien postęp. Gdy ten cyrk się zaczynał – nie można się było nawet odezwać, bo natychmiast rozlegał się wrzask “Chcesz, żeby było jak we Włoszech?!”. Tymczasem teraz słychać częściej “Oj daj już spokój, wolałabyś, żeby było jak w Austrii?!”.
Częściej niż trumnami z Bergamo – straszy się zatem wprost większym zamordyzmem. Tylko czy to lepiej? Cóż, może. Przynajmniej wiadomo, że bać się mamy zagrożenia realnego: nie COVIDa, ale rządów.
Zadupne samozadowolenie
Jasne, wygodnie jest posługiwać się przykładami skrajnymi – co z tego, że cały czas sypią się mandaty za brak maski w galerii, skoro “w takiej Austrii, panie, to dopiero!”. Tymczasem nie, Polska jest peryferyjna i prowincjonalna, miejscowy zarząd niemal wszystko czyni wolniej i z opóźnieniem, ale robi to tak czy inaczej zgodnie z główną linią części świata, do której należymy.
A linia jest wyraźna. Jak mówiono od początku – w każdym państwie objętym COVIDpolityką obywatele mają wierzyć, że żyją tylko wyjątkowej skuteczności działania własnego rządu. A równocześnie, że “mogło być gorzej”. Co zabawne, COVIDbojący powtarzają to mając na myśli pełniejsze cmentarze, a COVIDolewający wyobrażając sobie większy zamordyzm.
To jest etap małego zadowolenia COVIDstabilizacją, która niepostrzeżenie zastąpiła mrzonkę “powrotu do normalności”. Ale nie, w III RP nie jest ani lepiej, ani łagodniej, ani inaczej, ani zdrowiej, ani chorzej niż na Zachodzie. Jest tak samo, tylko na zadupiu.
Konrad Rękas
https://konserwatyzm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz