Jeszcze niedawno PiS zamierzał skazać Waldemara Pawlaka za „zdradę interesów Polski” w czasie negocjacji gazowych z Gazpromem. „Trudno w to uwierzyć, ale Waldemar Pawlak dbał o interes rosyjski lepiej niż sami Rosjanie” – pisały media pisowskie. Ten mit bardzo się w elektoracie utrwalił. Pawlak długo milczał, i czekał… Aż się doczekał.
Tzw. polityka suwerennościowa Polityka PiS-u pomagająca na walce na śmierć i życie z rosyjskim gazem – zakończyła się spektakularną klapą, za która zapłacą (bądź już płacą) przedsiębiorcy i obywatele. Ceny gazu po nowym toku wystrzeliły niczym fajerwerki.
PiS oczywiście oskarża o to wszystkich naokoło – Gazprom, Putina, rząd PO-PSL i UE. Nie chce tylko sam przyznać, że przyjęta przezeń gazowa strategia okazała się drogą donikąd. Wielkim przegranym jest szara eminencja gazowa w ekipie PiS – Piotr Naimski, zadufany w sobie doktrynalny rusofob rzucony na „odcinek gazowy”.
W wywiadzie udzielnym tygodnikowi „Przegląd” (nr 7/2022) Waldemar Pawlak nie zostawia na nim i jego kolegach suchej nitki.
Na pytanie komu zawdzięczamy horrendalne ceny gazu Pawlak mówi:
„Całkowicie zrezygnowano z zasady kształtowania cen w formule długoterminowych kontraktów, opartych na cenie ropy naftowej. Zdecydowano się na wariant powiązania cen gazu z ceną giełdową. Gdyby w obecnych warunkach zastosować cenę opartą na formule, którą stosuje się w długoterminowych kontraktach, zależną przede wszystkim od ceny ropy naftowej, to megawatogodzina gazu kosztowałaby nas ok. 100 zł. A kosztuje ok. 400 zł. Ta zmiana formuły rozliczania cen na giełdową nastąpiła w roku 2020. Ale PGNiG chwaliło się, że z tego powodu spółka zarobiła 6 mld zł. Tyle zwrócił jej Gazprom. To był efekt postępowania arbitrażowego, które zostało rozpoczęte w roku 2014, jeszcze za rządu PO-PSL. Postępowanie zakończyło się w 2020 r. Rząd PiS zmienił zasady i zdecydował się w rozliczeniach z Gazpromem na formułę opartą na cenach transakcji spot, czyli bieżących cenach giełdowych. W tej formule różnica w rozliczeniach za lata 2014-2020 była korzystniejsza o ok. 1,5 mld dol., czyli 6 mld zł. Za okres sześciu lat. Czyli o 1 mld zł rocznie. Niestety, od połowy 2020 r gaz w transakcjach natychmiastowych zaczął gwałtownie drożeć, i w ciągu półtora roku, od połowy 2020 r. do grudnia 2021 r., ceny giełdowe tak poszły w górę, że PGNiG, w stosunku do ceny, która byłaby oparta na średniej cenie ropy z trzech poprzednich kwartałów, musiało zapłacić ok. 16 mld zł więcej, czyli 4 mld dol. PGNiG zyskało 6 mld zł, a potem straciło 16 mld zł.
Na pewno można przewidzieć, że w przypadku cen giełdowych prawdopodobieństwo korzyści mieści się w przedziale, mówiąc zupełnie teoretycznie, do 100% ceny bieżącej. Natomiast ryzyko straty, związane ze wzrostem ceny, może wynosić 100, 200, 300 czy, jak mamy w tej chwili, 400%. Jest więc elementarna asymetria ryzyka. Gdy ceny spadają, korzyść jest limitowana. Natomiast gdy rosną – strata nie ma limitu. Kolejnym błędem jest ocenianie korzyści na podstawie danych historycznych, można wówczas ulec złudzeniu, że tak jak było w przeszłości, będzie zawsze. Rozsądne mogło być zatem przyjęcie np. formuły mieszanej – że część ceny jest oparta na cenach giełdowych, a część na długoterminowym kontrakcie powiązanym z cenami ropy”.
Na pytanie o fobię antyrosyjską PiS-u, Pawlak odpowiada tak:
„To również ma takie podłoże. Że rosyjski gaz jest jakoś szczególnie nieprzyjemny.
Aczkolwiek w praktyce raczej trudno rozróżnić, z jakiego źródła dany gaz pochodzi. Poza tym w naszej sieci około jednej czwartej to gaz krajowy, wydobywany na terenie województwa wielkopolskiego. On też dziwnym trafem zdrożał czterokrotnie. Choć jest w 100% krajowy. Oto zagadka, jak to się stało, że tyle zdrożał”.
Pawlak uderza także w sztandarowy projekt PiS-u, czyli w Baltic Pipe:
„Baltic Pipe, jak dobrze pójdzie, zostanie uruchomiony w końcu bieżącego roku. Natomiast nie ma on zakontraktowanego gazu. Bo słynne złoża PGNiG według tych informacji, które samo PGNiG przekazuje, dadzą nam, ale dopiero za kilka lat, ok. 2,5 mld m sześć, gazu rocznie. To mało. Bo ten gazociąg jest budowany na 10 mld m sześć. Sęk w tym, że PGNiG nie ma dostępu do gazu w Norwegii, ponieważ cały gaz norweski z Morza Północnego jest objęty kontraktami długoterminowymi. Baltic Pipę będzie podłączony do gazociągu ze złóż norweskich, który nazywa się Europipe II. To właśnie nim gaz ze złóż norweskich jest dostarczany do północno-zachodnich Niemiec. W zasadzie więc, gdyby gaz norweski był dostępny, to już dzisiaj PGNiG mogłoby go kupować i poprzez system niemiecki, gazociągiem jamalskim, sprowadzać do Polski. Zresztą w styczniu br. sprowadzono nim gaz. Jest pytanie, co to za gaz i od kogo PGNiG go kupiło?”
Czy teraz w obliczu kryzysu, Pawlak pojechałby do Moskwy? Odpowiada złośliwie:
„Teraz inni geniusze mają te sprawy załatwiać. Niech robią, co do nich należy. Jeżeli chodzi o dostawy poza rok 2022, należałoby już teraz wiedzieć, skąd weźmiemy brakujący gaz. I już negocjować. A z Rosjanami, panie redaktorze, to rząd PiS ostatnio osiągnął wiele sukcesów. Wyjątkowo duży import węgla, duży import gazu, znacznie większy niż za naszych czasów, oraz import ropy. Z Rosją, na poziomie zaspokajania interesów rosyjskich, rząd PiS ma wielkie osiągnięcia”. Aczkolwiek w praktyce raczej trudno rozróżnić, z jakiego źródła dany gaz pochodzi. Poza tym w naszej sieci około jednej czwartej to gaz krajowy, wydobywany na terenie województwa wielkopolskiego. On też dziwnym trafem zdrożał czterokrotnie. Choć jest w 100% krajowy. Oto zagadka, jak to się stało, że tyle zdrożał”.
Pawlak uderza także w sztandarowy projekt PiS-u, czyli w Baltic Pipe:
„Baltic Pipe, jak dobrze pójdzie, zostanie uruchomiony w końcu bieżącego roku. Natomiast nie ma on zakontraktowanego gazu. Bo słynne złoża PGNiG według tych informacji, które samo PGNiG przekazuje, dadzą nam, ale dopiero za kilka lat, ok. 2,5 mld m sześć, gazu rocznie. To mało. Bo ten gazociąg jest budowany na 10 mld m sześć. Sęk w tym, że PGNiG nie ma dostępu do gazu w Norwegii, ponieważ cały gaz norweski z Morza Północnego jest objęty kontraktami długoterminowymi. Baltic Pipę będzie podłączony do gazociągu ze złóż norweskich, który nazywa się Europipe II. To właśnie nim gaz ze złóż norweskich jest dostarczany do północno-zachodnich Niemiec. W zasadzie więc, gdyby gaz norweski był dostępny, to już dzisiaj PGNiG mogłoby go kupować i poprzez system niemiecki, gazociągiem jamalskim, sprowadzać do Polski. Zresztą w styczniu br. sprowadzono nim gaz. Jest pytanie, co to za gaz i od kogo PGNiG go kupiło?”
Czy teraz w obliczu kryzysu, Pawlak pojechałby do Moskwy? Odpowiada złośliwie:
„Teraz inni geniusze mają te sprawy załatwiać. Niech robią, co do nich należy. Jeżeli chodzi o dostawy poza rok 2022, należałoby już teraz wiedzieć, skąd weźmiemy brakujący gaz. I już negocjować. A z Rosjanami, panie redaktorze, to rząd PiS ostatnio osiągnął wiele sukcesów. Wyjątkowo duży import węgla, duży import gazu, znacznie większy niż za naszych czasów, oraz import ropy. Z Rosją, na poziomie zaspokajania interesów rosyjskich, rząd PiS ma wielkie osiągnięcia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz