Panta rhei – rzekł kiedyś Heraklit z Efezu, presokratejski filozof. Do podobnych wniosków doszedł Lotariusz I, któremu przypisuje się słowa „Tempora mutantur et nos mutantur in illis”.
Są jednak sytuacje, w których wydaje nam się, że niektóre rzeczy czy obiekty będą „nieśmiertelne”. Złudna nadzieja była weryfikowana wiekami, zwykle za sprawą najazdów na chociażby wieczne miasto czy też katastrof, na przykład pożarów, których jeden przedstawiciel objął ogniem katedrę Notre Dame w Paryżu.
Można by było teraz metodą indukcyjną stwierdzić, że jeśli nie ma pożaru ani najazdu to dane miejsce będzie stało wiecznie. Niestety, nie jest to prawda, na przeszkodzie może stanąć nie-wrogi człowiek. Tak też się stało w przypadku Pasażu Wileńskiego.
Pasaż handlowy w Warszawie przy ulicy Targowej nie był tytułem książki Wiktora Hugo, stolicą cesarstwa ani antykiem liczącym tysiące lat. Niektórzy najemcy prowadzą swoje pawilony 26 lat, ale co to jest w skali świata? Był jednak tętniący życiem i wpisał się w mentalność mieszkańców.
Osobiście dowiedziałam się o jego likwidacji kupując nową spódnicę w jednym z lumpeksów. Pierwsze co usłyszałam, to krzyki oburzenia sprzedawczyni. Pomyślmy chwilę, o likwidacji obiektu zbudowanego w latach 1984-1993: mieszkanka Starej Pragi mająca codziennie do czynienia z ludźmi kupującymi tam dowiaduje się o fakcie od dostawcy pizzy?
To retoryczne pytanie już powinno nas wprowadzić w pewien niepokój, kiedy zmienia się nazwę ulicy, likwiduje sklep albo buduje nowy wiedzą o tym wszyscy przebywający w pobliżu a patrząc na wielkość stolicy – pół Warszawy a jeśli dzielnica graniczy z jakąś miejscowością to jeszcze wszyscy jadący do pracy. Od razu rzucił się też fakt, że sam w sobie dostawca pizzy nie umiał do końca określić, co de facto się stało. Jedno hasło wyciąga się spoza zasięgu poczty pantoflowej: Likwidacja.
Następnego dnia udałam się do samego w sobie pasażu. Rozmawiałam z jednym z najemców pawilonów. Otrzymał wypowiedzenie umowy najmu dnia 10 lutego 2022 roku. Wtedy zaczęła się rozmowa o mętności sprawy. Wszystko oczywiście również robione po cichu i przekazywane pocztą pantoflową. Wspomniał plany zagospodarowania tej ziemi według których początkowo miała być dzierżawą wieczystą, później na 35 lat, potem do 2024 a teraz mają się stamtąd wynosić do 31 marca. Na pytanie odnośnie reakcji władz Pragi Północ i Warszawy nie umiał odpowiedzieć.
Okazało się także, że na Pradze nadal są afery odnośnie ziemi i kamienic – w jedną z nich zamieszany był Marek M, łowca kamienic [chodzi o Marka Mossakowskiego – admin]. Wg najemcy zdarzały się sytuacje prób zakupu ziemi od 137-letniej żydówki. Przestrzeżono mnie, że sprawą nikt się nie zajmie, gdyż jest zbyt szemrana. Szemrany jest też fakt, że nikt do końca nie wie, co ma stać na miejscu pasażu – przypuszczenia odnośnie wjazdu dźwigów i maszyn budowlanych na miejsce pasażu są jak informacje o Putinowskiej inwazji na Ukrainę: „wejdą w piątek” – „a nie bo w przyszłym tygodniu”. Słyszałam już wersję od jednej kobiety, że ma stanąć Biedronka a od jednego mężczyzny, że apartament.
Pasaż Wileński to nie jedyny przypadek. Niejasne sprawy w kwestii warszawskiej zabudowy to coś codziennego. Abstrahując jednak od samych w sobie przekrętów i niejasności – przykrym jest, że z zabudowy Warszawy znikają takie miejsca. Ostatnio zaniknął bazar na Sadybie, do którego Sadybianie (w tym ja) byli niezwykle przywiązani.
Pasaże handlowe czy bazary to miejsca tętniące życiem wpisujące się w kulturę mikroregionu. Po latach mogą stać się nawet obiektami turystycznymi, tak jak słynny paryski pchli targ. Serce się kraje, gdy widzimy umierającą kulturę stolicy zastępowaną kolejną siecią sklepów albo apartamentem zaburzającym klimat miejsca wypełnionego budynkami z innej epoki.
Hanna Łucja Szymerska
https://konserwatyzm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz