poniedziałek, 28 marca 2022

Poznajcie Gorgiasza Krętacza. Rzecz o Georgu Weiglu.

 



Gorgiasz Krętacz to mały, ciekawski człowieczek. Podobnie jak Paris Hilton, jest znany z tego, że jest znany. Jego sława ma charakter wykładniczy, jest siłą natury.

Krętacz posiada wiele tytułów i urzędów w obrębie Beltway (obwodnica Waszyngtonu), a uniwersytety rzucają w niego tytułami honorowymi tak, jak uczestnicy Mardi Gras (ostatni dzień karnawału – dop. tłumacza) rzucają doblonami (fałszywe monety – dop. tłumacza).

Wyróżnienia przywierają do Krętacza jak magnesy do lodówki. Ma jakieś niezwykłe szczęście, że jest powoływany do rad, okrągłych stołów i na różne stanowiska. Jest to rodzaj pseudointelektualnej symonii, jeśli można tak powiedzieć.

Nazwisko Krętacza można zawsze wykorzystać – jeśli cena jest odpowiednia. Życie było bardzo łaskawe dla Gorgiasza. Stał się użyteczny we wszystkim dla wszystkich, z typowym skutkiem dla upadłego świata.

Ale sofistyka, która jest niezbędna, by wspiąć się na drabiny ustawione po obu stronach torów Aceli (amerykański Pendolino – dop. tłumacza), nie jest głównym talentem Gorgiasza Krętacza. Przemawianie i występy na letnich seminariach z pewnością opłacają rachunki. I dzięki Bogu za to. Ale ogólne „ekspertctwo” to tylko margines. Sofistyka Krętacza jest o wiele bardziej ukierunkowana, a on sam jest w jej uprawianiu konsekwentny.

Krętacza określa się mianem „konserwatywnego katolika”. W tym miejscu naprawdę zaznacza swoją obecność. Krętacz jest twarzą gatunku „konserwatywnych katolików”, ambasadorem tej marki.

Co to takiego „konserwatywny katolicyzm”? Niech czytelnik wybaczy tautologię, ale jest to właśnie Gorgiasz Krętacz. Zadaniem Krętacza jest bycie dobrym sługą Boga, ale w pierwszej kolejności suwerena. To właśnie jest „konserwatywny katolicyzm”. Żeby wiedzieć, co to oznacza w praktyce, nie trzeba sięgać dalej niż do biuletynu parafialnego neo-kościoła.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Krętacz jest przywiązany tylko do jednego suwerena ponad innymi. Duch neo-kościoła wieje tam, gdzie mu się podoba. Krętacz nie ma szczególnej lojalności politycznej – wypisz mu czek, a będzie cię kochał na zawsze. Jest jednak jedna rzecz, której nie toleruje, a jest nią katolicyzm. Kropka. Balaski są granicą „konserwatywnego katolicyzmu”, granicą, poza którą neo-kościół nie wyjdzie.

Zadaniem Krętacza, jako „konserwatywnego katolika”, jest sprzedawanie Soboru Watykańskiego II, ruiny Kościoła, jako wielkiego błogosławieństwa dla współczesnego człowieka

Zadaniem Krętacza, jako „konserwatywnego katolika”, jest sprzedawanie Soboru Watykańskiego II, ruiny Kościoła, jako wielkiego błogosławieństwa dla współczesnego człowieka. Za tę sofistykę, za tę wielką zamianę prawdy na kłamstwo, Krętacz zjednał sobie sympatię Watykanu i stał się sławny. Polityka najpierw, Objawienie później… cóż, nie mówmy o tematach kontrowersyjnych.

Żaden sofista wart swojej drachmy nie przyznałby wprost, że robi to, co robi. Jeśli Krętacz stanąłby na publicznym placu i ogłosił się wrogiem Chrystusa, to podważyłoby to całą jego karierę i apanaże. Burżuazyjny tłum uczestniczący w burżuazyjnej farsie neo-kościoła zbladłby i nie byłoby już więcej zaproszeń dla Gorgiasza Krętacza do wygłaszania pogadanek przy kolacji w egzotycznych miejscach.

Nie byłoby już więcej nominacji do prestiżowych rad, w których sofistyka zdradzałaby swoją prawdziwą twarz. Nie byłoby więcej pisania dla Things First (amerykański magazyn „konserwatywno-ekumeniczny” o nazwie First Things), z jego biurami na Manhattanie i spotkaniami przy winie i serze. (Prosimy o datki!) Krętacz wie, jaki jest tytuł tygodnika czy strony internetowej. Nie ogłasza się otwarcie, że niszczy się chrześcijaństwo. Nie! Po prostu nadaje się swojej destrukcji ładnie brzmiącą nazwę.

W tym przypadku, eufemizmem dla teologicznego chuligaństwa jest „ekumenizm”. Czyż nie brzmi to przyjemnie? Jest to słowny odpowiednik trzymania się za ręce. Kto mógłby się sprzeciwić trzymaniu się za ręce? W ten sposób, pod scenicznymi światłami „ekumenizmu”, Krętacz wplątuje starożytną wiarę w bardziej nowoczesny idiom. Jako Thomas Cranmer naszych czasów, Krętacz znajduje sposób na to, aby Jedyna Prawdziwa Religia została delikatnie przemeblowana dla większego komfortu tych, którzy zasiadają w fotelach władzy.

Być może zdziwicie się, gdy dowiecie się, że to jest szalenie popularne wśród polityków. Nie trzeba zawracać sobie głowy społeczną królewskością Chrystusa. Trzymajcie się za ręce, bo inaczej…! Linia Things First to „Ewangelicy i katolicy pracują razem” (Evangelicals and Catholics Working Together). Wyobraźcie sobie wszystkie możliwe akty prawne, jakie to może przynieść. „To łatwe, jeśli się postarasz. Wyobraź sobie wszystkich ludzi, którzy żyją w pokoju” (słowa z utworu Imagine Johna Lennona – dop. tłumacza).

Nie znaczy to jednak, że ekumenizm jest ostatecznym celem legionistów „Rzeczy pierwszych” (First Things). Jako weteran tych marszów, Gorgiasz Kretacz nie jest Pollyanną. (sierotka z powieści Eleanor H.Porter) Wie, że pokój przychodzi nie przez Chrystusa, ale przez wojnę. Właśnie wojnę. Nie, nie tylko jakąś wojnę. Po prostu, wojnę jako taką. I nie ma znaczenia, pod jakim pozorem. Powiedzmy, że CIA, słynąca z kłamstw i morderstw, wymyśliła historię o „broni masowego rażenia” i nakłoniła Amerykanów do prowadzenia fałszywej wojny w pogoni za tą zjawą?

Czy Krętacz by się zawahał z poparciem? Czy papież jest katolikiem? Aby zapanował pokój, potrzebny jest ekumenizm. A do tego potrzebna jest wojna. A Krętacz jest gotów wysłać waszych synów i córki, by walczyli w tych wojnach. Krętacz zna bowiem ukształtowanie terenu i wie, jak odczytywać przechyły głów sekretarzy i podsekretarzy, gdy wskazują one, że Krętaczowi znów udało się zrozumieć, o czym myśli suweren. Krętacz migiem pojmie intencje swojego dobroczyńcy. Zawsze na wojnę, panowie. W Pentagonie nie pracują biedni ludzie.

Krętacz krytykuje innych za łączenie kropek, za dostrzeganie złożoności w świecie. Dla naszego Gorgiasza sprawy są całkiem proste. Istnieją tylko trzy kropki, które czekają na połączenie: Wojny Waszyngtonu, „konserwatywny katolicyzm” i nazwisko Krętacza na czołówkach gazet. Po połączeniu tych trzech kropek droga do przodu jest prosta. A teraz pochwalmy sławnych ludzi.

Niech nastanie Nowe Amerykańskie Stulecie! Niech będzie wojna sprawiedliwa, i to na zawsze, dopóki w Warszawie nie będzie tylu morderstw, co w Waszyngtonie, i tyle samo klinik aborcyjnych. Światowi teoretycy spiskowi łączą kropki. Rozgorączkowani biskupi, którzy nie kłamali, by służyć Rzymowi, a teraz nie kłamią, by służyć Sodomie, są żałośni w swoim szaleństwie. Zauważcie, jak gładko i płasko leżą miasta na równinie! Można się po nich poruszać do woli. Łączenie kropek jest zajęciem dla osób o słabym umyśle.

Gorgiasz protestowałby, że to niesprawiedliwe. Jestem przecież przeciwnikiem aborcji – powiedziałby. Jestem zwolennikiem prawa i porządku. Nie jestem żigolakiem państwa. Nie jestem człowiekiem na utrzymaniu. Mam swoją dumę. Nie służę mamonie. Służę Nowemu Kościołowi!

Mam dla Gorgiasza bardzo dobrą wiadomość w tej kwestii: Ekumenizm to wielki namiot. Każdy jest mile widziany! Dla wszystkich znajdzie się miejsce.

I tu dochodzimy do prawdziwego geniuszu sofistyki Gorgiasza Krętacza. Jest on „konserwatywnym katolikiem” – głosi. Ale zaiste, słowa te są trochę nieszczere. Coś tu jest nie tak. Krętacz na politycznie poprawnej Mszy w odnowionym barze szybkiej obsługi spogląda w górę znad swojego hymnu Glory & Praise – nie, chwila, mylę się, śpiewa „Hymn bojowy Republiki” – i przybiera poważny wyraz twarzy, gdy słyszy łaciński śpiew dobiegający ze starego, przeciekającego kościoła obok.

Krętacz zwęża oczy, gdy mu się przypomina, że „Trydent” nie zawsze oznacza dyskurs o łodziach podwodnych. Poci się na myśl o nieprzejednanej postawie FSSPX. Jacyś staroobrzędowcy łamani są kołem na parkingu Departamentu Stanu – czy właśnie zobaczyłem, jak Gorgiasz Kretacz tłumi uśmiech?

W tym miejscu machina się rozkręca. Potrafię sobie wyobrazić, że w zaułkach kraju zielonoświątkowców istnieją organizacje zajmujące się handlem wężami, które nienawidzą Kościoła katolickiego z mniejszą gorliwością niż „konserwatywni katolicy”, czyli neo-katolicy, a więc krypto-protestanci.

Czyli Gorgias Kretacz – katolik, który jest luteraninem, chrześcijanin, którego jeden łokieć podtrzymuje agent NSA, a drugi Joel Osteen (protestancki pisarz i ewangelizator telewizyjny), wyciąga ręce w kierunku dronów i przestrzeni bitewnej, aby sprawiedliwi zwyciężyli. Walczcie dalej, armie dobra! Walczcie teraz na Ukrainie, tak jak walczyliście o wprowadzenie małżeństw homoseksualnych w Kabulu. Niech Gorgiasz Krętacz trzyma swoje ramiona w górze przez całą wieczność, aby świat nie stracił ochrony Austina, Blinkena i kochającego lody Józka.

Sofistyka Krętacza ma jeszcze jeden, bardziej subtelny aspekt. Jest nim hipokryzja. Na przykład Krętacz nie zgadza się na to, by jego własne lekarstwa były podawane przez wschodnich prawosławnych. „Błogosławienie wojny napastniczej” jest „bluźnierstwem” – intonuje Gorgiasz. Przyznajcie temu człowiekowi Medal im. Jana XXIII za Rozwagę w Sprawach Światowych! Sofiści zawsze powołują się na płaszcz ekumenizmu, dla dobra wyższego.

W końcu jednak pozostają ze swoimi samotnymi racjonalizacjami zakorzenionymi w potrzebie pozostania w sofistycznej grze. Viva Cristo Rey! Tak, oczywiście. Ale w dżihadzie Potomaku o wiele bardziej rozpoznawalne jest nazwisko. W bezpiecznym środowisku człowiek lepiej się rozwija. Przy pochlebstwach królów, konserwatywny katolik prowadzi nową ewangelizację. Z nadejściem wiosny Kościoła, niektórzy odkrywają, że z ziaren gorczycy wyrastają drzewa pieniędzy. Czy to sprawia, że sofistyka i hipokryzja są tego warte. Myślę, że tak.

Gorgiasz Krętacz to mały ciekawski człowieczek. Ale może wcale nie taki mały. I może też nie taki ciekawski. Siedzi w pierwszych ławkach Nowego Kościoła. Ma swoją nagrodę i pewnie też powinien mieć szacunek. Krętacz nadal „chroni” „katolicyzm” po życiu spędzonym na przemieszczaniu się między Nowym Jorkiem a Waszyngtonem. Konserwatywny katolik na każdą porę roku!

Jason Morgan

Tłum. Sławomir Soja

Od tłumacza: Wygląda na to, że artykuł Jasona Morgana jest odpowiedzią na wspólny atak Georga Weigla i Roberto de Mattei na Arcybiskupa Viganò. Arcybiskup już odpowiedział na bełkotliwe i załgane zarzuty pozbawione argumentów, w tekście opublikowanym na tej stronie. [link tutaj]

Można zapytać o przykłady naszych lokalnych Gorgiaszy Krętaczy. O naszych „konserwatywnych katolików”, którzy świetnie się czują zarówno w kaplicy FSSPX jaki i na inscenizacjach biskupa Rysia. Perorują za błyszczącą monetę w mendiach głównego nurtu, pochylają się z troską, robią zatroskane miny, są kontrowersyjni, prowadzą strony internetowe z „chrześcijaństwem” w tytule… a na końcu agitują za „mniejszym złem”, bo przecież żyć trzeba.

Jason Morgan użył czasownika wriggle (zwijać się skręcać się), dla określenia Weigla. Być może czytelnicy będą w stanie stworzyć neologizmy opisujące naszych swojskich, dobrze nam znanych krętaczy?

Źródło: The Remnant (March 24, 2022) – „Meet Gorgias Wiggle”

https://www.bibula.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...