Przejdź do głównej zawartości

Tylko ćwierkanie zatwierdzone

 



Nasz nieszczęśliwy kraj naszpikowany jest konfidentami, niczym sztufada słoniną. Zaczęło się to już od 1944 roku, kiedy Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, w którym rej wodzili sowieccy doradcy, przejęło na swoje usługi folksdojczów, których spisy wycofujący się gestapowcy pozostawiali na widocznych miejscach.

Nawiasem mówiąc, ci folksdojcze z jakichś zagadkowych przyczyn, po 75 latach się odradzają, przyłączając się do każdej antypolskiej akcji na terenie międzynarodowym i w kraju. Fenomen ten godzien rozbiorów i mam nadzieję, że jakieś konsylium weterynaryjne te przyczyny ustali.

Potem UB werbował kolejnych konfidentów zarówno przez tortury i zastraszanie, jak i wabienie życiem ułatwionym, z czego korzystały osoby pretendujące później do funkcji autorytetów moralnych.

Przełom październikowy w roku 1956 zmienił sytuację o tyle, że werbowanym nie przedstawiano już alternatywy: albo będziesz żył, albo nie będziesz – tylko: albo będziesz wegetował, albo sobie pożyjesz. Nawiasem mówiąc, po 1956 roku Gomułka zakazał werbowania konfidentów wśród członków PZPR, ale zakaz ten został złamany w okolicach roku 1962, dzięki czemu w roku 1968 i później, ujawniły się całe zastępy konfidentów, między innymi w niezależnych mediach głównego nurtu.

Transformacja ustrojowa niczego tu nie zmieniła, bo o ile SB została poddana weryfikacji, o tyle stare kiejkuty, czyli wywiad wojskowy, przeszedł transformację ustrojową w szyku zwartym i jako Wojskowe Służby Informacyjne, przez 16 lat werbował na potęgę konfidentów, plasując ich w konstytucyjnych organach państwa, w miejscach, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, w organach ścigania, w niezawisłych sądach, no i oczywiście – w miejscach, w których produkuje się masowe nastroje, czyli w niezależnych mediach głównego nurtu, w przemyśle rozrywkowym i środowiskach opiniotwórczych.

Agenturę werbowały też inne służby, na przykład ABW, która prowadziła m.in, operację „Temida”, skierowaną na werbunek niezawisłych sędziów, którzy dzisiaj, do spółki z folksdojczami, tak się angażują w walkę o „praworządność”, która, w miarę rozwoju wojny hybrydowej, jaką od początku roku 2016 Niemcy prowadzą przeciwko Polsce, doprowadziła już do skutecznego zablokowania finansowania Polski z UE pod pretekstem niedostatków praworządności, będącej – jak się okazało – źrenicą oka unijnych biurokratów.

Byłoby dziwne, gdyby akurat niezależne media głównego nurtu były przez werbowników omijane szerokim łukiem. O tym nie ma mowy, a jeśli nawet żrą się one między sobą, to tylko dlatego, że oficerowie prowadzący należą do różnych politycznych gangów, albo z nimi sympatyzują w zamian za obopólne korzyści. Komu z kolei podlegają gangi bezpieczniackie – to trudniejsza sprawa, chociaż to i owo można wydedukować z faktu, że w początkach transformacji ustrojowej pojawiły się trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie, które rotacyjnie i w imieniu swoich mocodawców, zza kulis rządzą naszym nieszczęśliwym krajem.

Ci mocodawcy też mogą się zmieniać i na przykład pewne światło na tę sprawę rzuca niedawna deklaracja byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, że trzeba „jak najszybciej” zamknąć przestrzeń powietrzną nad Ukrainą. Ponieważ Bronisław Komorowski był faworytem starych kiejkutów, a pan generał Dukaczewski nawet wskazał go konfidentom w wyborach prezydenckich w roku 2010 ogłaszając, że jak pan Komorowski wygra, to on z tej radości otworzy sobie butelkę szampana.

Skoro tedy dzisiaj Bronisła Komorowski opowiada się za zamknięciem przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, co wciągnęłoby Polskę i inne kraje Europy Środkowej do wojny z Rosją, to wnioskuję z tego, że stare kiejkuty na tym etapie przewerbowały się do Goldmanów-Sachsów, które już nie mogą wytrzymać, żeby nie rozszerzyć wojny w Europie na kolejne nieszczęśliwe kraje.

Nawiasem mówiąc, podczas ostatniej wycieczki salonką do Kijowa, Naczelnik Państwa wykombinował sobie, by NATO wysłało na Ukrainę uzbrojoną po zęby „misję pokojową”. Jest to dokładne powtórzenie postulatu wysuniętego przez „The Wall Street Journal”, który domaga się wysłania wojsk NATO na Ukrainę zachodnią.

No a teraz sprawozdawcy parlamentarni zbojkotowali konferencję prasową Konfederacji, której celem było zwrócenie uwagi na problem ukraińskich uchodźców. Nosi on pozory pełnego spontanu i odlotu, niczym w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy pana Owsiaka, ale niektóre symptomy wskazują, że możemy mieć do czynienia z zaplanowaną i skoordynowaną, gigantyczną operacją przesiedleńczą. Tak w każdym razie uważa pan prof. Jacek Bartyzel i wielu innych obserwatorów, więc rozsądek nakazywałby, by wyjaśnić, jak jest naprawdę. Taka potrzeba wydaje się tym bardziej oczywista, że niezależnie od tego, czy to spontan i odlot, czy też zaplanowana i skoordynowana operacja, to jej skutki objawią się już wkrótce i to być może w całej straszliwej postaci konfliktu na tle narodowościowym.

Symptomem tego, co może się wydarzyć, była blokada przez uchodźców, wśród których brylowała pani Natalia Panczenko, funkcjonariuszka fundacji „Otwarty Dialog”, prowadzonej przez panią Ludmiłę Kozłowską i jej małżonka Bartosza Kramka, których z zagadkowych powodów boi się cała Polska, przejścia granicznego w Kukurykach, które po wielu godzinach musiała odblokowywać policja. Skoro tak się zaczyna, to jak się skończy, „kiedy lewkowi pazury urosną”?

Wydawałoby się, że dziennikarze niezależnych mediów głównego nurtu nie tylko sami powinni być zainteresowani analizą tego problemu, ale również – zapoznaniem z nią własnej publiczności. Tymczasem, kiedy posłowie Konfederacji usiłowali skorzystać z ich pośrednictwa, które przecież jest ich psim obowiązkiem, wyłączyli kamery i usiedli sobie przy stolikach popijając rozmaite napoje. Zrobili to pod pretekstem, że „nie dopuszczą” do „szczucia” przeciw „uchodźcom”, ale nie jest to przekonujące, bo kamery wyłączyli i odeszli od nich ZANIM posłowie Konfederacji zdążyli cokolwiek powiedzieć.

W tej sytuacji bardziej prawdopodobne jest wyjaśnienie tego bojkotu poleceniem, jakie żurnaliści mogli otrzymać od swoich oficerów prowadzących, którzy przecież mogli zostać uprzednio do operacji przesiedleńczej zaangażowani na przykład przez bezpiekę amerykańską, bez której coś takiego, zwłaszcza w aktualnej sytuacji nie mogłoby się zdarzyć. Zwraca uwagę, że w bojkocie wzięli udział nie tylko dziennikarze, ale nawet – operatorzy kamer – co pokazuje, jak szerokie kręgi może zataczać werbunek konfidentów w niezależnych mediach, które dzisiaj – jak nigdy przedtem – ćwierkają z tego samego klucza.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas