piątek, 13 maja 2022

Mamy zapasy gazu na półtora miesiąca

 



Reakcja rządu i sporej części wirtualnej opinii publicznej III RP na zakręcenie kurka gazowego przez Rosję – pochodzi wprost z montypythonowskiego „Żywotu Briana”. Przecież to żywcem scena, gdy zza wydm wypada Judeański Front Ludowy – Oddział Samobójczy, jego groźnie wyglądający bojownicy wbijają sobie samym w serca sztylety i na koniec charczą triumfalnie: „Aleśmy im pokazali!”.

Mityczne rezerwy

My jednak porozmawiajmy poważnie. Polska zużywa rocznie około 22 miliardy metrów sześciennych gazu naturalnego. Pełna ładowność rezerw PGNiG to 3,235 miliarda metrów sześciennych gazu. Wypełnienie w 76 proc. oznacza 2,459 miliarda metrów sześciennych gazu.

Nasze zapasy, którymi tak chwali się rząd i które tak radują popierających upiłowanie rosyjskiej rury – równają się zatem 11 procentom naszej rocznej konsumpcji. JEDENASTU PROCENTOM. To średnio zapas na jakieś PÓŁTORA MIESIĄCA. Gdybyśmy zatem mieli funkcjonować tylko na rezerwach (a nie np. kupując rosyjski gaz od Niemiec) – to biorąc pod uwagę porę roku może przy dużych oszczędnościach wytrzymalibyśmy nie półtora miesiąca, ale nawet dwa. Albo i dwa i pół. ALE NIE DŁUŻEJ.

Papierowa dywersyfikacja

Jasne, to założenie czysto teoretyczne, ale ukazujące skalę problemu. Wiadomo. Będziemy kupować. Z tym, że przecież tak robi nie tylko III RP. A amerykańskiego i katarskiego LNG starczy na zastąpienie ok 70 proc. dotychczasowego ogólnoeuropejskiego popytu na gaz z Rosji. SIEDEMDZIESIĘCIU PROCENT.

Kierunki dywersyfikacji gazu naturalnego – to głównie bajki z mchu i paproci. Nie ma możliwości wzrostu importu z Algierii i Libii, wobec trudności z zaspokojeniem tamtejszego rosnącego wewnętrznego popytu. Również interkonektory między Hiszpanią a Francją nie byłyby w stanie przekazywać zwiększonych pojemności z Północnej Afryki. Ani Norwegia, ani okradające Szkocję z gazu i ropy Zjednoczone Królestwo nie mogą w takim tempie zwiększyć wydobycia.

Sugerowane wstrzymanie się z planowanym na 2022/23 zamknięciem holenderskiego pola Groningen nie jest możliwe bez znacznego zwiększenia nakładów. Wypełnienie europejskich zbiorników rezerwowych w 90 proc. przed następną zimą, (jak chce UE) nie jest w ogóle możliwe ze względów bezpieczeństwa, a kosztować może nawet dalsze 100 miliardów euro.

A BALTIC PIPE NIE JEST UKOŃCZONY.

Niedokończone inwestycje, wymyślone ilości

Ale nic to, członkowie Judeańskiego Frontu Ludowego i tak chcą IM pokazać. Wyliczenia czym zastąpimy rosyjski gaz opierają się jednak na fantazjach lub wprost manipulacjach. Po pierwsze i przede wymienia się w nich inwestycje jeszcze niedokończone – przede wszystkim Baltic Pipe, który wprawdzie może i będzie otwarty we wrześniu, ale pełne zdolności przesyłowe uzyska najwcześniej w 2023 r.

Premier Morawiecki w Sejmie wprost okłamał posłów podając jako obecną i bieżącą pojemność terminala LNG w Świnoujściu, która uzyskana zostanie (jak dobrze pójdzie) najwcześniej za rok. Ale najbardziej bezczelne jest pod tym względem uspokajanie polskich konsumentów imponującą pojemnością Floating Storage Regasification Unit (czyli pływającego terminalu gazowego) w Gdańsku. Ma on przyjmować 6 mld metrów sześciennych LNG – od roku 2028. TO ZA SZEŚĆ LAT. To co, jakoś wytrzymamy pod kocykami i na butlach gazowych? A nie, butli też nie będzie…

Opowiada się też o wzroście produkcji krajowej, w ogóle w propagandzie rządowo-internetowej jak zwykle więcej jest o planach i marzeniach niż realnych dokonaniach i dokończonych przedsięwzięciach. Według różnych deklaracji nasza własna produkcja gazu miałaby sięgnąć 5,7 mld m. sześć. netto, a może nawet 7,3 miliardów metrów sześciennych? Brzmi nieźle, prawda? Tylko, że realnie wyprodukowaliśmy na koniec 2021 r. 3,7 miliard metrów sześć. gazu netto i nigdy w ciągu ostatnich 12 lat nie przekroczyliśmy rocznego wolumenu produkcji 4,5 miliarda metrów sześć. I teraz co, każdy sobie w wolną sobotę pojedzie do Sanoka i nawierci, żeby było więcej?

Cena, gdy ktoś MUSI kupić…

Dalej – podawane są maksymalne pojemności, jakie moglibyśmy przyjąć np. przez terminal w Świnoujściu (5 miliardów metrów sześciennych) – jakbyśmy tyle LNG mieli już tam zakontraktowane, ba! wręcz wprowadzane do sieci. Pomijany jest drobiazg – przecież ktoś nam musi to LNG sprzedać, a nas musi być na niego stać. Maksymalna pojemność to nie gaz, który realnie mamy i mieć będziemy, tylko wartość TEORETYCZNA.

Podobnie zresztą z niefrasobliwym założeniem, że autorewers nam się należy, bo zawsze nasi sąsiedzi mieli przecież jakieś nadwyżki (ostatnio wszak rosyjski gaz szedł do Polski właśnie z Niemiec). Co jednak, jeśli wobec rosnącego popytu wewnętrznego i odcięcia/ograniczenia dostaw także na te rynki nie będzie dostępnych nadwyżek? Bo już najłatwiej zgadnąć co przy ogólnoeuropejskim wzroście popytu stanie się z cenami…

Niebezpieczeństwo energetyczne

Nie, Oddział Samobójczy Judeańskiego Frontu Ludowego – Sekcja III RP niczego IM nie pokazał. Być może mamy do czynienia tylko z ostrzeżeniem, a jeśli tak, to z całą pewnością jeszcze dowiemy się, że wciąż mamy rosyjski gaz, bo tak strasznie Putin boi się Morawieckiego z Sasinem.

Fakty są jednak takie, że mimo przeszło 20 lat bredzenia o dywersyfikacji i bezpieczeństwie energetycznym – nie jesteśmy przygotowani na odejście od rosyjskiego gazu. I nie mamy dla niego realnej alternatywy, ani w postaci amerykańskiego importu, ani europejsko/brytyjskiego wariantu forsownego marszu do energii odnawialnej (długofalowo – wodorowej) asekurowanego elektrowniami atomowymi. Ani Waszyngton, ani Bruksela nie pozwolą nam też wrócić do węgla, zresztą III RP sama poczyniła już daleko idące kroki na rzecz zastąpienia go… gazem ziemnym. Tak, tym, którego właśnie może nam zabraknąć.

Zostaliśmy wpędzeni w energetyczną pułapkę. Nie przez Rosjan i Putina, i nawet nie przez Unię Europejską, mającą swój interes w forsowaniu wizji transformacji energetycznej skrajnie sprzecznej z potrzebami i interesami Polski. I nie przez Amerykanów, wywołujących celowo i świadomie kryzysy międzynarodowe, byle tylko zyskać rynki dla swojego gazu płynnego, pozyskiwanego metodami skrajnie dewastacyjnymi dla środowiska.

Nie. Winni jesteśmy tylko my sami zostawiając jedną z najważniejszych i dla polskiej racji stanu, i dla codziennego życia Polaków kwestię w rękach polityków jawnie antypolskich, w dodatku zaś złodziei i idiotów.

No to teraz marznijmy i płaćmy.

Konrad Rękas
https://konserwatyzm.pl

A poparcie dla PIS i tak wzrośnie, bo 95% „Polaków” w ogóle nie zrozumie, o co chodzi i zakwalifikuje to jako propagandę Putina.
Admin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...