Raz po raz w przestrzeni publicznej odżywa wątek tzw. przepowiedni tęgoborskiej. Nie inaczej jest i teraz, kiedy Sanhedryn wykorzystuje wszelkie narzędzia wspomagające fingowany proces fraternizowania Polaków z Ukraińcami (bynajmniej nie Ukraińców z Polakami).
Trudno być zatem zaskoczonym, gdy mędrcy Syjonu sięgają dziś po metody sprawdzone, wielokrotnie zweryfikowane przez teorię i praktykę zbiorowej manipulacji (wszyscy wszak pamiętamy choćby niegdysiejsze wielkie halo wokół wiersza Juliusza Słowackiego pt. „Pośród niesnasek Pan Bóg uderza”, w którym mowa jest o odważnym „słowiańskim papieżu”).
Wszelkie „proroctwa” łatwe są do pełnego kontrolowania, fałszowane są daty ich powstania, często funkcjonują w wielu wersjach, co sprzyja nadawaniu im – korzystnych dla Sanhedrynu – aktualnych interpretacji (tak sprawa miała się i wciąż ma z tzw. proroctwem Wernyhory i „Wieszczbą dla Polski” księdza Marka Jandołowicza, która upowszechniona między innymi przez Adama Mickiewicza stała się urodzajnym podglebiem dla wyprodukowanej przez frankistów, a zgubnej dla nas, wciąż żywotnej idei polskiego mesjanizmu).
Ten sanhedryński bezecny pragmatyzm przynaglił ich do przypomnienia „przepowiedni tęgoborskiej”. Stało się to na łamach internetowego portalu Tygodnika „Solidarność” (tysol.pl). Zadania podjął się Piotr Lisiewicz, wielokrotnie wypróbowany propagandzista, który z Janem Stalony-Dobrzańskim (prawosławny, prawdziwe nazwisko: Jan Pawlicki) porozmawiał sobie na okoliczność przeprowadzanego na naszych oczach miksowania narodu polskiego z wielomilionową populacją ukraińską.
Szokuje już sam tytuł materiału dziennikarskiego: „To koniec Rosji. Zostanie księstwo moskiewskie pod patronatem Zachodu – Polski i Ukrainy”. Szokujące wprowadzenie w temat, prawda? A im dalej w las, tym więcej niespodzianek.
Obaj panowie prześcigali się w uszczypliwościach względem Rosji i obwieścili rychły jej upadek. A czymże karmią się te ich oczekiwania? Otóż Stalony-Dobrzański bez ogródek ujawnił źródło, na którym oparł swoją wizję najbliższej przyszłości: „– Te Ukrainki, które teraz tu przyjechały z dziećmi, to jest początek odradzania się tej Rzeczpospolitej Trojga Narodów. To już samo pójdzie. Trzeba czytać przepowiednię z Tęgoborza. »Bitna Białoruś, bujne Zaporoże, pod polskie ciągną sztandary«.
Czytajmy to! To wszystko dzieje się na naszych oczach”.
Czym zatem jest przywołana w Tysolu „przepowiednia tęgoborska”? Jej treść została po raz pierwszy upubliczniona przez jedną z polskich gazet na kilka miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej. Czytelnicy dowiedzieli się wówczas, że rodowód „proroctwa” sięga roku 1897 i zostało ono wygłoszone w bliżej nieznanych okolicznościach podczas seansu mediumistycznego zorganizowanego w Tęgoborzu, w dworku hrabiego Władysława Wielogłowskiego, entuzjasty wszelkiej maści nauk tajemnych.
Nie ma w tym krzty prawdy, poza jednym faktem: przekaz miał proweniencję okultystyczną. Powstał w 1939 roku podczas seansu jasnowidzenia Agnieszki Pilch, Polki urodzonej w 1888 roku niedaleko czeskiej Ostrawy w rodzinie protestanckiej, która – jak sama utrzymywała – od dziecka otrzymywała „przekazy” z zaświatów. Po rozstaniu z mężem przeniosła się do Polski i mieszkała kolejno w Cieszynie, Zakopanem i Wiśle. Była jedną z najbardziej znanych polskich ezoteryczek okresu międzywojnia. Co ciekawe, cieszyła się sympatią Zofii Kossak-Szczuckiej, uchodzącej do dziś za wzór katolickiej aktywistki.
Do najbliższych współpracowników Agnieszki Pilch należeli: Stanisław Hadyna (astrolog, okultysta, różokrzyżowiec, stryj założyciela Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” – Stanisława Hadyny, którego matka spokrewniona była z „drugim mężem” Agnieszki Pilch) oraz Wincenty Lutosławski, autor idei o zbawczej roli Polski jako gwaranta pokoju w Europie. To właśnie ta mesjanistyczna koncepcja nieprzypadkowo stanowiła sedno „przepowiedni tęgoborskiej”.
Nie ma zatem niczego nadzwyczajnego w tym, że „przepowiednia tęgoborska” ujawniała okoliczności odrodzenia państwowości polskiej w 1918 roku (wszak powstała dwadzieścia lat po tym fakcie) i jasno wskazywała jej ówczesnych wrogów (hitlerowskie Niemcy i stalinowska Rosja).
Jedyne, co może zastanawiać, to trafne przewidzenie włączenia Mazur w granice Polski oraz wybudowanie polskiego portu w Gdańsku. Tu musimy jednak pamiętać, że w każdym diabelskim działaniu – a z takim mamy bez wątpienia do czynienia w obrębie duchowej aktywności Agnieszki Pilch – pojawiają się przesłanki uwiarygadniające jego destrukcyjne intencje.
Czyżby rzeczywistym celem „przepowiedni tęgoborskiej” jako zapowiedzi zniszczenia Rosji i wywyższenia Polski za sprawą sojuszu z Ukrainą, było społeczeństwo polskie XXI wieku? Zbyt małą posiadam wiedzę, bym na to pytanie mógł odpowiedzieć twierdząco. Z pewnością jednak jest ona bardzo łakomym kąskiem dla Sanhedrynu i będzie on nas nim karmił przy każdej nadarzającej się okazji.
Polacy utracili wiarę w Boga, więc uwierzą w każdą głupotę, nawet tę roztaczającą woń siarki i… ich własnej krwi. Promotorzy Piotra Lisiewicza i Jana Stalony-Dobrzańskiego postarają się to wykorzystać dla własnych niecnych celów.
Krzysztof Zagozda
Facebook
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz