Ukraińskie zagrożenia
Inaczej niż niektórzy koledzy, w dającej się przewidzieć przyszłości nie uważam za realne zagrożenia ukraińskim rewizjonizmem granicznym wobec Polski (analogicznie jak nie widzę perspektyw na powrót „polskich panów” do Lwowa, którym Ukraińców straszą tamtejsi nacjonaliści, a w Polsce różni podejrzani szowiniści-prowokatorzy).
Na „Zakierzoniu” nie ma dziś prawie żadnych Ukraińców. Na ukraińskiej części polskich Kresów nie ma prawie żadnych Polaków.
Realnym zagrożeniem w stosunkach z Ukrainą będzie agresywne forsowanie przez nią antypolskiej w istocie polityki historycznej. Nawet w obliczu zagrożenia rosyjską inwazją i w dużej części uzależnienia dostaw pomocy od Polski, Ukraina nie poszła na ustępstwa w zakresie ekshumacji polskich ofiar rzezi wołyńskiej i rewizji kultu banderyzmu – tym bardziej, że strony polskiej takie ustępstwa też zdają się nie interesować, a rządzący PiS wyręcza ambasadora Ukrainy w Warszawie w wyciszaniu wszelkich głosów domagających się stawiania polskich interesów względem Kijowa.
Polski etnos na Wschodzie, w tym szczególnie na Ukrainie, topnieje w wyniku emigracji i wynarodowienia. Nikt poważny nie stawia wobec tego postulatów „repolonizacji Galicji Wschodniej”.
Zachodzi natomiast proces odwrotny – rozrasta się społeczność ukraińska w Polsce. Ukraińscy dyplomaci (na przykład w Niemczech, w Polsce) – zupełnie inaczej niż płaszczący się przed każdym kto może być antyrosyjski dyplomaci polscy – są bardzo asertywni, by nie powiedzieć że wręcz że agresywni.
Co to oznacza? Ano że możemy mieć za chwilę problem pomników UPA już nie tylko na Ukrainie ale też w Polsce. Problem przepraszania Ukraińców za „polski kolonializm”, które będzie agresywnie wspierane przez ukraińską dyplomację i działaczy ukraińskiej mniejszości w Polsce, po stronie polskiej sojuszników zaś znajdzie wśród adeptów teorii postkolonialnej i teorii krytycznej – autorów różnych „ludowych historii Polski”, ekspertów rozmaitych Klubów Jagiellońskich, lewackich działaczy rodem z „Krytyki Politycznej”, publicystów liberalnej prasy, pewnie nawet liberalnej części kleru rzymskokatolickiego i ukraińskiej frakcji wśród kleru prawosławnego.
Ich faktycznymi sojusznikami będą „apolityczni” atlantyccy eksperci od stosunków międzynarodowych w rodzaju Andrzeja Talagi lub Witolda Jurasza, którzy abdykację z narodowej polskiej polityki historycznej argumentować będą antyrosyjską i atlantycką „racją stanu”. Środowiska te wpłynąć mogą przy tym zarówno na prawicę chowu PiS-owskiego, rozmaite środowiska konserwatywne, jak i neoendecki Ruch Narodowy gdzie też silne są fascynacje różnymi Bartosiakami etc.
Możemy mieć też problem mniej czy bardziej oficjalnej cenzury wobec dyskutowania polsko-ukraińskich trudnych kwestii historycznych – formalnie cenzura taka istniała w PRL, nieformalnie zaś w III RP. Przymiarką do tego jest dzisiejsze cenzurowanie mediów rosyjskich i prorosyjskich, rugowanie rosyjskiej kultury wysokiej oraz konfiskata majątków podmiotów rosyjskich i prorosyjskich – jeśli ktoś myśli, że to minie wraz z wojną (która przecież może potrwać jako konflikt mniej czy bardziej zamrożony całe lata lub nawet dekady jak inne konflikty na terenie dawnego ZSRR), to się myli; to tak jak z inwigilacją po atakach na USA z 2001 roku, która nie tylko została z nami do dziś, ale nawet zamieniona została przez GAFA w najbardziej dochodowy biznes dzisiejszej gospodarki.
Analogiczna cenzura może objąć kwestie dyskutowania problemu neonazizmu na Ukrainie. Wszystkie te środki (cenzura i konfiskata mienia) mogą być wykorzystywane pod pretekstem konfliktu do walki z opozycją narodową i antyatlantycką/antyliberalną/antyglobalistyczną.
Źródłem tych wszystkich problemów może stać się nie tylko Ukraina i Ukraińcy ale też atlantycka, demoliberalna i antyrosyjska polska oligarchia, która niejako Ukraińców będzie w takich działaniach wyręczać. Już dziś taką politykę prowadzi PiS. Nic jednak innego nie robiłaby także PO, czego miarę dają nam PO-wskie władze Warszawy w wynoszeniu ukraińskości ponad polską tożsamość nie ustępujące neopiłsudczykom z PiS.
Ukraińcy więc nie wkroczą na Zakierzonie, ale wspólnie z polską demoliberalną oligarchią, Żydami i USA, zrobią nam Ukrainę-bis w Polsce.
To jest realne wyzwanie, realne zagrożenie, do którego opcja narodowa, tożsamościowa, kontynentalna, musi się ustosunkować – bez histerii i szowinizmu suflowanych często także po naszej stronie przez różnych paranoików i prowokatorów, ale też bez zarzucania naszych narodowych pryncypiów jak suflują nam z kolei różni kunktatorzy i asekuranci (fenomen „bosakizmu” na prawicy), a w wymiarze mikro także quasi-subkulturowy nurt nacjonalizmu.
Ronald Lasecki
https://www.facebook.com/
Admin zwraca się z najwyższą uprzejmością, aby twitterowicze przestali mu pieprzyć o „prawdziwych Polakach”, którzy znają własną historię, stają po stronie prawdy i uczciwości, znają polskie obowiązki – i temu podobne rzewne pierdoły.
Takich Polaków jest znikoma mniejszość – w granicach błędu statystycznego.
Dla rozważań ogólnych można spokojnie przyjąć, iż Polacy i polactwo to jedno i to samo – i że reprezentują oni poglądy albo rządu, albo „opozycji”.
Admin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz