czwartek, 30 czerwca 2022
Czerwiec świadkowie nie podali dnia - 1941 roku:
wtorek, 21 czerwca 2022
Abp. Viganò: Masoneria wykorzystuje WHO i „Kościół Bergogliański”, aby przyspieszyć swój globalny zamach stanu
niedziela, 19 czerwca 2022
„Azow” po grecku
„Azow” po grecku
Grecy z Mariupola po raz pierwszy przerwali milczenie i powiedzieli, że bojownicy batalionu „Azow” strzelali do cywilów, trzymali ich jako zakładników, grozili im i okradali – donosi grecka gazeta „Estia”.
„Przerywają milczenie i po raz pierwszy mówią w „Estii”, że zostali zastrzeleni, że byli szantażowani, że grożono im, że rabowano im jedzenie w ich mieszkaniach” – pisze gazeta, powołując się na zeznania Natalii Papakicy, przewodniczącej gminy greckiej w wiosce Sartana koło Mariupola, która jako zakładnik spędziła 33 dni z dziesiątkami osób w piwnicy domu w Marijupolju.
„Chcemy, aby świat poznał prawdę” – powiedziała Papakica.
Według niej w piwnicy było 38 osób bez światła, wody, świeżego powietrza, próbujących przeżyć „jak tysiące innych Greków i mieszkańców Mariupola”. „Batalion Azowski ustawił w osadzie cztery armaty. Wcześniej widziałam kilku mężczyzn i kobiety w czarnych ubraniach, bez insygniów – może to nie byli Ukraińcy, nie wiem, Polacy czy Anglicy, nie mogę powiedzieć na pewno, z mapami w rękach doradzają ‚Azov’ gdzie rozmieścić armaty. Wtedy one „wystrzeliły w kierunku lewego brzegu” – powiedziała.
Dodała, że bojownicy nie pozwolili im odejść. Jedyne, co mogli zrobić, to zebrać śnieg żeby mieć wodę. „Kiedy głodowaliśmy, wybijali drzwi mieszkań i plądrowali, zabrali wszystko, od jedzenia po ubrania, wszystko, co było cenne w naszych mieszkaniach. „Ponieważ rozmawialiśmy po rosyjsku, a oni byli z zachodniej Ukrainy, z regionu karpackiego, strasznie nas obrażali, dzieci i kobiety. Czasem mówili tylko »nie jesteś nasz, nie mówisz w naszym języku«” – powiedziała Greczynka.
Według niej niedaleko od nich snajper zastrzelił mężczyznę, który wyprowadził psa na zewnątrz, a „są dziesiątki, setki takich przypadków”. Dodała, że wraz z córką i kilkoma innymi osobami zdecydowała się na ucieczkę. Pod ostrzałem udało im się opuścić minibus kolegi. „Kiedy w końcu dotarliśmy do pierwszego rosyjskiego punktu kontrolnego, dali nam wodę i nakarmili” – powiedziała Papakica, która ostatecznie przybyła na Krym.
„Jeśli chodzi o przyszłość Donbasu, Papakica uważa, że będzie on pod kontrolą Rosji, bo nikt nie chce wrócić pod kontrolę Kijowa” – podsumowuje artykuł.
Estia to jedna z najpoczytniejszych gazet w Grecji.
Media głównego nurtu w Grecji nie donoszą o zbrodniach „azowskich” ekstremistów, natomiast władze tego kraju chwalą neonazistów. Na zaproszenie premiera Grecji Kyriakosa Mitsotakisa w greckim parlamencie wystąpili dwaj greccy bojownicy z „Azowa”, obok Władimira Zełenskiego, którego oklaskiwali wspólnie z Mitsotakisem deputowani rządzącej partii „Nowa Demokracja”.
Jacek Mędrzycki
https://myslpolska.info/
Przeczołgiwanie bez czołgów
Przeczołgiwanie bez czołgów
Wprawdzie pan prezydent Duda właśnie podpisał ustawę przewidującą likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i inne przedsięwzięcia z zakresu funkcjonowania sądownictwa w naszym bantustanie, ale wygląda na to, że mimo wywieszenia białej flagi na znak kapitulacji przed niemieckim szantażem finansowym, wojna hybrydowa, jaką Niemcy prowadzą przeciwko Polsce od początku 2016 roku na tym się nie zakończy.
Oto Parlament Europejski, najwyraźniej pobudzony przez belgijskiego „byłego człowieka” nazwiskiem Guy Verhofstadt, właśnie – jeśli można użyć takiego sformułowania – „zdelegalizował” Trybunał Konstytucyjny w Warszawie, a także – znienawidzoną „nową” Krajową Radę Sądownictwa.
Na razie tedy Niemcy rzuciły Polskę na kolana, ale najwyraźniej postanowiły wkrótce ją przeczołgać, a na koniec – wytarzać w smole i pierzu. Toteż pan prezydent Duda będzie wciągał białą flagę jeszcze wiele razy – bo tak właśnie jest w przypadku ulegania szantażowi.
Jakby tego było mało, pan prezydent Duda właśnie z goryczą ujawnił, że Polska przekazała Ukrainie broń za ponad 2 mld dolarów, ale obiecanych czołgów od Niemiec jak nie ma, tak nie ma. Podobno przyczyna jest taka, że – w odróżnieniu od mężnych Czechów, którzy w zamian za czołgi wysłane na Ukrainę jakieś czołgi od Niemiec dostali – nasz nieszczęśliwy kraj żadnej umowy nie podpisał, zadowalając się obietnicą, jak to się mówi, „na gębę”.
Toteż kiedy nasi mężykowie stanu zaczęli się dopominać o czołgi, niemiecki kanclerz zrobił wielkie oczy i wprawdzie nie zapytał naszych dygnitarzy, od kiedy mają te objawy, ale uprzejmie złożył to na karb „nieporozumienia”. Na razie tedy nasza niezwyciężona armia, na skutek transferu broni na Ukrainę, została – jak mówią gitowcy – „z fiutem w garści”, ale widocznie taki los wypadł nam.
Tymczasem wojna na Ukrainie przechodzi w stan przewlekły, co wiele państw NATO zaczyna zniechęcać do futrowania Ukrainy pieniędzmi i bronią. Taka sytuacja zaczyna niepokoić prezydenta Zełeńskiego, który nie tylko czyni gorzkie wyrzuty Zachodowi, ale postanowił też podkręcić Amerykański Komitet Żydowski, żeby ten z kolei podkręcił administrację prezydenta Józia Bidena.
I tak chyba się stało, bo właśnie sekretarz obrony, pan Lloyd Austin oświadczył, że Ukraina otrzyma wkrótce broń, która pozwoli jej na „pokonanie Rosji”. Ciekawe, co to może być za broń, bo skoro Stany Zjednoczone mają ją na składzie, to dlaczego do tej pory Rosji jakoś nie pokonały?
Potwierdza to podejrzenia, że USA wolą jednak wojować z Rosją do ostatniego Ukraińca, a jakby Ukraińców zabrakło – to do ostatniego Polaka – i tak dalej. Jak to mówią, trudno mieć o to do nich pretensję, tak, jak trudno mieć pretensję do garbatego, że ma proste dzieci i można tylko żałować, że nasi mężykowie stanu przez ponad 20 lat nie nauczyli się sztuki wykorzystywania uczestnictwa Polski w NATO dla wzmacniania siły własnego państwa.
Widocznie jednak w Szkole Liderów przy Departamencie Stanu, którą – z wyjątkiem Kukuńka – ukończyli prawie wszyscy nasi Umiłowani Przywódcy, takich rzeczy nie uczą. Pewne światło na tę zagadkę rzucił Książę-Małżonek, ni stąd ni zowąd oświadczając, że Zachód powinien wyposażyć Ukrainę w głowice jądrowe. I pomyśleć, że taki jegomość piastował w naszym nieszczęśliwym kraju stanowisko ministra obrony i ministra spraw zagranicznych w sposób nie zwracający niczyjej uwagi.
Ale ostateczne zwycięstwo, które Ukrainie przysługuje, jak psu buda, to rzecz jedna, a przyłączenie jej do Unii Europejskiej, to rzecz druga. O to właśnie zabiegali nasi mężykowie stanu, najwyraźniej pragnąc, żeby Ukraińcom było tak samo dobrze, jak nam.
Toteż do Kijowa przybyła niedawno z pielgrzymką Nasza Złociutka Pani Urszula von der Layen, przynosząc prezydentowi Zełeńskiemu skrzydlatą wieść, że Ukraina może zyskać status „państwa kandydującego”. Oznacza to, że ten kraj będzie musiał przejść dodatkową drogę krzyżową, ale w końcu dostąpi wiecznej szczęśliwości, która jest udziałem takiej na przykład Polski.
Jednak to dopiero początek tej Via Dolorosa, o czym prezydenta Zełeńskiego prawdopodobnie uświadomią trzej następni pielgrzymi w osobach francuskiego prezydenta Macrona, niemieckiego kanclerza Scholza i włoskiego premiera Dragiego. Nawiasem mówiąc, ten premier Dragi tuż przed pielgrzymką do Kijowa odbył pielgrzymkę do Izraela, gdzie naradzał się nad sprawami ukraińskimi. Ciekawe, że Hitlerowi nawet nie przyszło do głowy, by w sprawie przejęcia kontroli nad Ukrainą radzić się Żydów – ale być może właśnie dlatego tę kontrolę tak prędko utracił, co pokazuje, że pokojowa metoda budowy IV Rzeszy jest znacznie skuteczniejsza, bo przejęcie kontroli dokonuje się na prośbę samych zainteresowanych i ku ich zadowoleniu, przynajmniej początkowo.
Nawiasem mówiąc, to jest woda na młyn antysemitników, co to uważają, że Żydzi rządzą światem. To naturalnie absolutna nieprawda, ale skoro i premier Dragi i sekretarz obrony Lloyd Austin akurat tam ładują akumulatory, to może jednak coś jest na rzeczy?
Jak tam będzie, tak tam będzie, a tymczasem nasi Umiłowani Przywódcy z rządu „dobrej zmiany” nie ustają w rozwijaniu polityki rozrzutności. Właśnie ogłoszono, że rząd wprowadzi dopłaty do węgla. W rezultacie inflacja powoli podpełza ku 20 procentom, co zaniepokoiło nawet Naczelnika Państwa, który na jednym z mityngów zauważył, że stoimy „w rozkroku”. Ów „rozkrok” polega na tym, że rozrzutność pociąga za sobą inflację, ale z drugiej strony w przyszłym roku są wybory, więc jakże tu nie praktykować rozrzutności?
Ale w kołach rządowych jakiś przytomny jegomość zauważył, że niezadowolenie z inflacji demonstrują te same środowiska, które wcześniej zajmowały stanowisko antyszczepionkowe. Krótko mówiąc – agenci Putina – którzy chcieliby wprowadzić zamęt do nienagannie sprawowanych rządów „dobrej zmiany”.
Toteż Naczelnik Państwa poinformował, że rząd pracuje nad ustawą o ochronie ludności. Zostanie w związku z tym utworzony kolejny pozabudżetowy Fundusz Ochrony Ludności w wysokości ponad 3 miliardów złotych. Dzięki temu już wkrótce można będzie rozbudować aparat wyborczy, a ludność będzie chroniona jak nigdy dotąd – zwłaszcza przed agentami Putina. Co tu dużo gadać; możemy uważać się za szczęściarzy, zwłaszcza, gdy tę ochronę jakoś przeżyjemy.
W tej sytuacji mogłoby się wydawać, że przelicytować Naczelnika Państwa w rozrzutności niepodobna, ale okazuje się, że wcale nie.
Oto pani Marianna Schreiber, która wcześniej próbowała wygartywać z różnych kominów i nawet fotografowała się na golasa, teraz postanowiła służyć Polsce w specjalnie w tym celu założonej przez siebie partii „Mam Dość”. Zaproponowała, by Polska jak najszybciej przystąpiła do unii walutowej, wymieniając złotówki na euro w proporcji jeden do jednego.
Widocznie jednak zbawienne pomysły mnożą się jej w głowie, niczym „koncepcje” u Kukuńka, toteż ostatnio zapowiedziała, że gdy tylko obejmie władzę, to zaraz każdemu 18-latkowi wypłaci 30 tys. złotych i wprowadzi regulowane ceny mieszkań. Jestem pewien, że z tym programem triumfalnie wejdzie do Sejmu, bo przecież wcale nie jest głupsza od innych, a wielki francuski polityk Jerzy Clemenceau przy głosowaniach stosował takie właśnie kryterium: „je vote pour le plus bete”, co się wykłada, że głosuję na najgłupszego.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Jeśli chodzi po głupotę, to p. Schreiber ma silną konkurencję w Sejmie, w mediach i nie tylko. Niestety, nawet wśród tzw, mężczyznów.
Admin
Stoltenberg: NATO uzna Rosję za zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa
Stoltenberg: NATO uzna Rosję za zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa
Na nadchodzącym szczycie NATO Rosja zostanie uznana za zagrożenie dla pokoju i stabilności – powiedział sekretarz generalny organizacji Jens Stoltenberg w wywiadzie dla tabloidu „Bild am Sonntag”.
Strategia NATO, przyjęta w 2010 roku, wymienia Rosję jako partnera strategicznego. Stoltenberg oświadczył wcześniej, że członkowie bloku nie będą już uważać, że ma on taki status. Szczyt NATO zaplanowany jest na koniec czerwca w Madrycie.
„Oświadczymy, że Rosja nie jest już partnerem, lecz zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa oraz pokoju i stabilności” – powiedział. Stoltenberg powtórzył jednak, że Sojusz nie dostrzega „wyższego poziomu gotowości rosyjskich sił jądrowych”. Dodał też, że nowa koncepcja strategiczna wspomina również o Chinach, których wzmocnienie stanowi wyzwanie dla interesów, wartości i bezpieczeństwa sojuszu.
Stoltenberg podkreślił, że NATO będzie nadal wspierać Ukrainę, ale nie wyśle tam wojska. Wyraził przekonanie, że dzięki zwiększonym dostawom broni rośnie prawdopodobieństwo, że Ukraina będzie w stanie wyprzeć wojska rosyjskie z Donbasu, ale wezwał do przygotowania się na to, że konflikt może przeciągnąć się na lata.
Jak już wielokrotnie pisałem, Stoltenberg wyczerpuje listę znamion psychopaty. Rosja jest według niego „zagrożeniem” dla NATO. Natomiast NATO lokujące swe wojska i bazy na granicach Rosji – oczywiście zagrożeniem dla Rosji nie jest. Stawianie płotów, bram, zakładanie zamków – jest zagrożeniem dla złodziei i bandytów..
Admin
Szefowa Rospotrebnadzoru nie wierzy w wyjaśnienia Pentagonu nt. biolaboratoriów na Ukrainie
Szefowa Rospotrebnadzoru nie wierzy w wyjaśnienia Pentagonu nt. biolaboratoriów na Ukrainie
Laboratoria biologiczne na Ukrainie stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa biologicznego całego świata, a oświadczenia, że pracowały one dla dobra narodu ukraińskiego [sic! – admin], są nieprawdziwe – powiedziała szefowa Rospotrebnadzoru Anna Popowa na marginesie Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu.
Pentagon opublikował wcześniej notę informacyjną, w której stwierdził, że w ciągu ostatnich 20 lat władze USA wspierały 46 różnych laboratoriów cywilnych, placówek służby zdrowia i ośrodków diagnostyki chorób na Ukrainie, a współpraca ta miała charakter pokojowy.
To, co wyszło na jaw w wyniku obecności specjalistów – naszych wojskowych – na tym terytorium, stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa biologicznego świata. To jest absolutnie oczywiste. Niedawne oświadczenia, że wszystko to zostało zrobione rzekomo dla dobra narodu ukraińskiego, są całkowicie nieprawdziwe – powiedziała szefowa Federalnej Służby Nadzoru nad Ochroną Praw Konsumentów i Dobrobytu Ludzi.
[I tak ogłupiała ludność uwierzy zbrodniarzom z USA, a nie Rosjanom – admin]
Generał porucznik Igor Kiriłłow, szef oddziałów obrony radiologicznej, chemicznej i biologicznej Sił Zbrojnych Rosji, komentując wyjaśnienia Pentagonu, powiedział wcześniej, że nie odpowiadają one na zasadnicze pytania. Wyraził przekonanie, że to była przykrywka, pod którą USA łamały porozumienia międzynarodowe i kontynuowały rozbudowę swojego potencjału wojskowego i biologicznego.
„Jednocześnie Ukrainie wyznaczono rolę poligonu doświadczalnego, na którym gromadzi się materiały biologiczne i bada specyfikę rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych” – podkreślił Kiriłłow.
Podczas wojskowej operacji specjalnej rosyjskie Ministerstwo Obrony uzyskało dokumenty świadczące o tym, że na Ukrainie tworzono sieć ponad 30 laboratoriów biologicznych, działających w interesie USA. Po wybuchu działań wojennych usunięto z nich wszystko, co było potrzebne. Specjaliści z ministerstwa spraw wojskowych odwiedzili dwa laboratoria w Mariupolu i znaleźli w nich ślady awaryjnego niszczenia dokumentów.
Garstka przeciwko Hitlerowi
Garstka przeciwko Hitlerowi
Współcześnie żyjący to ludzie, którzy nie przeżyli II wojny światowej, gdyż urodzili się już po jej zakończeniu. Wielu spośród nich interesuje się jej historią i poznaje ją z dostępnej literatury. Odnoszą wówczas wrażenie, że na ten temat powiedziano już tak wiele, iż trudno jest znaleźć tematy, które nie zostały opisane.
Niewątpliwie historycy profesjonalnie zajmujący się tą dziedziną wiedzy stale odnajdują kolejne dokumenty, które albo na nowo ukazują znane już fakty, lub też ukazują zupełnie nowe wydarzenia o których do tej pory nic, albo mało było wiadomo i dlatego nie zostały opisane.
Jednym z takich tematów jest historia niemieckiego ruchu oporu skierowanego przeciw hitlerowskim władzom III Rzeszy. Gdyby spytać osobę interesującą się historią II wojny światowej niewątpliwie wymieni zamach na Hitlera z lipca 1944 r. czy też osoby związane z Kręgiem z Krzyżowej.
Oba powyższe zagadnienia miały jednak swojego poprzednika. Była to grupa, która określiła się jako „Biała Róża” (Weiße Rose) i pod taką nazwą przeszła do historii. Na wstępie należy zaznaczyć, że trudno nazwać ją organizacją. Była to raczej grupa przyjaciół, których połączył wspólny opór przeciw złu jakie było skutkiem działań wojennych prowadzonych przez III Rzeszę.
Kim zatem byli członkowie tej grupy? Odpowiedź na to pytanie sformułował Peter Raina w swojej najnowszej książce.
Rozważania nad historią tej grupy opozycyjnej autor rozpoczął od refleksji o charakterze etyczno-filozoficznym. Autor przedstawianego opracowania historycznego swój wywód rozpoczyna od sięgania do odległych tradycji. Sięga bowiem do Nowego Testamentu, z którego przywołuje fragment Pierwszego Listu św. Piotra. Przytacza go w kontekście rozważań czynu dobrego i czynu złego. Tak zresztą zatytułował ten rozdział – Czyn dobry, czyn zły. W tych rozważaniach odwołuje się również do znacznie bliższego czasowo nam filozofa Immanuela Kanta. Swoje uwagi na temat postępowania człowieka – czynienia dobra lub zła – zamyka przywołaniem już bardzo współczesnego filozofa Tadeusza Kotarbińskiego.
Kolejnym krokiem wprowadzającym czytelnika w rzeczywistość osobowości bohaterów tej historii jest zwrócenie uwagi autora na zagadnienie doskonałości duszy. Tak też zatytułował kolejny rozdział swojej książki. By przedstawić z kolei to zagadnienie sięgnął do pism klasyka greckiego filozofa Arystotelesa. Zaczerpnął z nich rozważania o duszy ludzkiej. Zwraca uwagę, że doskonałość albo cnota nie jest atrybutem ciała, lecz właśnie duszy. Natomiast częścią racjonalną, czyli intelektualną w zakresie cnót jest mądrość i rozwaga. Dla uzasadnienia tej tezy autor przytoczył obszerny fragment rozważań samego Arystotelesa. Współczesnym ich domknięciem są spisane w pismach bł. Stefana kardynała Wyszyńskiego cnoty etyczne.
Mając na uwadze fakt, że mamy do czynienia z książką sensu stricto historyczną o elementach biograficznych, może zastanawiać fakt, w jakim celu autor przedstawił tak złożony wywód z zakresu filozofii i etyki. Jeśli spragniony opowieści historycznej czytelnik „przebrnie” przez te rozważania i dotrze do sedna nie tyle sprawy, co treści tej książki – zrozumie sens tych wstępnych rozważań.
Również w pierwszej, nazwijmy ją zasadniczą częścią znalazły się treści o charakterze etycznym. Już sam tytuł tego rozdziału – „Kształtowanie sumień” – doskonale wprowadza nas do poruszanych zagadnień. Celem jaki miał zostać zrealizowany w założeniu autora w tym fragmencie, było pokazanie drogi życiowej głównych bohaterów tej opozycyjnej grupy. Starał się opisać w jaki sposób w rzeczywistości państwa totalitarnego kształtowano charaktery młodych ludzi. Te działania systemu oświatowo-wychowawczego były podporządkowane jednemu, nadrzędnemu celowi: wychowania i wykształcenia młodzieży w duchu obowiązującej ideologii ukształtowanie obywatela bezwzględnie posłusznego państwu.
Czytając je przekonujemy się, że oni wszyscy przeszli niemal identyczną drogę życiową. W latach 30. XX w. gdy dojrzewali obywatelsko, na ich oczach powstawał totalitarny system III Rzeszy. Czytając ich życiorysy przekonujemy się, że w pełni świadomie uczestniczyli w życiu młodzieży niemieckiej stając w szeregach Hitlerjugend. To ta młodzieżowa przybudówka partii NSDAP kształtowała serca i umysły dorastających wówczas Niemców. Również postępowanie przyszłych członków grupy było podporządkowane zasadom wychowawczym narzuconym przez władze hitlerowskie.
W kolejnej części książki autor zamieścił historię głównych członków grupy począwszy od pierwszego z nich Hansa Scholla. Obok niego znalazły się tutaj postaci Alexandra Schmorella, Christopha Prospera, Willego Grafa i Sophie Scholl. Istotnym elementem tych tekstów są przytoczone fragmenty pamiętników pisanych przez tych młodych ludzi.
Ten wydawało by się oczywisty zabieg doskonale uwiarygodnia ich osoby. Przez pryzmat ich osobistych odczuć zanotowanych w tych zapiskach poznajemy ich poglądy. Właśnie tutaj okazuje się, że w nich wszystkich, z biegiem lat, rodzą się wątpliwości co do słuszności prowadzonej przez państwo polityki. Choć początkowo, w wywołanej 1 września 1939 r. wojnie, nie dostrzegają zła, które kryje się za buńczucznymi hasłami 1000-letniej Rzeszy. Również rok 1940, w którym nastąpił atak na kraje Beneluxu oraz Francję, nie wzbudza w nich wątpliwości.
Co zatem musiało się wydarzyć, że tym młodym ludziom „opadły łuski z oczu” aby przejrzeli? Otóż ważnym w tym momencie jest fakt, iż byli studentami. Łączyły ich studia na Uniwersytecie w Monachium. Inicjator powstania grupy Hans Scholl jako student medycyny był zmuszony do odbycia służby wojskowej w jednostkach sanitarnych na froncie wschodnim. Tutaj zetknął się bezpośrednio z okropnością, brutalnością i bezwzględnością wojny totalnej. Dodatkowym aspektem, który wzbudził w nich refleksję nad sensem tej wojny była klęska pod Stalingradem. Po powrocie z frontu wśród przyjaciół rodzi się idea działania poprzez bierny opór wobec tej ponurej rzeczywistości.
Materialnym wyrazem tej przemiany są pierwsze cztery ulotki opracowane przez członków grupy. Autor książki przytacza je w całości. Pierwsza ulotka trafiła do adresatów na przełomie czerwca i lipca 1942 r. Zacytowanie przez autora tych tekstów, obok oczywiście opisu historycznego, pokazuje nam oblicze ideowe tej opozycyjnej grupy. Dowodzi, że obrana przez nich metoda biernego oporu była utopią. W ten sposób nie mogła doprowadzić do postawionego celu – obalenia rządów kanclerza Adolfa Hitlera, czyli obalenia rządów nazistowskich.
Ulotki „Białej Róży” były kolportowane drogą pocztową w nakładzie 2-3 tys. egzemplarzy. Nie jest to dużo. Ale też z uwagi na działanie w Niemczech, w Bawarii nie jest to mało. Niestety metody pokojowe zawiodły. Nie mogło być inaczej, skoro również późniejszy zamach na Hitlera przeprowadzony przez Clausa von Stauffenberga zakończył się dramatyczną porażką.
Skoro grupa nazywała się „Biała Róża” autor znalazł prosty i może oczywisty, ale zarazem bardzo czytelny pomysł na zatytułowanie poszczególnych części swojej książki. O jej pierwszych częściach o charakterze filozoficzno-etycznym a także biograficzno-historycznym była już tutaj mowa.
Kolejne części stanowią opowieść o działalności tej grupy skupionej wokół Uniwersytetu monachijskiego. Zatem działali w mateczniku ruchu narodowo-socjalistycznego. I to również musiało stanowić istotną barierę w rozwinięciu oddziaływania opozycyjnego. Poszczególne etapy przyrównał do cyklu rozwojowego różanego kwiatu. Pierwszy to Rozkwit Białej Róży. Jest to czas, kiedy ich działalność w oparciu o dyskusje środowiskowe są inspiracją do napisania i rozkolportowania pierwszych ulotek. Apogeum rozkwitu przypada na dzień 18 lutego 1943 r. W tym dniu rodzeństwo Scholl decyduje się na krok wręcz desperacki czy raczej nierozważny z punktu widzenia działalności konspiracyjnej.
W środku dnia, niemal na oczach wszystkich studentów, rozrzucili ulotki w gmachu Uniwersytetu, co skutkuje ich natychmiastowym aresztowaniem. Kolejny etap to Przekwitanie, czyli więdnięcie kwiatu grupy „Biała Róża”. Bo co mogło być następstwem aresztowania, skoro ich akcja ulotkowa nie spotkała się z tzw. odzewem społecznym? Aresztowanie wszystkich członków grupy to była tylko kwestia czasu. Proces „więdnięcia” był niezwykle krótki. Po trzech dniach, czyli już 21 lutego został przygotowany akt oskarżenia. Proces odbył się następnego dnia – 22 lutego. Po niespełna kilku godzinach ogłoszono wyrok, który mógł być tylko jeden – kara śmierci przez zgilotynowanie. Wykonano go jeszcze tego samego dnia miedzy 17.00 a 17.05.
Niestety na tej jednej rozprawie i egzekucji nie skończyło się. Bowiem kwiat „Białej Róży” więdnął/umierał nadal. W wyniku prowadzonego śledztwa trwały kolejne aresztowania. Na liście zatrzymanych znalazł się Alexander Schmorell, Kurt Huber, Wilhelm Graf oraz 14 innych osób. Ich proces odbył się 19 kwietnia 1943 r. Na trzy pierwsze osoby wydano wyroki śmierci, które zostały niezwłocznie wykonane. Pozostałym zasądzono kary więzienia o różnym wymiarze.
Historia niemieckiego oporu wobec państwa totalitarnego, opowiedziana przez Petera Rainę to historia bez happy endu. Autor wykorzystał zachowane wspomnienia, listy pisane przez członków grupy. Zostały również spisane przez osoby z ich otoczenia, ale niezaangażowane w tą działalność. Miejscem ich przechowywania jest Bundesarchiv w Berlinie. Tam też znajdują się również teczki zawierające dokumenty dotyczące tej sprawy.
Autor nie mógł jednak skorzystać z literatury przedmiotu. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że do roku 2000 ukazała się zaledwie jedna pozycja dotycząca tej historii. Były to listy Willego Grafa. Pozostałe publikacje powstawały dopiero po roku 2000. Tak niewielki dorobek naukowo-badawczy powoduje, że zasługa autora jest tym większa, iż udało mu się napisać i wydać tą książkę w języku polskim.
Książka Rainy dowodzi jak trudnym zadaniem było działanie mające na celu przekonanie obywateli III Rzeszy, że oficjalna propaganda wypaczająca rzeczywistość. Społeczeństwo niemieckie tamtych czasów było zupełnie pozbawione możliwości innego myślenia niż dopuszczali to funkcjonariusze propagandy państwowej. To społeczeństwo w tym względzie zostało ubezwłasnowolnione.
[Jakbyśmy to skądś znali… – admin]
Książka dowodzi również, że po 1945 r. wspomnienia dotyczące ruchu oporu wobec państwa kierowanego przez Adolfa Hitlera, wbrew pozorom nie były dobrze widziane. Oficjalnie niechętnie wracano do wspomnień z tak niedalekiej przeszłości. Wpływ na to miał również proces denazyfikacji Niemiec.
Czego zatem dowiadujemy się z lektury „Białej Róży”? Jest to historia, która pokazuje, jak głęboka była indoktrynacja społeczeństwa niemieckiego. Totalitarny system hitlerowski był bezwzględny nie tylko wobec narodów podbitych, ale także wobec obywateli własnego państwa, którzy próbowali myśleć inaczej. Opisana historia jednoznacznie wskazuje, że niemiecki ruch oporu ożywa dopiero wówczas, gdy potęga militarna po klęsce pod Stalingradem nie jest już tak oczywista.
Słabość tego oporu szczególnie w przypadku „Białej Róży” polegała na tym, że grupa w swoich dyskusjach nie wytworzyła programu. W treści publikowanych ulotek, ani w żadnych notatkach osobistych nie nakreślili programu działania po ewentualnym upadku władzy nazistów. To tak, jakby nie wierzyli w powodzenie swojego działania…
Wydaje się, że dzisiejszy naród niemiecki musi dojrzeć do kompleksowego opracowania historii niemieckiej opozycji lat III Rzeszy. Takie opracowanie wymaga zapewne znaczącego wysiłku badawczego. Ale również musi spotkać się z pozytywnym odzewem społecznym. Jest to niewątpliwie jedna z dróg wiodąca do przedstawienia i zrozumienia historii III Rzeszy.
Andrzej Kotecki
Peter Raina, „Biała Róża. Ktoś musi się złu przeciwstawić”, Dom Wydawniczy Myśl Polska, Warszawa 2022, ss. 157.
Książka jest do nabycia tu: https://myslpolska.info/sklep/
Google zbankrutowało w Rosji. Jest oficjalny komunikat.
Google zbankrutowało w Rosji. Jest oficjalny komunikat.
Stało się.
Mniej więcej w połowie maja donosiliśmy o tym, że Google miało złożyć wniosek o upadłość w Rosji. Ostatecznie stało się to 16 czerwca bieżącego roku, o czym poinformowała rosyjska agencja Interfax.
Doniesienia te potwierdzili przedstawiciele Google w oświadczeniu wydanym prasie w piątek, 17 czerwca.
Google zbankrutowało w Rosji
Lokalna spółka zależna Google w Rosji złożyła wniosek o upadłość, ponieważ środki przejęte przez Moskwę wobec amerykańskiej firmy uniemożliwiły prowadzenie działalności gospodarczej, poinformowała w piątek firma.
Niezbędne dokumenty złożono do Moskiewskiego Sądu Arbitrażowego 16 czerwca.
„Google Rosja złożyło wniosek o upadłość” – przekazał rzecznik Google w oświadczeniu, dodając, że „zajęcie przez władze rosyjskie konta bankowego Google Russia uniemożliwiło funkcjonowanie biura firmy w Rosji, w tym zatrudnianie i płacenie pracownikom z tego kraju oraz płacenie dostawcom i sprzedawcom oraz wypełnianie innych zobowiązań finansowych.”
[Ciekawe, dlaczego Rosjanie, ot tak sobie, zajęli konto bankowe Google Russia… – admin]
Jednocześnie Google potwierdziło nasze wcześniejsze doniesienia o tym, że utrzyma swoje darmowe usługi w Rosji. Mieszkańcy tego kraju nadal będą mogli korzystać z wyszukiwarki, YouTube, Gmaila, Map Google oraz sklepu z aplikacjami Google Play. Oczywiście będzie się to działo tak długo, na ile pozwoli rosyjski rząd.
Google to jedna z wielu zachodnich firm technologicznych, które wycofały się z Rosji lub ograniczyły tam swoją działalność. Stało się tak częściowo z powodu zachodnich sankcji, a częściowo z powodu presji ze strony rządu ukraińskiego.
[E tam, presji „rządu ukraińskiego”… on to może wywierać presję na deskę klozetową. – admin]
Źródło: Politico, Interfax
https://www.instalki.pl
Od obietnic do wojny
Od obietnic do wojny
Wojna rosyjsko-ukraińska nie rozpoczęła się 24 lutego tego roku, ale w kwietniu 1998 roku, kiedy Senat USA przyjął rezolucję w sprawie rozszerzenia NATO, którą prezydent Clinton okrzyknął wielkim zwycięstwem w polityce zagranicznej jako „ważny kamień milowy na drodze do niepodzielnej, demokratycznej i pokojowej Europy”.
Kilka lat wcześniej, na spotkaniu na Kremlu 9 lutego 1990 r., sekretarz stanu USA James Baker powiedział Gorbaczowowi: „Rozumiemy, że nie tylko dla ZSRR, ale także dla innych krajów europejskich ważne są gwarancje, iż – jeśli USA utrzymają swą obecność w Niemczech w ramach NATO – to jurysdykcja czy obecność wojskowa sojuszu ani o cal nie przesunie się w kierunku wschodnim. Uważamy, że konsultacje i obrady w ramach mechanizmu 2+4 muszą dać gwarancje, że zjednoczenie Niemiec nie pociągnie za sobą rozszerzenia na wschód militarnej organizacji NATO”..
Jednak Związek Radziecki wkrótce się rozpadł, najpierw Litwa ogłosiła niepodległość już w marcu 1990 r., A widząc to, niektórzy amerykańscy stratedzy już sformułowali stworzenie „jednobiegunowego” porządku światowego. Charles Krauthammer, jeden z najbardziej pracowitych i znanych komentatorów głównych amerykańskich i światowych gazet, wyjaśnił w „Foreign Affairs”, definiującym dzienniku amerykańskiej polityki zagranicznej, że jednobiegunowy porządek świata zdominowany przez Stany Zjednoczone nadchodzi od dziesięcioleci: „Żyjemy w nienormalnych czasach. W czasach takich jak te, naszą najlepszą nadzieją na bezpieczeństwo, podobnie jak w poprzednich trudnych czasach, jest siła i determinacja Ameryki, siła i determinacja, by przewodzić jednobiegunowemu światu, bez wstydu ustanawiając zasady porządku światowego i zmuszając go do przestrzegania”.
Następnie, w 1993 roku, NATO ustanowiło Program Partnerstwa dla Pokoju, który w praktyce jest znakiem rozpoznawczym członkostwa w NATO, a w 1994 roku wszystkie byłe kraje socjalistyczne i większość państw członkowskich rozwiązanego Związku Radzieckiego stały się „partnerami pokojowymi”.
W 1995 roku Zbigniew Brzeziński, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, opublikował opracowanie na temat rozszerzenia NATO w sprawach zagranicznych („Plan dla Europy: Jak rozszerzyć NATO”), a w 1997 roku opublikował książkę „Wielka szachownica”, której podtytuł odnosił się do istoty tego, co miał do powiedzenia: amerykański prymat i jego wymagania geostrategiczne. Według Brzezińskiego przyszłość świata będzie decydować w Eurazji, a nawet w jej środku, na terytorium południowych państw członkowskich byłego Związku Radzieckiego (w środku światowej wyspy), ponieważ pod względem liczby ludności i zasobów naturalnych to właśnie ten obszar ma znaczące perspektywy rozwoju.
Dlatego „najpilniejszym zadaniem dla Ameryki jest zapewnienie, że żadne państwo ani grupa państw nie jest w stanie wyprzeć Stanów Zjednoczonych z Eurazji, a nawet znacznie zmniejszyć ich rolę jako arbitra„. „W miarę jak Ameryka staje się coraz bardziej wielokulturowym społeczeństwem, coraz trudniej będzie osiągnąć konsensus w kwestiach polityki zagranicznej, z wyjątkiem naprawdę ogromnego i powszechnie postrzeganego bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego”. Innymi słowy, aby utrzymać globalną potęgę, jednobiegunowy porządek świata, Ameryka musi coraz częściej szukać zewnętrznych wrogów, tych, którzy usprawiedliwiają działania amerykańskiej polityki zagranicznej w oczach ogółu społeczeństwa.
Obecna wojna rosyjsko-ukraińska jest bezpośrednio związana z czwartym rozdziałem książki traktującej o Rosji, odnoszącym się do geopolitycznej próżni powstałej po rozpadzie Związku Radzieckiego. W tym rozdziale Brzeziński wyjaśnia, że utrata Ukrainy jest geopolityczną katastrofą dla Rosji, ponieważ drastycznie ogranicza rosyjskie zdolności geostrategiczne.
Rosja, razem tylko z Ukrainą i Białorusią, jest wielkim mocarstwem, a bez Ukrainy nie jest już równorzędnym partnerem. Według Brzezińskiego Rosja może wybierać między całkowitą izolacją lub zewnętrznym partnerstwem z rozszerzającym się NATO, które obejmuje Ukrainę i Gruzję, powiązaniami ze Stanami Zjednoczonymi i poszerzającą się Unią Europejską.
Stany Zjednoczone zrobiły wtedy wszystko, co w ich mocy, aby doprowadzić byłe kraje socjalistyczne i byłe państwa członkowskie Związku Radzieckiego, zwłaszcza Ukrainę i kraje Azji Środkowej, do uległości geopolitycznej. Służyło temu m.in. finansowanie Partnerstwa dla Pokoju NATO i różnych organizacji pozarządowych oraz „kolorowych rewolucji”. Na przykład, według sekretarz stanu USA Victorii Nuland, 5 miliardów dolarów zainwestowano na Ukrainie, aby wesprzeć „ruchy demokratyczne”.
W 2008 roku na spotkaniu NATO w Bukareszcie przyjęto rezolucję, pomimo sprzeciwu sześciu państw założycielskich Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, która pozwoliła Ukrainie i Gruzji przystąpić do NATO. Następnie w 2014 roku doszło do obalenia prezydenta Janukowycza, który chciał utrzymać dobre stosunki z Rosjanami. Rosja stanęła przed perspektywą, że jej baza Floty Czarnomorskiej wkrótce wpadnie w ręce NATO, i wtedy podjęto decyzję o aneksji Krymu.
Terytoria zamieszkane przez Rosjan i rosyjskojęzycznych Ukraińców sprzeciwiających się gwałtownej ukrainizacji domagały się autonomii, której nie otrzymali, a następnie rozpoczęła się ich secesja, potem walka zbrojna, która po upadku porozumienia mińskiego o pojednaniu doprowadziła ostatecznie do rosyjskiej interwencji w lutym tego roku.
Tak więc obecna wojna nie rozpoczęła się od ataku Rosji na niepodległą i demokratyczną Ukrainę, ale wojna jest końcem długiego procesu, w którym Rosja coraz bardziej wycofuje się przed rozszerzającym się NATO. Jeszcze w styczniu 2022 roku udało się uniknąć wojny, ale podczas rozmów amerykańsko-rosyjskich w Genewie zastępca sekretarza stanu USA Wendy Sherman zdecydowanie odrzuciła prośbę Rosji, aby Ukraina nie była członkiem NATO. Rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow powiedział, że Rosja nie ma gdzie się wycofać.
Od czasu aneksji Krymu w 2014 roku państwa NATO nałożyły sankcje na Rosję, ale w międzyczasie opracowano również znacznie bardziej kompleksową strategię, która została opracowana w 2019 roku przez RAND Corporation, instytut badawczy utworzony na zlecenie Departamentu Obrony USA w celu zaspokojenia potrzeb sił zbrojnych.
Istotą 354-stronicowego opracowania jest postulat wyeliminowania Rosji z konkurencji na obszarach, na których Zachód ma wielką przewagę. Obejmują one środki polityki gospodarczej, takie jak utrudnianie eksportu ropy naftowej, utrudnianie eksportu gazu ziemnego i budowy rurociągów, a także inne podobne sankcje i drenaż mózgów. Już tutaj pojawia się całkowita eliminacja importu rosyjskiego gazu, którego wykonalność szacuje się na około dziesięć do piętnastu lat.
Proponowane działania geopolityczne obejmują dostarczenie broni na Ukrainę, ułatwienie zmiany reżimu na Białorusi, wykorzystanie napięć na Kaukazie Południowym, zmniejszenie rosyjskich wpływów w Azji Centralnej i w Mołdawii. Te propozycje „wykrwawienia” Rosji i zmniejszenia jej strefy wpływów poprzedzały zatem atak na Ukrainę. Można się czasem zastanawiać, jakie echo miałyby tego typu propozycje w dojrzałych demokracjach zachodnich, gdyby pojawiły się, powiedzmy, w rosyjskich lub chińskich instytutach badawczych.
Wojnie towarzyszyło więc wiele kroków, które mogą wydawać się nieistotne jeden po drugim, jakbyśmy wlewali wodę do szklanki, aż szklanka nie mogła już się dalej wypełniać. Dziś nikt nie może powiedzieć, jak długo potrwa wojna i jaki będzie efekt końcowy, ale być może pewne jest, że Rosja nie wycofa się z terytoriów okupowanych, więc Ukraina na pewno będzie przegrana. Ale być może jeszcze większym przegranym będzie Europa, która straci nie tylko tanie surowce, ale także ogromny rynek eksportowy, a bardziej niż wcześniej będzie na łasce sił, które determinują amerykańską, a dokładniej amerykańską politykę. I chyba bardziej chodziło o to, a nie o członkostwo Ukrainy w NATO.
Karol Lóránt
Autor jest ekonomistą, doradcą Forum Narodowego
Za: Magyar Hirlap
https://myslpolska.info
Fico potępia decyzję Bidena
Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...
-
Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawan...
-
Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogo...
-
… pokrzyżował plany Żydom z Chabad Lubawicz – czyli: mene, tekel, upharsin Junta planowała zasiedlenie Ukrainy Żydami z USA. 9 marca 2014 ro...