Wojna na Ukrainie przeciągnęła się wystarczająco długo, aby ujawnić pewne wyraźne tendencje. Po pierwsze, dwie podstawowe rzeczywistości:
1) Putin został potępiony za rozpoczęcie tej wojny – jak praktycznie każdy przywódca, który rozpoczyna jakąkolwiek wojnę. Putina można nazwać zbrodniarzem wojennym – w dobrym towarzystwie George’a W. Busha, który zabił znacznie więcej ludzi niż Putin.
2) Ale drugie potępienie należy się USA (NATO) za celowe prowokowanie wojny z Rosją poprzez nieprzejednane poszerzanie na wschód wrogiej jej organizacji wojskowej, pomimo wielokrotnych ostrzeżeń Moskwy o przekraczaniu czerwonych linii. Ta wojna nie musiała wybuchnąć, gdyby neutralność Ukrainy, á la Finlandia i Austria, została zaakceptowana. Zamiast tego Waszyngton dążył do wyraźnej porażki Rosji.
Gdy wojna dobiegnie końca, jak się sprawy potoczą? Wbrew triumfalistycznym deklaracjom Waszyngtonu, Rosja wygrywa wojnę, a Ukraina ją przegrywa. Amerykańskie sankcje wobec Rosji okazały się o wiele bardziej niszczycielskie dla Europy niż dla Rosji. Globalna gospodarka zwolniła, a wiele krajów rozwijających się stoi w obliczu poważnych niedoborów żywności i ryzyka szerokiego głodu.
„Jedność NATO” jest fikcją, widać już gołym okiem głębokie pęknięcia. Europa Zachodnia będzie coraz bardziej żałować dnia, w którym ślepo podążyła za amerykańskim podszeptem do wojny z Rosją. Rzeczywiście, nie jest to wojna ukraińsko-rosyjska, ale wojna amerykańsko-rosyjska toczona do ostatniego Ukraińca.
Wbrew optymistycznym deklaracjom, NATO może w rzeczywistości wyjść z tego kryzysu osłabione. Zachodni Europejczycy będą długo i ciężko rozmyślać na temat wielkich kosztów jakie przynoszą nie kończące się konflikty, z Rosją i innymi „konkurentami” Ameryki.
Europa prędzej czy później powróci do zakupów tanich rosyjskich nośników energii. Rosja leży na wyciągnięcie ręki, a naturalne stosunki gospodarcze z Rosją uzyskają poparcie większości, bo taka jest logika tej sytuacji.
Europa już postrzega USA jako upadającą potęgę z nieobliczalną i obłudną „wizją” polityki zagranicznej opartą na desperackiej potrzebie zachowania „amerykańskiego przywództwa” na świecie. Gotowość Ameryki do pójścia na wojnę by osiągnąć ten cel jest coraz bardziej niebezpieczna dla innych.
Waszyngton dał również jasno do zrozumienia, że Europa musi podpisać się pod „ideologiczną” walką przeciwko Chinom, a także zaakceptować ideę walki „demokracji przeciwko autorytaryzmowi”. Jednak jeśli już, to jest to klasyczna walka o władzę na całym świecie. A Europa może sobie jeszcze mniej pozwolić na pomyłkę w konfrontacji z Chinami – „zagrożenie” to jest przede wszystkim problemem Waszyngton, ale nie przekonuje wielu państw europejskich i reszty świata.
Chińska inicjatywa Pasa i Szlaku jest prawdopodobnie najbardziej ambitnym projektem gospodarczym i geopolitycznym w historii świata. Już teraz łączy Chiny z Europą koleją i drogą morską. Odejście od tego Projektu będzie Europę drogo kosztować.
Zauważmy, że Pas i Szlak biegnie przez Rosję. Niemożliwe jest, aby Europa zamknęła swoje drzwi przed Rosją, chcąc zachować dostęp do tego euroazjatyckiego mega projektu. Tak więc Europa, która postrzega USA jako mocarstwo upadku, nie ma motywacji, aby dołączyć do walki przeciwko Chinom.
Europa będzie przechodzić coraz większy kryzys tożsamości przy określaniu swojej przyszłej globalnej roli. Zachodni Europejczycy będą zmęczeni 75-letnią amerykańską dominacją w europejskiej polityce zagranicznej i ciągłą uległością wobec NATO.
Europa pozostaje niewytłumaczalnie nieśmiała w zapewnianiu sobie jakiegokolwiek niezależnego głosu. Jak długo będzie to obowiązywać?
Widzimy teraz, jak sankcje USA przeciwko Rosji, w tym konfiskata rosyjskich funduszy w zachodnich bankach, powodują, że większość świata ponownie rozważa sens opierania się wyłącznie na dolarze amerykańskim. Dywersyfikacja międzynarodowych instrumentów ekonomicznych jest już w planach i będzie zmierzać do osłabienia niegdyś dominującej pozycji gospodarczej Ameryki.
Jedną z najbardziej niepokojących cech tej amerykańsko-rosyjskiej konfrontacji na Ukrainie jest całkowita korupcja niezależnych mediów. Rzeczywiście, Waszyngton wygrał wojnę informacyjną i propagandową, organizując wszystkie zachodnie media, aby grały jedną melodię jeśli chodzi o przedstawianie wojny na Ukrainie. Zachód nigdy wcześniej nie był świadkiem tak powszechnego narzucenia jednego widzenia świata przez ideologicznie napędzaną perspektywę geopolityczną jednego kraju.
Oczywiście rosyjskiej prasie też nie można ufać. W środku zjadliwej antyrosyjskiej propagandy, jakiej nigdy nie widziałem podczas mojej pracy w czasie zimnej wojny, poważni analitycy muszą dokonywać wielkiego wysiłku, aby obiektywne przedstawić to, co faktycznie dzieje się na Ukrainie.
Oby ta amerykańska dominacja medialna, która tłumi wszelkie głosy krytyczne, była tylko epizodem spowodowanym wydarzeniami na Ukrainie. Europejskie elity być może powoli dochodzą już do przekonania, że zostały wmanewrowane w sytuację całkowitej jednomyślności. Pęknięcia już zaczynają pojawiać się na fasadzie „jedności UE i NATO”.
Ale bardziej niebezpieczną implikacją jest to, że gdy wkraczamy w przyszłe globalne kryzysy, prawdziwa niezależna wolna prasa w dużej mierze znika, wpadając w ręce zdominowanych przez korporacje mediów bliskich kręgom politycznym, a teraz wzmocniona przez elektroniczne media społecznościowe narzucające jedną tylko narrację do własnych celów. W miarę jak wkraczamy w przewidywane większe i bardziej niebezpieczne kryzysy niestabilności, takie jak globalne ocieplenie, napływ uchodźców, klęski żywiołowe i prawdopodobne nowe pandemie – rygorystyczna państwowa i korporacyjna dominacja zachodnich mediów staje się bardzo niebezpieczna dla przyszłości demokracji. Już dziś nie słychać alternatywnych głosów w sprawie Ukrainy.
I na koniec, Rosja najprawdopodobniej zdecydowanie przechyliła się w kierunku Eurazji. Rosjanie od wieków starali się o akceptację w Europie, ale konsekwentnie trzymano ich na dystans. Zachód nie chciał dyskutować z Rosją o nowej architekturze strategicznej i bezpieczeństwa. Ukraina po prostu zintensyfikowała ten trend.
Rosyjskie elity nie mają już alternatywy, są przekonani, że ich przyszłość gospodarcza leży w rejonie Pacyfiku. Władywostok leży zaledwie jedną lub dwie godziny lotu od Pekinu, Tokio i Seulu. Chiny i Rosja są zdecydowane coraz ściślej ze sobą współpracować, by powstrzymać dążenie do jednostronnej amerykańskiej interwencji wojskowej i gospodarczej na całym świecie.
Wiara w to, że Ameryce uda się rozbić blok chińsko-rosyjski jest fantazją. Rosja ma naukowy potencjał, nośniki energii, rzadkie minerały i metale, a globalne ocieplenie zwiększy potencjał rolniczy Syberii. Chiny mają kapitał, rynki i siłę roboczą, aby przyczynić się do tego, co staje się naturalnym partnerstwem w całej Eurazji.
Niestety dla Waszyngtonu, prawie każde z jego oczekiwań dotyczących tej wojny okazuje się błędne. Zachód może spojrzeć wstecz i dojść do wniosku o szkodliwości podążaniu za Waszyngtonem w coraz bardziej niebezpiecznych i szkodliwych zmaganiach z Eurazją. A reszta świata – Ameryka Łacińska, Indie, Bliski Wschód i Afryka – nie widzi swojego interesu by mieszać się do tej zasadniczo amerykańskiej wojny przeciwko Rosji.
Graham E. Fuller
Autor jest byłym wiceprzewodniczącym Narodowej Rady Wywiadu w CIA.
Za: grahamefuller.com
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz