piątek, 15 lipca 2022

SZEŚĆ KŁAMSTW O WOŁYNIU

SZEŚĆ KŁAMSTW O WOŁYNIU 

Moi drodzy, jestem pod wielkim wrażeniem Waszego zaangażowania. Wpis o rzezi Wołynia - przypomnę, pierwszy z - najprawdopodobniej - pięciu wpisów poświęconych temu ludobójstwu - zdobył szturmem zasięgi. 

Na ten moment ma ‼️250 000‼️ odbiorców! 

To Wasza ogromna zasługa. Jeśli ktoś go jednak jakimś cudem nie widział, to link w komentarzu. [A]

* * * 

Tymczasem garść przemyśleń. 

Kiedy w minionych latach publikowałem swój wpis o Wołyniu, wydawało mi się, że jest to temat oczywisty dla każdego myślącego człowieka. Że nie ma żadnej, najmniejszej wątpliwości na temat odpowiedzialności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów  i Ukraińskiej Powstańczej Armii za to bestialstwo. Że zaprzeczanie temu jest objawem historycznego płaskoziemstwa. Rok temu uważałem, że nie ma nikogo, kto oburzy się na określenie ''bandyci spod czerwono-czarnej szmaty''. 

I się pomyliłem. 

W tym roku znalazło się parę osób które wybielają na wszelkie sposoby odpowiedzialność OUN-UPA za Wołyń. Na szczęście było tych osobników bardzo niewielu i dość szybko ich wszyscy wyjaśniali w komentarzach i dyskusjach. Pisali najczęściej coś w stylu: ''no tak, była rzeź, UPA mordowała, ALE...''

Najczęściej są to ludzie, którzy nigdy nie kiwnęli palcem, by w jakikolwiek sposób upamiętniać ludobójstwo na Wołyniu. Jeszcze niedawno nie wiedzieli nawet, kiedy i gdzie dokładnie to ludobójstwo w ogóle miało miejsce. Spora część z nich jeszcze niedawno broniła pomników Armii Czerwonej - wiem, bo niektórych kojarzę z mojej strony. Co jest jeszcze zabawniejsze, ci sami ludzie bez mrugnięcia okiem pojedyncze zbrodnie Żołnierzy Wyklętych nazywają ''ludobójstwem''. Ot, tacy fajnopolacy zmieniający barwy, jak wiatr zawieje. 

W tym roku zauważyłem kilka najbardziej powszechnych kłamstw historyczno-politycznych na temat Wołynia i pokrótce je obalę. 

1) ''Wołyń był konsekwencją polityki I Rzeczpospolitej, gdzie Polacy ciemiężyli Ukraińców''

I RP nie była przede wszystkim państwem narodowym, tylko szlacheckim, opartym o etos szlachty i jej przywileje. Już z samego tego powodu ''argument'' ten jest bzdurą. Trudno zresztą mówić o ''ukraińskim narodzie'' w XVII wieku, bo idee nacjonalizmu ukraińskiego powstały ponad dwieście lat później. 

Co więcej, tereny ukrainne, o których ''ciemiężeniu'' mowa znajdowały się daleko na wschód - w rejonie Podola, Naddnieprza i Zaporoża, gdzie największe majątki posiadała magnateria ruska: Zbarascy, Zasławscy, Ostrogoscy i wreszcie - Wiśniowieccy. Wywodzili się oni z książąt ruskich. Czyli ''swoi gnębili swoich''.

Przypomnę też, że od 1569 do 1795 roku doszło do przynajmniej dwóch dużych rzezi Polaków na Ukrainie - pod Batohem (1652) i w Humaniu (1768). W ogóle zwolennicy tego ''argumentu'' dziwnym trafem pomijają istnienie ''Wołynia 0.5'', czyli XVIII-wiecznej koliszczyzny, podczas której hajdamackie chłopstwo mordowało masowo Polaków, Żydów i duchowieństwo. Zamordowano wtedy co najmniej 100 000 osób.

O ile ukraińscy pisarze, jak Szewczenko, Franko, Kotlarewski, czy Hruszewski odwoływali się do etosu Kozaków, o tyle Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO), a potem jej następczyni, czyli Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), oparły się na tradycji Strzelców Siczowych i skrajnym nacjonalizmie ukraińskim Dmytro Doncowa i Mychajło Kołodzyńskiego o utworzeniu ''czystego jak szklanka'' państwa ukraińskiego od Wołgi po Wisłę. 

Tu należy dodać, że tereny, gdzie Polacy ''ciemiężyli'' Ukraińców znajdowały się poza granicami II RP i setki kilometrów od Wołynia. OUN jednak nigdy nie zdobyła tam większej popularności, a jej członków uważano raczej za nawiedzonych fanatyków. Okręg Wojskowy UPA ''Wschód'' (za granicami II RP) nigdy nie powstał, zaś Okręg Wojskowy UPA ''Południe'' na Podolu rozleciał się już latem 1944 roku po pół roku istnienia. Większość sił UPA znajdowała się na terenach polskich Kresów i nie odwoływała się do Chmielnicczyzny. 

Do tradycji Bohdana Chmielnickiego za to najczęściej i najchętniej sięgali... Sowieci w swojej propagandzie. Chmielnicki miał zresztą status bohatera Ukraińskiej SRR.

W skrócie - od XVI wieku Ukraińcy mieli dość okazji by się pomścić na Polakach, a przeciętny banderowiec w 1943 roku bynajmniej nie zabijał nożem dzieci z powodu ciemiężenia jego pradziada przez wąsatego polskiego szlachciurę dwieście lat wcześniej. 

2) ''II RP terroryzowała Ukraińców''

Kilka dni temu opisywałem to, jak wyglądała sprawa z Ukraińcami w XX-leciu międzywojennym w Polsce. Link w komentarzu. 

Pierwotnie Ukraińcy mieli otrzymać bardzo szerokie prawa: ukraińskie szkoły, gazety, urzędy, a nawet uniwersytet. 

Tylko co z tego, skoro Ukraińska Organizacja Wojskowa od 1921 roku prowadziła terror przeciwko Polakom, w latach 1922-23 nieomal doprowadzając do wojny domowej? UWO zastraszała, biła i mordowała tych, którzy usiłowali normalnie żyć: kandydatów z mniejszości ukraińskiej do Sejmu i Senatu, ukraińskich studentów i uczniów, chodzących do dwujęzycznych szkół, redaktorów gazet i nauczycieli. Ukraińscy terroryści mordowali wszystkich, którzy mogli doprowadzić do porozumienia polsko-ukraińskiego. Pierwszą ich ofiarą był ukraiński poeta, nauczyciel, Sydor Twerdochlib, działający na rzecz porozumienia z Polską. Zamordowano go w 1922 roku. W latach 1922-23 UWO dokonała aż 302 ataków terrorystycznych, napadając i podpalając głównie polskie dwory i gospodarstwa (w sumie 158), a nie obiekty państwowe. 

Polityka Piłsudskiego względem Ukrainy była bardzo, bardzo łagodna (niech świadczy o tym fakt, że Marszałek osobiście zabiegał o złagodzenie kary dla zamachowca, który usiłował go zabić) i dopiero po 10 latach terroryzmu ukraińskiego Polacy przedsięwzięli bardziej zdecydowane działania. 

Wskutek terroru ukraińskiego faktycznie Polska podjęła akcje represyjne. Ograniczono liczbę ukraińskich szkół, zamieniając je na dwujęzyczne (gdzie i Polacy, i Ukraińcy uczyli się języka swoich sąsiadów), nie otwarto ostatecznie ukraińskiego uniwersytetu (chociaż na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie Ukraińcy mogli kształcić się w swoim języku), a na Kresach osiedlano osadników wojskowych (chociaż i tak 60 % ziemi przypadło Ukraińcom). Osadnictwo wojskowe było konieczne z powodu terrorystycznych akcji UWO-UPA w latach 20. i 30., gdy terroryści napadali i podpalali polskie gospodarstwa na terenach, gdzie osadnicy musieli bronić sie sami.

(Tak, tak, nie było policji, że można było zadzwonić z komórki i przyjadą za 5 minut)

Wspomnę też tutaj, że UWO-OUN była wspierana praktycznie od początku swojej działalności przez Czechów, Litwinów, czasem Sowietów, a przede wszystkim - Niemców. Terrorystów szkoliła i finansowała niemiecka Abwehra od 1921 do 1934 roku, a potem znowu od 1938 roku. 

Po tzw. ''drugim wystąpieniu UWO'' w 1930 roku, gdzie terroryści ukraińscy napadli na 191 obiektów (z czego tylko 19 państwowych, reszta to prywatne mienie chłopów, także ukraińskich), Polacy podjęli akcję represyjną przeciwko terrorystom. 

Mówiąc w skrócie, po 10 latach nieustannego terroru Polacy wreszcie podjęli akcję antyterrorystyczną. Wskutek tej niesamowicie strasznej akcji zginęła MOŻE JEDNA osoba. Aresztowano 1739 osób, z czego skazano tylko 211 osób na niewielkie wyroki. Owszem, Polacy przeprowadzali rewizje i nakładali kontrybucje na wsie, gdzie znaleźli broń - tylko zaraz potem kary te zniesiono. 

Nawet po tej akcji OUN prowadziła ataki na Polaków, próbujących wypracować porozumienie z Ukraińcami. W 1931 roku zamordowała posła Tadeusza Hołówkę, w 1934 - ministra Bronisława Pierackiego i dyrektora ukraińskiego gimnazjum, przeciwnika terrorystów, Iwana Babija. 

Tu trzeba wspomnieć o wojewodzie wołyńskim w latach 1930-38, Henryku Józewskim, który prowadził bardzo proukraińską politykę na Wołyniu. Dzięki jego staraniom powstało tam ok. 3 tys. ukraińskich szkół, zelektryfikowano wszystkie większe miasta, poprawiono komunikację. Józewski osobiście dbał, by dotowano ukraińskie teatry, koła wiejskie i biblioteki. Nawet kazał wieszać portrety Petlury. Ukraińcy mogli go nazywać tylko swoim dobrodziejem. Zrezygnował dopiero na rok przed wojną. 

Na tym samym Wołyniu, gdzie parę lat później banderowskie zbiry wypruwały brzuchy ciężarnym kobietom, a mężczyzn rozrywały końmi. 

Co w zamian za jego starania zaplanował dla niego Bandera i spółka z OUN?

Usiłowali go zamordować. Nie udało im się tylko dlatego, że Piłsudski tych bandziorów wsadził do więzienia.

Jeśli ktoś tu kogoś terroryzował - to tylko UWO/OUN. 

3) ''Tak się kończy nacjonalizm''

Owszem, za ludobójstwo wołyńskie odpowiadają nacjonaliści ukraińscy, ale to tylko półprawda. Za rzeź Wołynia i Małopolski Wschodniej 1943-45 odpowiada radykalne skrzydło OUN, czyli banderowcy. Jednakże OUN-M, czyli zwolennicy Andrija Melnyka, mniej radykalnego, a bardziej proniemieckiego nacjonalistycznego działacza ukraińskiego - od samego początku występowali przeciwko rzezi, o czym pisałem we wpisie wołyńskim. Z tego powodu banderowcy rozbrajali partyzantów OUN-M, a niektórych rozstrzeliwali. Warto tu dodać, że Bandera i jego poplecznicy mordowali melnykowców jeszcze długo po II WŚ. 

Tak samo przeciwko Banderze opowiadał się także Taras Bulba-Boroweć, pierwszy konspiracyjny dowódca ukraiński i twórca tzw. Siczy Poleskiej UPA w 1941 roku. Boroweć nie tylko nie współpracował z OUN, ale był także przeciwny mordom na Żydach, za wrogów nr 1 uważał Sowietów.  Mordowanie polskich cywilów ten wielki patriota, niewątpliwie nacjonalista - uważał za ''plamę na ukraińskim honorze''. W sierpniu 1943 roku pisał do Bandery: ''Naród polski tak czy inaczej istnieje, i jak długo będzie on w tej samej niewoli, co i my, tak długo w następstwie okoliczności będzie on nie naszym wrogiem, a sojusznikiem.'' Tak samo jak melnykowców, tak i oddziały Bulby banderowcy rozbrajali i mordowali ich członków. Wśród zamordowanych była sama żona Borowecia. 

Głównym powodem rzezi Wołynia była chęć grabieży i nienawiść, zasłonięta tylko hasełkami o ''samostijnej Ukrajinie''. 

4) ''Bandera nie miał nic wspólnego z Wołyniem, bo był więźniem i NIE WIEDZIAŁ o Wołyniu''

''Argument'' trącający ''trochę'' Holocaustem i akwarelistą, prawda? 🙂 

Znowu półprawda. Owszem, Bandera był więźniem KL Sachsenhausen od 1941 roku, gdy Niemcy rozpędzili rząd Jarosława Stećki we Lwowie (o czym pisałem, link w komentarzu). Nie zmienia to faktu, że zanim Niemcy ich aresztowali, to podległe im oddziały (milicja ukraińska, grupy marszowe OUN, bataliony ''Nachtigall'' i ''Roland'') były odpowiedzialne za liczne zbrodnie na Polakach i Żydach w ciągu zaledwie dwóch tygodni latem 1941 roku (na czele z pogromem lwowskim). 

Program „Walka i działalność OUN w czasie wojny” z maja 1941 roku, podpisany przez m.in. Banderę: 

„Mniejszości narodowe dzielą się na: 

a) przyjazne nam, to znaczy członkowie wszystkich ujarzmionych narodów; 
b) wrogie nam, Moskale, Polacy, Żydzi; 

a) mające jednakowe prawa z Ukraińcami, oni mogą wrócić do swojej ojczyzny. 
b) niszczone w walce, oprócz tych którzy przestrzegają porządku: przesiedlenie na ich ziemie, niszczyć przede wszystkim inteligencję, której nie wolno dopuszczać do jakichkolwiek państwowych instytucji, w ogóle należy uczynić niemożliwym pojawienie się inteligencji, to jest uniemożliwić dostęp do szkół, itd.”

Siedząc w niemieckim obozie Bandera popierał niemieckie ludobójstwo na Żydach. Za rzeź Polaków odpowiadali najbliżsi współpracownicy Bandery: Roman Szuchewycz i Mykoła Łebed. W czasie pobytu w obozie Bandera utrzymywał kontakt z OUN-B i UPA za pośrednictwem kurierów. Nigdy nie potępił tego ludobójstwa - ani w 1943, ani nigdy później, chociaż z pewnością o nim wiedział. Jak pisał o nim wybitny biograf, Grzegorz Rossoliński-Liebe:

„Mordowanie Polaków najpierw na Wołyniu, a później w Galicji Wschodniej przez nacjonalistów służących w UPA w żadnym stopniu nie zaprzeczało temu, jak Bandera wyobrażał sobie wolną Ukrainę.”

Terror był codziennym narzędziem Bandery w walce o władzę. Już po wojnie Bandera popierał mordowanie Ukraińców nieprzychylnych UPA, a nawet użycie bomby atomowej na Ukrainie w przewidywanej III wojnie światowej.

5) ''A Polacy mieli Jedwabne''

Naprawdę ktoś serio porównuje oddolny, inspirowany przez Niemców pogrom trzystu osób, powodowany kolaboracją pod okupacją sowiecką 1939-41, będący czynem kryminalnym - z odgórnie zaplanowaną przez oficjalnych reprezentantów (a III konferencja OUN-B to były najwyższe władze konspiracyjnej Ukrainy) czystką etniczną na ponad 100 tysiącach ludzi, przeprowadzoną jeszcze najokrutniejszymi metodami?

ZWZ nigdy nie zachęcał do pogromów i potępiał zbrodnie na Żydach. 

UPA była oficjalnym wykonawcą decyzji OUN-B o mordowaniu Polaków. Na marginesie, to Wołyń i Żydzi mają ze sobą tyle wspólnego, że w szeregach UPA było mnóstwo ''herojów'', którzy wcześniej wymordowali dziesiątki tysięcy Żydów w szeregach Ukraińskiej Policji Pomocniczej i Schutzmannschaft. A tych, których nie zabili, później zamordowała UPA.

(Niesamowite jest to, że ludzie, którzy zazwyczaj tępią antysemityzm nagle bronią nazistów, odpowiedzialnych za setki tysięcy ofiar…)

A skoro mowa o ZWZ i Kresach, to tak na marginesie zacytuję tylko raport Komendanta Głównego ZWZ, generała Stefana Roweckiego ''Grota'' a propos Podlasia w 1939 roku:

„Ujawniło się, że ogół ży-wski we wszystkich miejscowościach, a już szczególnie na Wołyniu, Polesiu i Podlasiu, zanim jeszcze ustąpiły polskie oddziały, wywiesił flagi czerwone i ustawił bramy triumfalne na powitanie wojsk bolszewickich, że zorganizował samorzutnie rewkomy i czerwoną milicję, że po wkroczeniu bolszewików rzucił się z całą furią na urzędy polskie, urządzał masowe samosądy nad funkcjonariuszami państwa polskiego, działaczami polskimi, masowo wyłapując ich jako antysemitów i oddając na łup przybranych w czerwone kokardy mętów społecznych".

6) ''Wyklęci też mordowali'' 

Znowu to samo. Oczywiście, pojawia się tutaj tradycyjnie kapitan Romuald Rajs ''Bury'', którego historię już opisywałem (link w komentarzu). Każdy, kto cokolwiek przeczytał w temacie, wie, że pacyfikacja czterech wsi białoruskich zimą 1946 roku była odwetem za współpracę z komunistami. Nikt nie został zamordowany z powodu pochodzenia etnicznego, czy wyznawanej wiary. Żadne z zabitych dzieci nie zginęło tam zamordowane celowo. Nie było też mordowania obuchami siekier i innych bzdur. Pacyfikację wsi przeprowadzono z powodu współpracy z komunistami, a w dwóch (z czterech wsi) polscy partyzanci zostali najpierw ostrzelani przez mieszkańców - członków komunistycznych milicji. 

Poza tym, nie wiem jak można tak na trzeźwo i mając normalną inteligencję porównywać śmierć 79 osób (w dużej mierze przypadkową) z zaplanowanym odgórnie i przeprowadzanym skrupulatnie ludobójstwem wszystkich ludzi, powodowanym wyłącznie ksenofobią i nienawiścią, o charakterze nieomal sakralnym. Ludobójstwem przeprowadzonym wyjątkowo bestialsko, bez żadnej litości, za to z ogromem okrucieństwa. 

To samo tyczy się polskich akcji odwetowych, które na Wołyniu - gdzie zamordowano 60-80 tysięcy Polaków - pochłonęły 2-3 tysiące ofiar. Ofiar zabitych przez oszalałych ze strachu, osamotnionych Polaków, którzy w czarnej rozpaczy próbowali w jakikolwiek sposób powstrzymać banderowskie zwyrodnienie. 

(Nie, oni też nie mogli zadzwonić sobie z komórki po policję, prawnika i psychologa, a potem iść na organiczne śniadanie z jarmużem)

* * * 

Jestem ciekaw, ile z tych osób wybielałoby w ten sposób Holocaust.

Pewnie zero, bo to zupełnie inna sytuacja, to się nie wpisuje w żadna rubryka, a w ogóle to kwestia biologiczna. 

Ponadto: 

''Ukraina ma teraz ważniejsze sprawy'' - i dlatego parę dni temu zajęła się legalizacją małżeństw tej samej płci. Ważniejsze sprawy…!

''Powrócimy do tego w lepszych czasach'' - 

Ten tekst doskonale pasuje do generała Sikorskiego i rozmowy o granicach wschodnich ze Stalinem w 1941 roku - wrócimy do tego po wojnie.

Tzw. ''lepsze czasy'' już były - przez ostatnich 30 lat. 

W 2004 roku, gdy Wiktor Juszczenko, bardzo mocno popierany przez Polaków, został prezydentem Ukrainy, to na samym początku kadencji wyciągnął banderowskie szkielety z szafy, a Banderze nadał tytuł ''Bohatera Ukrainy'', odebrany w 2011 roku przez prezydenta Janukowycza. 

Na zakończenie miałem zagrzmieć, jak to powinno się potępiać UPA, banderowców i w ogóle krzyczeć o rzezi wołyńskiej. Ale nie. 

Zanim zacząłem pisać ten tekst, napisała do mnie pani Ukrainka o moim tekście o Wołyniu:

„Kiedy byłam dzieckiem, nie mówiono nam tego w szkole. Nigdy nie wiedziałam, kim był ten Bandera. To jest okropne. Nie ma odkupienia za te działania.”

Zatkało mnie. Dla mnie - te cztery krótkie zdania znaczą bardzo wiele.

Wypada zacytować tylko słowa ocalałej z rzezi pani Zofii Szwal:

„Jeśli dzisiaj Ukrainiec prosi mnie o przebaczenie i mówi, że sam też mi wybacza, to ja się zastanawiam: »Ale co? Co ty mi przebaczasz?« Ja mu mam przebaczyć, że wymordowano mi szesnaście osób z najbliższej rodziny, a on mi ma przebaczyć to, że przeżyłam? 

Kiedy jeździłam na Wołyń mówiłam Ukraińcom, że gdyby ktoś przyszedł i powiedział: »zamordowałem«, i zapłakał, to ja zapłakałabym razem z nim, zapłakałabym, że ciąży na nim taka straszna zbrodnia. I to jest właśnie droga do pojednania.”

Słowa tej nieznanej mi pani z Ukrainy - to właśnie droga do pojednania. 

I do tej pani czuję wielokrotnie większy szacunek, niż do fajnopolaków, wyśmiewających upamiętnianie Wołynia. Usiłujących przerzucić odpowiedzialność za bestialską rzeź na Wołyniu na ofiary i zakazać przypominania o tym ludobójstwie w jego rocznicę. Którzy mówią innym kogo i jak mogą upamiętniać. 

Wstydźcie się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...