Miody "oszukane"
Człowiek bardzo lubi „ulepszać" naturę. A że mu się to udaje, szczególnie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, więc próbował też „ulepszać pszczeli miód". To znaczy, oduczał pszczoły od samodzielnego latania i zbierania darów natury (przy równoczesnym zapylaniu kwiatów), a w zamian podawał im półprodukty, przede wszystkim słodkie soki z przeróżnych owoców.
Pszczółki nie są wcale tak pracowite, jak nam się wydaje, i wolą czerpać z podstawionego im „pod nos" jadła, niż oblatywać dalekie rejony. I w ten sposób powstawały miody owocowe, warzywne, korzenne, ziołowe i inne, przez jakiś czas w ostatnich latach bardzo reklamowane. Nadano im nazwę „syropy pszczele sokowe". Ich „wynalazcą", producentem i propagatorem jest u nas pan Władysław Grabowski — pszczelarz i cukiernik. Swoje pszczoły karmi on sokami z jagód, warzyw, bylin, chwastów, młodych pędów drzew i najrozmaitszych ziół. Uważa, że w ten sposób utrwalają one w miodzie cenne właściwości lecznicze tych roślin. .Tako entuzjasta pszczelich syropów — propaguje mnóstwo informacji o tych produktach, które bulwersują laików, a doprowadzają wprost do rozpaczy niektórych pszczelarzy.
Aż wreszcie naukowcy wypowiedzieli się na ten temat. Dr Jan Curyło z Puław ogłosił w „Pszczelniczych Zeszytach Naukowych" wyniki swoich badań i szczegółowych analiz nad składem miodu i syropów pszczelich sokowych. Wynika z nich, że syropy „przypominają bardziej dżem niż miód", nie można ich w żadnym wypadku traktować jako miodu, a nazwa „miód pszczeli sokowy", którą niektórzy proponowali, byłaby rodzajem fałszerstwa, a do tego nie wolno dopuścić.
Nie obyło się naturalnie bez polemiki, gdyż wiele osób, też z tytułami naukowymi, broni miodu sokowego. Twierdzą oni, że — wobec zatrucia środowiska — karmienie pszczół zdrowymi, słodzonymi sokami daje same tylko korzyści. Uważają też, że takie „miody" można będzie eksportować i zdobywać cenne dewizy.
Pan Grabowski twierdzi, że pszczelarstwo jest nie tylko trudną sztuką, wymagającą specjalnej wiedzy, ale także ciężką pracą, w naszych warunkach nieopłacalną, a przy metodzie przez niego opatentowanej pasieki stają się naprawdę rentowne. Miody sokowe przecież pszczoły produkują przy każdej pogodzie, nie chorują przy tym, nie muszą szukać nektaru i innych pożytków. Wszystko mają gotowe do produkcji i odwdzięczają się obfitymi, opłacalnymi miodami sokowymi.
Na podobny pomysł wpadli też niektórzy pszczelarze w ZSRR. W Woroneżu np. produkowano soki miodowe, podobne do tych, które „wynalazł" pan Grabowski. Ale tam nie znalazły one uznania, a nawet ich produkcję uważano za wprost szkodliwą. Argumentowano to tym, że pszczoły powinny zbierać nektar i pyłek, zapylając jednocześnie rośliny, co jest ich najważniejszą funkcją. Nie należy więc wbrew naturze robić z nich producentów „oszukańczych miodów", między innymi dlatego, żeby pszczelarze mieli większy dochód.
Zresztą i u nas polemika nad miodowymi sokami skończyła się podobnie. Wprawdzie byli i są tacy, którzy twierdzą, że jeśli potrafiliśmy z kur zrobić producentki jaj, zamknąwszy je w wielopiętrowych klatkach, gdzie są automatycznie karmione, to niby dlaczego pszczoły mamy „puszczać na żywioł?" Niech robią to, co im pszczelarz każe, a nie to, co robiły setki tysięcy lat temu. Przy czym —jeśli miód — z punktu widzenia żywienia — jest wart nieomal tyle co cukier, to czy warto tak o niego dbać? Soki miodowe przecież też są słodkie i smaćzne.
Cóż? Znaleźli się pszczelarze, którzy podjęli inicjatywę pana Grabowskiego i póki trwała reklama i... polemiki, robili kokosy. Ule obstawiano kadziami i korytami ze słodkimi sokami z najtańszych owoców, ziół czy warzyw i z kilkudziesięciu pni otrzymywano wprost tony soków miodowych. Brak w nich enzymów lub jest ich bardzo mało, dużo natomiast sacharozy. A już o reklamowanych właściwościach leczniczych tych produktów nie ma co mówić.
W każdym razie opatentowany wynalazek pana Grabowskiego nie przyjął się tak, jak on to sobie wymarzył. Polski Związek Pszczelarski ogłosił komunikat, że produkcja syropów pszczelich jest jednym ze sposobów fałszowania miodu. Stwierdzono: „Produkt ten nie może podszywać się pod nazwę miód, ponieważ produkowany jest z innego niż miód surowca, nie posiada jego wartości odżywczych, a rola pszczoły jest problematyczna, ponieważ przy tak wielkim przerobie nie jest ona w stanie zaprawić masy syropu enzymami, które stanowią element istotny miodu.
Analizy tak uzyskanego produktu wykazują wysoką zawartość sacharozy, małą ilość soli mineralnych i enzymów. Produkt ten posiada wartość prawie wyłącznie kaloryczną, taką jak cukier buraczany. Jeszcze i tym razem uratowano miód prawdziwy*.
A i tak prawdziwy miód jest nieraz przez nieuczciwych pszczelarzy „fałszowany", bo dokarmiają oni pszczoły cukrem, aby uzyskać więcej miodu i ... więcej pieniędzy. Tylko że wykryć sacharozę w miodzie jest dość łatwo, ale i na to pszczelarze mają sposób. Przecież miód dojrzewa, a wtedy sacharoza zmienia się na cukry proste. Wystarczy więc go dłużej przechować, by przy kupnie nikt nie grymasił.
Simil-miody
Mówi się o nich „miody przyszłości", „miody kolorowe", „miody lecznicze". I ostatnio stają się — trzeba to przyznać — wprost sensacją.
Simil-miody powstały w krakowskiej Akademii Rolniczej. Otóż zbadano tam, że okres bezrobocia pszczół trwa z reguły 1,5 miesiąca i w tym właśnie czasie należy wstawiać do wnętrza ula specjalne pożywki. Są one odpowiednio spreparowane w sterylnych słoikach, po skrupulatnym badaniu laboratoryjnym, aby pszczoły przerabiały je na simil-miody, co zresztą robią niezwykle chętnie.
Te pożywki, produkowane przez firmę polonijną o nazwie Marbet — według skrzętnie strzeżonego przepisu — to wyciągi z różnych roślin: pokrzywy, świerka, koperku, rumianku i wielu innych. Mówi się, np. że simil-miód pokrzywowy ma wartości lecznicze pokrzywy, a więc m. in. obniża ciśnienie tętnicze, chroni przed zawałem, wpływa na zahamowanie przerostu gruczołu krokowego (prostaty) itd.
Na te uczty pożywkowe zaprasza się pszczoły głównie nocą, a one „za to" dają pszczelarzowi simil-miód. On oddaje go firmie Marbet, która pakuje ten produkt w słoiczki 500- i 250-gramowe i rozsyła po sklepach. Zresztą nie tylko krajowych, bo i zagranica bardzo się zainteresowała, simil-miodami.
Firma jest w stałym kontakcie z krakowską Akademią Rolniczą, a także z Polskim Związkiem Pszczelarskim, przy którym nawet powstała specjalna sekcja. Tajemnica produkcji pożywek jest sekretem Marbetu, który pilnie też przestrzega, aby właściciele pasiek stosowali się do wszystkich wskazówek i warunków powstawania simil-miodów.
Miód w piwniczce i w kuchni
Kiedy odwiedzają nas goście zagraniczni, warto ich przyjąć „tradycyjnymi polskimi" smakołykami, a więc miodem pitnym i piernikami. Takie przyjęcie prawie zawsze wywołuje bardzo sympatyczną atmosferę. Przybysze tych potraw nie znają, a smakują im najczęściej tak, że najchętniej wzięliby je ze sobą, aby pokazać i dać do spróbowania swoim bliskim. Miód podaje się w specjalnych, kamionkowych czy fajansowych kielisz-kach-kubeczkach, a piernik układa np. na pięknym polskim krysztale, fajansie włocławskim lub ciemnym porcelicie pruszkowskim.
Miody pitne
Z miodu można otrzymywać różne rodzaje napojów na ogół dwoma sposobami: bez gotowania i przez warzenie. Nie gotuje się miodu, jeśli chce się otrzymać wina miodowo-owocowe, np. jabłkowe, porzeczkowe, agrestowe. Ale w domowych warunkach nie jest to łatwe.
Miód rozcieńczony wodą nie gotowany, czyli nie warzony, zwany nie-syconym, może podczas fermentacji chorować, mieć rozmaite wady, gdyż przecież na tym słodkim podłożu łatwo się rozwijają niepożądane drobnoustroje. Ale nieraz, gdy mamy do czynienia z miodem najwyższej jakości, lipowym czy akacjowym, o wspaniałym aromacie — to się go specjalnie nie gotuje, aby ten aromat zachować. Trzeba przy tym niezwykłe uważać na fermentację. Jest ona podobna jak przy wyrobie zwykłych win owocowych, tylko — zamiast rozpuszczonego cukru — dajemy rozpuszczony w zimnej łub letniej wodzie miód.
W warunkach domowych raczej robi się miody na miodzie syconym, czyli gotowanym. To znaczy, patokę (miód świeży, płynny) lub miód stały zalewa się ciepłą wodą w dużym garncu czy kotle i doprowadza do wrzenia. Zbiera się z tak otrzymanej brzeczki szumowiny, oziębia i dalej postępuje podobnie jak z winami, tj. dodaje drożdży czystej kultury i ewentualnie soków owocowych. Jak przy winach — czeka się na efekt fermentacji. I oto w zależności od tego, ile jest miodu i wody w brzeczce, otrzymujemy różne typy miodów pitnych. Są to:
— półtorak, do którego używa się 1 1 miodu (1,4 kg) i 1/21 wody;
— dwójniak, gdy do 1 1 miodu dodaje się 1 1 wody;
— trójniak — gdy do 1 1 miodu dodaje się 2 1 wody;
— czwórniak lub czwartak, gdy do 1 1 miodu dodaje się .3 1 wody
Jak wiemy z obserwacji lub doświadczenia, najczęściej spotykamy miody trójniaki.
Brzeczki półtoraka i dwójniaka zawierają bardzo dużo cukru (45—-60%) i żadne, nawet najsilniejsze, drożdże nie zdołają tej ilości całkowicie przerobić. Toteż takie trunki są nie tylko bardzo słodkie, ale fermentują ciężko i powoli, a następnie wymagają nawet 10-letniego leżakowania. Inna sprawa, że wtedy są bardzo cenne. Tak właśnie kiedyś powstawały sławne „miody królewskie".
Brzeczkę można różnie doprawiać i w ten sposób otrzymywać rozmaite napoje. A więc, miody naturalne, nazwane tak dlatego, że w ich skład wchodzą tylko: miód, woda, troszkę kwasku cytrynowego, matka drożdżowa i pożywka dla drożdży. Mogą też być miody chmielowe, gdy do brzeczki dodaje się chmielu. Dodatek ten musi być niewielki, bo zbyt duża ilość potrafi zupełnie zepsuć smak. Daje się więc 5—10 g chmielu na 10 1 brzeczki. Czasem przygotowuje się miody korzenno-ziolowe, zaprawiając brzeczkę różnymi korzeniami, ziołami itp., np. cynamonem, goździkami, imbirem, pieprzem, wanilią, jałowcem, migdałami, płatkami róży, liśćmi mięty, melisy, skórką pomarańczową, cytrynową itp. Na ogół wtedy dodaje się też nieco chmielu (3,5 g na 10 1 brzeczki), choę niektórzy tego dodatku nie uznają.
Są wreszcie miody owocowe — na ogół bardzo lubiane, w których do brzeczki dodaje się soku z owoców, np. malin, derenia, agrestu, jabłek, jarzębiny, wiśni. Czasem dodaje się całą kompozycję smakowo-owocową, złożoną z soków otrzymanych z różnych owoców, czasem daje się tylko sok z jednego owocu. I tak powstaje „maliniak", „miód-wiśniak" itd. Przy tym na brzeczce czwórniaka czy trójniaka taki miód owocowy jest gotowy do spożycia już po roku lub półtora i jest doskonały.
Czasem wina miodowe otrzymuje się po prostu z wina owocowego, do którego dodano miodu w chwili sporządzania nastawu albo do już otrzymanego młodego wina dodano miodu pitnego.
Wyrób miodów pitnych dzieli się na cztery etapy:
Przygotowanie brzeczki: na 10 1 brzeczki potrzeba 2,5—3 1, czyli 3,5— 4,2 kg miodu, a resztę stanowi woda. To znaczy, najpierw do 20-litrowego kociołka wlewa się 5—6 l wody, podgrzewa ją do ok. 50°C, dodaje odmierzoną lub odważoną ilość miodu i miesza, aby się rozpuścił. Jeśli mamy miód płynny, czyli patokę, to brzeczkę zakwaszamy, dodając 30—50 g kwasku cytrynowego, rozpuszczonego w małej ilości ciepłej wody. A teraz dopełnia się brzeczkę do 10 l wodą. Wkłada się do niej prostopadle do dna czysty patyk i na nim zaznacza wysokość poziomu brzeczki. Jest to potrzebne, ponieważ podczas warzenia powstaje masa szumowin (piany) i poziom płynu znacznie się podnosi, musimy więc wiedzieć, jaką wysokość zajmuje brzeczka, a gdzie zaczyna się piana. Dlatego też przygotowując 10 l brzeczki, potrzebujemy kociołka o pojemności 20 l.
Warzenie. Powstającą pianę trzeba wybierać łyżką cedzakową do osobnego wiadra. Powstanie z niej tzw. barwica, czyli miód — kopiec, miernej jakości, ale słodki i ciemny. Wstawiamy na mały ogień i gotujemy. Gdy już piany będzie bardzo niewiele, zmniejszamy ogień jeszcze bardziej i pozwalamy brzeczce „pyrczeć", czyli falować, przez ok. pół godziny.
Po zszumowaniu można dodawać do brzeczki wspomniane już dodatki (chmiel, korzenie i inne przyprawy), najlepiej w woreczku z gazy, spranego płótna itp. aby łatwo było je wyjąć. Teraz znów płyn pieni się, więc go szumujemy, gotując przez dalsze pół godziny, po których można już woreczek usunąć, wyciskając go dokładnie. Tzw. warka jest skończona. Jeśli chcemy otrzymać miód owocowy, to moszcz otrzymany z owoców najpierw pasteryzujemy osobno przez 30 minut w temperaturze 70—75°C i w tym momencie dodajemy go do już uwarzonej brzeczki.
Fermentacja to trzecia czynność przy wyrobie miodów. Podczas warzenia część wody odparowała, więc brzeczkę trzeba uzupełnić przegotowaną wodą znów do 10 1. Ostudzić, przelać do gąsiora (na 15 1) i dodać matkę drożdżową (np. Tokay) oraz pożywkę dla drożdży — jak przy winach. Dalej też postępuje się jak przy wyrobie win, to znaczy szczelnie korkuje, w korek wstawia rurkę fermentacyjną i zostawia gąsior w temperaturze pokojowej. Pożywka w tym wypadku jest konieczna! Na 10 1 brzeczki dodaje się zwykle 3—5 g fosforanu amonowego lub 2—3 g węglanu czy też chlorku amonowego. Miód jest tak rozcieńczony, że zawiera za mało azotu — koniecznego dla drożdży.
Okres dojrzewania miodu. U czwórniaka trwa on 6—8 miesięcy od czasu zakończenia fermentacji. Przy trójniaku — nieco dłużej, bo rok do półtora. Ściąganie znad osadu przyśpiesza dojrzewanie. Inne miody dojrzewają jeszcze dłużej, np. na wypicie trójniaka trzeba czekać 2—3 lat, a półtoraka — warto przypomnieć — ok. 10 lat.
Po tym wywodzie podajemy najkrótsze przepisy.
Czwórniak
2,5 1 miodu pszczelego płynnego, czyli patoki, 7,5 1 wody (przegotowana, ostudzona),
35 g kwasku cytrynowego (rozpuszczony W kilku łyżeczkach wody), 5 g fosforanu amonowego, czyli pożywki dla drożdży, 1 opakowanie drożdży winnych.
Jeśli ktoś musi kupować miód, bo nie ma własnej pasieki, to może trochę „zafałszować" napój i dać połowę miodu w postaci cukru.
Trójniak
3,3 l miodu — patoki lub 2,5 1 patoki i 0,8 kg cukru, 6,1 1 wody,
40 g kwasku cytrynowego,
4,5 g fosforanu amonowego, czyli pożywki dla drożdży, 1 opakowanie drożdży winnych.
Przez dodanie na 1 1 miodu pitnego 0,5—11 wina, np. z rodzynków, agrestu lub tp. (jest to tzw. kupażówanie), można otrzymać po półrocznym lub rocznym leżakowaniu trunki, przypominające doskonałe wina' węgierskie.
Miód pitny Litewski
2,5 l miodu płynnego (patoki), 7,5 l wody,
10 g suszonych jagód jałowca, 5 g kwiatu bzu czarnego, 35 g kwasku cytrynowego, 5 g fosforanu amonowego, 1 opakowanie drożdży winnych.
Jest to miód wytrawny, korzenny, typu czwórniak.
Miód Bernardyński
3,3 l miodu — patoki,
6,7 l wody,
2—3 g chmielu,
0,5 g korzenia fiołkowego,
2—3 g konfitury z róży, lub 2 krople olejku różanego, rozpuszczonego w 5 ml spirytusu, 40 g kwasku cytrynowego, 4,5 g fosforanu amonowego, 1 opakowanie drożdży winnych.
Jest to miód półsłodki, typu trójniak.
Miód Kapucyński
5 l patoki,
5 l wody,
5 g chmielu
1 g imbiru,
1 g cynamonu,
1/4—1/2 strąka wanilii,
40 g kwasku cytrynowego,
4 g fosforanu amonowego,
1 opakowanie drożdży winnych.
Jest to miód słodki — dwójniak, który musi przez kilka lat dojrzewać*.
Miód owocowy wytrawny tzw. Agrestniak (czwórniak)
2,5 l patoki, 6 l wody,
1,5 l moszczu agrestowego,
5—10 g kwasku cytrynowego,
4 g pożywki dla drożdży, tj. fosforanu amonowego,
1 opakowanie drożdży winnych.
Miód owocowy półsłodki, tzw. Maliniak (trójniak)
3,3 l patoki,
4,7 l wody,
2 l moszczu malinowego,
15—20 g kwasku cytrynowego,
3,5 g fosforanu amonowego,
1 opakowanie drożdży winnych.
Miód owocowy słodki, tzw. Wiśniak
3,3 l patoki,
4,2 l wody,
2,5 l moszczu wiśniowego,
15—20 g kwasku cytrynowego,
3,5 g fosforanu amonowego, czyli pożywki dla drożdży,
1 opakowanie drożdży winnych.
Do miodu dodać 1—1,5 kg cukru w formie syropu. A jeśli chcemy go dłużej przechować — to i 1/4 1 spirytusu.
Królowa Słońca
newbielink:https://vimeo.com/56870151 [nonactive]
W 1923 roku słynny naukowiec, filozof i wynalazca - Rudolf Steiner przewidział wyginięcie populacji pszczół za około 80 do 100 lat. Jego przepowiednie powoli zaczynają się sprawdzać. Na jesieni 2006 roku amerykańscy naukowcy, a za nimi i media, oficjalnie potwierdzili, że liczba pszczół na świecie masowo się zmniejsza. Brakuje wyraźnego, jasnego i zrozumiałego powodu. W niektórych hodowlach straty sięgnęły aż 90 % całej populacji pszczół.
Film pokazuje szczegółowe i różnorodne oblicze tego globalnego, biologicznego, czy wręcz ekologicznego, problemu. Jak się okazuje, zagraża on nie tylko pszczołom, lecz również całemu dotychczasowemu porządkowi natury. Odwołując się do biologii, biodynamiki, rolnictwa, a nawet filozofii reżyser przedstawia 10000 – letnią historię pszczół, obrazując w jaki sposób ludzka, historyczna i duchowa więź z pszczołami uległa zatraceniu na skutek zbytniej mechanizacji i uprzemysłowienia środowiska.
Film pokazuje najbardziej znanych i zaangażowanych w ochronę pszczół światowych hodowców, w tym: Michaela Pollana, Vandanę Shivę i Gunthera Hauka. Za wszelka cenę starają się oni uratować te owady przed wymarciem, stosując naturalne i holistyczne metody hodowli. Każdy z nich ma nie tylko indywidualne i duchowe podejście do owadów, lecz stara się również ustrzec je przed wpływem sztucznych nawozów i pestycydów.
Albert Einstein mawiał, że jeśli pszczoły znikną z ziemi, ludziom zostanie zaledwie 4 lata życia. Film pokazuje nam metody, dzięki którym można zapobiec tej globalnej katastrofie.
Wosk pszczeli – Cera apium (wax) jest to wydzielina gruczołów odwłokowych pszczół. Pszczoły używają wosk do budowy plastrów. Gruczoły woskowe mieszczą się na odwłoku po stronie brzusznej. W plastrach pszczoły przechowują także chleb pszczeli, złożony z miodu, śliny pszczelej i pyłku kwiatowego.
Surowy wosk pszczeli jest żółty – Cera flava. Wosk żółty zawiera 70-75% estrów kwasów tłuszczowych oraz alkoholi alifatycznych, ok. 13% wolnych kwasów woskowych i 11-13% węglowodorów. Głównymi składnikami wosku pszczelego są: alkohol mirycylowy, alkohol cerylowy, alkohol cetylowy, alkohol lignocerynowy; kwas palmitynowy, kwas lignocerynowy, kwas cerotynowy. Pochodne (estry, aldehydy, ketony) kwasu walerianowego, masłowego, propionowego nadają charakterystyczny zapach. Wosk rozpuszcza się w temperaturze ponad 61[sup:mgmmapnn]o[/sup:mgmmapnn] C. Wosk żółty poddany działaniu słońca lub substancji utleniających bieleje. W ten sposób uzyskiwany jest wosk biały Cera alba.
Wosk pszczeli ma właściwości ochraniające (zapobiega wysychaniu i działaniu czynników atmosferycznych), przeciwzapalne, wygładzające, przyśpieszające regenerację naskórka. Stosowany jest jako podłoże do kremów, maści, past dermatologicznych, pomadek, wosków depilacyjnych, brylantyny. Dodawany jest również do kremów matujących (podwyższa temperaturę rozpuszczania kremu na skórze), mleczek i śmietanek kosmetycznych. W farmacji służy do wyrobu plastrów i czopków. Ponadto do wytwarzania naturalnych i aromatoterapeutycznych świec. Dodatek wosku do kosmetyków utrzymuje ich odpowiednią konsystencję i twardość, np. w sztyftach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz